Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość malwilczek

wyprowadził się...

Polecane posty

Gość malwilczek

No i już...zamknął wczoraj za sobą drzwi, zabrał swoje rzeczy i rozpoczynamy życie oddzielnie,chociaż nadal razem. Nie rozstajemy się, tylko on zdecydował, że chciałby pobyć sam, by uporać sie ze swoimi problemami w pracy, by skończyć wreszcie szkolę i stanąć porządnie na nogi. POza tym zaczynało nam brakowac miejsca w mieszkaniu, on się tu dusił... Ja to wszystko rozumiem, naprawde. Sama wiem, ze byc moze w pewnym momencie ograniczałam mu swobode, ze byłam zbyt zaborcza i pragnęłam zbyt wiele od niego...Więc wiem też, że po części sama jestem winna tej sytuacji przez którą cierpię. Co ciekawe - było u nas wiele kłótni, było zle, wisiała jakaś szklana szyba pomiędzy nami - a teraz, kiedy on wyraził swoje potrzeby i postanowił o tej przeprowadzce - jest 100 razy lepiej!!! On jest bardziej czuły, spokojniejszy, odnosi sie do mnie przyjaźniej, nie klócimy sie... Tylko boje sie, co dalej..jak sie to moze skonczyc? Ja sie zaangazowałam w tę relację, on chyba traktuje to bardziej na luzie...on chyba nie dojrzał jeszcze, zeby bawić się w dom...chciałby chyba jeszcze poczuc brak jakichkiolwiek zobowiązan. Moj obawy pogłębia jeszcze fakt, ze jest ode mnie 2 lata młodszy:( Proszę, napiszcie coś, może znaliscie takie przypadki, jak to sie moze skonczyć...czy taka zmiana (mieszkalismy razem 1,5 roku) może odniesc pozytywne skutki? Kompletnie nie umiem odnaleźć się w tym pustym teraz mieszkaniu, nie mam siły tu posprzątać, zająć się układaniem moich rzeczy na pustych juz półkach...Z ramek zieje pustka po wyjętych fotografiach..sciany opustoszały po tym jak zdjął swoje obrazki...a ja nie mam siły urządzić tego dla siebie, to do tej pory było NASZE.... ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martusz23
Ja miałam podobnie-dopóki mieszkaliśmy razem były codziennie kłótnie,zgrzyty o byle pierdoły.Jak się wyprowadził(na moje zyczenie co prawda) to wiele się zmieniło na lepsze,z tym że po jakims czasie i tak się rozstalismy,ale to przecież nie reguła,w każdym związku jest inaczej,wszystko zależy od nastawienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
ojjj...ale ja właśnie zewsząd słyszę, ze to reguła...że jeśli ludzie muszą sie odseparować od siebie, to znaczy, że nie radzą sobie razem ze swoimi problemami i tak naprawde to jest początek końca. I wtedy ze związkiem dzieje sie tak, jak z człowiekiem przed smiercią - na moment mu sie bardzo poprawia, a potem nastepuje nagły koniec...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet taki tam
dojrzał,ale po co ma sie dusic???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
no wlasnie teraz ma sie nie dusić. Teraz ma zasmakowac szeroko pojętej wolności. :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet taki tam
no i co,że młodszy??on nie chce zebyś mu weszła na glowe!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misiabellla
no ja kiedys tez mialam przerwe (nie mieszkalismy razem), a po tej przerwie nastapil koniec znajomosci... Jakos juz takie argumenty nie trafiaja do mnie, ze ktos musi przemyslec itd itp i w zwiazku z tym mniej lub bardziej sie separuje.. moze nie zawsze tak jest, ale jakos sadze, ze jest to takie powolne odcinanie sie od drugiej osoby.... zycze, zeby u Was bylo inaczej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martusz23
Cóż,z pewnością coś w tym jest.Jeżeli ludzie nie potrafią się dogadać mieszkając ze sobą prawdopodobnie oznacza to,że w taki czy inny sposób do siebie nie pasują.Mój były wkurzał mnie tym,że nie potrafił się zająć sam sobą,wszystko chciał robić ze mną,nie dawał odrobiny nawet prywatności,która nawet w najlepszych związkach jest potrzebna.Tak poza tym wszystko było ok.Może powinniście się wspólnie zastanowić,gdzie leży problem i dojśc do jakiegoś porozumienia,jeśli nie to to faktycznie nie będzie miało sensu,ale próbować warto,czasem trzeba pójść na kompromis,żeby osiągnąć to,czego się chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
No dobra, jestem w stanie to zrozumiec i zaakceptować - dlatego nie robiłam mu żadnych wyrzutow podczas tej wyprowadzki. Tylko co teraz? Wystarczy po prostu nie wchodzic na głowe? Zbyt proste to chyba rozwiązanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misiabellla
Wszystko zalezy tak naprawde od tego z jakiego powodu on sie wyprowadzil... a powod byc moze zna tylko on

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
Martusz - masz racje, ze to robienie wszystkiego wspólnie może doprowadzic do szału. I biorąc pod uwagę, że naprawde w tej mojej kawalerce często nie było możliwości, zeby zaznac prywatności, spokoju - rozumiem, że nie wyrobił i zechciał zadbać o siebie. Ja moze inaczej do tego podchodze,mi mniej to przeszkadzało. Nie wiem.. Ciezko mi teraz wziąć tyłek do roboty i stworzyć sobie własne życie...na nowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
misiabellla - cały czas powtarzał mi te powody, które i ja tu przytoczyłam, a to jak sie zachowuje (jest czuły, chętniej rozmawia o sobie, o swoich planach) daje mi do zrozumienia, ze tak zupełnie nie chce mnie wykopać ze swojego zycia. Nie wiem, zdaje sobie też sprawę, że jest za wczesnie na to, aby juz orzec co dalej z nami. W końcu wyniósł sie dopiero wczoraj...jeszcze nawet swojej "kochanki" czyli laptopa nie zabrał...dzis ma to zabrać:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misiabellla
Prawda jest corka czasu, jak rzekl Leonardo da Vinci... ZYcze powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
Dobra a co teraz? Dać mu kompletny spokój, niech tam sobie pracuje, zarabia, podnosi się, uczy, szkoli i dochodzi do ładu? Poczekac aż sam zatęskni i poszuka kontaktu ze mna? Jak nie bedzie do tego dązył - to przynajmniej bede miala jasność...zgadza sie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość we wzorki dziewczynka
Nie jest regułą, że taka wyprowadzka to początek końca związku. Ja też mieszkałam z facetem a teraz mieszkamy osobno. Z tym, że my się w tym mieszkaniu poznaliśmy i tam się nasz związek narodził:-) Wyszła sytacjia taka, że musieliśmy się z tego mieszkania wyprowadzić i wtedy zamieszkaliśmy osobno i mieszkamy tak do dziś i jest cudownie:-) Nie, nie kłócilsmy się ani nic z tych rzeczy dziś też się nie kłócimy. Myśle, że on potrzebował trochę przestrzeni tylko dla siebie. W niedalekiej przeszłości planujemy wspólne mieszkanie itp. ale tym razem jest to nasz wspólna i przemyślana decyzja. Myśle że w naszym przypadku było nam to potrzebne bo pimimo, że mieszkało nam się razem naprawdę cudownie to zakładając, że spędzimy razem resztę życia ( a tak planujemy):-) byśmy całe to nasze wspólne życie mieszkali razem. Wiem z boku może to wygląda dziwnie, ale nie chodzi o to jak to widzą inni tylko o to aby nam było z tym dobnrze a nam jest bardzo dobrze:-) Jak ktoś wyżej napisał, w każdym najlepszym nawet związku potrzeba troche prywatności. I myślę, że powinnaś mu teraz tę prywatność, przestrzeń tylko dla niego dać.Zobaczysz jeśli to miłość to przetrwa. Znasz pewnie takie powiedzenie "jeśli coś kochasz puść je wolno, jeśli wróci jest Twoje, jeśli nie, nigdy Twoje nie było". Zobaczysz jak będą teraz wyglądały Wasze relacje, jak często będzie chcial się z Tobą spotykać ,ile czasu z Tobą spędzać itp. Pozdr i szczęścia życze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
we wzorki dziewczynko - dziekuje za madre słowa...tak gdzieś w głębi serca czuję, że to była jednyna możliwa decyzja, właśnie takie "puszczenie wolno" - bo i on sie męczył i ja. Z jednej strony pociąga mnie wlaśnie takie bycie razem, ale osobno - randki jak za czasów, kiedy sie poznawaliśmy, ten przyjemny niepokój podczas szykowania sie na spotkanie... Uwielbiałam to, a w trakcie mieszkania za sobą gdzies ten aspekt niepewności zanikł. Teraz być może to wróci, wiem, że nie w takim stopniu jak kiedyś, ale przynajmniej zasady będą inne, przynajmniej zechcemy wyjść z domu do ludzi a nie zamykać sie w 4 ścianach, jak to do tej pory bywało. Byłam pełna dobrych przeczuć, dopóki nie pojawili sie czarni wizjonerzy i zaczęli opowiadac, że w większości przypadków taka zmiana kończy sie źle.Dlatego tu napisałam, żeby być może poczytać wypowiedzi osób, które przeciwnie - ożywiły swoje relacje po takiej zmianie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
Tylko musze coś zrobić z mieszkaniem...żeby nie kojarzyło mi się tak drastycznie z nim...posprzątac tutaj, poustawiac po swojemu....jade dziś do Ikei... kupię jakieś pierdoły, może to poprawi mi humor, zapełni tą chwilową pustkę...ubrania muszę przełozyć do szafek, które on zwolnił..powkładać jakieś fotografię w ramki, zakleić czymś sciany...Wiecie, że nie mam siły tego zrobic? Od rana nie ubrałam sie nawet, nie pościeliłam łóżka, nie ogarnęłam tego miejsca, ktore zawsze było nasze, a teraz tak nagle zrobiło sie tylko moje... Jest tylko moje, a ja nie mam na nie pomysłu...???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wesła bardzo
Wyobrażam sobie jak Ci teraz ciężko, ale zobaczysz dasz radę, zakupy w ikei świetny pomysl, zmień coś w tym mieszkaniu, aby tak bardzo Ci nie przypominało o nim. Własnie my byliśmy w o tyle "dobrej"sytuacji, że oboje musieliśmy się wyprowadzić z tego wspólnego mieszkania, bo faktycznie musi być ciężko zrobić z czegoś co było Wasze coś co ma być teraz tylko Twoje. Pamiętam jak my się wyprowadzaliśmy i ja już byłam na nowym mieszkanku a moj chłopak został jeszcze na noc w tym naszm straym to mi pisał, że już chciał po mnei jechać bo nie umie być sam w mieszkaniu które zawsze było nasze.. Tak jak mówisz chodzenie na randki itp. to jest bardzo fajny element związku my np tego nie mieliśmy ja początku. Staraj się zawsze szukać jakiś plusów:-) Mi też na początky było ciężko trochę ale teraz np. mieszkam z bardzo fajnymi dziewczynami, mam kontakt z ludźmi, a i widujemy się często i jest naprawdę dobrze. Czarnymi wizjonerami się nie przejmuj, mnie też się często ludzie pytali "czemu już nie mieszkacie razem" itp i widziałam ich krzywe spojrzenia kiedy odpowiadałam, że po prostu tak postanowiliśmy. Ludzie zawsze znajdą powod do plotek i dokopania drugiemu. Głowa do góry i udanych zakupów w ikei.:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość we wzorki dziewczynka
ten ostatni post to moj tylko nicki pomyslilam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja tego nie rozumiem bo
jak to tak, żyjecie razem, ale coś Wam się nie układa, dlatego jedno chce zamieszkać osobno. Ok, ale jaka w tym logika? Jeśli planuje się powrót to przecież po tym powrocie znowu będzie trzeba zmierzyć się z tymi samymi problemami? To nie jest rozwiązanie. Moim zdaniem to labo początek końca, albo takie zawieszenie, taka pauza, a po ponownym wspólnym zamieszkaniu powrót do kłótni itd. Chcąc być z drugą osobą naprawdę na zawsze nie ma czegoś takiego, bo trzeba się dojść, rozmawiać, a nie przeprowadzać, od tego problemy nie znikną, potem może być przez chwilę lepiej jak znowu razem zamieszkacie, ale po jakimś czasie wszystko wróci do normy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
do "a ja tego nie rozumiem bo" - ja nie wiem czy wróci do "normy"(czyli jak dobrze rozumiem do kłótni) czy nie wróci, wiem tylko, że atmosfera sie wyczyściła po tym, jak on podjął taka decyzję a ja się zgodziłam. Nie łudzę się, że to była wspolna decyzja, nie - i ciężko mi z tym i mam w związku z tą sytuacją myśli pełne obaw...Ale z drugiej strony u nas nigdy ten związek nie wyglądał tak jak większość znanych mi relacji. Mój chłopak studiował kiedyś w innym mieście, wiec na poczatku widywaliśmy sie bardzo rzadko - 2 razy w miesiącu czasem raz. Mamy wspólną pasję, więc spotykaliśmy sie takze przy okazji realizowania tych zainteresowań - ale to byly spotkania wsród ludzi, nie mogliśmy spędzac czasu tylko ze sobą. Więc on w rezultacie zecydował się na przeprowadzke do mojego miasta, zmiane szkoły - żeby być blżej. I może w tym momencie, zamiast decydowac sie na wspólne mieszkanie, powinniśmy zamieszkac osobno i zacząc poznawac się...Teraz widze, ze tak moze byłoby lepiej ale cóż...w tej chwili nic z tym nie zrobię. Chodzi mi o to, że my z fazy związku na odległóśc od razu wskoczyliśmy we wspolne mieszkanie nie dając sobie czasu na takie poznawanie siebie w dalszej troche relacji...I teraz być może nadrobimy ten czas..Piszę być może, bo nie wiem, co z tego wyniknie, jak ktoś słusznie już napisał wcześniej "prawda jest córką czasu" - więc co mi pozostało? czekac tylko i sie przyglądać. A założyłam tu ten temat by usłyszeć być moze podone historie innych osób...Jesli większość miała przykre doświadczenia związane z wyprowadzka, to trudno - ja nie nastawiam sie na happy end, przyjmuje wszystko tak jak jest tym bardziej, ze widze wyraźnie i swoja winę też. Tylko, ze jestem i tak pełna optymizmu, że czegos nowego sie nauczymy że otworzy to dla nas - nawet jeśli na jakiś czas tylko - nowe pole do działania... do "we wzorki dziewczynki" - też myślałam juz o powrocie do zamieszkania z kolezankami...moze w tym roku akademickim jeszcze nie, ale od października...Fajne to jest, po co mam sama siedzieć...:) i dzięki jeszcze raz za słowa otuchy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
a może by sie jakiś mężczyzna wypowiedział? Co o takim zachowaniu mysleć? Bo ja obawiam się, że jestem z innej planety i facetów nigdy nie pojmę...;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja moge tylko snuc kolejne obawy.. Nie wiem jak to u Was wyglada, czy macie sporo czasu. Jesli sie wyprowadze, raczej bedziemy go mieli dla siebie malo. oboje mamy 2x studia, ja do tego pracuje. Nie wiem czy mozna odwrocic kolejnosc w "standardowych" fazach zwiazku. Ludzie maja cos jednak zakodowane - genetycznie, w wychowaniu, kulturze, i moga zle znosic takie odwrocenie - statystycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@we wzorki dziewczynka: a dlaczego zdecydowaliscie o tym? wydaje mi sie, ze powod moze byc wazny w kontekscie tego jak sie dalej toczy. Myslicie o tym, zeby zamieszkac ze soba w przyszlosci - nie bardzo odleglej - powiedzmy za 2-3 lata?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
ja mam studia, mój chłopak też. Oboje pracujemy, ja jeszcze dorabiam w drugiej pracy...i nie wydaje mi sie, żeby mi zabrakło czasu. Nawet będąc razem można nie mieć tego czasu dla siebie - tu nie chodzi o fizyczną obecnośc drugiej osoby tylko o poświęcenie jej troski, uwagi...Nie wiem, może naiwnie myślę. Poza tym wydaje mi sie, że życie może byc nawet ciekawsze, bardziej zorganizowane, gdy masz w perspektywie spotkanie w kimś na mieście, gdzie trzeba sie przyszykować, zdążyć na czas, niż takie widzenie się codzienne w domu, na kanapie przed tv. Szczerze - czytałam Twoj temat i naprawde nie rozumiem prawdziwego powodu Twojej chęci wyprowadzenia się od niej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agataaaannnnn
niedawnopisał tu taki chłopak który pytał jak ma sie wyprowadzić od dziewczyny, ale nie rozstawać się z nią- to oże ten Twój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
nie, na pewno nie mój. Moj sie ze mnie śmieje, jak siedze na kafe:P Więc nie sądze, że zdecydowałby sie tu zajrzec;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość we wzorki dziewczynka
Do "marcin" .Czytałam też Twój wątek. Mmy mieszkaliśmy razem ponieważ wynajmowaliśmy razem mieszkanko( nie znając się wcześniej tam się dopiero poznaliśmy) :-) I jak już wyżej pisałam tam się ten związek zacząl. Zamieszkaliśmy osobno ze względu na to aby zobaczyć jak to jest mieszkać osobno, zatęsknić za sobą itp. Układało nam się bardzo dobrze ( nie chodziło a seks jak w Twoim przypadku ani o żadne kłótnie czy cos w tym stylu). Po prostu chcielismy przeżyc taki okres chodzenia na randki itp. Wiem, że kolejność troche nie taka , jak to ktoś wyżej napisał żyjemy w takim społeczeństwie że raczej te fazy związku przebiegaja w troche innej kolejności, ale w naszym przypadku po prostu wyszło tak a nie inaczej. Dziś mieszkając osobno jest nam nadal ze sobą bardzo dobrze kochamy się i chcemy być razem już zawsze i planujemy zamieszkac razem za niecaly rok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwilczek
we wzorki dziewczynko - aż mi się lżej na sercu robi jak czytam Twoje wypowiedzi. Wiem, że w przewadze są te proroctwa o rychłym końcu związku po przeprowadzce, ale...czasem marzenia się spełniają:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×