Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kiler

Im dalej od rozwodu tym coraz gorzej to przechodzę

Polecane posty

Gość kiler

Chciałabym komus sie wyżalić więc pozwole sobie napisac do Was!! Poznaliśmy się jak byliśmy młodz (ja 16 on18 lat)"Chodziliśmy ze sobą "ok 5 lat. Były wzolty i upadki. ale byłam bardzo za nim. Pech chciał, że w wieku 20lat zaszłam w ciążę. Potem szybko przygotowania do ślubu itp.Poślubie zamieszkalismy z moim rodzicami (przez rok)i juz nie było kolorowo. Jak się okazało pieniądze ze ślubu jakie dostalismy przeznaczyliśmy na jago dług o który dowiedziałam się przypadkiem. Wyprowadziliśmy się na "swoje"było ciężko ale jakoś dawliśmy rade. On pracował ale coraz pozniej wracał do domu ja zmeczona po pracy też nie miałam siły. Wydaje mi się, że oddalaliśmy sie od siebie ("nie pociągał "juz mnie)Któregoś wieczoru znalazłam ostateczne wezwanie do sądu- kolejny kredyt wzięty za moimi plecami. Zdenerwowałam się bardzo ale przy nim nie dałam nic poznać. Długo czekłam czy coś powie czy nie. Nic nie pwiedział wiec nie wytrzymałam i poweidziałam, ze ma dosyc tyrania na jego długi. efekt był taki, ze wyjechał do Anglii. Nie układało się najlepiej(kłótnie przez tel, jak przylatywał to tez było nie najlepiej). ale w końcu postanowilam, że tak sie nie da żyć i postanowiłam, że rodzina jest najważniejsza i lecę do niego jakoś się ułoży. Sprzedałam wszystko i poleciałam z synem. Jakoś się układało powoli. Po ok 3 mc przyleciałam do Polski na przyjęcie chrześniaka (mąż nie przyleciał- bo jak się okazało nie ma juz pieniędzy na jego bilet). Pewnego wieczoru (jak była w Polsce)zadzwonił i powiedził, że ma długi do spłacenia w Angli. Załamałm się (wiem, ze może to nie jest taki ważny powód ale miała dosyc pracowania na jego długi)Powiedziałm mu, że na razie nie wracam do anglii (nie miał nic przeciwko temu)Pozniej od kolezanki dowiedział się, że była jakaś inna. Postanowiłam, ze nie wracam juz nigdy, chcę rozwódu. Mąż jak się dowiedzial o tym, nawet nie probował mnie namówic zebym zmieniła zdanie, nie przyleciał porozmawiać. Doszłam do wniosku, że porostu chyba nie chciał żebyśmy wrócili z synem. Złozyłam pozew, zgodził się na szystkie warunki. A teraz po 2 latach ja mam coraz większe wyrzuty sumnieni(że trzeaba było wrócić ze wzgledu na syna) On jak przylatuje kupuje mu mase prezentów(najlepszy tata) a tak nawet nie potarfi do syna zadzwonić spytać sie co u niego.itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poprostu mam wyrzuty sumnienia, że nie wróciłam!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
decyzja o byciu razem należy do OBOJGA partnerów/małżonków, a z tego co pisałaś, to twój mąż znalazł sobie inną kobietę i wcale mu nie zależało, żeby być z tobą i dzieckiem...więc tak naprawdę to chyba nie była tylko twoja decyzja, prawda? rozumiałabym wyrzuty sumienia, gdyby on zabiegał, dzwonił, prosił o szansę, a ty i tak postanowiłaś odejść ale on się najwyraźniej ucieszył z tego rozwodu, nie próbował cię zatrzymać, nawet się a wszystkie warunki zgodził, żeby tylko się od ciebie uwolnić - naprawdę tego nie widzisz? nic nie wskazuje na to, żeby twoja chęć powrotu cokolwiek zmieniła, skąd pewność, że on by cię w ogóle przyjął? a macie jakiś kontakt poza tym, że raz na jakiś czas odwiedza dziecko? rozmawiałaś z nim na temat waszego rozstania? wykazywał jakieś przejwy chęci zejścia się? bo jeśli nie, to wygląda na to, że on od dawna ma już swoje życie, ułożył sobie je na nowo, bez ciebie, pewnie z inną kobietą i dobrze mu, a ty się miotasz, kombinujesz i wymyślasz co by było gdyby zajmij się swoim życiem i dorośnij do tego, że razem już nie jesteście, musisz ułożyc sobie życie bez niego zamiast krążyć wokół związku który od dawna już nie istnieje poza tym, patrząc na wasz związek z boku, to było raczej nieciekawie - długi, ciągłe kłótnie - za czym tak naprawdę tęsknisz? z twoich słów nie bije żadne uczucie, jest natomiast wiele zarzutów zarówno co do waszej przeszłości jak i do jego postawy jako ojca a może jesteś poprostu zazdrosna, że mimo tego, że kiedyś siedział ciągle w długach z których ty musiałaś go wyciagać, jakoś sobie bez ciebie poradził i chyba mu się nawet powodzi (te prezenty) ale nie martw się, to typowa postawa większości byłych żon: zaskoczenie, że były mąż potrafi bez nich funkcjonować, że się nie zapił na smierć albo nie mieszka pod mostem, a co gorsze, że ułożył sobie życie z kimś innym (ta nowa kobieta) i śmie być szczęśliwy, zamiast wyć pod twoim oknem i błagać o kolejną szansę... mam rację?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie tam duperele...
Ej, mimoza...a po cholerę te złośliwości??? Rozumiem, że Ty jesteś takim aniołem zesłanym na drogę jakiegoś drania, który wcześniej miał rodzinę w dupie a przy Tobie rozwinął skrzydła??? Dobre sobie!!! Zobaczymy co nam tutaj napiszesz, gdy kochasiowi skrzydła opadną??? Że jest draniem??? :D A Ty, Kiler nie martw się i nie wracaj do przeszłości. Czas przestac się oszukiwac: Twój mąż nie był nic wart i dobrze, że do niego nie wróciłaś!!! Ja wiem jakie to uczucie byc zdradzaną i okradaną żoną- nikomu nie życzę!!! Znajdź sobie absorbującą pracę, może jakieś hobby? Ja buduję nowy dom i mam dzięki temu ciągle jakieś sprawy do załatwienia; i dobrze- inaczej bym siedziała i rozpaczała; nie mam na to czasu!!! Trzymam za Ciebie kciuki. Jeśli nie radzisz sobie z tym sama- zasięgnij porady psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
analiza nietrafiona, niestety :p napisałam dokładnie to co ty, tyle, że trochę ostrzej, bo czasem potrzeba ostrych słów, żeby się ktos otrząsnął zobacz, że ona siedzi w tym gównie po same uszy i zamiast iść do przodu i cieszyć się, że się uwolniła od takiego typa, to analizuje co by było gdyby, podczas gdy jej były mąż już od dawna ma ją w nosie i ułożył sobie życie z innym \"aniołem\" jak to określasz uważasz, że trzeba ją po głowie pogłaskać i przytaknąć? kurcze, przecież dziewczyna ma wyrzuty sumienia (!), że się ośmieliła wspomnieć o rozwodzie, na co \"pan\" ochoczo przystał, bo miał już kolejną pannę i mu było na rękę tyle, że autorka tego wcale nie widzi w ten sposób :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mimosa ma rację, niestety. Chodzi moim zdaniem o sam proces decyzyjny - mąż powinien nie chcieć rozwodu, powinien się kajać, ona powinna być twarda, bo przecież on nie jest nic wart, powinna żyć pięknie i pełną piersią, a on powinien gnić w samotności żałując, że jej nie docenił... a tutaj zonk w pełnej krasie. on sobie daje radę, nawet nieźle, a ona nadal tkwi w przeszłości... pytanie PO CO?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też już niczego nie wymyślę
Mimoza napisała to za mnie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem wiem, że musze isc do przodu. Dzięki za odpwiedzi. Musze dać rade koniec i kropka!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ** ** * *** ** *** *** *** ***
po za tym spójrz inaczej na te wyrzuty. że niby ukrzywdziłaś swoje dziecko? błąd! dałaś mu szanse na lepsze życie. nie będzie miał od kogo nauczyć się wiecznego zadłużania, nie nauczy się że związek to kłótnie. dzięki temu będzie miał w przyszłości wyższe oczekiwania co do związku od Ciebie i będzie miał większe szanse wieść szczęśliwe życie niż gdyby chował się w układzie w którym rodzice się nie kochają i taplają w długach i oboje są stale sfrustrowani. zapamiętaj najczęściej rozwód jest dla dzieci większym dobrem niż wychowanie przez niekochających się rodziców, którzy są razem "dla dobra dzieci". dzieci nie są ślepe i głuche na emocje dorosłych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×