Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mirabelka..25

kurde, naprawdę się męczę - związek na odległość

Polecane posty

Gość mirabelka..25

Właśnie wyjechał. Jak co tydzień w niedzielę. Przyjeżdża co piątek, dzieli nas 200 km. Strasznie się męczę. Zostawił mi koszulkę bo go prosiłam. Teraz przytulam się do niej i płaczę. Dziś wieczorem znów zostanie nam tylko telefon i znów będziemy daleko od siebie, chociaż wczoraj kochaliśmy się i zasypialiśmy w tym samym łóżku. On mnie zawsze pociesza, mówi że ani się obejrzę i będzie piątek. Ale co z tego, potem znów będzie niedziela i znów będzie się ze mną żegnał. Zazdroszczę każdej kobiecie, która ma męża, chłopaka, narzeczonego blisko siebie, każdego dnia, i zawsze może na niego popatrzeć i go dotknąć. Podejrzewam że mało która kobieta to docenia. Są tu kobiety które żyją, żyły w związkach na odległość? Jak znosiłyście rozstania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczerze mówiąc to...
jestes slaba.... tez zylem w zwiazku na odleglosc 200km kochalem ja ponad wszystko tez bylem u niej w kazdy weekend a ona tez byla slaba.... ciagle plakala, mowila ze mnie kocha i nie moze zrozumiec dlaczego musi tak za mna tesknic, dlaczego jestem daleko. Po kazdym pozegnaniu pisala mi ze nie potrafi sie cieszyc, ze sie widzielismy, bo juz mnie nie ma i znow musi czekac. Ja mialem duzo sily na ten zwiazek. Sama mysl, ze jest ktos, kto tak za mna teskni, dodawala mi skrzydel. Moglbym tak zyc jeszcze 100 lat, choc marzylem, ze kiedys nie bede juz musial sie martwic o pozegnania, ze juz zawsze bedziemy zasypiac i budzic sie obok siebie. Ona nie miala w sobie tyle sily. Nie udalo nam sie, a ja ciagle cholernie tesknie i mam do niej zal, ze nie miala sily.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rftgzhjghtgre
a ja zyje w zwiazku na odleglosc juz ponad rok, dzieli nas 1000 km i uwierz bardzo bym chciala widziec sie z nim chociaz raz w tygodniu;) ja niestety na spotkanie musze czekac miesiac a nawet troche wiecej, wiec nie masz tak zle;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirabelka..25
Tak... tęsknota i łzy za kimś to z całą pewnością słabość. Nie bądź śmieszny. Mam prawo tęsknić i płakać za nim. Nie mam zamiaru przerywać tego związku. Również mam nadzieję że jeszcze trochę i będziemy razem każdego dnia. Teraz już mi trochę lepiej, ale nienawidzę momentu gdy się żegnamy, gdy patrzę na odjeżdżający samochód i gdy wracam do mieszkania i widzę np. szklankę po nim, albo wygniecioną pościel. Dlaczego faceci tak nie tęsknią? U nas wygląda to tak, że ja jestem smutna, a on mnie pociesza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rftgzhjghtgre
doskonale Cie rozumiem;) moj dzis wyjechal, zobaczymy sie za miesiac...;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczerze mówiąc to...
tęsknią, ale inaczej ja tęskniłem, ale każdego dnia myślałem, że już w wekend pojadę do niej i znów będziemy razem w naszym świecie. A od poniedziałku do piątku nie jest tak daleko. Niektórzy mieszkają w 1 mieście i nie mogą si widzieć w tygodniu bo praca/szkoła/obowiązki. Nie wiem czego tu płakać. Dla mnie to pewnego rodzaju słabość. Jest nadzieja, że wkrótce, za 2-3 lata to się zmieni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirabelka..25
"Nie wiem czego tu płakać." A czy nie tak własnie ma to wyglądać? Kobieta jest uczuciowa, emocjonalna. Nie wiem jak świadczyłoby to o mojej miłości, gdybym machała na to ręką i była szczęsliwa gdy wyjeżdża bo "przecież niedługo piątek". "Jest nadzieja, że wkrótce, za 2-3 lata to się zmieni?" No mam nadzieję że szybciej. :) Myślę że max. rok. "Po kazdym pozegnaniu pisala mi ze nie potrafi sie cieszyc, ze sie widzielismy," Ja nie mam tak. Zawsze się cieszę i potem w ciągu tygodnia ciągle rozmawiamy o naszym spotkaniu ktore było. szczerze mówiąc to... >> a jak długo to trwalo? Sądzę że gdyby u mnie trwało to kilka lat, raczej też bym zrezygnowała. W końcu - ile można? rftgzhjghtgre >> przytulam. Na długo byl?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powinnaś się cieszyć z tego co masz. Ja mojego widzę raz w miesiącu, góra dwa przez zaledwie godzinę. Mamy tylko listy i telefony. I też mi jest cięzko choć ciesze się z tego co mam. Przestań o tym tak myśleć to dasz radę. Ja wytrzymuje to już pół roku. Przyzwyczaiłam się do tego. Nie użalam się nad sobą, bo pewnie długo bym nie wytrzymała. Jeśli zaczniesz słabnąć to któregoś dnia nie wytrzymasz i go zostawisz. Ja też chciałam. Miałam mu za złe, że nie ma go przy mnie. W końcu zrozumiałam że inaczej z nim być nie mogę więc przystosowałam się do tego w czym tkwię od tylu miesięcy. I żyję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szczerze mówiąc to...
mirabelka trwalo pol roku przez kolejne 2 lata byla tylko perspektywa widzenia sie w wekendy swieta wakacje itd i nie mowie, ze masz machnac reka, mowie, ze masz nie plakac, masz byc silna :) i glowa do gory. To tylko rok. Wyobraz sobie dawniej jak do woja brali na 2 lata :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rftgzhjghtgre
dokladnie! glowa do gory i trzeba zaczac myslec pozytywnie;) tydzien to nie jest duzo! zazdroszcze Ci;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja zylam w zwiazku na odleglosc przez niecaly rok. odleglosc byla kolo 1000 km, dwa rozne kraje, my dwoch roznych narodowosci. malo osob dawalo nam szanse na prztrwanie. A jednak, dzis jestesmy naprawde udanym malzenstwem. Chwile trudnosci jednak byly. tez brakowalo codziennego kontaktu. widywalismy sie tak okolo co 3 miesiace. raz ja pojechalam do niego, potem on do mnie. trzeba sie po prostu uzbroic w cierpliwosc i wytyczyc sobie plan, taki, zeby wiedziec ze jest mozliwa data, ze bedziecie znow razem. I to realizowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja bym nawet tygodnia nie wytrzymała:o. Jestem strasznym zazdrośnikiem (chyba większego na świecie nie ma) i non stop zadręczałabym się myślami, co on robi... Ale wierzę, że tobie się uda. Jeżeli to przetrwacie, to znaczy, że bardzo się kochacie i nic was nie rozdzieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja na poczatku tez sie troche zadreczalam, potem jednak spasowalam. Jak facet jest wierny to nie zdradzi nawet mimo odleglosci. jak ma zdradzic to to zdradzi. a ilez to facetow zdradza wlasne zony a przeciez razem mieszkaja. zaufanie to jedna z wazniejszych podstaw zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mirabelka..25
"glowa do gory i trzeba zaczac myslec pozytywnie" ale ja myślę pozytywnie. :) Niemniej jednak - bardzo cierpię gdy musimy się pożegnać. "trwalo pol roku przez kolejne 2 lata byla tylko perspektywa widzenia sie w wekendy swieta wakacje itd" Może uznała że to za dlugo i że się nie doczeka. Dla chcącego nic trudnego. "Jestem strasznym zazdrośnikiem (chyba większego na świecie nie ma) i non stop zadręczałabym się myślami, co on robi..." Ja nie. Naprawdę mu ufam. Znam wszystkich jego znajomych, a nawet jego koleżanki i nie jestem o nie zazdrosna. Wiem w jakich godzinach pracuje i zawsze po pracy zjawia się na gg. Kiedykolwiek do niego zadzwonię - jest szczęsliwy, rozmawia ze mną (oprócz niektórych momentów w pracy). No nie wiem.... po prostu wiem że on mnie bardzo kocha i nie zdradziłby mnie. Na marginesie - gdzie on by spotkał drugą taką jak ja ? :P :P :D "Ale wierzę, że tobie się uda. Jeżeli to przetrwacie, to znaczy, że bardzo się kochacie i nic was nie rozdzieli." :) "widywalismy sie tak okolo co 3 miesiace" Straszne. :( Nasza najdłuższa przerwa w widzeniu się to miesiąc i naprawdę było mi trudno. A tu 3 msce. :O Mi brakuje tego że jego po prostu nie ma w moim zyciu... Że ciągle jestem sama. Że więcej go nie mam niż mam. Spotkania ze znajomymi, jakieś wypady, małe imprezki - ja ciągle sama. Mam go, kocham go, on kocha mnie, ale... jest daleko i nie mogę go dotknąć kiedy chcę. Kiedyś w złości powiedzialam mu że czuję się jak kochanka żonatego faceta. :O Z drugiej strony - pocieszam się że nasze spotkania to takie małe święta, na które naprawdę czekamy, przygotowujemy się, nie kłócimy się nawet bo szkoda nam czasu. Pewnie po zamieszkaniu razem zacznie się rutyna i będę wspominała ten czas weekendowych randek z tęsknotą. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania12345667
a mój facet mieszka w anglii i widzimy sie raz na pare miesięcy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wlasnego zycia chyba nie masz
jesli przyjezdza co weekend na cała sobote i niedziele, to imho i tak widujecie sie czesto. mnie dzieli z moim 500km i widzimy sie 3 dni co dwa tygodnie - tesknie troche, ale jakos szczegolnie nie płacze, jak sie ma co robic, znajomych, wlasne hobby i zajęcia, to ten czas naprawde szybko mija... wiecznie zagoniona jestem, na dupie wiele nie siedze nudząc sie, wiec i na wielkie tesknoty nie ma czasu co 2 tygodnie to jest dla mnie zbyt rzadko niestety, i troche mi z tego powodu zle - ale gdybysmy sie widzieli co tydzien nie odczuwałabym praktycznie zadnego dyskomfortu. Przeciez nawet jak sie mieszka w jednym miescie to ile sie razy widuje w tygodniu? 3-4 razy po kilka godzin.... wychodzi nawet mniej, niż calutki weekend spedzony razem. Wydaje mi sie ze powodem twojego placzu nie jest jakas wielka milosc, ale brak umiejetnosci zagospodarowania sobie samej czasu i wiszenie "bluszczem" na facecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shee1984
Z moim tez miałam życ na odległość mówił,że nigdy mnie nie zostawi...ze bedziemy sie widzieć co miesiać,że damy radę...zostawił koszulke swoją żebym miała w czym spać...potem wyjechał i już go nie zobaczyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×