Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anka272727

Nadopiekuńczość TEŚCIÓW - jak powiedzieć NIE???

Polecane posty

Gość Anka272727

Nie zrozumcie mnie źle - potrafię sprzeciwić się wrednym ludziom, problem w tym, że moi teściowie wredni nie są: są to starsi, bardzo mili ludzie, którzy wszystkich pragną uszczęśliwiać i uwielbiają zacieśniać więzy rodzinne. No i właśnie, jak powiedzieć takiej miłej starszej pani że dziękuję, ale nie chcę żeby pod moją niebecność (np jestem w pracy, ona odwiedza swojego syna) zmywała mi naczynia "Bo wracam zmęczona a ona i tak nie miała nic do roboty" czy np biegła zamykać wszystkie nasze okna przed burzą gdy tylko pojawi się chmura na niebie. Nie chcę wyjść na jakąś wredną małpę, wiem że ona robi to wszystko z troski, ale nie jestem po prostu przyzwyczajona do tego żeby ktoś po mnie sprzątał. Czasem niestety jak się pracuje na 2 etaty to trzeba się liczyć z małym bałaganem, ale przecież jeśli nie posprzątam dziś to posprzątam jutro! Podobnie sprawa ma się z prezentami: ciągle dostajemy od teściów jakieś serwetki, cukiernice, doniczki i duperelki, które nam totalnie nie pasują , ale pozostaje tylko próbować rzucić aluzję typu "dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było". Problem nie polega na tym, że nie umiem powiedzieć NIE, ja po prostu nie chcę ich urazić, nie chcę żeby padły słowa "nie życzę sobie". A "nie trzeba, ja to zrobię" najzwyczajniej nie przynosi żadnego efektu, musiałabym teściowej te zmywane naczynia chyba z ręki wyrwać. A może ktoś miał podobną sytuację? Jak wreszcie położyć kres tym dobrym uczynkom bez łez i burzliwych konfliktów???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
Rozumiem, mam podobnie ze strony moich rodziców, choć na szczęście są daleko...ale jak przyjeżdżają...mama mysli, że nie umiem makaronu ugotować...Chyba jednak trzeba zdecydowanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
Z teściami jest gorzej bo jakby nie było, to obcy ludzie, hmm może niech Twój mąż z nimi porozmawia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka272727
Myślałam o tym, żeby męża na misję wysłać :) ale gdy poruszyłam temat, popatrzył na mnie z totalnym zaskoczeniem. On kompletnie nie widzi problemu, wręcz przeciwnie uważa że to bardzo miłe ze strony rodziców, że chcą nam pomagać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
No ta faceci myślą inaczej, że darmowa pomoc domowa, żartuje ;). A poważnie to taki typ życzliwości bardzo niezręczny dla Ciebie, bo nie wiadomo jak reagować, tylko prawda jest też taka, że to torchę wtrącanie się, bo przecież ich o to nie prosisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
Hmm może po prostu powiedz im, że jak będziesz potrzebować pomocy, to im o tym powiesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem, czy dobrze wywnioskowałam, teściowie mają klucze do Waszego mieszkania? Moze zwyczajnie powiedz mamie męża, że krępują Cię takie sytuacje, daj delikatnie do zrozumienia, ze to nie na miejscu a równocześnie podziękuj za zaangażowanie-tak by nie poczuła się odtrącona. Lepiej mieć takich teściów, niż wrogów:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
a z prezentami, to dużo trudniej :D. A co z nimi robicie, jak Wam nie pasują? Jeśli gdzieś je chowacie, to chyba powinni się zorientować, że chyba się Wam nie podobają ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
Mi jest łatwiej coś powiedzieć rodzicom, ale oni to czasem odbierają jako niewdzięczność...a ja jestem dorosła i na prawdę stać mnie na jedzenie...a oni je przywożą, jak bym była na 1 roku studiów 500 km od domu i żyła tylko ze stypendium, nie rozumieją, że to mnie upokarza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
Generalnie masz dobrych teściów, tylko takich co potrafią zagłaskać ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka272727
Teściowie mają klucze kilka razy w roku gdy wyjeżdżamy na parę dni (pomysł męża, żeby mama kwiaty podlała...) Kiedyś gdy wróciliśmy do domu dzień wcześniej, zastaliśmy teściową myjącą podłogę. Bez komentarza, serio :D Mąż zacwycony był :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka272727
A prezenty lądują w szafie i szufladach, ale nie wiem czy się zorientowali... Wątpię, choć trudno w to uwierzyć, tyle tego już było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
teściowa myjąca podłogę=dobra teściowa :D A powiedz, czy to się często zdarza, bo jak rzadko, to nie ma co kruszyć o to kopii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
widocznie ich to nie wzrusza, co dzieje się z ich prezentami ;). Twój mąż jest jedynakiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka272727
Wiem że to dobrzy ludzie, dlatego nie chcę scen urządzać. Ale naprawdę nie wiem co na tą "troskę" poradzić, czasem mnie już szlag trafia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja właśnie powiedziałam
że sobie nie życzę i mam spokój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka272727
Jest jedynakiem i to pewnie jeden z powodów, nie ma na kim uwagi skupić :) A z częstotliwością różnie bywa, czasem jest miesiąc spokoju, a czasem 4 razy w ciągu tygodnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
aha, no to typowe dla jedynaków :). Ja bym radziła delikatność, bo widać, że ich na prawdę lubisz, tylko że delikatnie mogę nie zrozumieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka272727
Ech, trudno, myślałam że jest jakiś uniwersalny sposób radzenia sobie z zagłaskującymi rodzicami/teściami, ale chyba wszyscy takie problemy mamy i nic na to nie poradzimy :). Można albo kategorycznie powiedzieć nie, albo zacisnąć zęby i się uśmiechać. Inaczej na pewno kogoś się zrani, a nie o to mi chodziło. Spróbuję rzucać jakieś delikatne aluzje bo mnie to po prostu osłabia :). Dzięki za pomoc kobietki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
Powodzenia :). Według mnie tylko Twój mąż może trochę ostrzej im powiedzieć, żeby nie było że jesteś niewdzięczną synową ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ztyplg
A poważnie to odradzam robienie awantur, bo to wszystko jest z dobrego serca :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wymień zamki
pod byle jakim pretekstem, nawet bez udziału meża i juz nie daj im klucza wszystko z usmiechem - a jak mamam spyta czemu jej klucz nie pasuje to powiedz, że zepsuł si ezamek i musieliście wymienić, a jakby się tesciowa upominała o klucz to zasuń gadkę, że na razie nie wyjeżdżacie, że macie tylko 2 komplety kluczy i że chcesz miec pewność, że ona się nie zamęcza na twojej podłodze i że jest ci głupio gdy ja zastajesz sprzątającą w towim domu przy okazji odwiedź ją i bez pytania zacznij myć podłoge i zmywać w kuchni wszystko z kochającym uśmiechem na ustach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka272727
Dzięki ztyplg! Spróbuję go trochę nakręcić :D wymień zamki - hmm, moze da się to jakoś zorganizować, to będzie wymagało małej inrygi :) Ale to mycie podłogi u teściowej to wierz mi, spotka się z zachwytem wszystkich świadków zdarzenia :D. Pisałam o "zacieśnianiu więzi" - to by był właśnie przejaw zacieśniania: "Wszystkie podłogi są wspólne, umyjmy je razem!" :D Muszę znikać dziewczyny, jeszcze raz dzięki za odzew!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anka272727 rozumiem Twoją sytuację. Miałam podobnie. Ale teraz już po kilku latach małżeństwa troszke się to zmieniło, ale musiałam za każdym razem grzecznie dawać do zrozumienia, że jesteśmy jej wdzięczni, ale wolelibyśmy uczyć się sami sobie radzic w różnych sytuacjach, że dla naszego dobra powinna przestać nas wyręczać we wszystkim, bo się za bardzo przyzwyczaimy. :) Powiedziałam, że się obrażę jak przyjdzie jeszcze raz i pomyje nam okna w domu, powiedziałam że jest mile widziana, ale na kawe jako gość. No i odpuściła. Ale w tym wszystkim wspierał mnie maż. Powodzenia Ci życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość medi_s
Widzę, że wątek był poruszany kilka lat temu, ale może ktoś chciałby jeszcze o tym porozmawiać? Mam podobny problem jak Anka272727. Moi teściowie mieszkają w tym samym bloku co my z mężem. ba! na tym samym piętrze! Są bardzo miłymi, chętnymi do pomocy ludźmi na emeryturze o których nie mogę powiedzieć złego słowa. Tu jednak zaczyna się problem. Teściowie są za dobrzy - na każdym kroku starają się nam pomagać (mimo, że nie ma takiej potrzeby na miłość boską, jesteśmy dorosłymi ludźmi, którz są w stanie poradzic sobie sami!). Mówię tu o pomocy typu: robienie nam zakupów, płacenie rachunków, gotowanie obiadków, przynoszenie różnych prezencików i tak dalej bez końca. Wszystkie te życzliwości są super, wiele moich koleżanek patrzy na mnie jak na kretynkę, kiedy się tym irytuję, ale dla mnie jest to ogromny problem, z któym nie jestem sobie w stanie poradzić... taka pomoc jest miła, ale sporadycznie, raz na jakiś czas (mam tu na myśli 1-2 razy do roku, przypdkiem i spontanicznie), a nie non stop! Teściowie mają klucze do naszego mieszkania (dostali je kiedyś, na wszelki wypadek, na czas naszej nieobecności, żeby doglądać mieszkania, podlewać kwiatki i td. Tak samo my posiadamy klucze do ich mieszkania - w tym samym celu). Wygląda to jednak tak, że często, pod naszą nieobecność teściowa wchodzi do domu i zostawia nam zakupy w kuchni na blacie (owoce, pieczywo, jajka i tp.). Często kończy się na tym, że my też robimy zakupy i w sumie mamy np. 4 koszyki nektarynek, 2 kartony jajek, kilogram sera i tp. moze się to wydawać mega pierdołą, ale mnie to irytuje do granic możliwości. Kiedyś teściowa, gdy nas nie było w domu ,zmieniała nam kostkę do WC, myła podłogi, składała pranie i td. Czy to jest normalne? Mąż jest tego samego zdania co ja, nie raz rozmawiał z rodzicami o tych sutuacjach, że jesteśmy dorośli i nie potrzebujemy pomocy. trochę pomogło, ale oni wciąż mają w sobie niespożyte pokłady chęci pomocy i to jest chyba silniejsze od nich. W dodatku często dzwonią do mnie, do męża cały czas z tą samą gadką: jak się czujemy, czy nie zrobić nam czegoś do jedzenia, że jutro idą zapłącić rachunki, że nam też mogą zapłacić, że mają pyszną nalewkę i chcą nam dać, jak się czujemy, czy mogą przyjść nam cos przynieść... mam już tego serdecznie dość. W dodatku jestem w ciąży i ta och opiekuńczość przechodzi wszelkie granice. mąż czasem wyjeżdża na kilka dni i wtedy jest najgorzej - wtedy uważają, że to oni w tym momencie są za mnie odpwiedzialni i za wszelką cenę muszą mi pomagać, kontrolować, czy wszystko ze mną ok. Od pierwszych godzin, kiedy jestem sama w domu piszą do mnie sms-y co będę dzisiaj robić, potem dzwonią jak się czuję, przychodzą, czy nie potrzebuję z nimi gdzieś pojechać, albo czy nie potrzebuję czegokolwiek ze sklepu, potem znów dzwonią....!!!! czy to do cholery jest normalne????!!!! na miłość boską, nie jestem ubezwłasnowolniona, jestem dorosłą osobą, która potrafi o siebie zadbać, w dodatku należę do osób samodzielnych i lubię sobie sama ze wszytkim radzić. Mąż zna moje zdanie, zgadza się z nim, tłumaczy rodzicom, żeby zachowywali się inaczej, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. jest lepiej, ale ja jestem już tak rozjuszona ich zachowaniem, że teraz każda ich aktywność (nawet coraz rzadsza) doprowadza mnie do pasji. każda próba pomocy doprowadza mnie do szału. Niunianie, ciucianie, buziaczki i powtarzanie "że jeśli czegoś potrzebujemy, to oni w każdej chwili pomogą" sprawia, że drżę ze złości (dosłownie). a teraz, kiedy jestem w ciąży to już w ogóle nie mogę zapanować nad gniewem (chyba hormony;) i każdą ich wizytę u nas później odchorowuję w ciężkich nerwach. Moi rodzice są kompletnie inni - mimo ogrmonej więzi między nami nie narzucają się, są chętni do pomocy ale wtedy kiedy faktycznie ich o to poprosimy, albo widzą, że muszą/powinni nam pomóc. Moja mama nie zamęcza mnie telefonami, jest wyrozumiała i na luzie, bez żadnego ciśnienia, wszystko jest naturalne i spontaniczne (za co jej bardzo dziękuję). A tutaj? Masakra... aż się boję, co będzie ,jak urodzi się maleństwo...zagłaskają je na amen. W dodatku, tak jak pisałam wcześniej, są to ludzie już na emeryturze, z trochę innym pojęciem o rzeczywistości, ich pomysły i propozycje czasem są napradę absurdalne co jeszcze bardziej mnie rozjusza... wiem, że chcą dobrze, ale ja już nie daję rady z tą dobrodusznością. Przez tą całą sytuację mam uraz do bardzo miłych i przyjaznych ludzi. powinnam cieszyć się, że mam takich fajnych teściów, ale mam zupełnie inne odczucia - mam ich po dziurki w nosie!! Podałam tylko mały procent zachowań moich teściów, przykładów jest dużo więcej... :( Czy któraś z Was jest może w podobnej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem w podobnej sytauacji. Z moim partnerem tworzymy zwiazek na 2 mieszkania. Ja mieszkam z 14-letnim synem,partner sam, a jego rodzice kilka kilometrow od niego. Pod jego nieobecnosc(rodzice maja klucze) sa robione gruntowne porzadki ("bo facet nie zrobi tak dokladnie jak kobieta"),podlewane kwiatki ("bo takie suche"),robione pranie, prasowanie, ukladanie ciuchow w szafie ("bo jak mozna niewyprasowane ubranie i posciel do szaf powkladac?"), ukladanie i przekladanie naczyn w kuchennych szafkach ("bo jak sie nie dba regularnie o porzadek to potem nie mozna nic znalezc"), robione sa zakupy do lodowki, przegladana i myta jest regularnie lodowka, wyrzucane przeterminowane produkty, kupowane suplementy diety ("bo trzeba witaminy zazywac"), sa kupowane ozdoby swiateczne,dekorowany regularnie salon ("zeby byl swiateczny klimat"). Do niedawna nawet wizyty u lekarzy, dentysty byly umawiane przez mame mojego partnera i zawsze mama czuwala nad tym,aby na te wizyte pojsc razem z (31-letnim!!!) synem ("zeby nie zapomnial, co lekarz powiedzial"). Tak. Wlasnie tak wyglada moj "zwiazek". Nie tworze go z moim partnerem, tylko zyjemy w emocjonalnym trojkacie z jego rodzicami. Dodam, ze moj parner nie ma stalej pracy, ma duzo wolnego czasu, a wspieraja go finansowo rodzice. Duzo sie klocilismy, rozmawialismy i dyskutowalismy na te tematy. Staram sie mojemu paetnerowi wciaz delikatnie uswiadamiac, ze najwyzszy czas, aby wzial rozwod z rodzicami i wzial odpowiedzialnosc za wlasne zycie w swoje rece. Wiem, ze to dlugi, trudny i baaardzo wolny proces. Sytuacja jest dla wszystkich trudna. Duzo rozmawiamy, przede wszystkim staram sie przekazac, jak ja sie z tym wszystkim czuje i probuje spedzac wiecej czasu z moim partnerem i synem tylko w moim mieszkaniu. Tylko tam jestesmy w stanie zbudowac normalne relacje miedzy nami. Sytuacja komplikuje sie kiedy spedzamy czas u niego, gdzie jest przywozony jego 2-letni synek z poprzedniego zwiazku( nie trudno sie domyslec, dlaczego rozpadl sie zwiazek po roku). Ale wiem, ze na to wszystko potrzeba cierpliwosci, wyrozumialosc, empatii. Staram sie, ale jestem u kresu wytrzymalosci... Sa efekty. Bardzo male, ale sa... Pomalu, konsekwentnie realizujemy nasza strategie i mowimy NIE rodzicom partnera. Oczywiscie mnie latwiej odmawiac, bo nie mam takiego emocjonalnego zwiazku z rodzocami partnera, jak on. On nie chce ich zranic, wiec odmawianie przychodzi mu z wielkim trudem, a czasem nawet nie widzi potrzeby, aby reagowac, bo jest przyzwyczajony do tego, ze mama we wszystkim go wyreczala. Ja zdobylam sie na odwage i przeprowadzilam z tesciami powazna rozmowe, w ktoerej dalam im do zrozumienia, ze takiego emocjonalnego trojkata nie wytrzymala i nie wytrzyma zadna z partnerek ich syna. I z tego wzgledu kazdy jego zwiazek bedzie sie konczyl niepowodzeniem.Wiec jesli maja na wzgledzie dobro ich syna powinni sie mocno zastanowic nad swoim postepowaniem i zaakceptowac granice, ktore im wspolnie wyznaczamy. Zycze powodzenia wszystkim doroslym dzieciom nadopiekunczych ( toksycznych) rodzicow. Starajcie sie konsekwentnie odmawiac, wyznaczac granice i mowic, jak i co czujecie w danej sytuacji. Tylko rozmowa i cierpliwosc cos da. I nalezy miec nadzieje, ze tesciowie lub rodzice dosc szybko zrozumieja swoj blad i dla dobra zwiazku ich dzieci zmienia swoje postepowanie, aby uzdrowic relacje z dziecmi i synowymi (zieciami).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Głupie p***y ! Mają dobrych teściów a narzekają!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
WYPROWADZ SIE JAK NAJDALEJ OD TESCIOW !!! POWIEDZ JEJ W OCZY TESCIOWA U SIEBIE SPRZATAJ ITD:: U mnie nawet moja matka nie grzebie a ty wcale,pomoze napewno a jaks ie obrazi to bedziesz miala spokoj !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×