Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zaczynam od nowa...

Jak sobie radzicie po rozstaniu?

Polecane posty

Gość jakbym czytała swoja historię
Do 'już nie jest mi smutno", czytając Twoje wypowiedzi widze swoje życie. Mój ból, cierpienie i ogromna chęć pokonania swej słabości. Ja tez poznałam Kogoś (a raczej trafiliśmy na siebie po kilku latach 'normalnej" znajomości), przy Kim po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, poczułam sie szczęśliwa. Szczęśliwa, bo bylam soba, zaczęłam sie uśmiechac, zawsze był temat do rozmowy. Nigdy wcześniej nie myślam o nim, jak o kimś, z kim mogłabym być. To byl kolega. Stał się kims waznym. I teraz, okazalo się, że to wszystko było moim złudzeniem. Kolejnym złudzeniem. Nie umiał mi tego powiedzieć, pozwolił mi miec nadzieje, że będziemy razem. Niby z szacunku do mnie, przeprasza, że nie był stanowczy, że nie umiał mi powiedziec. I zaraz po tym afiszuje się ze swoja nowa, wielka miłościa. Tę miłośc pewnie niedługo zobacze u jego boku, bo mieszka tuz obok... A ja... Znowu okazalam się "lekarstwem" na nieudany związek. lekarstwo pomoglo, wiec możan je odstawić. .. Tylko, ile można znieśc? Ile razy zawieśc sie na osobach, którym tak bardzo sie zaufało. I przy tym wszystki nie stracic szacunku dla samej siebie? Czy rozmowa o tym pomoże? pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
ja widzialam shaun baker .... sprawiłaś ze pierwszy raz od tygodnia sie usmiechnęłam...(tekst z roslinkami) dziekuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bezimienna1111
dziwne to. a powinni cierpieć ci ktorzy rania? a czemu to tak? może dlatego ze czeka ich cos nowego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja widzialam shaun baker
No widzisz :-) ciesze sie. A dzisiaj sobie wyobraz jak on zjada wlasna kupe :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa 9090
moniaczek----Kochana,podaj mi meila lub gg ,na 100 procent jutro odezwe sie...ja doskonale rozumiem Twoj bol,jestes bardzo wrazliwa osoba i kochasz go nad zycie....czy ten facet jest slepy?co on jeszcze chce?przeciez on byl i jest calym Twoim swiatem,coz wiecej chciec?tak pieknie opisalas ile serca wlozylas w urzadzanie waszego gniazdka,nie moge pojac jak on mogl tak po prostu wyrzucic cie z domu??????no bo to chyba nie bylo tak z dnia na dzien?cos musialo sie stac?????dlaczego????ale pamietaj,on bedzie tego bardzo ,bardzo zalowal,przyjdzie taki moment,ze opamieta sie i bedzie Cie blagal na kolanach bys wrocila..bo prawdziwej milosci nie odrzuca sie tak sobie...a Ty wtedy bedziesz sie z tego smiala,zobaczysz..tylko na to potrzeba czasu,duzo czasu...teraz nie mozesz sie dolowac i zamykac w 4 scianach rozpamietujac jak to bylo wam cudnie...umow sie z przyjaciolka,wyjdzcie gdzies,szkoda ze nie mieszkamy blisko,bo bym cie zabrala dzis ze soba na zabawe ostatkowa:)tez jestem ciekawa czy moj byly tam bedzie..pewnie z nia:(..ale zycie toczy sie dalej,tez kochalam nad zycie i dostalam takiego kopa,ze wszystkiego mi sie odechcialo...ale uwierz mi czas leczy rany...wiem co pisze,bo tez myslalam ze nigdy sie z tego nie podniose,ale powolutku daje rade,,znalazlam sobie dodatkowe zajecia,tez mam mnostwo kwiatow doniczkowych,pielegnuje je,poza tym mam studia i prace ktorym bardzo sie poswiecilam,no i rower stacjonarny poprawil mi humor i sylewtke,poza tym zaczelam czasem gdzies wychodzic i usmiechac sie....Tobie tez sie uda tylko bron Boze nie szukaj z nim kontaktu i nie narzucaj sie,zadbaj o siebie niech wie co stracil,musisz byc piekna i niedostepna,usmiechnieta i glowa do gory!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
Rejsowa...6570807

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa 9090
moniaczek--jutro napisze do Ciebie,dzis mam malo czasu,mam wpisy na uczelni i musze leciec,a wieczorem idena ostatki:)trzymaj sie cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
jakbym czytała swoją historię, wydaje mi się, że nasze historie są zupełnie inne. ja nie znałam go wcześniej. poznaliśmy się na forum internetowym. spodobało mu się moje poczucie humoru. znalazł mnie po tzw. nitce do kłebka (raz zostawiony slad w internecie pozostaje na zawsze). nie mieliśy planów zakochać się w sobie. ja byłam w innym związku, on wciąż myślał o innej. o tej, z którą teraz jest. traktowaliśmy siebie jako zabawę. ale zakochaliśmy się w sobie. jak on na mnie patrzył. chciał bym była jego żoną, chciał mieć ze mną dziecko. a ja w to wszystko uwierzyłam. zakochałam się w nim po uszy. minęło już prawie 8 miesięcy od rozstania - tyle ile trwał nasz związek. myślałam, że już uda mi się zapomnieć. dałam sobie czas do lutego - ale nadal nie przechodzi. nie mija - ciągle się wzmaga. nie mogę znieść świadomości, że ją teraz przytula, że są pewnie teraz razem w górach (ona ma teraz ferie - jest studentką 3 roku, jest 5 lat ode mnie młodsza). najgorsze jest to, że ja ciągle mam przeczucie, ze do siebie wrócimy. nie wiem dlaczego ale tak czuję. zawsze tak czułam - stąd wynikała ta moja niecierpliwość i upór. ciągle wraca w moich snach - nigdy wcześniej mi się nie śnił. nie mam już nic co należałoby do niego - ale to nie pomaga. nie potrafię go sobie wybić z głowy. mam już tego dość! chciałabym zapomnieć ale nie potrafię. nie potrafię zbliżyć się do żadnego męzczyzny bo tamtem był moim ideałem. wiem, nie mam w sobie za krzty godności bo tęsknię i kocham mężczyznę dla ktorego tym ideałem nie byłam i który odszedł do innej. ale..to jest silniejsze ode mnie. nie wiem skad to się bierze. nigdy nie czułam nic takiego jak teraz. Coś mi wyrywa serce. Czuję jakby coś mi tam kołatało i za chwilę miało wybuchnąć. najgorsza jest ta świadomość, że się tak ośmieszyłam. dziewczyny, to jest prawda. lepiej nie robić nic i żałować, że się czegoś nie zrobiło niż zrobić i żałować, że się zrobiło. on kiedyś (bardzo dawno) do mnie pisał, martwił się o mnie i...żałował podjętej przez niego decyzji. nie kochał jej i nie był z nią szczesliwy. ale ja zamiast wtedy być twarda i nieustępliwa, rozpłynełam się jak lód na słońcu. i odsunął się ode mnie na zawsze. ale wciąż mam dziwne przeczucie, że za mną zatęskni...może i mylne - ale to siedzi bardzo głęboko we mnie i mówi, że przyjdzie ten dzień. i uwiercie mi, to nie jest na zasadzie "trafiło się ślepej kurze ziarno" - ja naprawdę bardzo go kochałam/kocham choć uświadomiłam to sobie trochę za późno. kochane nie róbcie żadnych głupot - tak byście później tego nie żałowały. ja żałuję bardzo :) całuję weekendowo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
do "już nie jest mi smutno", inne historie, które toczą się podobnie. Na początku zaskoczenie, znajomość, której nikt z góry nie planuje, stopniowe poznawanie się i rodzące sie uczucie... Było zaufanie, rozmowy o wszystkim. Zniknęła moja bariera, którą nałożyła poprzednia, traumatyczna w skutkach dla mnie, miłość. Już sie nie bałam ..., zaczęłam na nowo odkrywać siebie samą. Odkryłam w sobie ogromna energię i radość. Radość, która umiałam sie dzielić z innymi. Uczucie we mnie rosło, na jego oczach. W nim- nie. Nadal rozpamietywał poprzedni związek, czuł sie wypalony. Postanowiliśmy nie spieszyć się. Potrzebowałam czasu, aby sobie to wszytko poukładać. Po pewnym czasie odnowiliśmy kontakt. Było nadal miło, sympatycznie, śmiesznie i zabawnie. Nadal dobrze sie rozumieliśmy, śmialismy sie. To ja postanowiam walczyc o niego.Wierzyłam, że to, w jaki sposób traktujemy siebie, to jak nasze indywidualne sprawy stają sie naszymi sprawami, jak wspieramy się na codzień jest dobrą podstawa do budowania czegoś razem. I to był mój błąd. NIeśwadoma niczego, podtrzymywana złudzeniami, zachętami brnęłam dalej. Dzis juz wiem, że w tzw. miedzyczasie pojawił sie ktoś inny. Ja miałam sie o tym dowiedziec przez przypadek. A moje uczucie... miało sie jakos tak naturalnie rozejść...! Pewnie powiecie, że sama sie prosiłam. Nie, nie prosiłam się. Nie zmuszałam go do bycia z sobą, nie szukałam bliskości tam, gdzie bym sama jej nie poczuła. I dobrze rozumiem "już nie jest mi smutno", co czuje-wyznając, że najgorsza jest świadomość, że sie osmieszyła i, że" lepiej nie robić nic i żałować, że się czegoś nie zrobiło niż zrobić i żałować, że się zrobiło". Czuje to samo. Walczyłam o milość, uczucie, ktore dawało mi poczucie bezpieczeństwa. O uczucie osoby, z którą spedzałam bardzo dużo czasu, z osobą która rozmawiałam każdego dnia i o wszystkim... Tak wtedy myślalam... Nie umiał mi powiedzieć o niej. Dlaczego walczyłam? A dlaczego nie!? Skoro bylam przekonana, że znowu zblizamy sie do siebie. Dziś jest już z nią. Swoją milością, tuż obok... Wiem, ze się podniose, że jakoś to sobie ułożę... Wiem, że nie będzie to łatwe... Jednak pytam dlaczego? Dlaczego, ktoś kto jest nam bliski, patrząc w oczy, tuląc nas, podtrzymujac na duchu, nie umie powiedziec prawdy? Podtrzymuje nadzieje, której już nie ma. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
do "już nie jest mi smutno", inne historie, które toczą się podobnie. Na początku zaskoczenie, znajomość, której nikt z góry nie planuje, stopniowe poznawanie się i rodzące sie uczucie... Było zaufanie, rozmowy o wszystkim. Zniknęła moja bariera, którą nałożyła poprzednia, traumatyczna w skutkach dla mnie, miłość. Już sie nie bałam ..., zaczęłam na nowo odkrywać siebie samą. Odkryłam w sobie ogromna energię i radość. Radość, która umiałam sie dzielić z innymi. Uczucie we mnie rosło, na jego oczach. W nim- nie. Nadal rozpamietywał poprzedni związek, czuł sie wypalony. Postanowiliśmy nie spieszyć się. Potrzebowałam czasu, aby sobie to wszytko poukładać. Po pewnym czasie odnowiliśmy kontakt. Było nadal miło, sympatycznie, śmiesznie i zabawnie. Nadal dobrze sie rozumieliśmy, śmialismy sie. To ja postanowiam walczyc o niego.Wierzyłam, że to, w jaki sposób traktujemy siebie, to jak nasze indywidualne sprawy stają sie naszymi sprawami, jak wspieramy się na codzień jest dobrą podstawa do budowania czegoś razem. I to był mój błąd. NIeśwadoma niczego, podtrzymywana złudzeniami, zachętami brnęłam dalej. Dzis juz wiem, że w tzw. miedzyczasie pojawił sie ktoś inny. Ja miałam sie o tym dowiedziec przez przypadek. A moje uczucie... miało sie jakos tak naturalnie rozejść...! Pewnie powiecie, że sama sie prosiłam. Nie, nie prosiłam się. Nie zmuszałam go do bycia z sobą, nie szukałam bliskości tam, gdzie bym sama jej nie poczuła. I dobrze rozumiem "już nie jest mi smutno", co czuje-wyznając, że najgorsza jest świadomość, że sie osmieszyła i, że" lepiej nie robić nic i żałować, że się czegoś nie zrobiło niż zrobić i żałować, że się zrobiło". Czuje to samo. Walczyłam o milość, uczucie, ktore dawało mi poczucie bezpieczeństwa. O uczucie osoby, z którą spedzałam bardzo dużo czasu, z osobą która rozmawiałam każdego dnia i o wszystkim... Tak wtedy myślalam... Nie umiał mi powiedzieć o niej. Dlaczego walczyłam? A dlaczego nie!? Skoro bylam przekonana, że znowu zblizamy sie do siebie. Dziś jest już z nią. Swoją milością, tuż obok... Wiem, ze się podniose, że jakoś to sobie ułożę... Wiem, że nie będzie to łatwe... Jednak pytam dlaczego? Dlaczego, ktoś kto jest nam bliski, patrząc w oczy, tuląc nas, podtrzymujac na duchu, nie umie powiedziec prawdy? Podtrzymuje nadzieje, której już nie ma. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
Bardzo Ci współczuję. Zaufałaś komuś choć pewnie myślałaś, że już nikomu nie zaufasz. Wiesz co? Ja kogoś też kiedyś zdradziłam. Kogoś z kim byłam bardzo długo. Nie powiedziałam o tym drugim. Dlaczego? Nie dlatego, że nie miałam odwagi ale po prostu nie potrafiłam. Nie potrafiłam go zranić w ten sposób. Wiem, to nie jet usprawiedliwienie kłamstwa i oszukiwania. Ale po prostu nie potrafiłam stanąc przed nim i powiedzieć, że w moim życiu pojawił się inny mężczyzna. Za bardzo go szanowałam. Wiedziałam, że będzie to dla niego większy cios niż powiedzenie, że miłość się już wypaliła i że nie możemy być razem. Ale przestałam już przytulać, patrzeć w oczy, mówić, że kocham. Nie potrafiłam. Być może Twój były też nie chciał sprawiać Ci tego bólu? Ale po cholerę mówił, że kocha, po co przytulał? Nie rozumiem takich tchórzy. Chociaż ja tchórzem się okazałam ale nikogo nie mamiłam, nie dawałam nadziei. Kuźwa, zdradziłam człowieka, który mnie kochał z nim. Z facetem, który zdradził mnie. Heh, karma jest sprawiedliwa. On nigdy nie ukrywał, że jest ona. Wiedziałam o tym, że był w niej zakochany. Wiedziałam, że się kontaktują. Nie raz "pozwoliłam" mu na spotkanie z nią. Czasem próbował wzbudzić we mnie zazdrość, le widząc, że ja to bagatelizuję dawał sobie spokój. Ja nigdy nie dawałam mu powodów do zazdrości - i to był moj największy błąd. Wiesz co mi powiedział przy rozstaniu? Że czuje, że jego miejsce jest przy niej. Że gdyby nie ona to byśmy byli razem. Chciałabyś takie coś usłyszeć? Wolałabym usłyszeć, nie kocham cię już. Tylko mi się tak wydawało ale zrozumiałem, że jest inaczej. Pod koniec w naszym związku nie było różowo. Kłóciliśmy się często. To ja traktowałam go chłodno a on ciągle przekonywał mnie o swojej miłości. Byłam naiwna, mówił prawdę? Hmmm...już sama nie wiem. Probowałąm wszelkich sposobów by się dowiedzieć. Im bardziej się w tym wszystkim zagłębiałam, im bardziej to analizowałąm tym mniej wiedziałam. Już teraz wiem, że nie było warto. Tylko niepotrzebnie to wszystko rozgrzebywałam. Mam niezłą szkołę na ten następny raz. Już nigdy nie będę się "prosić" o miłość. Nie będę analizować. Po prostu przyjmę to do wiadomości. Wiem, że jest Ci okrutnie przykro ale chyba nic Ci nie pozostaje jak się z tym pogodzić. Ten człowiek nie jest Ciebie wart jeśli nie potrafił podjąć męskiej decyzji i po prostu od Ciebie odejść, jak tylko pojawiła się ona. Być może było też tzw. zachowanie asekuracyjne (chyba ja zobiłam tak samo). Nie był z Tobą szczęśliwy na tyle by nie myśleć o innej kobiecie ale też nie był pewny jej. Czekał na rozwój sytuacji z tamtą. Jak uznał, że z nią jest mu lepiej - postanowił od Ciebie odejść. Wiesz dlaczego ja walczyłam? Bo widziałam, że się waha. Bo widziałam, że nie jest z nią szczęśliwy i nie poświęca jej tyle uwagi ile mi poświęcał. Bo ciągle go interesowało co się ze mną dzieje. Bo sam nie umiał zamknąć tego rozdziału. Bo widziałam, że nadal nie jestem mu obojętna. Gdyby nie to - nie zrobiłabym z siebie takiego pośmiewiska. Eh...gdybym go kopnęła w doopę - wszystko potoczyłoby się inaczej. Gdybym nie była taka emocjonalna i potrafiła te uczucia schować. Serce na dłoni...to nie jest dobre. Niepotrzebnie tyle o tym myśle. Za długo to trwa...ale ja nigdy nie mówię, nie robię rzeczy których nie jestem pewna. Kieruję się szczerością - niestety. Nie warto być szczerym w miłości. Nie potrafię go nienawidzić. To dziwne. Ale nie potrafię :) Nie wiem co ten człowiek ze mną porobił :o Czy to jest miłość. Czy strach, że nie spotkam nikogo kto da mi takie poczucie bezpieczeństwa, z kim czuję się jak królowa, z kim mogę rozmawiać o wielu rzeczach. To chore! Wciąż mam nadzieje, że będzie próbował mnie odszukać - po to bym mogła w końcu kopnąć go w doopę. Dawał mi tyle szans, tylko ja tego nie wykorzystałam. Przytulam Cię mocno. Damy radę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
Ostatnio usłyszałam to od faceta, który w jakiś sposób mnie sobą zainteresował. W końcu ktoś, ale chyba to zadziałało w jedną stronę :) Otóż powiedział mi tak. Mężczyzna jest szczęśliwy wtedy gdy kobieta potrafi być szczęśliwa bez niego. I coś musi w tym być. Zastanówmy się jak widzimy faceta, z którym nie chcemy już być a ten nie potafi dać sobie rady bez nas. Jaki malutki staje sie w naszych oczach:) Więc nie ma sensu "walczyć" o miłość. O nią nie trzeba walczyć. Albo coś jest albo tego nie ma. Można kogoś upewnić o naszej miłości. Ale tylko raz. Jeśli ktoś nie potrafi tego docenić to nie ma sensu robić tego dalej - bo to przynosi tylko odwrotny skutek od zamierzonego. Chłod i obojętność mogą zdziałać dużo wiecej niż ckliwe przekonywanie o naszym gorącym uczuciu. Zawsze wtedy jesteśmy lekceważeni. Prawda stara jak świat. Jak ktoś będzie chciał Cię odnaleźć zrobi wszystko. Nie trzeba samemu się "podkładać". Tylko czasem ciężko się postrzymać skoro serce się wydziera. Silna wola - mi tego zabrakło:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
"już nie jest mi smutno", właśnie straciłam tekst, który pisałam do Ciebie... takie moje szczęście... Jesteś pierwsza osobą, która mnie tak rozumie i która czuje to samo co ja, i w taki sam sposób. Podobnie też tłumaczymy sobie nasza sytuacje. Nie pozwól sobie na myślenie, że jego odejscie to Twoja wina. Jestes fantastyczną Kobietą. Masz serce i dajesz je innym. Może to teraz nie jest w modzie. Ale to sprawia, że jestes szczera w tym co robisz. I pomimo to, że to boli, i to jak bardzo, pozwala Tobie zostać sobą. Dzięki temu wiesz kim jestes! I nie rezygnuj z tego... Tylko dzieki temu, udalo mi się przetrwac koszmar, który zgotowala mi 'pierwsza" miłośc. Trwał kilka lat. I wrócił teraz, kiedy znalazłam się znowu na rozstaju. Zycie nas zaskoczy jeszcze niejednokrotnie, ale czemu pewne sytuacje wracaja jak bumerang... w tak sam sposób, z równie mocna siła i powalaja na na kolana??? Wiem co to znaczy usłyszec " gdyby nie ona, to Ty bys byla tą jedyna... Brzmi zupełnie tak samo, jak slowa .... wielu kolegów chciałoby miec taka kobiete, jak Ty. A w domysle, a ja juz podziekuje, mi juz pomogłaś. A teraz, moze pmożesz komus innemu. Zupelnie tak, jakby przez sam fakt "zdobycia" Ciebie posiedli prawo do dysponowania Twoja osobą. Dysponowania ciałem, bo skoro tak mowią, czują to nie maja żadnego pojęcia o uczuciach, o naszych uczuciach. Znajdź w sobie siłe i tak jak napisałaś, stań się obojetna na swego byłego. Nie myśl o nim. A juz na pewno nie doszukuj w sobie powodów jego odejścia. Jestes Kobietą, która ma w sobie piekno. To jego strata, że nie umial tego dostrzec i docenić. A sobie wybacz. Wybacz swoje zaangażowanie, siłę którą budowałas wspólna przyszłość. Pokochaj siebie i daj sobie szansę. Dajmy ją sobie obie. Nie sa tego warci. Ja też, pomimo wszystko jeszcze go szanuje... I popelniłam bląd, ze swej szczerości i poczucia, ze moze nie mam prawa do bycia szczęśliwa... przeprosiłam go za swoje uczucie!!!! Tego się nie robi, dziś bym tego juz nie zrobiła... Trzymaj sie, kiedys i do nas los sie uśmiechnie. Może nie tak, jakbysmy tego chciały teraz. Ale skoro mamy serce i mamy siłe i odwage sie do tego przyznać, to ... świat jest sprawiedliwy.... MUSI TAKI BYĆ!!! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
hej, napisz do mnie maila jak będziesz miała ochotę bo widzę, że rzeczywiście nasze historie są trochę podobne. Może we dwie się jakoś z tym uporamy. Ja już dawno nie wchodziłam na forum - ale ostatnio robię to często - zbyt często :o kkktgn@onet.eu obudzili mnie sąsiedzi z góry (znowu jakaś impreza) nie mogę zasnać :( pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do dziewczyn .....
ja tez mam bardzo trudny czas...kocham i wierze ze bedziemy razem, czuje to tak jak jedna z was napisala, czuje i mam ta babska intuicje, ktora nie daje spokoju, ze bedzie dobrze, probowalam spotkac sie z innym ale nic z tego, nie potrafie... ponoc nicnie dzieje sie bez przyczyny...... walentynki dzisiaj, ciekawe czy pomysli o mnie, ja mu wysle serduszko ... niech sie dzieje wola nieba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
Nie wysyłam mu nic, nie jeste tego wart. Chociaz mnie nie znasz, skoro czujesz to o czym my piszemy, robiłas podobnie- nie wysyłaj NIC. Przypomne Ci słowa 'już nie jest mi smutno"- Mężczyzna jest szczęśliwy wtedy gdy kobieta potrafi być szczęśliwa bez niego. Są tak prawdziwe... Ale to nie o jego szczęcie chodzi. Wazniejsze jest Twoje życie i Twoje uczucia. On mial szansę. Zrób to dla siebie. Jak to działa? Sama nie wiem. Ale to jest prawda! Uwierz mi, która do tej pory robiła podobnie, bo niby to co robimy świadczy o nas, o tym, ze pomimo bólu potrafimy stanąć ponad tym. Tak nie jest. On to inaczej odczyta, ze nie umiesz zyc bez niego, a Ty bedziesz czekac na odpowiedź... ...dwa tygodnie temu, zaczęłam myslec o imprezie dla mojego faceta. Okazja; walentynki, jego urodziny... Jestem sama... A on...dobry okres na sformalizowanie nowej znajomości/miłości... Zacznij myslec o sobie, i uśmiechaj sie do każdej napotkanje osoby. Wśród obcych znajdziesz swe prawdziwe ja, to oni najszybciej pokaza Tobie, jak dużo jestes warta. I tego Tobie i nam zycze na Walentynki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do dziewczyn .....
pieknie piszesz i zapewne rozsadnie... ale serducho takie durne... nie umie usmiechac sie do innych, czemu to takie trudne, tyle wysilku kosztuje, dobrze i bezpiecznie mi w domu, smutno mi, nie radze sobie najlepiej, a jesli nie bedzie juz dobrze... powiedz mi ile jestescie po rozstaniu???? skad masz sile??? gdzie ja znalezc??? jak to przetrwac???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakbym czytała swoją historię
ból, ten kolejny, bardzo świezy. Liczy sie zaledwie w dniach... Tez jest mi ciezko, ale musze sobie jakos radzic. Co mi pomaga. Wypowiedzi dziewczyn, to że jest któs, kto mysli podobnie. Nie tak, jak moje znajome, które będac w jakis tam związkach, myslą, ze nie umiem zyc bez faceta. Umiem, bo długo tak zyłam. Nigdy nie szukalam fceta na pokaz. to miał byc ktos dla mnie a ja dla niego. Boli mnie to, że gdy zaufałam (a to sie nie dostaje na wejsciu tylko sie zdobywa) tak bardzo sie zawiodłam. I ktos na kim mi zalezało, ktos kto stal sie ważny dla mnie i wiedzial o tym - nie był w stanie powiedzieć prawdy, ze ciągnął te gre. Grę, gdzie byłam tylko pionkiem. Dziewczyny maja racje, nie mozemy zabronic bym im szcześliwy w inna. Nie jestesmy tego w stanie zmienic. Myslac w ten sposób niszczymy same siebie. Co zrobic, zaufac sobie i uwierzyć w siebie. To nie nasza wina. I pamiętaj, masz nowe doświadczenia, które bola. Nowa miłość może byc inna, ale moze okazać sie kolejna pułapką. Nie chce straszyc, nie mam prawa. Angazujac sie w nowy związek pamietaj, że jestem równowaznym partnerem. Ja zapomniałam o tym, dałam wiecej myslac, ze to dla mnie, przyjdzie odrobine później. A dlaczego tak myslalam, czulam ogromny szacunek z jego strony...I się zawiodłam. Trzymaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaczynam...
Witam, kiedyś założyłam ten topic, dużo pisałam... dziś ponad rok po rozstaniu i choć są Walentynki nie jest mi smutno... dzień jak każdy inny, nie każdy może świętować każde święto. Ja się cieszę, że w tym roku mogłam świętować jeszcze Dzień Babci...:). Dzień spędzam z rodziną... do ex się nie odzywam od dwóch miesięcy... wiem, że szaleje za tą panną co go wyrolowała na kasę... sam pije jest bez pracy.... Ja mam wszystko poza połówką, ale znajomi uświadomili mi, że dopóki żyję mam szanse...;). Każdy z nas ją ma... Więc kiedy nie ma już nadziei na powrót warto zacząć żyć swoim życiem na siłę, mimo łez, tęsknoty... Nie warto się poniżać dla faceta. Lepiej płakać w samotności albo przy bliskich niż jemu... jestem silna... ktoś w międzyczasie z facetów dwa razy chciał mnie w coś wrobić... trzeci raz typowo w sprawach zawodowych, gdyby nie siła i intuicja, którą mam po rozstaniu z ex nie wiem co by było... a nie byłoby dobrze... w życiu wszystko ma swój sens, każdy związek, każde rozstanie czegoś uczy... warto wykorzystać to doświadczenie i żyć dalej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
znowu mam dola,nie,nie bylo go wczoraj na imprezie,aledzis widzielismy sie przypadkiem,udal ze mnie nie widzi:(moja historia jest zblizona do Was dziewczyny wpisujace sie powyzej,brnelam w to a on powoli odsuwal mnie od siebie,a potem zobaczylam ich razem....boli....wiem,ze powinnam go olac,powinnam zapomniec o facecie ,ktory mnie oszukiwal i zwodzil,oklamal,porzucil,zdeptal uczucie...a jednak nie umiem o nim zapomniec i mysle ciagle o nim..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To sie dopisze
Przepraszam, ze sie wpraszam ale to wazne... Tu macie opis sprawy, zreszta sporo tez jest w prasie. To wiecej niz skandal! Prosze, przeczytajcie. Kazda z nas moze spotkac cos takiego! http://niepoprawni.pl/blog/3/mama-z-dzieckie m-policja-i-sad http://pomozolkowi.pl/signature/activate/304 7/d739ba2ac157f406dc5c5764ea1a74131f77f44f poprzesylajcie dalej. Tu jest to samo - jezeli chcecie skopentowac http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4376945

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość już nie jest mi smutno
Witajcie moje Kochane, Prawda jest taka, że jak będą się chcieli z wami skontaktować to to zrobią. Więc nic nie piszcie, nic nie wysyłajcie. A jak się odezwą - to zastanówcie się czy odpowiadać. Mężczyzna, który kocha kobietę jest w stanie zrobić dla niej wszystko, znalęźć ją na końcu świata. A jak nie szuka kontaktu to znaczy, że go nie chce. U faceta brak odpowiedzi to odpowiedź :) Tak, teraz już jestem mądra. Kiedyś nie byłam niestety :) Uczcie się jak nie na swoich błędach to na czyichś. Buziam mocno. Dziś wyglądałam pięknie. Jutro będę wyglądać piękniej - tak by zaprosić kogoś do swojego serca. A on nich będzie szczęśliwy z tą swoją małolatą:) Pewnie jest :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
A ja nie wytrzymałam...napisałam smsa.Że jestem w pracy i gdy tylko otwieraja sie drzwi mam nadzieje ze zobacze jego twarz, z bukietem kwiatów, złapie mnie za reke i powie "maleńka, zapomnijmy o wszystkim tak bardzo tesknie..." nie odpisał.Głupia ja!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
Moniaczek----napisalas,trudno,widocznie mialas taka potrzebe,a odpisal chociaz?mi bardzo to forum pomaga,sprawil ze nie czuje sie taka samotna w swoim nieszczesciu i ze sa tez osoby,ktore maja podobny problem i razem mozna sie wspierac,ja znow dzis mysle o nim,dzis jest 44 dzien od naszej ostatniej rozmowy...a pozniej wrocil do niej i sarazem do dzis....staram sie nie szukac w sobie winy,ale zastanawiam sie dlaczego tak podle ze mna postapil?po co mowil jak mu zalezy,po co plakal,a ja ocieralam i zcalowywalam mu lzy...po co mowil jak jestem mu bliska i ze musimy byc razem...zebym dala mu szanse i czekala ....byl moim szczesciem,miloscia ,nadzieja na przyszlosc,z niecierpliwoscia czekalam na nasze spotkania,na spacery,na pocalunki,z nim kawa miala inny smak,wszystko wydawalo sie piekne i bylam taka szczesliwa....dzis zyje z dnia na dzien,wciaz go kocham,ale gdy sie widzimy udaje ze mi nie zalezy,odwracam glowe,on robi tak samo...a potem leze w pokoju i patrzac w pociemnialy sufit rozpamietuje kazdy szczegol,jego spojrzenie,slowa,usmiech i czasem mi oczy wilgotnieja...ale to juz nigdy nie wroci i musze nauczyc sie z ta mysla zyc choc jest mi cholernir trudno:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
Nie odpisał.Dzis powiedzialam ze stawiam wszystko na jedna karte.Zadzwonilam do niego z innego numeru.Zapytalam czy mozemy sie spotkac spokojnie pogadac.Odpowiedzial ze nie ma ochoty.że zachowuje sie dziecinnie i sie rozłączył.DOŚĆ!!!!!!!!!!!!DOŚĆ DOSĆ DOŚĆ!!! Skonczony kretyn.Nienawidze go.Nie chce go znac słyszec o nim widzxiec go DOŚĆ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
Moniaczek----i tak trzymaj,badz konsekwentna!sama widzisz jaki to kretyn,nie jest wart ani jednej Twojej lzy,kiedys bedzie zalowal tego,ale bedzie za pozno,a Ty Kochana od dzis zyj swoim zyciem,wybierz sie na ta impreze z kolezankami i ciesz sie zyciem!usmiechaj sie do ludzi i nos wysoko glowe,niecha baran wie co stracil!!!!!pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tonę w łzach
Mi też jest strasznie źle. W walentynki zakończył się mój prawie dwuletni związek. Nie wiem jak On mógł to zrobić? Tym bardziej jest mi strasznie źle, bo na początku roku skończyłam trzydzieści lat, mam za sobą już rozwód i naprawdę musiałam się przełamać, żeby wejść w nowy związek. Właściwie stało się to tylko dlatego, że znaliśmy się, jak mi się wydawało "od tej codziennej strony", bo pracowaliśmy razem przez 3 lata, więc gdy pojawiła się miłość byłam pewna, że los wreszcie i do mnie się uśmiechnął. Nie chce mi się żyć. Rodzina i przyjaciele pocieszają mnie tłumacząc, że nie był mnie wart, ale to same trywializmy. Ja czuję, że tak bardzo do siebie pasowaliśmy, chociaż wygląda na to, że byłam tylko na otarcie łez po byłej narzeczonej? Jak można tak kogoś wykorzystać? Jak teraz komuś zaufać? Muszę się chować po kątach w pracy, żeby się na niego nie natknąć. Zaczynam się rozgladać za inną firmą, bo tu chyba zwariuję. Jak Wy sobie radzicie? Co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rejsowa9090
tone we lzach---ja tez juz nie jestem pierwszej mlodosci uwierz mi,mam za soba jeden dlugoletni zwiazek ktory dawno skonczylam a potem zakochalam sie w nim i tez mnie zostawil....ale staram sie myslec pozytywnie,wiem ze jest Ci ciezko,ale popatrz na to z innej strony..przekonalas sie jaki to facet,teraz masz juz to za soba i moze byc tylko lepiej potrzeba tylko czasu..uwierz,zaswieci dla Ciebie slonko,idzie wiosna byc moze pora na zmiany,rozgladaj sie powoli za nowa praca,a jego olewaj...30 lat to piekny wiek,jestes jeszcze mloda,uwierz w siebie...nie udalo sie z nim,trudno,powiedz sobie,ze jestes piekna,wartosciowa i skoro on Cie nie chcial to jego strata..kazdy dzien niesie ze soba niespodzianki i nikt nie wie co bedzie dalej,ale wazne jest by po kazdym dniu zamknac rozdzial i juz do niego nie wracac.....ja tez bylam na dnie,ale z kazdym dniem jest lepiej,zdarza sie ze czasem mam dola,ale wiem,ze jestem wartosciowa osoba i stac mnie na super faceta ,ktory mnie doceni,pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
Tone we łzach----- ehhh cóz mam Ci mówić, przechodze to samo.Tylko z dnia na dzień jest coraz lepiej bo z dnia na dzien zaczynam dochodzic do tego że chyba zaczynam go nienawidziec za to co mi zrobił.u mnie bardzo podobnie, przeszliśmy tak wiele.Moją chorobę (rak szyjki macicy) mój poprzedni toksyczny zwiazek.Bylismy idealni.Ludzie mowili ze wygladamy jak z bajki.On wielki facet ja malutka drobinka...tak bardzo dobrze czulam sie w jego ramionach.Mam 28 lat, a to mój drugi face w życiu.Mozecie mi wierzyć lub nie ale także i w łózku.Oddałabym za niego całą siebie .Ale dziś już nie.Wiesz czemu? Bo mój jak i Twoj w tym momencie spedzaja czas tak jak lubią...kto wie czy nie u boku nowej zdobyczy, dobrze śpią, normalnie jedzą, chodza na siłownie ,normalnie pracują.itd...A my? a my nie śpimy, wciaz beczymy, ogladamy w kółko zdjecia, słuchamy wspolnych piosenek, nie jemy (ja schudlam 6 kilo, waze teraz 40 ) ja zrezygnowałam z Jogi, siłowni,zaczełam palić jak smok, nie dbam o siebie....a te FLETY żyją sobie dalej...moze czasem nas wspomną bo to jeszcze "ciepła sprawa" My za miesiac dalej bedziemy robic to samo co dzis i rozpamietywać a oni o nas zapomną......już dziś raz napisałam DOŚĆ DOŚĆ DOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmmmoniaczek1
Ja postanowilam o wyjeździe za granice...to dobry moment na zmiane pracy z której i tak nie mam radości ani dobrej kasy.Wylatuje za 2 tygodnie.Obralam sobie cel zarobic na fajne auto ,i odłozyc kase na konto.Zyje juz teraz tylko tym wyjazdem, nie mam zamiaru go nawet poinformowac ze wyjechalam.Dowie sie sam.W kwietniu wysle mu kartke na imieniny i tyle.Ale jeszcze bardziej nie moge doczekac sie dnia kiedy mój ukochany EX znajdzie w swojej skrzynce pocztowej moje ZAWIADOMIENIE O ŚLUBIE ...taki mam plan na przyszly rok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×