Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kemikemi

pogadac, czy przemilczec?

Polecane posty

Gość kemikemi

Mam znajomego, kolege, przyjaciela, nawet nie wiem do konca jak to okreslic, w kazdym razie osobe z kregu bliskich znajomych, z ktorym ostatnio spedzalam sporo czasu. Pare miesiecy temu przezyl tragedie, jak sie okazalo juz druga w swoim zyciu. Nie umiem sobie wyobrazic, jak mozna sobie z tym poradzic, ale widze, ze on nie radzi sobie kompletnie. Przyjal metode zaprzeczania, wir imprez, spotkań, wyjazdów, a od czasu do czasu, kiedy nic sie dookola nie dzieje kilkudniowy dol, na ktorego lekarstwem jest kolejna impreza. Nie da sie tak zyc, poukladac wszystkiego, stworzyc jakiejs normalnej relacji. Przestal pracowac, zachowuje sie jakby mial 15 lat. Zblizylismy sie do siebie i troche sie otworzyl, powiedzial, ze zyje tak, bo boi sie kazdego kolejnego dnia, bo stoi w miejscu i nie umie podjac zadnej decyzji, cos niby po tych rozmowach probowal robic, z praca, z decyzjami,a le wydaje mi sie, ze potrzebuje kogos, kto go w tym wszystkim wesprze, tylko przede wszystkim on sam musi tego chcieć. Zbieram sie w sobie, zeby spotkac sie z nim i otwarcie pogadac, powiedziec, jak to wyglada z boku, potrzasnac nim, moze namowic na terapie. Nie wiem tylko, czy jest sens, czy to cos da, czy nie zamknie sie jeszcze bardziej... Nie wiem tez czy jestem wlasciwa osoba. Jesli nie zrobie tego teraz, za pare dni nie bedzie juz okazji. I jestem w kropce. Jak myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zdecydowanie pogadac, mysle ze jak tego nie zrobisz, On sam z siebie nie zmieni sie. Najwyrazniej potrzebuje pomocy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kemikemi
Jestem pewna, ze potrzebuje, tylko zastanawiam sie, czy takie dosc brutalne wygarniecie mu, ze tak nie mozna, ze musi pozwolic sobie pomoc i zaczac zyc normalnie cos da. Z jednej strony juz wiem, ze glaskanie go po glowce jest bezcelowe, bo wszyscy to robia i on coraz bardziej zaczyna wykorzystywac swoje tragedie jako zaslone i usprawiedliwienie wszystkiego. Wiec moze naprawde trzeba troche nim potrzasnac. Czuje, ze powinnam przynajmniej sprobowac, czuje sie w jakis sposob za niego odpowiedzialna. Od paru tygodni informuje mnie o prawie kazdym swoim kroku, typu wstalem, zjadlem, poszedlem, zrobilem, itd. Pozwalam na to, bo moze tego potrzebuje... Ale dluzej tak to nie moze wygladac. Chce mu powiedziec, jak to wszystko wyglada z boku i byc przy nim, jesli bedzie potrzebowal wsparcia. Tylko boje sie, ze po takiej rozmowie moze sie odsunac zupelnie. Wiec moze zostawic to tak jak jest. Sama juz nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×