Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość madziankaa

musiałam pare dni temu uśpić ukochanego psa

Polecane posty

pierwszy nasz piesek napił się wody z nawozem i odszedł cicho , a ja słyszałem jak szczeka pod oknem i po rozmowie z moim przyjacielem weterynarzem , stwierdził że to nie żadna paranoja tylko trzeba jak najprędzej wziąść sobie pieska, przybłąkała się sunia i została na długie lata, w późnym wieku zakochała się i dała nogę z domu na dwa dni i wróciła zapylona, mam po niej teraz pieska jeden się uchował przy pomocy przyjaciela weterynarza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez mialam sunie,5 lat z nami byla,jak czlonek rodziny,wszedzie ja zabieralismy,lubilla jazde samochodem,kazdy jej poswiecal czas jak dziecku,byla rozpieszczana i bardzo madra,posluszna,pokorna.Jak plakalam zawsze siedziala obok smutna,wyczuwala moj nastroj,cudowny niewinny psiak.Byla malej rasy,kiedys jakis kundel szarpnal ja za kark i byla w polowie pelnosprawna,jezdzilismy z na na rehabilitacje i doszla do siebie,mialam tylko lekki skrecony tulow w lewo,jakis nerw jej poszedl,ale nie rzucalo sie to w oczy.wszystko bylo fajnie,ale ktorego dnia przychodzac do domu zobaczylam,ze mnie nie wita,tyllko siedzi smutna,stwierdzilismy,ze jak do jutra jej nie przejdzie pojde z nia do weterynarza,Nastepnego dnia miala drgawki i zolta skore w uszach,pojechalismy do weterynarza,okazalo sie ze zostala zarazona wirusem przez kleszcza!Choroba rozwinela sie przez 3 dni,zoltaczka,pozniej zanik czewrwonych krwinek i po malu wysiadaly wszystkie narzady wewnetrzne dzien w dzien jezdzilam z nia do prywatnej kliniki na kroplowki,gdy przestawal jej pracowac zoladek raz bylo lepiej,raz gorzej,nie dawali jej wielkich szans byla w kiepskim stanie,zostawilam ja na noc w klinice a rano podobno jak sie obudzila wstala i wyszla przez uchylone drzwi i zaczela zmierzac w kierunku ,z ktorego ja przywozilam,podobno to slodko wygladalo i lekarze mysleli,ze sie uda ja wyleczyc najgorsze dla mnie bylo jak brala zastrzyki i patrzyla mi w oczy kiedy ja kuli i nic sie nie bala,przy kroplowce tez musialam byc,bo sie trzesla za mna,tak mi pisna w pelni ufala i to mnie bolalo,ze nie moglam jej pomoc.meczarnie trwaly dwa tygodnie,pomagalam jej sie wyprozniac,probowalam karmic strzykawka,zeby pobudzic zoladek,ale wymiotowywala zajmowalam sie jak dzieckiem,wzielam wtedy urlop z pracy odlaczenie kroplowki oznaczalo smierc i lekarze nie widzac szans odlaczyli ja,prosili,zebym ja uspala zanim zacznie sama umierac, ale ja niechcialam,nie moglam jej uspac skoro zyla i dwa dni pozniej w nocy zaczela odchodzic w meczarniach czolgajac sie po podlodze przyszla do mojego pokoju,sapiac patrzyla sie na mnie,zebym wziela ja na rece,wylam,plakalam i biegiem wzielam ja zawiozlam do nocnej kliniki,zeby natychmaist uspac,zanim dojechalam trwalo to z pol godziny,a ona umierala mi na rekach,jak ja glaskalam czulam jak w glowie jej sie cos gotuje jak gotujaca sie woda w czajniku,nie da sie tego opisac,lekarz mowil,ze to byla agonia i cisnenie w mozgu.Dojechalismy i lekarz po szybkich ogledzinach uspil ja natychmiast, wylam jak glupia,bylam w szoku i dlugo z rodzicami przezywalismy,wszyscy plakalismy po katach.Od tamtej pory nie mam psiaka,na poczatku chcialam od razu,ale szukalam podobnej do mojej suczki i nie znalazlam,pozniej stwierdzilam,ze drugi raz takiej tragedii bym nie przezyla.Nasza przyjaciolke pochowalismy w miejscu gdzie lubila chodzic na spacery.To bylo 4 lata temu,ale lzy mi sie kreca jak to pisze.Na zawsze pozostanie w mojej pamieci 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem co czujesz
ja w sierpniu musiałam uśpić mojego kochanego pieska, który był ze mną 12 lat i którego sama wybrałam i przyniosłam do domu. Do tej pory jak pomyślę, to mi świeczki stają w oczach. Te jego bardzo bardzo bardzo smutne oczy :-(((( nigdy ich nie zapomnę :-(((( Też nowotwór :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem co czujesz
uz po tym wszystkim nie raz słyszałam, choć tylko wydawało mi się jego szczekanie, nawet odgłos potrząsanego łańcuszka. A 2 miesiące temu moja ciężarna kotka wyszła z domu i już nie wróciła :-( myslę, że coś musiało stac się przy porodzie :-( strata zwierzęcia też baaardzo boli, bo zwierzę to tez członek rodziny i niejednokrotnie najwierniejszy przyjaciel

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znalazłam go w schronisku, uratowali go od smierci . Ironia losu odebrała nam go . Tak bardzo go kocham ... Padaczka byc moze w skutek wczesniejszych pobic ,,, Czesiu spotkamy sie, tak bardzo za Tobą tesknie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×