Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Szukająca Natchnienia

Co sądzicie o tym?

Polecane posty

Gość Szukająca Natchnienia

Znów rozległ się dźwięk dzwonka przy drzwiach. Do mieszkania napłynęła kolejna fala gości. Musieliśmy cofnąć się w głąb pokoju, bo niebezpiecznie zaczynało brakować miejsca. Z ciekawością zerknęłam na zatłoczony przedpokój. W przelocie dostrzegłam niewysoką dziewczynę o burzy blond loków, która właśnie witała się z rozpromienioną Dorotą. Ktoś komuś podawał kwiaty, ktoś wieszał stos kurtek i płaszczy... O rany, pomyślałam ze zgrozą, ilu ona naspraszała gości? Gdzie oni wszyscy się pomieszczą? Nagle, zupełnie nieoczekiwanie w całym tym gwarze rozmów i pośród muzyki płynącej z głośników, usłyszałam znajomy śmiech. Melodyjny, niski głos należący do kogoś, kogo nie powinno tutaj być. Wszystko we mnie zamarło na króciutką chwilę. Niemożliwe... Niemożliwe! Chyba się przesłyszałam. To przecież niemożliwe... Potrząsnęłam głową. To na pewno moja wyobraźnia płatała mi figle. Albo złudzenie wywołane głośną muzyką. Ale jak..? W jaki sposób..? Ostrożnie obejrzałam się za siebie, bo jeśli przyszedł, to mógł znajdować się nawet tuż za moimi plecami. Odetchnęłam z ulgą, kiedy za sobą zobaczyłam jedynie tańczące pary i pasek wolniejszej przestrzeni. Bezwiednie szukałam wzrokiem znajomej sylwetki, ale nadaremno. Łowiłam uchem każdy kolejny głośniejszy wybuch śmiechu czy fragment rozmowy. Na próżno. Boże... Co się ze mną dzieje? Co się dzieje? Usiłowałam się uspokoić, co przychodziło z niejakim trudem. Serce nadal waliło, jak młot, okropnie trzęsły mi się ręce. - Ania, co jest? – Zaniepokojony Maciek odstawił piwo i chwycił mnie pod ramię. – Dobrze się czujesz? Chcesz usiąść? - W porządku – wzięłam głęboki wdech. – Już dobrze. - Może jednak usiądziesz? – Nie ustępował. - Naprawdę nic mi nie jest. - Jesteś cholernie blada – pochylił się nade mną. – Może przynieść ci coś do picia? Colę? Wodę? - Coś mocniejszego. - Wódki? – W zdziwieniu uniósł brwi a okulary zjechały mu na czubek nosa. - Nie aż tak mocniejszego – uśmiechnęłam się blado. – Jeśli jest wino, to poproszę. Najlepiej słodkie, czerwone... - Mądra dziewczynka – od razu odzyskał humor, uśmiechając się szeroko. - Zaraz przyniosę – i zniknął w tłumie. Słyszałam jeszcze jego wesołe pokrzykiwania, widocznie ktoś go zatrzymywał. Znów potrząsnęłam głową. Co za idiotka ze mnie, pomyślałam, pocierając czoło. Przecież jego nie mogło tutaj być. Nie mogło go tu być i kropka. Po prostu jeszcze za często o nim myślę i wciąż mam te głupie złudzenia. Uśmiechnęłam się pod nosem, biorąc torebkę z półki. - Cześć, Aniołku. Palce odmówiły mi posłuszeństwa i torebka upadła na ziemię. Przez całe moje ciało przeszła potworna fala gorąca, zupełnie jakby ktoś oblał mnie wrzątkiem. Nogi zmiękły mi w kolanach i przestraszyłam się, że za moment zemdleję. Przełknęłam ślinę i obróciłam się powoli, czując, jak serce zaczyna mi bić coraz szybciej i szybciej. To był on. Terry. Mój Terry. Mój... Tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. To samo spojrzenie, ten sam ciepły uśmiech, wyprostowana sylwetka... I te oczy... Te cudowne, niebieskoszare oczy, roześmiane i pełne czułości. Tyle razy wyobrażałam sobie ten moment. Moje z nim spotkanie... Krótka, niezobowiązująca rozmowa... Jak leci, co u ciebie?.. Żadnych sentymentów, tęsknych spojrzeń czy czegoś podobnego. Zwykłe spotkanie dwójki dawnych znajomych. Myślałam, że będę na to gotowa. Byłam tego pewna. Aż do teraz. Wszystko zatrzymało się w miejscu. Zamarło. Stanęło. Kadr z filmu. Wszystko stało się nierzeczywiste, na kształt groteskowego snu lub obrazu Salvadora Dali. Czułam się, jak w maszynie czasu, która cofnęła mnie do chwili, kiedy na ognisku, na działce Agnieszki, Terry mnie pocałował. W ułamku sekundy zdradziło mnie wszystko. Wystarczyło jedno jego spojrzenie i głos, a poczułam, jak moja wola słabnie. Serce nie chciało pogodzić się z logiką mojego rozumu, nie chciało zaakceptować tego, co rozum narzucał. Zupełnie, jakby było odporne na cały ten ból, jaki sprawili mi Marta i Terry. Powinnam być jak najdalej stąd, a chciałam się do niego przytulić i zatonąć w jego ramionach. Sama sobie wydałam się głupia. I musiałam być głupia, bo w tym momencie nie chciałam pamiętać o tym, co Terry zrobił. W tej jednej chwili było mi to obojętne. Schylił się, by podnieść z ziemi torebkę a po chwili wyprostował się tak powoli, że poprzez cienką tkaninę spódnicy czułam jego oddech na skórze swoich nóg. Gdybym w tej chwili poruszyła się, na pewno by dotknął ich wargami. Patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem i chociaż jego smukłe palce muskały gładką powierzchnię, wiedziałam, że ta pieszczota była przeznaczona dla czegoś... dla kogoś innego. - Czy już nawet nie mogę liczyć na to, że się do mnie odezwiesz? Nie wiem jak to się stało, ale emocje zaczęły dusić mnie w gardle. Wszystko w jednej chwili stało się niewyraźne, zamazane i rozmyte. Łącznie ze mną. - Cześć... – Wyszeptałam. Terry podał mi torebkę i wtedy na króciutki ułamek sekundy nasze dłonie zetknęły się ze sobą. Uciekaj, podpowiadał jakiś głos wewnątrz mnie, uciekaj stąd natychmiast! To tylko ból i cierpienie. Tutaj nie ma prawdy. Tutaj jest tylko kłamstwo, ułuda, nic więcej. Niczego dobrego tu nie znajdziesz. A ja stałam, jak wryta w ziemię, nieruchoma niczym kamienny posąg. Całe moje „ja” zbiegło się do tej niewielkiej przestrzeni, w której ręka Terry’ego łączyła się z moją. - Anka, twoje winko – Maciek niespodziewanie przerwał tą pełną napięcia chwilę, bezceremonialnie pakując się między Terry’ego a mnie. Gwałtownie cofnęłam rękę, odczuwając przy tym nieopisaną wręcz ulgę. Poczucie zagrożenia minęło, jak i moja niepewność. Tylko przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że w oczach Terry’ego zalśniły iskierki gniewu, które jednak stłumił szybko i mogłam się jedynie domyślać, co teraz czuł. Maciek rzucił mi pytające spojrzenie, nieznacznie potrząsnęłam głową i wzięłam porządny łyk czerwonego wina. Wzdrygnęłam się, było strasznie gorzkie. - Wytrawne? – Jęknęłam. - Jak diabli – odparł Maciek szczerząc zęby, po czym zwrócił się do Terry’ego. - My się chyba nie znamy... – Maciek. - Terry – rzucił, obracając szkło w smukłych palcach, mrużąc oczy. Znałam to baczne, kpiące spojrzenie aż nazbyt dobrze, wiedziałam, że był naprawdę zły. - Zdróweczko – Maciek wzniósł toast butelką piwa, zupełnie, jakby nie rozumiał, że w pewnym sensie stał się intruzem. Albo jakby udawał, że nie ma o tym zielonego pojęcia. Terry leniwie przeniósł wzrok na mnie, kącik jego warg drgnął lekko, kiedy upijał ciemnoczerwony trunek ze swojego kieliszka. - No i lepiej już się czujesz? – Maciek zwrócił się do mnie. Terry zmarszczył brwi, ale nie odezwał się ani słowem. Skinęłam głową. - Lepiej – mruknęłam pod nosem, nie chciałam ciągnąć tego tematu. Widziałam niepokój w oczach Terry’ego a wolałam uniknąć dodatkowych pytań z jego strony. W ogóle wolałam uniknąć jakiegokolwiek bliższego kontaktu z nim. - Super – ujął mnie pod ramię i skinął głową w stronę Terry’ego. – Fajnie było poznać. Trzym się. - I wzajemnie – odpowiedział Terry. – Do zobaczenia, Aniu. - Cześć – wymamrotałam niewyraźnie. - Terry, kochanie – Tuż za moimi plecami rozbrzmiał słodziutki, dziewczęcy głosik. Głosik, który sprawił, że skóra na mnie ścierpła a wszystkie włosy stanęły dęba. Zacisnęłam zęby i równocześnie poczułam, że dłoń Maćka mocniej zaciska się ma moim ramieniu. - Spokojnie – ledwie ułowiłam uchem głos Dominika. – Nie daj się sprowokować. - Bawcie się dobrze - Maciek najwyraźniej zorientował się w całej sytuacji i zamierzał mnie stąd zabrać. Ale zanim ruszyliśmy się z miejsca, na naszej drodze stanęła osoba, której nie miałam ochoty widzieć do końca życia. Jak zwykle elegancka i, jak zwykle, wyzywająco piękna. - Ania – uśmiech Marty był równie nieszczery, co szeroki. – Co za niespodzianka... Nie wiedziałam, że mamy wspólnych znajomych. Kochanie, ty wiedziałeś? – Rzuciła Terry’emu baczne spojrzenie, ale jego twarz pozostała nieprzenikniona. - No proszę, proszę... – Odsunęła się kilka kroków i zmierzyła mnie krytycznym spojrzeniem. – Nowy image, jak widzę – uśmiech poszerzył się, ale oczy zostały zimne, jak lód. - Proszę, proszę... – Nie przestając szczebiotać, uczepiła się ramienia Terry’ego i przyglądała mi się uważnie. Nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie, że zaznaczała swoje terytorium, którego granic tym razem nikomu nie pozwoli przekroczyć. – Czyż nie wygląda uroczo? Nie odpowiedział. - Schudłaś – Marta nie przestawała świdrować mnie wzrokiem. – Ale to tylko na plus. I zmieniłaś kolor włosów. Ładnie ci w tym. To oberżyna, prawda? Też kiedyś miałam ten odcień, ale moja wizażystka poradziła mi czerń, ponoć bardziej zmysłowa – porozumiewawczo mrugnęła do mnie okiem, niedbale poprawiając długie, lśniące niczym jedwab włosy. Znacząco położyła dłoń na brzuchu a we mnie wszystko wręcz zawyło z bólu. – Rozumiesz. Lepiej się prezentuje, choć czerwień bardziej rzuca się w oczy. Podobno mężczyźni lubią rude kobiety. A z tego, co widzę... – Taksującym wzrokiem zmierzyła Maćka, po czym rzuciła znaczące spojrzenie na Terry’ego. – Na brak wielbicieli chyba nie narzekasz, co? Widziałam, jak Szuwar w zdziwieniu uniósł brwi. Zerknął na mnie bokiem, zaciskając wargi w powstrzymywanym śmiechu. Ale mi wcale nie chciało się śmiać. Byłam zdruzgotana. - Anka... – Usłyszałam szept Dominika. - Anka... - Szuwar, Wiewióra – Piotrek Grześkiewicz przepchał się do nas i bezceremonialnie zaczął ciągnąć w kierunku pianina. – Grać, śpiewać a nie wdawać się w pogaduszki z ludźmi. Sorry, porywam – skinął głową w kierunku Marty i Terry’ego. - Nie ma sprawy, nie ma sprawy – zaświergotała Marta, machając nam na pożegnanie ręką. – Do zobaczenia później. - Taa, jasne – Maciek skrzywił się niechętnie i wreszcie zlitował się, zabierając mnie stamtąd. - Co to za baba? – Zapytał, nieznacznym ruchem głowy wskazując na miejsce, gdzie zostawiliśmy Terry’ego i Martę. – Pijana czy co? Nie miałam sił, żeby się odezwać. Chciałam po prostu zniknąć, uciec, zapaść się pod ziemię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szukająca Natchnienia
- Nie ma sprawy, nie ma sprawy – zaświergotała Marta, machając nam na pożegnanie ręką. – Do zobaczenia później. - Taa, jasne – Maciek skrzywił się niechętnie i wreszcie zlitował się, zabierając mnie stamtąd. - Co to za baba? – Zapytał, nieznacznym ruchem głowy wskazując na miejsce, gdzie zostawiliśmy Terry’ego i Martę. – Pijana czy co? Nie miałam sił, żeby się odezwać. Chciałam po prostu zniknąć, uciec, zapaść się pod ziemię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×