Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość cotuzrobić

każda opcja zła?

Polecane posty

Gość a miałam miałam
a ja patrzę realnie jeśli jesteś przygotowana na życie w samotności i jesteś w stanie pokochać swoją samotność, to OK Bo nie licz absolutnie na to że znajdziesz sensownego faceta, szanse prawie zerowe, dla kobiety po czterdziestce te szanse prawie nie istnieją, chyba że złapiesz byle jaKIEGO STARUCHA który może być o niebo gorszy od twojego nielubianego męża, zresztą szybko będziesz mieć takiego bylejakiego dość A twój opuszczony mąż szybko znajdzie następną kobietę, bo faceci z odzysku mają popyt tak jak świeże bułeczki, znacznie młodsze kobiety rzucają się na takich i pazernie łapią, bo nie chcą być same. W efekcie męża utracisz a innego nie zdobędziesz i będziesz już na zawsze sama, co może wcale nie być takie złe, bo samotność może być bardzo fajna. Jedynie trzeba wiedzieć na co się decydujesz....a realnie decydujesz się na absolutną samotność do końca życia.....możesz jeszcze liczyć na cud że może spotkasz księcia na białym koniu ...ale nie licz na cud Masz też opcję naprawienia swego małżeństwa......jednak tę opcję możesz bardzo szybko stracić, tej opcji zresztą teraz nie chcesz, a potem tej opcji może już nie być Pragniesz być bez męża, to rozumię Ale ty odejście od męża widzisz jako wejście do ekscytującego świata gdzie wreszcie pożyjesz i doznasz wszystkiego czego nie miałaś, ..... a nie jako wejście w samotność która też może być ekscytująca, a to już błąd, narażasz się na rozczarowanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zostawiłam drania po 15 latach
drugiej kochanki już nie przetrzymałam, wredny i lodowaty gnojek, nigdy nie mogłam na niego liczyć, syn również. Prace domowe, naprawy sama wykonywałam, on miał tylko swoje hobby. Ale był zdziwiony, gdy wniosłam pozew, nawet protestował, myślał, że będę służącą do końca zycia. Fakt, miałam zabezpieczenie finansowe, rodzice pomogli. Dwa lata byłam sama, potem poznawałam facetów w necie, ale fakt - same łajzy się przytrafiały (tylko pisałam z nimi), szukający skoku w bok. Ale i na czacie można znaleźć człowieka. po czterdziestce wyszłam ponownie za mąż. Kobieto - dopiero teraz wiem, co znaczy żyć z facetem który kocha, stara się, dba o dom i rodzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Wiem, że mogę zostać sama. Mam w głębokim poważaniu to, że nie będzie przy mnie już żadnego przydupasa. I tak w sumie jestem sama. A jakbym była sama po rozwodzie, byłoby przynajmniej uczciwie i czytelnie, dla świata i dla mnie samej. Teraz to jest sytuacja ni pies ni wydra. Jedno wiem na pewno - wtedy wszystko w domu działałoby mi dobrze, bo nie miałabym się na kogo oglądać, od czegoś w domu ten facet wszak jest do cholery! A teraz co, wchodzę po ciemku na parter z piwnicy bo tak działa światło, że z dołu się go zapalić nie da. To samo z wejściem na pietro. Dopraszam się o elektryka, na darmo. Tak ma byc i koniec. Otóż, jak będe sama to u mnie tak NIE będzie. Moze specjalnie ja tego elektryka nie wzywam, moze chcę się wkurzyć porzadnie co jakis czas, żebym wiedziała za co właściwie mężusia nie chcę. :O I nie mówcie mi, ze to duperele. Z takich dupereli właśnie składa sie życie. Z codziennych spraw, które mogą iść normalnie, a mogą ci uprzykrzyć życie. Ja mam na razie to drugie. A rycerz na białym koniu? Nie ma 100% szans, że się zjawi. Ale młodsze kobiety też aż tylu procent nie mają. Zresztą teraz się zjawic nie może, bo prawdziwy rycerz ma swój honor i do mężatki uderzać nie będzie. Zagmatwane to, wiem i cholera jasna! Wybaczcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestes mądrą kobieta znajdzies
normalnego faceta i poznasz smak miłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestes mądrą kobieta znajdzies
ta co zostawiła drania po 15 latach ---> jakbym czytała o sobie ale teraz tak jak ty wiem co to znaczy miłośc , przyjazn , partnerstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, cotuzrobić - jakbym o swoim życiu czytała. Te same "du**rele od lat doprowadzają mnie do pasji! Żadna robota w domu nie jest skończona ani zrobiona jak należy, a fachowca się nie wzywa bo kosztuje, a przecież pan mężuś sam potrafi!!! Żarówki mi wiszą z sufitu na kablach dwa lata. Też nieraz marzę jak by było ślicznie, jak bym była sama. Tyle,że jak już wspominałam jestem zależna finansowo i nie mam dokąd pójść. Ale zrobię coś z tym, powoli ale zrobię. cotuzrobić - może na razie separacja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedno. Ja tam mam w de rycerzy i nierycerzy. Jak by mi się udało uwolnić to byłoby mi samej na prawdę suuuuuuuuper!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Tak mnie jeszcze jedna refleksja naszła po przeczytaniu ostatniego postu na poprzedniej stronie - że właściwie to cieszę się, że tak to widzisz, że on sobie zaraz kogoś znajdzie. Bo to znaczy, że się nim ktos zaopiekuje a ja nie będę miec wyrzutów sumienia. :D Ciężko widzę jego gospodarowanie w pojedynkę, mialam juz przedsmak jak wyjechałam na kilka dni. To dupa wołowa totalna, którą trzeba obsługiwac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyznaję się :classic_cool:. Nie czytałem całego wątku... Zanim wrzucisz granat do szamba pomyśl... To Ty go wybrałaś 🌼. Nie twierdzę, że być może rozwód nie jest tu rozwiązaniem... Ale postaraj się być tego pewna. Przypomnij sobie dlaczego go kochasz i jeszcze raz spróbuj. Daj mu szczęście, może się przebudzi 🌼.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Józek - ja go już DAWNO nie kocham. Na długo wcześniej zanim zaczęłam myślec w ogóle o rozwodzie. Na długo wcześniej zanim zdecydowałam sie na zimno go zdradzic. Zaciskałam zęby i sobie obiecywałam, że jak dzieci dorosną. Dorosły. On mnie poalu i systematycznie niszczył. Słowami i zachowaniem. Obrazaniem sie o wszystko i cichymi tygodniami, bo ciche dni to za mało powiedziane. Obwinianiem mnie o wszystko, nawet o to, że został bez pracy ponieważ SAM z niej zrezygnował, bo miał jakąś idiotyczną wizję siebie jako biznesmena. Na bezrobociu jak był, to myślałam że oszaleję. Zreszta, nieważne, wiem, ze winy mozna sie doszukiwac w obu stronach. Ale jakim podłym człowiekiem trzeba byc, zeby zniszczyc uczucie jakim go darzyłam. A było napreawdę wielkie i długie lata mnie trzymało. Niepotrzebnie. Mogłam sobie oszczędzic wielu łez odchodząc wcześniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ffffffffffffffffffffffffffffff
opinia rodzicow;)) dobre kobieto ty masz chyba z 55 lat czym ty sie martwisz;))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też rozwódka 40+
ROZWÓD - a facet sam się znajdzie!! tylko daj sobie szanse

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Nie mam 55, sporo mi brakuje. Nawet do 50tki mi sporo brakuje. A rodziców się szanuje w każdym wieku, i nigdy nie chce im się robic przykrości. A przynajmniej tak mi się wydaje, ale faktycznie ja nie z najmłodszego pololenia jestem, więc może się mylę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytam cie Cię autorko
i czytam ... i powtórzę to co piszą kobietki .... życzę Tobie prawdziwej miłości !!!! ja miałam 35 gdy otworzyły mi sie oczy , miałam dosyc trola wiecznie niezadowolonego, naburmuszonego , dbajacego tylko o swoje dupsko, nie bedacego zupełnie ojcem dla dzieci .............. długo by pisac.....(nie mam dowodów ale z wiele źródeł wiem ze mnie zdradzał ) a wiesz co jest najciekawsze ? spotkałam wówczas faceta który był jego przeciwienstwem , poznałam smak miłosci , przyjazni , szacunku ..... moje dzieci wówczas nastolatkowie po około trzech miesiącach poznania " mojego faceta " zaczeły mówic do niego : tatusiu !!! nigdy w taki sposób nie powiedziały do biologicznego ojca !!! to chyba najpiekniejsza nagroda jaką mogłam otrzymac po 15 latach czegos , czego nie wiem jak nazwac może wegetacją ? a co do rodziców ? nigdy nie zaakceptowali mojego rozwodu i nowego związku ... a ja teraz wiem co to znaczy MIłOść !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Dziś moja matka kazała mi iść do psychiatry. Musiałam to tu napisac. Może faktycznie jestem idiotką. W końcu mam wspaniałego męża, na którego nigdy nie narzekałam i na którego zawsze mogłam liczyć. To ironia oczywiście. K.....r...a!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do psychiatryyyyyy
jesli już to do psychologa , a Ty nie słuchaj matki tylko siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pudding
w gruncie rzeczy \"ryzykujesz\" tylko osiagnieciem spokoju i szczescia. Jesli zostaniesz przy mezu, na dluzszy dystans najprawdopodobniej nic sie nie zmieni. Pewnych ran nie mozna uleczyc. Jesli odejdziesz, to masz 50% szans na to lepsze zycie. I dla tych 50% warto jest podjac ryzyko, bo w przeciwnym razie bedziesz juz zawsze nieszczesliwa. Kwestie materialne powinny zejsc na dalszy plan... wydajesz sie silna kobieta, poradzisz sobie, znajdziesz rozwiazanie. i nie bedzie latwo zyc w pojedynke, przynajmniej na poczatku. Sporo czasu zajmie Ci wybaczenie sobie samej krzywd i bolu - ze przez tyle lat pozwalalas na ponizajace traktowanie. Ale nie boj sie zmiany, to naturalna kolej rzeczy. Zmiany najczesciej prowadza do rozwoju, a to juz jest cos poztywnego. Uwierz w swoje wlasne szczescie i przyszlosc, a z czasem przekonasz rodzine, ze to byl najwlasciwszy wybor. Ale nie poddawaj sie, znajdziesz wiele sprzyjajacych Ci osob na swojej drodze. Tylko uwaznie sie rozejrzyj dookola. Zycze powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wojmac
zadaj sobie pytanie co najlepszego ico najgorszego moze cie spotkac kiedy zostaniesz w tym zwiazku a co kiedy odejdziesz koniecznie zapisz odpowiedzi a rozwiazanie problemu samo ci sie ukaze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Dzięki, wojmac. Tak właśnie zrobię, tylko znajdę chwilę, żeby to zrobić na spokojnie i dobrze, tzn zdając sobie dobrze sprawę z najgorszego i z najlepszego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa droga
autorko tematu, ja rozwazam odejscie od meza a on nawet w polowie nie jest taki zly jak twoj (nie wytrzymalabym z takim facetem nawet minuty). Mam 47 lat 25 lat po slubie. Moj maz jest jedynakiem i to widac ciagle w naszym malzenstwie ... Bylam z nim ze wzgledu na corke a ostatnie dwa lata to czekanie zeby corka skonczyla szkole. Planuje powiedziec mezowi w styczniu ze nasze malzenstwo to juz przszlosc. Nie boje sie opinii ludzi, czy to rodziny, znajomych czy tez wspolpracownikow. Musze w koncu skonczyc ta farse.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Widzisz, on teraz bardzo się pilnuje, żeby mi nie dopiec i nie dokuczać. I twierdzi, że się stara i takie tam. Nie za bardzo mu wychodzi, zawsze był mocny w gębie a mało robił. tak jest i teraz. Poza słowami niewiele się zmienilo. Ja mu oświadczyłam już dawno, że dla mnie to małżeństwo nie istnieje. Jemu jest dobrze, jak jest, bo ma go kto oprać, nakarmić, poprasować, w chałupie posprzątać itp. W dodatku forsę do domu przynieść i jeszcze dodatkowo w domu zarobić. Żyć nie umierać. Bo to, że nie sypiamy ze sobą ponad 2 lata to szczegół, który mu już njawyraźniej nawet nie przeszkadza. Jakbym miała trzecie dziecko do opieki po prostu, bo mężczyzny, partnera, kochanka, to ja nie mam i jak tak teraz patrzę to nigdy w nim nie miałam. Na razie spokojnie czekam co los przyniesie. Nie szarpię się już. Wygrać w lotto mimo usilnych starań nie wygrałam, więc póki co mieszkania nie mam. :D Ale wiem, że nie zostane z nim do końca życia. To wiem na 100%. Może on sobie kogoś znajdzie, może ja. Może wygram, może zarobię cudem jakimś na inny dom. Tak naprawdę, to dom nie jest już dla mnie ważny, uświadomiłam sobie, ze to moje dzieci mnie trzymają tu, bo to jest wciąż ich dom. Może jak założą swoje rodziny, wtedy zwieję..... Może, może, może......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a kiedy skladasz pozew
?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a kiedy skladasz pozew
tyle juz czasu stracilas na co ty czekasz kobieto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
Na innym topiku wyczytałam takie mądrości, że jak nie wiesz co zrobić, to nie rób nic, a samo się ułoży. Więc na razie nie robię nic. Jak już napislam wczesniej, teraz mój mąż-niemąż bardzo się pilnuje, żeby mi nie podpaść. Niech tak sobie na razie będzie. Może życie mi samo przyniesie jakąs podpowiedź, moze mi sie trafi fajny facet i będę miała ten ostateczny bodziec, może synowie się pożenią, oddam dom w dobre ręcę młodszego pokolenia (z tatusiem wchodzącym w zakres dobytku) i wtedy zwieję??? Bo że zwieję, to na pewno, na razie czekam, albo marnuję lata następne, są dwa punkty widzenia zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cotuzrobić
I żeby było jasne - nie żyję z nim jak z mężem. Już długo. I nie zamierzam. Toleruję go jak współlokatora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mała Mini
Czytałam, czytałam i czytałaml... Uczucia mam podobne, sytuację też... Tyle, że mój mąż robi w domu to o co go poproszę... Czasem szybciej, czasem później... ale robi... Jednak przez to że oddalaliśmy się od siebie przez kilka lat spowodowalo, że już go nie kocham... nie pociąga mnie fizycznie... nie ufam mu... nie potrafię się przed nim otworzyć... nie potrafię być namiętną kochanką... A jestem jeszcze w miarę mloda (36 lat) i mogę to wszystko mieć... mogę znaleźć szczęście - nie na siłę, szczęście samo mnie znajdzie :) I myślę Autorko tego topiku, że u Ciebie jest podobnie. Dojrzewasz do poważnych zmian w życiu, do ogromnej dezorganizacji, ale szczęście gdzies na nas czeka :) Ja w to wierzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszły ex
Witam wszystkich. Wiem, że nikt tu nie pisze od dłuższego czasu. Chciałbym jednak zapytać szanowne Panie co mam zrobić. Wyprowadziłem się od żony i dzieci po tym jak żona mi powiedziała, że jak coś nie pasuje to mogę się wyprowadzić. Traktowała mnie wręcz złowrogo. Nie mogąc znieść sytuacji jaka się wytworzyła w ciągu ostatnich ok. 2-3 m-cy (to był początek marca tego roku) postanowiłem odejść. Wziąłem szczotkę do zębów i golarkę i powiedziałem dzieciom bardzo czule pa, pa i poszedłem. Dzieci kocham bardzo jednak żona tak mnie "zlała" w bardzo krótkim czasie, że będąc zdesperowanym podjąłem decyzję o wyjściu z domu. Za 2 dni napisałem do niej na gadu gadu, że chcę się dogadać. A ona na to: jak chcesz się dogadać? Odpowiedziałem, że może z uwagi na dzieci zamieszkamy razem gdzieś z dala od teściów. Teściowa była obecna w naszym życiu zawsze. żona napisała mi, że nie chce ze mną żyć, mieszkać, spać i co tylko. Z dziećmi widywałem się co weekend od momentu wyprowadzki. Ostatnie rzeczy z domu zabrałem na początku sierpnia. W tym czasie również otrzymałem wydruki z rozmów na gadu gadu (anonimowo) pomiędzy moją żoną (lat 35) a naszym wspólnym znajomym (lat 22) z których wynika, że robili seks po moim wyprowadzeniu się. Dostałem tydzień temu pozew rozwodowy bez orzekania o winie, w którym żona zarzuca mi, że przez wiele lat dręczyłem ją psychicznie, że wręcz stosowałem wobec niej psychopatyczny despotyzm (jesteśmy po ślubie 13 lat). Dziwne, że stwierdza w pozwie, że mam dobre kontakty z dziećmi. W 2009 roku żona była w ciąży po raz trzeci, niestety doszło do obumarcia płodu. Nigdy nie miałem złych intencji co do związku który założyłem. W miarę możliwości opiekowałem się dziećmi. Co wy na to szanowne Panie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszły ex
Musiałbyś znać charakter jej i znać szczegóły sytuacji. Sposoby stylu wypowiedzi ich obojga. W dodatku on jest dyslektykiem. To, ze anonimowo ma tutaj drugorzędne znaczenie. Ja nie używam takiego języka, a oni owszem. Też miałem wątpliwości, że może ktoś to sfabrykował, ale komu chciałoby się pisać ponad 120 stron? A może jednak ktoś miał dostęp do profilu? Na pewno nie ja. Nie wiem kto mógł być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przyszły ex
Ile osób tak na prawdę znalazło się w takiej sytuacji? Dzisiaj była pierwsza sprawa rozwodowa. Mam dowody. Żona przyznała przed sądem, że miała romans. Sąd w ogóle nie przygotowany do rozprawy. Pomijam ten fakt. To jakaś farsa. Żona gra dziećmi. Mówi im o sprawach, o których nie powinny wiedzieć (np. cyt.:"ty tato, to w ogóle nie zajmowałeś się nami, tylko leżałeś przed telewizorem albo z laptopem, a pieluchy to zmieniała nam mama, ty może raz", ale ja cię rozumiem, ciężko pracowałeś, byłeś zmęczony. Ja na to: wiesz co córciu (ma 10 lat, laptop pojawił się w domu w 2009r.), nie mogę w tej chwili o tym rozmawiać (przez telefon, żona wyznaczył mi terminy widzeń z dziećmi). Żona przez 12 lat małżeństwa pracowała 4 lata. Córkę kąpałem przez 1,5 roku od urodzenia codziennie. Ponieważ żona stwierdziła, że pranie pieluch się nie opłaca, kupowałem pampersy. Nie mówiąc o zupkach w słoiczkach, bo te podobno były lepsze od ugotowanych własnoręcznie przez żonę. Tak samo było z synkiem. Ręce opadają. Miał ktoś chociaż podobnie? Czy tylko na sali sądowej panuje solidarność jajników? I tak nie liczę na to, że ktoś sensownie odpowie. To po co co piszesz ktoś zapyta? Po to, żeby oznajmić, że tego typu fora to też jedna wielka farsa, która nie ma nic wspólnego z życiem. Ktoś, kto naprawdę chce pomocy powinien szukać jej nie tutaj. Ja już zacząłem i mam nadzieję jest to dobra droga. Mianowicie praca nad samym sobą. Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×