tusk z delegacji do Chin wyrzucił biznesmenów i zastąpił ich dziennikarzami.

Ze swej delegacji wyrzucił biznesmenów i zastąpił ich dziennikarzami. Przy okazji podróży do Chin premier Donald Tusk pokazał jakie ma priorytety. Ze swej delegacji wyrzucił biznesmenów i zastąpił ich dziennikarzami. PR ponad wszystko? O zadziwiającym kroku Kancelarii Premiera, która dosłownie w ostatniej chwili zabrała bilety do Chin kilku ważnym przedsiębiorcom, napisał Jan Osiecki z “Newsweek’a”: Sygnał do rozpakowania walizek dostali według naszych informacji m.in. członek zarządu Wyborowej SA - spółki będącej jednym z największych polskich eksporterów do Państwa Środka, oraz prezes dużej firmy od niemal 15 lat sprowadzającej z Azji artykuły budowlane. Mieli pecha - ich nazwiska widniały na końcu zestawienia, którym posługiwali się urzędnicy Kancelarii Premiera. - Dwa dni przed wylotem dowiedzieliśmy się, że dwie rekomendowane przez nas osoby zostają skreślone z listy, choć została ona ustalona i zatwierdzona 10 dni przed całym wydarzeniem - przyznaje zastępca sekretarza generalnego Krajowej Izby Gospodarczej Władysław Jerzy Wężyk. Można by pomyśleć, iż nie wpuszczanie ludzi do samolotów to nowe hobby podwładnych Donalda Tuska. Czym jednak podpadli premierowi biznesmeni? Najprawdopodobniej niczym. Po prostu musieli zrobić miejsce dla ważniejszych osób, czyli dziennikarzy: Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym czasie w kilku warszawskich redakcjach rozdzwoniły się telefony. Pracownicy Kancelarii Premiera proponowali wyjazd z szefem rządu do Chin. - Oferta padła w ostatniej chwili. Mieliśmy tylko kilka godzin na zdobycie wiz - mówi jeden z członków ekipy medialnej towarzyszącej Donaldowi Tuskowi. No tak, bo co robiłby w Chinach jakiś biznesmen? Tylko zawierał umowy, szukał inwestorów, kupował, sprzedawał… Nudne to. Niech sobie jedzie na własny koszt. Lepiej wziąć reportera, który zrobi ładne zdjęcia premiera, a potem, zadowolony z wycieczki, opisze jakim sukcesem była wizyta Tuska w Chinach.