Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cisowianka z maliną

Nie chcę już żyć

Polecane posty

No właśnie też sie zastanawiam czy to już przegrane życie. Mam 23 lata, kończę studia zaocznie, nie pracuje, za sobą mam tylko staż. Tyle mojej kariery. Dalej, mieszkam w małej dziurze, gdzie psy D..pami szczekają, nic się tu nie dzieje, nie mam gdzie wyjść. Nie mam znajomych, bo wszyscy rozjechali się na studia albo mają narzeczonych/mężów/kochanków. Nie mam kasy, aby wyjechac gdzies dalej. Zresztą pełno mam kompleksów na punkcie własnego wyglądu, chociaż sama świadomośc gdzie leży problem nie rozwiązuje go. Udało mi się dużo schudnąć bo ponad 20kg ale co z tego ja dalej widzę siebie jako tłusty baleron. Nie podobają mi się moje włosy, bo chciałabym miec dłuższe, cera, bo za ciemna, moja figura, bo mam nieproporcjonalny brzuch do reszty ciała i tak dalej. Całami dniami siedzę w domu i albo sprzatam albo gotuje, czytam ksiązki i tyle moich atrakcji. Jetsem strasznie znudzona, nie moge się zmotywować do zadnej czynności. Nic mnie nie cieszy. Najchętniej spałam bym cały dzień. Kiedyś było inaczej, miałam dużo znajomych, nawet chłopaka, ale wszystko zmieniło się, gdy skończyłam szkołe średnią, wszyscy wyjechali na studia, aby wyrwać sie z tej dziury, tylko ja pozostałam tu, idąc na zaoczne. Mogłabym to zmienić po I roku przenoszac sie na dzienne, ale uległam namowom koleżanki, aby pozostać. Ale cóz stało się, trzeba dalej życ. Wydaje mi się, że przez to wszystko narasta we mnie tłumiony gniew i wrogośc, które prowadzą do izolacji, niemal autystycznego zachowania, rozczulania się nad sobą i niemożnośc nawiązania stosunków międzyludzkich. Zaczynam miewać myśłi samobójcze, bo wydaje mi się, że nic mnie już dobrego nie czeka. Taka wegetacja na garnuszku rodziców :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaa...
Musisz miec odwage w sobie cos zmienic cos co powoduje Twoj nastroj.Konczysz studia,mozesz wyjechac wdo wiekszego miasta,znalezc prace,wynajac sobie mieszkanko albo chociaz pokoik-na start to i to dobre.Co do wygladu to sama wiesz co Ci sie w nim nie podoba,ale ptrzeciez mozesz to zmienic,bo jak nie Ty to kto?wiec wez sie wgarsc i do przodu,zobaczysz nawet najmniejsza zmiana moze poprawic Twoj nastroj i myslenie.Ale nawet na najmnikeszy krok musisz miec odwage.Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierra
Skąd jesteś kochana? Doskonale Cie rozumiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To cholera zrób coś z tym a nie zrzędzisz...narzekanie ci nic nie da ...musisz się wziąć w garść i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kakaletka...
bylam w takiej samej sytuacji, tylko do tego jeszcze zginal chlopak w ktorym sie kochalam pamietam ze wyjechalam za granice, do pracy do Niemiec opiekowac sie staymi ludzmi,pracowalam tak 3 lata dopuki nie poznalam mojego meza,mieszkam w dostatku, mam znajomych,dziecko,dom,rodzine musisz wyjechac obojetnie gdzie, do duzego miasta szkac pracy,powysylaj cv,wszedzie, nawet do sprzatania,to nic ze jestes po studiach,potem sie to zmieni,najpierw wystartuj.... zycze powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakbym mogła to bym wyjechała juz dawno. Problem lezy gdzies indziej, a mianowicie mam chyba nadopiekuńczych rodziców. Każda próba usamodzielnienia kończy sie na jednym: a nie mówiliśmy. A tego boję się najbardziej, że nie dam sobie rady. Brakuje mi wiary we własne możliwosci. Odkąd pamiętam zawsze słyszałam, jak ty sobie radę dasz w życiu, wszystko robisz źle :( A to raczej nie dodawało skrzydeł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×