Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

tonąca

TĘSKNOTA - Wszyscy mamy w sobie demony, lecz tylko słabi im ulegają.

Polecane posty

Gość Aneczka...
zocha i szukanie dziury mają rację. To twoje wyobrażenie o nim. Daj sobie czas. Daj sobie przeżyć tę tęsknotę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi sie wydaje ze to tesknota za takim pierwszym najsilniejszym czystym uczuciem i nie wiele ma wspolnego z sama osoba tego pana. taka pierwsza milosc sie z rozrzewnieniem wspomina do konca dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie czytalam wszystkiego. ale przewinelo sie cos jeszcze o tej rzece co to sie do niej nie wchodzi 2 razy.. owszem, ale w tym znaczeniu, ze kiedy wejdziesz znow do tej samej rzeki, bedzie plynela nia juz inna woda. ludzie sie zmieniaja, i moim zdaniem o tym mowi to porzekadlo, a nie o tym zeby sie drugi raz nie wiazac z ta sama osoba :) a moze po latach ta ;rzeka' dojrzala, lepsza woda w niej plynie i spokojnie podryfujecie razem? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wejście do tej samej rzeki po długim czasie w 99 przypadkach na 100 kończy się zwykłym zachłyśnięciem albo wręcz można pójść na dno. Dno się zmienia w czasie, nurt już jakby nie ten, a woda ma inny smak. Pozostają zdjęcia i wspomnienia dawnych chwil, które upłynęły. A kiedy zdarzy się przypadek, że ta nowa, inna i bardziej fascynująca rzeka ma podobną nazwę, to tylko będzie przypadek. I łatwiej się nie zgubić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tonąca , ja mam sytuację bardzo podobną .. I najlepsze jest to, że kiedyś w prezencie ony On dostał ode mnie właśnie \"Nad brzegiem rzeki P ..\" Odkąd go pokochałam, wiedziałam ,że to zawsze i na zawsze, taką pierwszą miłością najczystszą z czystych. Ale to ja, nie chciałam z nim być, byliśmy zbyt różni.. Nie chciałam też aby ten obraz niesamowitości i magii zakłóciło mi życie codzienne.. Kłótnie, walka o pieniądz, przetrwanie..Zresztą obawiam się, że to uczucie mogłoby wygrać z samą mną, i potrafiłabym dla niego zrezygnować z moich marzeń, co chyba nie do końca wiąże się ze szczęściem. Nie chciałam też, aby oglądał moje chwile słabości, aby jego obraz idealnej mnie się zmienił. Przemówił do mnie Prus \"Romantycy muszą umrzeć, ten świat nie dla nich ..\" Ciężko było się rozstawać bo byliśmy od siebie uzależnieni, on nie wierzył, że potrafię żyć be niego. Na jego oczach zaczęłam być z chłopakiem, który zawsze bardzo mnie pociągał fizycznie i właściwie to właśnie On mi bardzo pomógł zerwać z uzależnieniem od tego dziwnego, wręcz nieziemskiego uczucia. Pamiętam jak wszyscy mówili, że ten drugi to tylko zabawka, chwilówka, że szybko wrócę do tamtego. Jednak tak się nie stało. Było bardzo trudno, szczególnie na początku, bo długo, długo myślałam o tamtym, a ten drugi to wiedział, nie ukrywałam się z tym , ale ciągle o mnie walczył. Przeżywaliśmy wielkie piękne chwile, ale też bardzo łzawe dni, w końcu powiedział, że nie wytrzymuje, że muszę coś zmienić. Długo to trwało ale zmieniłam, wywaliłam z siebie każdą retrospekcje, przestałam też reagować na wysyłane od czasu do czasu sygnały miłości od tamtego, zresztą nie musiał wysyłać, wiedziałam dokładnie, że ta miłość z jego strony jest, że mimo wszystko trwa.Nikogo sobie nie znalazł na stałe, choć dziewczyny kręciły się wokół niego zawsze, imprezy, alkohol,sex.. Jakieś 3 lata później odkąd nie widzieliśmy się nie wiem jak i dlaczego zaczęłam z nim korespondować, pisać na gg, śmiać się (miałam kryzys w swoim związku) płakałam ze śmiechu do monitora po czytaniu jego inteligentnych żartów, umierałam z tęsknoty kiedy pisał piękne słowa, mdlałam czując, że w danym momencie,będąc tak daleko on trzyma mnie za rękę.. nie musiał pisać , czułam , mój organizm drżał - znowu ta magia, znowu to zło! Związek z osobą , którą kochałam ale całkiem inną miłością wisiał na włosku, było między nami źle, choć bardzo, bardzo go kochałam, nie potrafiłam oddać mu siebie i całkowicie mojego serca. Cierpieliśmy wszyscy, cała trójka, było tragicznie. Płakałam godzinami, zamykając się i klnąc na życie, na świat.. Dostrzegłam w tym wszystkim najczystszą postać absurdu, zastanawiając się jak można kochać dwóch mężczyzn na raz, tak odmiennym a równie silnym uczuciem. To wszystko wymagało zmian, natychmiastowych. Nie pamiętam dlaczego ale rozstałam się na jakiś czas z stałym partnerem, postanowiłam spotkać się z tamtym, zobaczyć co nas łączy.. To było silne, demoniczne, duchowe , złe i tak bardzo \"ponad\" mną .. Serce szalało kiedy widziałam burzę w jego oczach, kiedy odgadywałam, że w każdym zakamarku kryje się wielkie szaleństwo, że nie ma tam miejsca na pustkę. Obłęd. Ale i zrozumienie, zrozumienie, że w kwestiach ziemskich, tutejszych nie ma dla nas miejsca i nigdy go nie było. Jako do człowieka, czułam do niego pewien rodzaj wstrętu, byliśmy tak różni a tak podobni za razem, dwójka dzieciaków zamknięta w ciele dorosłych ludzi , a każde miało inne poglądy, piorytety, marzenia .... I znowu kpina- miłość i wstręt ? Zafascynowanie i odrzucanie ??? Takie dziwne do wytłumaczenia. W końcu na którymś ze spacerów wzięłam go za rękę .. moja chłodna , jego chłodna .. Lód. Nie poczułam nic, absolutnie. Nie było w niej najmniejszej iskry, może podświadomie zgasił ogień, może to ja go ugasiłam, nie wiem. Nie mogę powiedzieć, bym w tym momencie przestała go kochać, by przestał mnie fascynować, o nie, to już pozostanie na zawsze, ale zdałam sobie sprawę, że jako człowiek nie pociąga mnie w ogóle , ani seksualnie , ani nie jest dla mnie interesujący ze względu na swoje życie, na osiadły tryb który kocha i prowadzi (ja żyję w ciągłym biegu). Zrozumiałam, że właściwie nie chciałabym budzić się u jego boku co rano, że ta chora fascynacja mogłaby mnie zniszczyć, zająć mój mózg tak bardzo, iż pewnie trafiłabym do jakiegoś psychiatryka. I choć moje uczucie doń było duże , coś we mnie krzyczało nie !!! Kiedy tylko zobaczyłam się wreszcie z tamtym drugim, zrozumiałam jak bardzo imponował mi całe życie, ile wspólnie doznaliśmy radości, ile łez !!! Przez jak wiele przeszliśmy, jak bardzo zawsze mi się podobał ze swoją męskością , jak często imponował mi dorosłym podejściem. Jak bardzo bezpiecznie czułam się w jego ramionach, ile rozkoszy dawał mi poranny ogień naszych ciał.. Jak szaleję za jego zapachem, że nigdy mnie od niego nie odpychało. Pomimo tego, iż magii nie było między nami nigdy uważam, że to jest właśnie ta prawdziwa miłość a nie iluzyjna. Ne fascynacja a bliskość, nie tajemnica a pożądanie.Jesteśmy razem już tyle lat, szanujemy się, potrafimy śmiać do łez, rozmawiać godzinami kłócić się i godzić, śpiewać i tańczyć. Cieszyć się wspólnym życiem, realizować sie we wspólnych planach i marzeniach.. I tęsknić za sobą kiedy jesteśmy daleko... Kocham Cię Tygrysie !!! A z tamtym??? Ciężko było ukojić moje myśli i go z nich oddalić. Ale teraz wiem, to przeszłość i choć gdzieś we mnie jakaś cząstka jego zostanie na zawsze, to tamte oczy widzę tylko podczas burzy.. Jak dobrze, że mam swoją słoneczną stronę życia, jak dobrze, że moje słońce świeci dla mnie zawsze i po każdej efemerycznej burzy.. pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *Dianka
Hejka! Ja mialam taka pierwsza milosc przez wiele lat. Wyjechalam z kraju, a ciagle myslalam o tamtym chlopaku. Pozniej wyszlam za maz, urodzilam dzieci i nadal tamto uczucie pielegnowalam w sercu, nie moglam zapomniec. Zwlaszcza, kiedy miedzy mna a mezem sie nie ukladalo. Traf chcial, ze po 14 latach nie widzenia sie przypadkowo spotkalismy sie. Krotka pogawedka i umowilismy sie na dluzsze pogaduchy. Spotkalismy sie, bylo bardzo milo, on jest bardzo interesujacym facetem, nadal przystojnym, ale milosc mi przeszla, pozostalo po prostu cieple uczucie po tym, co nas laczylo. Oboje mamy do tego wlasciwy dystans. Poniewaz rozstalismy sie jakos tak dziwnie i troche burzliwie, zawsze mi chyba brakowalo zakonczenia, jakby cos bylo niedopowiedziane. Jak sobie teraz wyjasnilismy rozne rzeczy, to wszystko stalo sie latwiejsze. Poza tym dopiero teraz, kiedy jestesmy dorosli moglam na trzezwo ocenic, ze tak naprawde mamy inny styl zycia i nie pasujemy do siebie. Pozostajemy w luznym kontakcie, ale juz nie mysle o nim z tesknota. Moze powinnas z nim pogadac? Bo ile mozna tesknic za wyimaginowanym i pewnie wyidealizowanym facetem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ten drugi
Piękne, porywające, jak mocno przemawiające do rozdartego serca...przekonywujace... Ale jakby fałszywe i jak dla mnie w pewien sposób obrzydliwe. I nieuczciwe wobec wszystkich. Chyba najbardziej wobec tego, z którym zostałaś. A dlaczego ? Ano dlatego, że zostawiłaś w sobie coś, co jest tylko dla tego pozostawionego faceta, jakaś czastka Ciebie jest dla niego tylko. Jak jest prawdziwe uczucie, prawdziwa miłość, to nie ma miejsca na niepewność, na miotanie się między jednym, a drugim, serce wie, co wybrać i komu się oddać całkowicie. Jak do głosu dochodzi rozum, tzw. zdrowy rozsądek, zaczynacie mieć wątpliwości, zaczynacie wybierać, co wydaje się lepsze, i nieuchronnie dokonywać racjonalizacji wyborów. Tłumicie pragnienia serca, tłumicie to, czego ono pragnie, bo "rozum" mówi - tak będzie lepiej. Potem racjonalizujecie swój wybór, znajdujecie nawet słowa, by jedna drugą przekonać, co ma zrobić, by mieć tak samo. Jest w tym ukryta zazdrość i bardzo tłumiona niechęć do własnych wcześniejszych wyborów. Zrób tak jak ja ! Posłuchaj "zdrowego rozsadku" i mojego głosu, bo a nóż się zdarzy, że pójście odważne za głosem serca da Ci radość i szczęście prawdziwe i to, czego ja nie mam i za czym jednak tak długo już tęsknię. I jeszcze jedno...Wasz egoizm i myślenie tylko o sobie, o swoim szczęściu. Ci faceci są tak naprawdę nieważni, są jak narzędzia, jak zabawki, służą Wam do czegoś, są drogą, po której drepcze Wasz egoizm. Los uchronił mnie od takiej niepewności, od dokonywania takich wyborów, nigdy nie byłem rozdarty między dwiema "miłościami", ale niestety nie uchronił od takich kobiet jak Wy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja spotkałam
swoją miłość w zeszłą sobotę,czysty przypadek,po ośmiu latach,to ja zerwałam,pod wpływem rodziców,okoliczności,cały czas za Nim tęsknie i nagle Go spotkałam,szkoda,myślałam że już o mnie zapomniał,że co najwyżej ma jakiś żal ,że się stało jak się stało,kiedy na siebie spojżeliśmy nie musieliśmy nic sobie mówić naprawdę.Ale życie to nie amerykański film,ja mam męża i beznadziejne małżeństwo,On ma żonę która jest cudowna i bardzo Ją kocha i nie potrafiłabym tego zniszczyć.Siedzę i od tygodnia ryczę a właściwie wyję ż bólu,dobrze że mąż wyjechał.Nie mogę powiedzieć że nie wiem co mam robić,ja wiem czego nie mogę.Zawsze spotykałam drani,to był jedyny męższczyzna który był dla mnie dobry,wyrozumiały,potrafił mówić o swoich uczuciach.Mam żal do życia że nas spotkało ze sobą,nawet nie chodzi mi o mnie,bo ja na Jego temat często płaczę,ale chodzi mi o Niego,powstała właśnie ta szczelina,ja się w nią nie wciskam,ale on jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
------>>> zgadzam sie z Twoimi slowami milosc to nie kac. ze mozna klina klinem zabic...jesli jest w nas uczucie nadal do kogos...a szukamy zapomnienia i pocieszenia w ramionach kolejnej osoby...to jest to oszukiwanie i ranienie tej kolejnej osoby i samego siebie...egoistyczne zadawanie bolu nastepnemu partnerowi dla swojego lepszego jestestwa...swiadome lub nieswiadome a jednak oszustwo serc... a to link do topiku o ktory ktos powyzej prosil http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3750293

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was wszystkich. Dziękuję za wypowiedzi. Niby trochę pomogły, ale jednocześnie zadały ranę. Może kobiety już tak mają po prostu? Kochają gdy codzienność nie zakłóci spokoju Miłości. A gdy Miłość postawiona jest przed Codziennością to Codzienność jest górą. U mnie w małżeństwie jest wszystko super. Codzienność nie wygrała w tym przypadku. Tylko to jest inna Miłość - dojrzała. Tamta była szybka, pełna pożądania, nie było w niej rozsądku tylko żar. Tamta Miłość pojawiła się ot tak. Nie musieliśmy o nią walczyć. Nie musiał się starać by się pojawiła. I może dlatego tak bardzo boli... Najgorsze jest to, że Mąż nie zasługuje na to. To jest obrzydliwe. To jest okropne, brzydkie, złe. Jednocześnie pociągające, ale złe. Coś, co nie powinno się pojawić. InaS mam bardzo podobne, żeby nie powiedzieć identyczne odczucia. Jestem pewna, że się różnimy bardzo, że to nie miałoby szans przetrwać. Poza tym ja tego nie chcę. Źle mi z tym. Nie potrafiłabym do niego wrócić. To mojemu Mężowi się oddałam, myślałam, że w 100%... Tamto było wspaniałe, burzliwe, piękne, bo czyste, pierwsze. To było niecałe 10 lat temu! Teraz mamy inne życia. Z moim Mężem dobraliśmy się idealnie. Tamto nie ma prawa bytu i ja o tym wiem. Dlatego to jest tak ciężkie, trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tonąca poniekąd mam podobnie, postaram się wieczorem coś napsiać, teraz nizebyt mogę, a tymaczasem trzymaj się ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie utoniesz, bo wiesz co jest ważne. Nie bój się. Przy spokojnej, dojrzałej miłości razem z mężem pokonacie Twój niepokój. Pozwól mu sobie pomóc. Takie zrozumienie jest lepsze dla kochającego partnera. Lepsze niż patrzenie na kochaną kobietę, która przeżywa burze, a powody nie są do końca zrozumiałe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Akitka zatem czekam :) Szukanie dziury - sugerujesz żebym powiedziała Mężowi? W żadnym wypadku, już za dużo cierpiał z mojej strony gdy nie dawałam się pokochać, gdy nie chciałam się zakochać. Teraz by tego nie zrozumiał. To taki typ, który oddaje się w 100% ukochanej osobie. Pomyślałby, że to koniec naszej Miłości. A ona dopiero się rozkręca, przecież.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, jeśli by tego nie udźwignął... nie mów. Uważam jednak, że razem łatwiej i... bezpieczniej przejść przez takie burze. I tak zauważy to, co się w Tobie dzieje. Nietrafne odczytanie powodów może być dodatkowym utrudnieniem. Już raz przez to przeszedł i .... wygrał. Drugi raz jest łatwiej. To dowód wielkiego zaufania zwrócić się do niego z prośbą: Kochany, wiem, że to minie, bądź przy mnie, potrzebuje Cię bardzo w tej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja spotkałam
kobiety po co wchodzicie na naszą klasę,to jest makabra,nie wchodzę i nie ma mnie tam,nie chcę żeby przeszłość mnie odnajdywała,no ale życie robi niespodzianki ,góra z górą nie spotka się...a człowiek z człowiekiem tu akurat wszystko jest możliwe,ale dopomagać sobie szukając byłych na NK to jest paranoja a czasami ból na własne życzenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem po co tam weszłam :( Kurde, no nie mam pojęcia jaki był cel! :( Chyba po prostu ludzka ciekawość. Za drugim razem, po przeczytaniu jego komentarza u znajomej eh, zapragnęłam zobaczyć jego profil. Wstyd się przyznać, ale chciałam zobaczyć czy się zmienił, czy ma kogoś. Nie mogłam się powstrzymać. Dość długo wchodziłam na jego profil, zastanawiałam się czy warto, po co eh. I wygrała ciekawość, możliwość sprawdzenia co się u niego dzieje jest dobijająca. Żałosna jestem, wiem o tym, ale wchodzę co jakiś czas i patrzę na jedno ulubione moje zdjęcie, na którym jest dokładnie taki jak go zapamiętałam. Nic się nie zmienił. Może przytył trochę, ale mi to nie przeszkadza... Powinni mi internet odciąć ;\

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja spotkałam
najlepiej nie rozdrapywać starych ran,a na własne życzenie to już dziwne,taki niecielesny masochizm,rozumiem Cię dobrze,chociaż Ty masz udane małżeństwo,masz jakąś podstawę żeby zapominać masz dla kogo,ja nie mam moje małżeństwo to pomyłka,wyję z bólu,ale czasu się nie cofnie,a rozbijać nic nie chcę,ale jak żyć jak,czemu ja Go musiałam spotkać.Nic nie można Tobie doradzić,przyklepuj to wszystk,aż troszkę przyschnie,może jakaś romantyczna randka z mężem,albo wyjazd,ja to się chyba dzisiaj urżne z psiapsiółą w trupa,zmęcze kaca i postaram się przyklepać i powalczyć o to by moje małżeństwo było lepsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tonąca,nie jesteś sama ze swoją historią,ja męczyłam się 10 lat...to Cię raczej nie pocieszy,sorry...gorzej wyszłam za mąż za innego w dniu Jego urodzin.Byłam męzatką 8 lat ,kochałam męża ale kochałam też Największą Miłość Mojego Życia.I wiesz co...kiedy się rozwiodłam i nic nie stało na przeszkodzie żebyśmy wrócili do siebie,po 10 latach coś we mnie pękło i umarło:)WYZWOLIŁAM SIĘ:)teraz jest dobrze i jestem szczęśliwa ,z Innym,a tamto stało się pieknym wspomnieniem ,niczym więcej:)Trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jednak trochę mnie pocieszyłaś. Wyzwolona jesteś. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że nie chcę, nie mogę się z nim spotkać. A nawet gdybym chciała to wątpię aby on chciał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnie nie interesuje
czy mozna przestac kochac na zawolanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie można

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obiecałam więc jestem :). Poczytałam Twoją historię, no cóż i tak bywa...a powiedz mi dawno to się stało? bo jak powiedzmy kilka dni temu, albo niewiele dłużej, to może Ci po prostu przejdzie.... Nie radzę mówić o tym na razie mężowi, za dużo w Tobie emocji i będzie, to widziałam, ewentualnie jak ochłoniesz...to tylko Twoje myśli, a on by mógł to znacznie nadinterpretować... Moja historia jest poniekąd podobna, też niedługo będę mężatką, a głowie mam innego, choć on też jest bardzo nierealny....a mojego narzeczonego bardzo kocham....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tonąca. Wszystko co teraz przezywasz niedługo przejdzie. Nie ruszaj. jeżeli masz szczęśliwe małżeństwo nie pchaj się na inną drogę. Choć chętnie bym ci powiedziała, że żeby się z tego wyleczyć powinnaś się z nim spotkać, a nawet przespać. Ale nie rób tego. Zostaw, nie ruszaj. Narobisz sobie kłopotów. Schowaj wspomnienia głęboko. Niech będa tylko twoje, Nie próbuj sobie wyobrazać jakby było.Na pewno nie tak jak byś się spodziewała.I jeżeli kochasz męża nigdy mu o tym nie mów. Nie zrozumie!!!!!!!!Nie nieszcz tego co masz, bo mozesz wdepnąć w g......Dasz radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomaranczowa dzisiaj
mialam podobnie; weszlam na nasza klase, on mnie odszukal... pisalismy do siebie czule maile... swiat zawirowal...nie pamietalam, ze mam meza i dziecko...po 3 miesiacach jemu przeszlo, a ja zostalam z rozdartym sercem. mam meza, ktory kocha mnie do szalenstwa i nie rozumiem co mi odbilo, jak moglam byc tak glupia. jezeli jestes w udanym zwiazku, to nie wracaj do przeszlosci, znajdziesz tam tylko bol i tesknote.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mam zamiaru się z nim spotkać ani nic z tych rzeczy. Wiem, że emocje mogłyby być zbyt silne i mogłoby stać się jakieś nieszczęście. Tylko, że zastanawiałam się nad wiadomością do niego. Założyłam już lipny profil na nk i wchodzę sobie do niego czasem oglądać to moje ulubione zdjęcie ;/ Wiem, że to nie jest normalne, ale nie umiem przestać ;/ Zastanawiam się nad napisaniem do niego jako nieznana mu osoba i po prostu wybadać czy kiedyś mu na kimś zależało, a jeśli tak to na kim itd, czy tą osobą nie byłam ja i w ogóle. Tylko, że problem jest tego typu, że on jest trochę zamknięty na znajomości internetowe i nie wiem czy to by wypaliło. A jeśli się zmienił pod tym względem to nie wiem czy chciałby mi się, obcej osobie zwierzać z tak intymnych rzeczy. Oczywiście po pewnym czasie może by się otworzył, ale ja nie chcę z nim korespondować pół roku, bo po pierwsze bym oszalała chyba, po drugie stałoby się to niebezpieczne, bo mąż mógłby się dowiedzieć, po trzecie mi by mogło coś odwalić. Tak więc wiem już, że korespondencja nie jest dobrym pomysłem. Pozostaje gg hmm... Ale pytanie czy potrafiłabym ładnie ze wszystkiego wybrnąć, czy nie zaczęłabym się motać itd. Najpierw oczywiście musiałaby powstać jakaś wersja dotycząca mojej osoby, kim jestem itp, ale wiadomo jak to jest przy kłamstwach. No i druga sprawa to to, że nie wiem czy potrafiłabym po prostu z nim rozmawiać. Ot tak, zwykła pogawędka. Wiem, że w razie czego by nie wiedział kim jestem, ale niesmak pozostaje. W tym przypadku niesmak nawet jest wskazany, ale z drugiej strony czy nie są nam potrzebne tego typu wspomnienia? Mam taki mętlik w głowie, że zaraz eksploduję! Dziękuję Wam za wypowiedzi :) Wiele mi pomogły, chociażby w racjonalnej ocenie faktów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radzę to jednak zostawić...a przynajmniej na razie, nie mieszaj sobie sama dodatkowo w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×