Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość kostka 2
" Jest dumnym, zablokowanym, wewnątrz bardzo zranionym małym chłopcem. Przez to bezwzględnym i nieludzkim. " Zabrzmiało znajomo:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kostka 2 - zadaj sobie pytanie: czy chcesz tak spedzic reszte zycia? Facet cierpi na kompleks Pigmaliona ;) chce Ciebie stworzyc na obraz i podobienstwo wlasnych oczekiwan. I goowno go obchodzi co Ty czujesz, czego pragniesz, potrzebujesz - i wreszcie: kim Ty naprawde jestes. Partnerstwo to wspolpraca a nie urabianie sobie kogos jakby byl z plasteliny. On daje Ci rzeczy ktorych tak naprawde nie potrzebujesz a Ty z uprzejmosci czy tez aby jego nie stracic - przyjmujesz je i okazujesz wdziecznosc. Choc tak naprawde to sa dla Ciebie malo wazne i zbedne. Wolalabys cos innego. Ale czy smiesz poprosic? Nie, bo zaraz Cie ukarze - milczeniem, wypominaniem jaki to on jest dobry itp. Mylisz sie, to wcale nie jest piekne, to wiazanie komus zycia - piekne to jest kiedy dwoje ludzi niezaleznych aceptuje siebie nawzajem takimi jakimi sa. " Z 1 strony nie chcę go stracić, ale z 2 nie chcę przechodzić traumy w związku, która może pojawić się po ślubie." Musisz wybrac. Albo pierwsze, albo drugie. On sie nie zmieni, jesli rozwazasz ewentualna trzecia opcje. Masz problemy z wyrazaniem prawdziwych uczuc, z argumentowaniem - a moze wiesz skad sie to bierze? Moze sprobuj zanalizowac i dociec ich zrodla? Ale nie sadze zeby Twoj obecny zwiazek pomogl Ci w tym, chyba ze chcesz podtrzymac ow problem. Bo przy takiej osobie, w ukladzie ktory opisujesz nie masz szans na nauczenie sie bezpiecznego okazywania uczuc. Bo mysle ze tutaj tez tkwi problem - Ty sie z jakiegos powodu BOISZ okazywac to co czujesz - w zamian intuicyjnie odgadujac to co ktos chcialby abys czula. To jest emocjonalna slepa uliczka. A Twoj partner tak naprawde to nie zajmuje sie Toba tylko SOBA SAMYM! Dobrze by bylo gdybys to dostrzegla wlasciwie. I z pewnoscia nie pomoze Ci pozbierac sie po poprzednim toksycznym zwiazku (musial byc taki skoro wspominasz o terapii) - a wrecz przeciwnie, poglebi Twoje leki i zaburzenia emocjonalne. Mam wrazenie ze potrzebujesz czasu sama ze soba a nie z kims kto Cie bedzie od samej siebie odciagal. Tylko pewnie boisz sie samotnosci i nie wierzysz ze sobie dasz rade bez partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anno "Bardzo długo tłumaczyłam mu, co mi robi, co czuję, płakałam, mówiłam też o rozwodzie, że tak się to skończy....Po kilku latach, wtedy gdy znów ignorował mnie milczeniem - reagowałam bardziej agresywnie. Miałam duże poczucie krzywdy i oddawałam mu słowami, dosadnymi słowami, zarzutami pod jego adresem. Miałam cichą nadzieję, że jak zobaczy jak wielki ból mi sprawia, to zrozumie wreszcie co robi i zmieni się." Jak czytam Twoje i podobne im zwierzenia to przychodzi mi na mysl takie porzekadlo: MADREJ GLOWIE DOSC DWIE SLOWIE Jak ktos chce zrozumiec - pojmie w mig. Jak nie chce - chocbys stawala na glowie, nie dotrze. Byc moze z takich "kazusow" wzielo sie przyslowie: mlotkiem do glowy wbijac ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo ciekawa dyskusja się ostatnio wywiązała. Dziękuję Wam za to! 🌻 Widzę, że dużo nas tu łączy. Czasami mam wrażenie, że to JA pisałam o SOBIE. To co WY napisałyście :) Niby mam temat dzieciństwa i toksycznych rodziców przepracowany, ale co jakiś czas jeszcze mnie coś "olśni". Czytając Wasze posty nagle zrozumiałam dlaczego mam problem ze zwróceniem się o pomoc dla siebie. Oczywiście, jeżeli chodzi o kogoś innego to ruszam do boju pełną parą. Bez wahania! I zdałam sobie sprawę, że ja nie daję sobie prawa do "mienia" problemów czy wątpliwości :( Że przyznając się do tego strasznie ranię i rozczarowuję ludzi. Oczywiście głównie rodziców. Nawet pisząc te słowa mam przed oczami ich twarze. Jak już musiałam się przyznać do problemu to zamiast wsparcia otrzymywałam informację: - jesteś beznadziejna, to na pewno twoja wina, gdybyś była: mądrzejsza, lepsza to nie byłoby tej sytuacji - same problemy (i wydatki) przez Ciebie, wykończysz nas, wpędzisz do grobu (o już mi serce wali!) - jak ci nie wstyd, ewentualnie :taki wstyd przed ludźmi To samo było z okazywaniem słabości / uczuć. Taki wstyd cierpieć! Na pewno przez to, że jestem taka beznadziejna... Ja domyslam się skąd to się brało. Oni sobie nie umieli radzić z problemami, emocjami. Ani swoimi, ani moimi. Wpadali w panikę i reagowali tak jak umieli - matka umierała, a ojciec (na codzień wycofany i spokojny) klął i się denerwował. Moje 9letnie dziecko kiedyś spytało: Mamo, czy mnie się zdawało, czy dziadek był na ciebie zły, że zachorowałaś? (małe zatrucie pokarmowe. na nic więcej sobie nie pozwalam :)) To dla Was 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czułam sie lekceważona, to takie znajome... czułam sie niekochana i potrzebowałam akceptacji... no własnie.. większość z nas to wyniosło z domu.. ja tez zawsze chciałam w końcu jakos sie temu tacie przypodobac , zasłużyc na uśmiech, na pochwałe, wtedy miał lepszy humor i czułam sie "ważna" , wciąż starałam sie jego zadowolić, ale tak naprawde panicznie sie go bałam, potrzebowałam akceptacji z jego strony bo wtedy czułam sie kochana... boze jakie to wszystko oczywiste... teraz kiedy czyta sie te wszystkie ksiązki itp. ... w dorosłym zyciu szukamy uparcie tej miłości i akceptacji u swich mężów i tak desperacko walczymy i domagamy sie tej miłości... to takie upokarzające.... jestesmy w stanie zrobic wszystko i zaakceptować tak duzo żeby tylko czuc sie kochane.... :( i najgorsze jest to, ze bardzo częśto zadowalamy sie "ochłapami"... bardzo chciałabym uczestniczyć w jakichs warsztatach, albo chodzic na grupy wsparcia.. tak na żywo pogadac z osobami z podobnymi problemami, ale tutaj w poblizu nic takiego nie znalazłam... wszystko w W-wie... dobrze, ze jest POA 👄 ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kostka 2
oneill straszne jest to, co piszesz. Ale może być prawdziwe. Piszę może, bo po poprzednim (masz rację toksycznym związku) ciężko mi takie rzeczy ocenić. Tak, boję się okazywania uczuć, choć w tym związku przechodzę samą siebie: okazuję uczucia, tylko nadal nie umiem być wysłuchana (to podejrzewam i jego i mój problem). W poprzednim związku nauczyłam się nie mówić, z czasem wmówiłam sobie, że jest tak fajnie, jak mój ex to przedstawia, że nie mam racji, ignorowałam swoje uczucia itp. Jak byłam niezadowolona, jak miałam o coś pretensje mój ex mnie karał. Przestałam, choć wszystko kumulowało się we mnie aż wybuchło. Teraz też czuję kumulację. Może z tego samego powodu. O nad sobą pracuje. Kiedyś potrafił wyjść trzaskając drzwiami z wizyty urodzinowej u mojej koleżanki bo nie chciałam mu powiedzieć jakiejś głupoty. Naciskał i niczego nie osiągnął, więc wstał i wyszedł. To bardzo niefajne zachowanie. nie wiem, czy należy do przeszłości. On teraz próbuje zapanować nad odruchami, ale problem wg mnie jest wewnątrz a to jest tylko kosmetyka, tylko zakrycie dywanem. Nie boję się samotności. Już to przeżywałam i przeżyłam. Tylko dzięki temu teraz rozważam odejście. Wiem, że dam sobie radę bez niego. Tylko nie wiem, czy jeszcze na kogoś takiego jak on trafię. No i mamy ślub za pasem.... :( Ale z tym też sobie poradzę. Grunt to właściwa decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kostka... ❤️ mam dokładnie identyczny problem ... jednak problem równoległy bardzo przysłonił mi oczy na to właśnie i dopiero po jakims czasie zaczęłam dostrzegac tę jego zaborczość i w związku z tym i zazdrośc... uświadomiłam sobie też, że zazdrośc to nie tylko moze dotyczyć płci przeciwnej ... mozna byc zazdrosnym o dzieci, nawet o czas!! o to ze cos sprawia komus przyjemność a nie jest to związane z osoba zazdrosna, tz mam wrażenie , że mój m jest zazdrosny o to, że lubie spedzac czas bez niego!! że cos oprócz niego daje mi przyjemnośc, że jest to w dodatku cos czego on sam dla mnie nie wymyślił.. - cos w tym stylu..... no i to oczekiwanie wdzięczności za wszystko co MI DAJE...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość december
witajcie Ja również mam podobne doswiadczenia z dzieciństwa, moja mama była wiecznie zła, wiecznie wkur***na, wymagająca, tylko kiedy wypiła była fajna i kochana, picie zdarzało się raz w tygodniu, potem rzadziej. Rozwiedli się z tatą jak miałam 7 lat, podobno z powodu alkoholizmu ojca. Niestety ja mam podobne zachowania do niej, jestem tego świadoma i staram się z tym walczyc ale to jest czasem silniejsze ode mnie. Wywalam swoją złość na męża, zdarza się tez na córkę :( Mój mąż jest tak jak mój ojciec skłonny do uzależnień, tzn jest uzalezniony od palenia marihuany. Historia się jakoś powiela, chociaz wydaje mi się ze w mniejszym stopniu? Ja staram się nie być taka jak moja matka ale niestety nałóg mojego męża działa na mnie drażniąco i czasem po prostu wybucham złością przede wszystkim na mojego męża. A on obwinia mnie za to że stawiam mur między nami przez te zachowania. A ja mu mówię że to przez to, że on pali to ja taka jestem :( Czasem mam wrazenie że to wszystko prowadzi do rozwodu tak samo jak to było u moich rodziców :/ Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość december
mmak w dorosłym zyciu szukamy uparcie tej miłości i akceptacji u swich mężów i tak desperacko walczymy i domagamy sie tej miłości... to takie upokarzające.... jestesmy w stanie zrobic wszystko i zaakceptować tak duzo żeby tylko czuc sie kochane.... i najgorsze jest to, ze bardzo częśto zadowalamy sie "ochłapami"... dokładnie - mam to samo :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kostka 2 - "On teraz próbuje zapanować nad odruchami, ale problem wg mnie jest wewnątrz a to jest tylko kosmetyka, tylko zakrycie dywanem." Mozesz to potraktowac jako aksjomat. Takze i to ze wpakowalas sie w kolejny toksyczny, wyniszczajacy Cie zwiazek. I jesli nie popracujesz nad soba, nie przerobisz dokladnie wszystkich traum, blokad i zahamowan - to nastepny toksyczny masz jak w banku. Przyklad na to wlasnie pisze do Ciebie tego posta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
optym ....widze, ze powraca temat wstydu pod roznymi postaciami. wczoraj zdalam kilka pytan na temat wstydu i zastanawia mnie dlaczego jest nadal cisza na ten temat.to nie bylo tylko i wylacznie do ulli🌼 :D to co jest z tym wstydem Dziewczyny ? czego sie wstydzicie ? jak on dziala na was, na wasze decyzje, kiedy was dopada,czy zawsze jest sluszny ? czy jest toksyczny wstyd ? moze chociaz napiszcie zdanie dlaczego unikacie tego tematu... czy to jeszcze nie ten moment ? czy dziecko , ktore szuka pomocy u mamy czy taty i slyszy wstydz sie ...ma rzeczywiscie sie wstydzic ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kostka 2
oneill od listopada spróbuję zacząć z znów terapię. Tymczasem muszę podjąć decyzję. On się na psychologa nie zgadza, ja powiedziałam, że to mój warunek. Wychodzi, że jednak ślubu nie będzie. Ale to naprawdę odpowiedzialna decyzja. Byliśmy razem ponad rok. Teraz trzeba to będzie wszystko przekreślić. Dużo dobrego się działo, ale też trochę zła. Nie wiem, czy możliwe jest spotkanie kogoś normalnego. Boję się, że nawet gdy tak się stało - ja znów w kimś to "wzbudzę". Tak ciężko mi teraz. Jakby nie patrzeć kocham go, obawiam się, że bardziej niż to odczuję niż myślę (to uczucie nie jest oparte o rozbuchane emocje). Mam już 30 na karku, znów zostanę sama, może tym razem już na zawsze, ehhhh.... doła łapię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie nie jest to odpowiedz osoby uzdrowionej z dysfunkcji ale mam przekonanie ze gdybym zostala sama - nie zwiazalabym sie z nikim na stale. Byc moze z obawy przed kolejnym toksycznym czlowiekiem (czyli niepewnoscia wlasnych podstaw, obawa przed pozostalosciami dysfunkcji). A na pewno podchodzilabym z kosmicznym dystansem i nieufnoscia. To, niestety, nie jest zdrowe. Mam pelna swiadomosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niebo błękitne mam tak samo z tym kłamaniem.... Kłamię, mimo że równie dobrze mogłabym powiedzieć prawdę. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje....muszę się wręcz zmuszać, żeby powiedzieć prawdę...ugryźć się w język, zanim skłamię.... A dziwne jest to, że dotyczy głównie "duperelek"... Nie rozumiem tego i nie umiem dociec przyczyny....coś to powoduje, ale co? Zabij nie wiem ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kostka 2
Jego samego też mi szkoda. Wiem jak mocno to przeżyje. jestem jego pierwszą, późną miłością. wiem, że da mu to popalić, a znając go - nie pójdzie na terapię, tylko się zamknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się wstydzę własnych zachowań o których pisałam na poprzedniej stronie, swoich wybuchów złości... Jeśli chodzi o dziecko to ja nie mówię mojemu dziecku "wstydź się", od mojej mamy tez tego nie słyszałam. Chociaż seks i sprawy z tym związane, w tym i uczucia, były tematem tabu w moim domu i ja wyrosłam na kobietę pełną wstydu jeśli chodzi o te dwa tematy. Wstydziłam się okazywać uczucia, a co dopiero jeśli chodzi o seks. Sporo lat zajęło mi nauczenie się niewstydzenia. Nadal gdzies to we mnie tkwi, tzn wstydzę się czasem zachowań seksualnych w stosunku do mojego męża, wstydzę się czasem mu powiedzieć co mi się podoba w seksie, czego bym chciała itp. Ale pracuję nad tym i jest coraz lepiej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co daje klamstwo ? jakie niesie korzysci ? OCHRONE wedlug mnie to wasz sposob na obrone siebie. strach przed tyz, ze nie wiecie za co i z ktorej strony nadejdzie atak moze powodowac automatyczne klamstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kostka 2
"A na pewno podchodzilabym z kosmicznym dystansem i nieufnoscia." Dokładnie tak! Dlatego tak się teraz obawiam i nie patrzę z ufnością w przyszłość. Sama nie wiem, czy demonizuję to wszystko czy nie i powonnam uciekać gdzie pieprz rośnie. Długi czas nie rozmawiałam z nikim na ten temat. Myślałam, że to sprawa miedzy nami. Ostatnio, gdy przesadził - zaczęłam, bo w takich sytuacjach nie jesteśmy obiektywne. Ludzie, którzy o tym usłyszeli nie bagatelizowali tego. Jednak czasem opowiadam o co mi się wydaje, z własną interpretacją. To ie jest dobre bo fałszuje obraz. No i wracamy do punktu wyjścia. Nie wiem, jaka jest prawda w tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kostka - chyba Poa pisala tu kiedys o tym podejsciu do dobrego i zlego. I co bedzie wazniejsze: czy 1000 roz - czy uderzenie w twarz. Jak czasami te dobre chwile (ktore sa dobre jedynie w naszych wspomnieniach i wyobrazni, a czasami to wlasnie my chcemy zeby byly dobre; myslenie zyczeniowe?) potrafia przekreslic ogrom doznanych krzywd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
december wstyd wlasnych uczuc.... to wsytd siebie. ktos nam wpoil ze jest dobrz tylko wtedy gdy spelniamy czyjes oczekiwania, gdy zachowujemy sie wedlug scenariusza czyjegos ale nie naszego. tym czasem nasze uczucia sa nasze i mamy do nich prawo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez fakt, unikam odpowiedzi... bo wstydzę się wszystkiego i za wszystkich matka bije swoje dziecko na ulicy-wstyd mi za nią dzwoni bramka w sklepie-oblewam się potem, mimo że wiem przecież, że niczego nie ukradłam nauczyciel na wywiadówce zwraca uwagę na ogolne problemy z klasą- wstyd mi, bo to na pewno o moje dziecko chodzi przykłady można mnożyć wstydzę się swojego wyglądu swojej niewiedzy braku kontroli nad finansami chyba na ten moment nie umiem określić czym jesy toksyczny wstyd, ale wiem, że często wstydzę się tego, że się wstydzę. To już praktycznie schiza:-( dla mnie wstyd jest równoznaczny z poczuciem winy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kostka 2
nie, w naszym wypadku nie są to rzeczy wyimaginowane. On naprawdę się o mnie troszczy, czuję to i rosnę. Ale czasem ta troska jest za trudna dla mnie, przekracza moje granice. I się duszę. Chociaż nie wiem, czy słusznie, czy to nie wynika z moich problemów. Jestem średnio stabilna. I ie wierzę sobie. Znowu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kostka 2
wiem, że pracuje nad sobą, ale nie wiem czy to się uda bez psychologa. Nie wiem, czy do tego momentu to zniosę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla wstydzisz sie za kogos ...za obca kobiete na ulicy, ktora bije wlasne dziecko odpowiedzilnosc...i nieuzasadnione poczucie winy(skad sie wzielo ?kto je w tobie zaszczepil i w jakich sytuacjach ? ) porusz ten problem na terapii, rozloz go na czynniki pierwsze bo ustalenie co jest twoje a co cudze to podstawa porzadkowania wewnetrznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez nie wiem dlaczego, ale mam potworny opór przed poruszaniem tego tematu próbowałam sama ze sobą o tym porozmawiać, ale albo skutecznie zagłuszam swoje myśli, albo.....sama nie wiem, moze tak mam, po prostu. Zdarzyło się w moim życiu coś, czego nigdy, przenigdy sobie nie wybaczę. Może tu jest przyczyna. Ale nie umiem o tym mówić. Boli za bardzo, na wylot. Popełniłam grzech niewybaczalny i muszę z tym żyć. Sorry, nie dam rady pisac za bardzo placze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
d tego czasu straciłam sama siebie, przestałam się szanować, swoje uczucia i swoje ciało myślę, że do końc życia będę za to płacić i dobrze wolałabym zdechnąć, niż byc taka, jaka jestem! szlag by to trafił! no nie mogę, no!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, dyskusja o wstydzie poruszyla we mnie cos bardzo bolesnego. Byc moze dotychczas do tego nie dotarlam. Ale praca nad soba to ciagly progres a "im dalej w las..." itp Dotad sprawe "wstydu" zaledwie omiatalam, jakbym zostawiala to na pozniej. Nie wiem czy na dzien dzisiejszy jestem w stanie zaczac to przerabiac, ale wiem ze zalatwienie owej sprawy jest dla mnie bardzo wazne, jesli nie kluczowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kostka - a na czym polega ta troska Jego o Ciebie? czy to aby nie zaborczość albo osaczenie? a poza tym - tak to powiedziała POA, -co jest dla nas wazniejsze 1000 róż czy jeden policzek? i tak jak powiedziała do mnie.. sama juz nie wiesz czy On jest ZŁY czy też DOBRY... dezorientacja wywołuje niepokój i nie pozwala trzeźwo ocenic pewnych zachowań... ja tez wstydze sie wielu rzeczy... tak podobnie jak Ulla wszystkiego i za wszystkich.. nie umiem też czasem czegos zrobic lub powiedzieć bo boje sie ośmieszyć, wstydze sie za siebie, ale to chyba cos innego, prawda? wsydze sie tez kiedy pusczaja mi nerwy i sie "wynaturzam" potem źle sie z tym czuję... a czasem to sie wsydze kiedy ładnie wyglądam... to juz chyba chore... nie przejde obok kogos bo nie chce np zwrócić jego uwagi... czy to juz schiza :) wstydze sie kiedy ktos mnie chwali... mam wrażenie że ten ktos przesadza, że to tak naprawde nie jestem prawdziwa ja... ach... sama nie wiem ... chyba wielu rzeczy jest mi wstyd... i tez często jest mi wstyd za kogoś... mam wrażenie ze ktos sie czyms wygłupił i ja sie za to wsydze, kiedy ta osoba nie ma z tym problemu... moze nie bede więcej gadac tych głupot...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla tak czulam jesli o czyms nie chcemy rozmawiac to to nigdy nie da nam wolnosci. nie da nam spokoju, bedzie nas zatruwac od srodka mozesz isc na 10 terapie i nie ozdrowiejesz jesli tego nie zalatwisz ulla co bys nie zrobila wywal to z siebie jesli nie tu to na terapii, rozmawiaj o tym , zacznij chociaz krczek po kroczku. ludzie robia rozne rzeczy i zawsze znajdzie ktos kto ciebie zrozumie. prosze daz do tego by sobie wybaczyc, nie ma ludzi doskonalych, popelniamy bledy, czasami bardzo zle ale mozna to wybaczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ulla - co bylo a nie jest... Piszesz o czyms czego nie jestes w stanie sobie wybacztc. A to przede wszystkim powinnas zrobic. Wybaczyc sobie. Sprobuj pomyslec w taki sposob: przychodzi Twoja najlepsza przyjaciolka i zwierza sie Tobie ze te rzecz zrobila. I prosi Cie o wybaczenie. Jak bys postapila wobec niej? Jakbys postapila np wobec mnie - obcej osoby, ktora by Ci sie zwierzyla z tego o co do siebie masz pretensje? Czy potepilabys nas? A jesli tak - to dlaczego? Czy wybaczylabys jej i powiedziala: wszyscy popelniamy bledy, nie ma sprawy. I jesli chcesz byc swoja najlepsza przyjaciolka - jak postapisz? Ulla - zal za to co sie kiedys zrobilo nie ma sensu. Wystarczajacym zadoscuczynieniem jest nie powtarzanie tego bledu (jesli uwazasz ze to co zrobilas bylo bledem).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×