Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość winnnnnna

poczucie winy po rozstaniu- pomóżcie...

Polecane posty

Gość winnnnnna

Witajcie kochane kobitki... Potrzebuję waszych rad i waszej pomocy, ale przede wszystkim sie wypłakać... 4 miesiące temu rozstałam sie z moim sporo młodszym facetem i od tego czasu nie jestem w stanie poradzić sobie z poczuciem winy za to,ze zawalilam ten związek... Myśle o tym każdej nocy i każdego dnia.. Strasznie tęsknie za byłym, ale chyba od tesknoty i samotnosci gorsze jest to poczucie winy, poczucie beznadziejnosci- nie radze sobie.... Byliśmy ze sobą 2 i pół roku- burzliwy był ten związek od samego początku...Oboje jesteśmy DDA (Dorosle Dzieci Alkoholików) oboje wiec wnieśliśmy do tego związku masę lęków, masę napięć...Ja nieco bardziej świadoma tego rodzaju problemów bo po terapii, on w zasadzie dośc w tej kwestii beztroski- nie widział problemów w sobie... żadnych. Byłam jego pierwszą prawdziwą kobietą...Myślę,ze kochał mnie szczerze, chociaż nie umial tego okazywać, a ja cóż- dużo starsza miałam swoje "dorosłe" oczekiwania, którym z pewnością bylo mu trudno sprostać. Trochę odpuszczałam, jednak pewne kwestie były nie do przejścia- jego brak manier na przykład, wieczne spóżnianie się... , brak miłych słówek, kwiatów, wyjść....Myślałam- młody jest, nauczy się. ale on był uparty.... Chyba jednak czegoś tam sie nauczył skoro w którymś momencie usłyszalam podziekowania za to od jego matki... Nie, nie był aniołem, ale nikt z nas nie jest... od początku sie obrażał o wszystko, o prawdziwej rozmowie o kłopotach nie było mowy... Ale ja tez aniołem nie byłam, oj nie byłam.. Byłam upierdliwa, czepialska i wybuchowa... czepiałam sie o pierdoły... o ciągłe spóźnienia, o to,ze źle niesie parasol, że przez skrzyżowanie idzie sam(szliśmy do kina) i nie zwraca na mnie uwagi... ta moja czepliwosc coraz bardziej mu doskwierala,.... twierdził,ze sie stara, jednak ja nie widziałam poprawy... W koncu nie podołaliśmy razem- on obrażał sie kompletnie o wszystko, reagował wycofaniem na moj nerwowy ton głosu... juz nie musialam nawet nic robic... Własnie to postrzegam jako swoją największa wine- moja nietolerancja, brak cierpliwosci, choleryczny charakter zabiły ten związek... nie wytrzymal... odszedł, nie dał mi kolejnej szansy,.... Myśle o sobie teraz jak najgorzej... Dopiero po niewczasie widze jak przesadzałam, jak moje reakcje były przesadzone i dopiero dziś rozumiem,ze z pewnymi niedoskonałosciami trzeba sie pogodzic... Mam do siebie ogromny żal, bo...... może to była moja ostatnia szansa na szczęscie- jestem już po 30 i boję sie,ze przede mną wdszystkie drzwi są zamknięte, a jeśli nawet jakieś sie otworzą- znów wszystko zepsuję...a najgorsze,że popsułam tę miłość... Bo to była miłosc... pokonaliśmy różnicę wieku, pokonaliśmy niechęć całego świata.... NIe zrozumcie mnie źle- moj ukochany tez był porywczy- ileż to razy zostawiał mnie sama na ulicy? W klubie? Bo miał dośc mojego fukania? Ile razy usłyszałam nieprzyjemne słowa? Ile razy rzucał słuchawka? NIgdy nie przepraszał- jedynym wytłumaczeniem było- bo mnie zdenerwowałas.. O wszystko sie obrażał- wystarczyło jedno zdanie,zeby za moment miał buty na nogach i wychodził.... Ale... dziś mu sie nie dziwie- wierze w to,ze gdybym była dla niego milsza, łagodniejsza tez traktował by mnnie lepiej- po prostu nie wytrzymywał tych napięć... Niestety nigdy nie załagadzał konfliktów- ani u ich źródła, ani też nie wyciągał ręki do zgody- to robilam ja- nie byłam w stanie przejść jego 3-dniowych okresów milczenia... Nie był tez pomocny ani empatyczny- świetnie pamiętam kiedy przyszedł "zadbać o mnie" kiedy byłam chora... usiadł na moim łóżku, ja w wysokiej gorączce- i nic,. Ani słowa. po 10 minutach zapytałam co jest nie tak- dostałam oschłą odpowiedz "NIC", ale po 5 kolejnych- "nie widzisz,ze mi niewygodnie?!" O propozycji herbaty, czy jakiejkolwiek pomocy mogłam zapomniec... to chyba bolało mnie najbardziej.... Ale z drugiej strony wiedziałam,ze to typ faceta "na pilota" ,ze zrobi , o co go poproszę, ale musze poprosic.... Boje sie jednak,ze to był wynik tych ciągłych sprzeczek- robił mi juz na złość, bo nie wyobrażam sobie innego powodu, chyba głęboko w sercu taki nie był.... Tyle razy dostał po głowie,ze mu sie zwyczajnie nie chciało.... Był jeszcze kłopot z kasą... Moj ukochany, niezależnie od stanu konta twierdził,że jej nie ma, ze skoro ja mam więcej....nigdy nie przyszedł z kolacja, z winem ( sam nie pił), rzadko z kwiatami... doszło do tego,ze prosiłam o kwiatki, ale on nie mial czasu, albo kasy, albo było mu nie po drodze.... Tyle,ze mogłam odpuscic, prawda? Ważniejsze od kwiatków, od komplementów i innych pierdół jest to,ze jest przy mnie ktos, kto zna mnie jak własna kieszen, kto chociaż nie umie tego wylewnie okazywać- jest i kocha, poproszony o pomoc- nie odmawia...., ktos z kim można sie powygłupiać , isć na rower, obejrzeć film- oh, jak strasznie za tym tęsknie.... Wiem,ze moja złość nie zawsze była złościa o pierdoły, chodzi mi bardziej o moj sposób reagowania- nagły, ostry, wybuchowy... Mam już tyle lat a zachowuję sie czasem jak rozhisteryzowana nastolatka i nienawidze siebie za to... Uprzedzę wszelkie ataki- oczywiście,ze próbowałam to zmienic, ale krew nie woda- najpierw sie wurze, nagadam, potem ku własnej rozpaczy żałuję baaaardzo,...... Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina.... Boję sie,ze zostanę juz sama, boje sie tez,ze z taką maruda nikt nie wytrzyma... Budze sie i co rano przypominam sobie moj kolejny wybryk, kolejny przykład podłego zołzowatego charakteru, nie umiem sobie nic wybaczyc, mam ochote leżeć krzyżem i przepraszać Boga w nieskończoność za własna głupotę.... Tak bardzo żałuję, tak mi wstyd i ... tak mi żal tego związku, który być moze trwałby w miarę szczęsliwie gdybym była spokojną i miłą kobietką.... Pewnie widzicie jak bardzo sama sie w tym guboie- widze jego winy, pamiętam jego numery tez poniżej wszelkiego poziomu ale to w niczym nie pomaga... całą wine biore na siebie.... A juz sama koncówka- byłam po prostu obrzydliwa- opierdzielałam go za brak kontaktu,za to,ze po sexie nie przytulił, ale sie zaraz ubrał, za to,że zapomnial,ze miał naprawić mi komputer... za wszystko....A on był coraz bardziej lekceważący...coraz cześciej podnosił głos, rzucal słuchawką, coraz gorzej mnie traktował... Żle mi, żle.... I boję sie,ze już sie nie zmienie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
oj, żadnych komentarzy? pleeeeaaaase.... Myślę czasem żeby jeszcze raz sie upodlić, poprosić o jeszcze jedną szansę... Tymbardziej,ze niedługo po rozstaniu dowiedziałam sie,ze mam chorą tarczyce i pewnie stąd te wybuchy niekontrolowane.. dzis jestem w trakcie leczenia, jestem chyba spokojniejsza... Boję sie jednak.,ze takie argumenty go nie przekonaja... że po prostu nie chce mnie już, bo nie był szczęsliwy... To takie ważne- dbać o to,zeby was partner był szczęsliwy, bardziej niż o własne egoistyczne szczęście... dlaczego tak łatwo o tym zapomniałam? Co ze mną? :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patrząc z boku
Nie upadlaj się, wierz mi, po tym kac jest gorszy niż z poczucia winy. Nie będę Cię pocieszać, trochę zapierdzieliłaś ale i on nie jest bez winy. Szukałaś ciepła, wkurzało Cię, że go nie znajdujesz i nakręcałaś się. On nie jest z tych typów, który utuli i przytuli by uspokoić, bo pewnie sam tego potrzebował a i też nie był tego nauczony. Wuluzuj, daj sobie i jemu odpocząć, uspokój się i nabierz dystansu. Pomyśl o sobie i od siebie zacznij naprawianie tego co spieprzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozytywne myslenie
Z tego co piszesz to wcale nie tylko Ty jesteś osoba winną. On nie był ideałem i sama o tym wiesz. Oboje jesteście winni, po prostu nie byliście dla siebie stworzeni. Jedno jest pewne - nie obwiniaj się, wydaje mi się że sporo z siebie dawałaś w tym związku a on nawet nie potrafił tego docenić. To że się mialo ojca alkoholika nie usprawiedliwia wszystkiego, złego traktowania kobiety itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
Jasne,ze nie był ideałem... Myślisz,ze mnie źle traktował? A ja jego? Mam sobie sporo do zarzucenia... Własnie wróciłam z parku z psem, przypomniało mi sie kilka naszych spacerów i kilka dziwnych sytuacji... Na przykład- prosiłam,zeby zagwizdał na mojego psa... zagwizdał- tak,ze połowa ludzi w parku sie obejrzala, a mnie w uszach zadzwoniło... Więc ja na to najspokojniej na świecie-"Kochanie, troszkę ciszej proszę."Na co on już obrażony - "to w ogóle nie bede gwizdaŁ"... taka to byłam cholera czepliwa... Czy was też wkurza brak manier? Byłły miał kłopot nawet z przepuszczeniem mnie w drzwiach... zapominało mu sie.... Jego siedmioletni brat chetniej mi pomagał forsować ciężką bramkę do wejscia na ich osiedle niz on sam... strasznie mnie to irytowało.. to są jakieś takie moje male zapalniki.. Jak sie nazbiera tego to wybuch za chwile o pierdołę gotowy... A potem wstyd i poczycie winy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
patrząc z boku-> tak, masz racje... szukałam ciepła i troski, mało jej dostawałam, nakręcałam sie jak bączek. Ale nie moge sobie zarzucić, ze jemu nie dawałam tego ciepła, choć pewnie go nie zauważał mięczy jednym a drugim warknięciem...Boże, jak sobie przypomnę kilka akcji... czułam sie jak emocjonalny żebrak, to prawda... frustracja,ze sie nie dostaje, chociaż sie tak pragnie.... mam tyle dziwnych historii do opowiedzenia... historii, które w żadnym innym związku mi sie nie przytrafiły i nie rozumiem czemu akurat z nim... Są takie osoby które same z siebie wzbudzaja jakoś nasza agresje, czy wy też tak macie? zastanawiam sie,czy w tym przypadku troche tak nie było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
Nie każdego psa da sie wytresować a Ty chciałaś wytresować człowieka. Dobrze sie nazwałaś - bo jesteś winna. Związek to szukanie kompromisu a nie próby tresowania. Zmień swoje podejście do związków i samą siebie. Do tego czasu nie rób krzywdy sobie i innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
Bardzo chcę sie zmienić , uwierz mi..... Dużo zrozumialam, przyjęłam z pokorą lekcję od życia. Co zaś do kompromisu- sama nie wiem- gdzie znależc miejsce na taki kompromis kiedy ktoś sie odwraca do ciebie plecami kiedy chcesz porozmawiac o trudnośćiach? Z kim o tym kompromisie rozmawiac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patrząc z boku
Ejże, bliźniak!! Co to znaczy kompromis? Uleganie warunkom jednej strony i zaprzepaszczenie własnych pragnień i potrzeb? Przemoc rodzi przemoc, ciemiężenie rodzi bunt. Bliźniak, gdzie się dopatrujesz kompromisu - bo wszyscy faceci nie puszczają swoich pań w drzwiach? Po prostu, nie dobraliście się według własnych potrzeb, oczekiwań i menu. Nie darmo zaczynamy liczyć - jeden, dwa.... najpierw ja a potem my :D Nie wolno całkowicie się podporządkowywac drugiej osobie zapominając o sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
patrząc z boku-> dzięki za wsparcie. Masz też jak sądze racje z tym niedobraniem zwyczajnie.. choć trudno w to uwierzyc jak cholera. Moze zbyt do siebie podobni byliśmy... Nie huczalam też na niego za nieumytą szklankę ... I tu przypomina mi sie kolejna sytuacja kiedypoproszony o zmycie naczyn po posiłku umył,........ tylko swoj talezryk i kubek. Bliźniak- czy to nazywasz KOMPROMISEM?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
Wydaje mi się że było trochę inaczej - Nie dobrali się bo: Autorka wzięła sobie młodszego chłopaczka z myślą że go wszystkiego nauczy ( czytaj urobi surowy kawałek drewna w/g swojej wizji związku ) no to gdzie tu miejsce na kompromis - ja go przynajmniej nie widzę. Była tresura. Wybór był zły , założenie było złe wiec i jest zły rezultat. tak po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
Doliczyłam sie własnie conajmniej 7 razy kiedy moj były bez uprzedzenia zostawił mnie sama na ulicy- bo juz mu sie nie chcialo dyskutowac.. Pierwszy raz po tym jak skorzystał bez mojej wiedzy z mojego konta allegro- "pożyczył" sobie hasło,zeby pomóc bratu popodbijac ceny- nie mogłam w to uwierzyc i dojść do siebie- jak mogł mi to zrobić ktoś, kto wiedzial,ze moj poprzedni były ukradl mi kartę do bankomatu , PIN i ukradl mnie po prostu? A ten mial dosc moich żali , odwrócił sie poszedł sobie zostawiając mnie nawet bez uczciwego "przepraszam" czy kompromis to wlasnie zgoda na takie zachowania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
Bliźniak- nie weszłam w ten zwiazek z założeniem,ze bede kogoś tresowac!!!! Szanuję ludzi i ich odmiennosc. Kiedy sie zaczęły pojawiac problemy- próbowałam je rozwiązać, a że zgodnie z moją wizją związku? Jaką mam miec jeśli nie swoja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
I jedno wiem napewno- zamin znów sie zaangażuje- dokładniej sie rozejrzę, bo naprawdę nie mam ochoty nikogo wychowywac! W tym moj błąd tkwi napewno... nie moge Ci odmówic odrobiny racji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość girl/woman
twoje poczucie winy jest bardzo wyolbrzymione. z twojego opisu wynika, ze twój ex, poza problemami emocjonalnymi, był po prostu niedojrzałym człowiekiem. wyciągnij wnioski z tego związku i idź do przodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
Widzę że moje słowa zostały odebrane zbyt ostro. Dobrze - postaram się wypowiedzieć troszeczkę szerzej. Uważam że jesteś "winna" nie dlatego że Wasz "związek" ( celowo w "" ) się rozpadł - bo to byłby cud gdyby tak się nie stało... Jesteś winna bo źle wybrałaś. Jako osoba starsza, zapewne z większym doświadczeniem uległaś zaślepieniu i fascynacji. Gdy wasze wizje związku i drugiej osoby okazały się po tym pierwszym etapie fascynacji skrajnie odmiennymi to już nie było miejsca dla kompromisu. Kompromis jest konieczny w związku ale nie może być nieskończenie wielki bo wtedy łamie osobowość. Po prostu wybierz partnera który bardziej do Ciebie pasuje. ot i cała Twoja wina....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
widzisz Bliźniak- tu sie moge z Toba zgodzić... klapki - te rózowe nie chciały sie trzymać na oczach, a ja je trzymałam z całej siły.... Ale naprawde czuję sie potwornie winna za swoja wybuchowość...ehhhhhhhhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
bliźniak -> nie zapominaj- Miłość jest ślepa... nawet ta koło 30... girl/woman -> naprawde sądzisz,ze wyolbrzymiam? To pocieszające .. pewnie,ze był niedojrzały, ale to w zaden sposób nie usprawiedliwia mojego cholernego zachowania.. ta gorąca krew... chociaz... bywało też tak,ze próbowałam na spokojnie, i przełykać drobiazgi.. razu któregos posunęłam sie do tego,ze napisałam list bojąc sie z nim rozmowy o kolejnej trudnej sytuacji. Bo próby rozmowy konczyły sie na " znowu ci o cos chodzi, znowu sie czepiasz". Przeczytał list ze mną na kolanach. przytulalam, całowałam po włosach... zapytałam- "i co myślisz" , "nic"- i wzruszenie ramion....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
mówcie do mnie, prosze, naprawde dodajecie mi sił,nawet Ty - Bliźniak!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
Zamiast czuć sie winną po prostu wyciągnij dobre wnioski. Było minęło. Znajdź sobie troszkę starszego od siebie faceta ( koniecznie wolnego i o mocnym charakterze :-P ) który będzie potrafił z Tobą rozmawiać ale i jednocześnie okiełznać Twój wybuchowy charakter. Oboje ustąpicie w jakich tam sprawach po troszeczku i będzie dobrze :-). /powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
oj,żeby to było takie proste- to znalezienie faceta... Z wybuchowością nikt sie za mnie nie upora. Muszę coś z tym zrobic..SAMA. czy nikt nie był w podobnej sytuacji, czy ktoś sobie z tym poradził? A rozmawiać potrafię , naprawdę, byleby ON chcial,....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
jesteś jedynaczką ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
teraz sie pogrążę- niestety tak, a czemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
wiesz co, Bliźniak, czuję sie podla, po prostu podle... tak bym chciala,żeby to wszystko było prostsze... żeby było we mnie mniej złości, mniej frustracji, mniej żalu różnież i tego do samej siebie... jak tu już ktos napisał- facet nie był ideałem, ale ja czuje sie okropnie... tyle razy zawiódł, tyle razy potraktowal arogancko, podle... czemu, czemu jest mi tak źle??????????????/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
może ja w ogóle nie rozumiem jak ma wygladac związek? Złe trafienia, toksyczne relacje, bardzo sie pogubiłam. Chcę zeby było normalnie, spokojnie, miło... i chyba nie umiem. Bywam zaborcza, sukowata... po co ja żyję w ogóle? Chcialabym dac komuś prawdziwe szczeście i rozwala mnie,ze chyba po prostu nie potrafire.... złoszcze sie o te moje ulubione spóżnienia, biore wszystko stanowczo za bardzo do siebie.... teraz jeszcze ta samotność- czarna dziura... nie , nie mam rodzeństwa, nie mam zadnej rodziny oprócz mamy Zastanawiam sie jakim cudem udaje mi sie miec tylu fantastycznych prxzyjaciół skoro ze mnie taka zołza... Tak chciałabym to wszystko zmienić, cofnąć czas,,, bo ja wiem- biec do niego , zacząć raz jeszcze tym razem tak bardzo mądze, dobrze i świadomie... pozwalac ko,muś na jego wday- w koncu sama mam ich pod dostatkiem Z drugiej strony- podobno wiele takich bab jak ja- tylko dlaczego to MNIE sie nie udaje??????????/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
Czemu się spytałem czy jesteś jedynaczką ? - czułem to... Jedynacy bardziej przeżywają swoje niepowodzenia. Ale przecież rozpad związku to nie koniec świata..... nie trzeba rozpamiętywać bez końca. Mi rozpadały się i długie wieloletnie związki i krótkie ... po jednych cierpiałem a po innych czułem ulgę. Trzeba żyć i być w jakimś tam stopniu egoistą aby swojego życia nie uważać za zmarnowane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
nie możesz myśleć o powrocie. Powrotów NIE MA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
nie wiem, czy nie ma... prześledziłam na forim masę wątków, wiesz ilu ludzi sie zeszło po raz drugi, po p[rzemyśleniu błędów i... udało im sie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _blizniak
no dobrze - może komuś się i udało - ja nie wracam i uważam że to słuszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość winnnnnna
wiesz, może jedynacy przeżywają takie sprawy boleśniej ze względu na samotność- jest juz i tak dotkliwie bolesna. Od zawsze nienawidziłam bycia jedynaczką, kompletnie nie widzę zalet takiego układu... ale co poradzic? Myśl o powrocie zrodziła mi sie 3 dni temu kiedy ni stąd ni z owąd moj ex sie odezwal na GG- po 4 miesiacach milczenia- na moją prośbe... nie wiem co go naszło, może mial słabszy dzien, ale we mnie odżyło wszystko, a przede wszystkim poczucie bliskośći- radość,ze ktoś sie orientuje co oznaczaja twoje trzy kropki w opisie na GG, radość,ze ktos pamięta Twoje sny... rany jak mi tego brak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×