Komis używanych żon.

Wpadł mi do głowy pomysł zarobienia paru złotych. Skoro są faceci, którzy chętnie pozbyliby się swoich małżonek, oraz są tacy, którzy chętnie by się zaopatrzyli w kobiety, powiedzmy - nie fabrycznie nowe, ale z drugiej ręki, dlaczego im w tym nie pomóc. Zaraz popracują nad stosowną umową komisową. :-)

Co to, panowie? Czyżbym nie utrafił w Wasze oczekiwania?

bo w jednym komisie wypatrzylem pana Zdzicha tylko ze póki co mnie na niego nie stać a chce go mieć. A kosztuje tyle co wino z biedronki.

Ja swoją odstąpiłem darmo. Jeszcze za rok, czy dwa kupiec pozwałby mnie za oszustwo, albo złożyłby jaką inną reklamację? A tak niech ma pretensje do siebie i przekazuje dalej w razie czego :P

czasami takie z drugiej ręki są sto razy lepsze niż niż te wolne.

E tam, Apostoł, trzeba było podpicować i upłynnić. Zawsze byś miał trochę szmalcu na kilka skrzynek Żywca...

Oczywiście, zwłaszcza te dobrze dotarte. Nic gorszego, jak źle dotarty samochód i źle dotarta małżonka. :-)

Kilka skrzynek? Wtedy musiałbym swoją na wagę chyba sprzedawać :D

no rozkrecaj ten interes. Kupię jakąs dla ojego meża, którego mam zamiar zostawić a nie chcę, żeby mu sie krzywda działa. Zawsze to taniej niż płacenie służącej.