Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niahniah

Nie jestem katoliczka a moi rodzice zmuszaja mnie zebym chodzila do kosciola /

Polecane posty

niahniah, a czy kk Ci szkodzi? Musisz liczyć się z tym że dopóki mieszkasz w domu rodziców jakieś zasady Cię obowiązują, a oni przy swoim ślubie i przy Twoim chrzcie przysięgali wychowywać Cię w wierze katolickiej, teraz po prostu starają się to robić. Miałam podobnie, miałam 13 lat kiedy przestałam się spowiadać i chodzić na msze, na zwykłej mszy byłam od tej pory tylko raz, na polecenie rodziców poszłam do bierzmowania- wiedzieli że nie chcę, ale oni chcieli więc mieli świadomość że tylko ze względu na nich to robię. Formalnie nawet nieważne powinno być ;) Zaliczyłam też kilka mszy z różnych okazji, takich jak śluby, komunia siostry, pogrzeby, nic złego się nie stało, woda święcona dziur w skórze mi nie wypaliła. Wiem że rodzice chcieli dobrze i byli przekonani że postępują słusznie, dlatego kiedy rozmowa nie pomogła (pomógł później zbiorowy bunt mój o rodzeństwa) po prostu odpuściłam. Nie mam żalu o katolickie wychowanie a chrześcijańskie wartości- takie jak prawda, miłość, wybaczanie, są uniwersalne. Teraz wychodzę za mąż ale ślubu kościelnego nie biorę, księdza po kolędzie nie przyjmuję, a rodzice chcą tylko żebym była szczęśliwa. Bo teraz mam swój dom, swoją rodzinę i swoje zasady. Apostazję sobie odpuściłam, nie zapisywałam się do tej instytucji więc wypisywać się też nie będę. A co do uwag o dyskryminacji katolików... jest w tym trochę racji. To, jak państwo traktuje kościół katolicki, jakie są prawa, to inna kwestia. Ale jest masa ludzi która w to wierzy, robi to z przekonaniem, wierzą że to co robią, wyznają, jest słuszne. Szokują jak zwykle te najbardziej głośne sprawy, najbardziej widoczne jednostki, a masa szarych, dobrych ludzi jest w cieniu. W internecie widać jednak wyraźnie że częściej \"plują jadem\" ateiści- określenia \"kato-oszołomy\" to standard. To prawda że brakuje refleksji nad wiarą, poszukiwań, dociekań, ale nikogo to nie krzywdzi, ludzie co najwyżej będą żyć w niewiedzy, ale to już powszechne, bo \"jedynej słusznej\" prawdy o życiu, śmierci i Bogu i tak raczej nie znajdziemy. Nie mogę zgodzić się z takimi, za przeproszeniem, bzdurami jak piekło, czyściec, celibat, niepokalane poczęcie Maryi i nieomylność papieża, a skoro są to dogmaty (część przynajmniej) nie mogę z czystym sercem należeć do takiej instytucji. Ale ja z powodu niebycia katoliczką nigdy żadnych konsekwencji nie ponosiłam, nikt mnie nie obrażał, a katolicy z tym się coraz częściej spotykają. Wiem jak wygląda kk w mediach. Ale ja osobiście w najbliższym otoczeniu mam wyrozumiałych ludzi, znajomych księży i jedną siostrę zakonną miło wspominam. Jeden z księży pomógł i zachował się bardzo ładnie w bardzo bolesnej sprawie. To tak jak ze służbą zdrowia- nie jestem lekarzem ani pielęgniarką, słychać o zaniedbaniach, masie błędów, marnowaniu pieniędzy i traktowaniu pacjentów jak potencjalnych trupów. Ale że ja osobiście trafiłam w publicznej służbie zdrowia na świetnych lekarzy, którzy robili więcej niż nakazywały im obowiązki, czuję się zobowiązana ich bronić, nawet jak do służby zdrowia nie należę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobny problem
666 coś tam 666 - dajesz swoją postawą właśnie przykład, że ludzie nie będący katolikami nie są tolerancyjni i wszędzie w postępowaniu Kościoła doszukują się spisków, intryg, przestępstw. Przez takich jak Ty ludzie są utwierdzeni w przekonani, że ateizm, a przynajmniej nie-katolicyzm to Zło, wytwór Szatana, który trzeba tępić każdą dostępną bronią. Więc, gdybyś mógł, zaprzestań swoich antyteistycznych krucjat, bo dajesz zły przykład i mi jest wstyd za Ciebie, bo kiepską mi reklamę robisz. Rodzice i mnie gonią do kościoła, mimo iż nie chcę. Jakiś czas temu byłem przekonany, że Bóg istnieje, martwiłem się o to, co mnie czeka za jakieś tam grzechy. Później jednak, po pewnych wydarzeniach, doszedłem do wniosku, że Boga albo nie ma, albo ma mnie w dupie, albo świetnie się bawi widząc ludzkie nieszczęścia. Do mojego odwrócenia się od Kościoła Rzymskokatolickiego przyczyniło również me zamiłowanie do teologii, religioznawstwa i tak dalej - refleksje. Teraz też się martwię o swój los po śmierci, bo jak by nie patrzeć, nie wiemy, czy Bóg jest, czy go nie ma. Być może teiści są w błędzie. Być może ateiści są w błędzie. A może to Kościół błądzi twierdząc, że czeka nas wielkie potępienie za to, że nie chodzimy do kościoła, nie modlimy się, nie przestrzegamy Przykazań (Kościelnych również) - i to mi się wydaje najprawdopodobniejsze. Dlaczego mam czcić bóstwo, które zesłało mnie na ten przeklęty świat, który notabene mi się nie podoba? Mam być wdzięczny za to, że rodzice wyganiają mnie do kościoła? Zmuszają do spowiedzi? Mówiłem, że nawet nie zrobiłem rachunku sumienia i nie mam zamiaru się spowiadać, więc jeśli przyjmę później komunię, będzie to dodatkowy grzech świętokradzki, a oni będą za niego odpowiedzialni. Jedyne z czym się spotkałem, nie licząc tonu, z którego emanowała negatywna aura przepełniona niechęcią, to słowa: "Ty się o moje grzechy nie martw!". Do spowiedzi naturalnie poszedłem i nie myśląc nad grzechami, wyspowiadałem się z tej samej namiastki grzechów, nie martwiąc się o to, czy czegoś zapomniałem, czy zataiłem (a kilka rzeczy naturalnie nie wyjawiłem). Z mojego punktu widzenia, to jest moja sprawa, co robię źle, a co robię dobrze. Moje myśli i moje czyny, to mój interes, a Bóg, o ile istnieje, je zna, więc wygłaszanie ich przed znudzonym kapłanem jest bezcelowe. I tutaj poniekąd pojawi się odpowiedź dla autorki tematu, odnośnie tego, co zrobić, choć już kilka dostała - widziałem, że się przewinęły wśród tych głupich wywodów niektórych osobników. Ode mnie tyle: masz kilka wyjść. 1) Chodzić do kościoła, jak gdyby nigdy nic, usamodzielnić się i wtedy zrezygnować z uczęszczania na msze święte. Bo nie wierzę, żeby rodzice po osiągnięciu pełnoletności dali Ci spokój. Mi jeszcze rok do osiemnastki brakuje i wątpię, bym miał spokój. 2) Szturm. Bunt. Wojna. Nie iść do kościoła za wszelką cenę. 3) Spróbować im wyjaśnić, że zmuszanie do wiary jedynie Cię od niej odtrąca. 4) Tę preferuję - podpisać akt apostazji. Nie mówić przed tym nic rodzicom, choć ksiądz, niewykluczone, że się poskarży przed odbyciem tego ceremoniału. Widzę to tak, że gdy staniesz się apostatą, to nie będą po prostu MOGLI Cię zmusić, bo nie będziesz mogła brać udziału w liturgii. Może Cię wyklną, może wygonią z domu, a może po prostu pomilczą, ale spokój odnośnie wiary, mieć będziesz i ja, jak na razie, tę drogę wybieram. Pierwsza, wiadomo, niekorzystna. Druga - nie wiem, jacy są Twoi rodzice. Ja wolę kabla od monitora nie tracić w konsekwencji, więc wojny nie wywołuję, choć jest blisko. Trzecia - moja matka, wszystko co powiem, odbiera, albo stara sobie wmówić, że to żart albo naturalny bieg wydarzeń w moim wieku i kiedyś sam się będę z tego śmiał. Cóż - na razie mi nie do śmiechu. W każdym razie - powodzenia życzę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podobny problem
A tak przy okazji. To, że religia jest strasznie pogmatwana, to wynik jej ciągłego zmieniania, przerabiania, dodawania dogmatów. Mimo iż na przestrzeni wieków zrobił się z tego wszystkiego jeden burdel nie oznacza, że Boga nie ma. Tego możemy się dowiedzieć jedynie po śmierci. Lub nie dowiedzieć. Wiara jest dobra. Ale tylko wtedy, gdy wierzysz w to, w co chcesz wierzyć. W to, co wydaje Ci się logiczne. Którego istnienie jest najbardziej prawdopodobne. Sam nie wiem czy wierzę. Wiara jest zła wtedy, gdy ktoś Cię do niej zmusza. Kiedy robisz coś na przekór sobie, własnym przekonaniom. Gdy wierzysz, bo musisz wierzyć. Na domiar złego w to, co jest nielogiczne. A tak przy okazji, dzisiaj jest poniedziałek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta niedobra pupa
To masz głupich rodziców... Chyba musisz to jakoś przetrwać... Jakbyś bardzo szła w zaparte, to podejrzewam że mogłabyś napisać skargę do Rzecznika Praw Dziecka. Bo to nie jest tak, że jeśli ktoś cię utrzymuje, to może wszystko. Rodzicom nie wolno np. otwierać korespondecji ich dzieci, podejrzewam że z chodzeniem do kościoła w przypadku osób nastoletnich jest podobnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kin..
mnie też rodzice zmuszają, nie jest to mój własny wybór tylko taty. co z tego ze widzę jak się modli w pokoju co wydawało by się bardzo pobożne. to tylko pozór. nie przestrzega wszystkich praw Bożych. ciągle mi mówił ze jak będę pełnoletnia to wybiorę sama. mam już 19 lat a i tak jest dalej to samo. tak mnie zmusza że jestem wręcz zniechęcona. tak dużo katolików nie zna 10 przykazań Bożych, nie wspomnę już o Wierze w Boga ( nie nie to kościelne) tego to z 90% społeczeństwa nie umie a uważa się za katolików. ksiądz wyklnął moja klasę ze nie powinniśmy chodzić do kościoła bo nie jestesmy katolikami. wprost powiedział ze ten kto nie akceptuje chrześcijaństwa w 101% nie powinien wchodzić do kościoła. ile jest osób które zgadzają się w 100%? no ile? ja np nie pochwalam wszystkich postępowań kościoła, nie wszystko popieram sami księża nie dają przykładu. w mojej parafii proboszcz kazał dzieciom komunijnym oddać na rzecz kościoła cześć prezentów komunijnych (pieniędzy) bo komunia nie polega na braniu prezentów. to po co mu te prezenty? co myślą sobie biedne małe dzieci? gdy sąsiadka poszła zapytać się księdza czy nie może pochować jej matki taniej( bo wiadomo za wszystko się dziś płaci) bo nie ma pieniędzy ponieważ wychowuje samotnie 2 nastolatków, mąż jej nie daje alimentów i mało zarabia, to jej ksiądz wyliczył co odziedziczyła po matce i ile to ona może zarabiać w swojej pracy i nie zgodził się na niższą cenę. i co ona mogła sobie pomyśleć po takim zachowaniu? od tej pory nie wchodzi do kościoła, jest ateistką, nie chce być grzebana w chrześcijański sposób. jej dzieci tez sa ateistami. wcale jej się nie dziwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt nie jest zmuszany
to bzdura, jeśli w Twojej rodzinie, jest tak, jak mówisz to złóż skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich, który również wskaże Ci dalszy tryb postępowania w takiej sprawie. Ale pewnie okazuje się, że wcale nie masz ochoty tego robić bo to nie oni Cię zmuszają - to Twój konformizm tkwi w Tobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gfgfdgfdgdfg
ja mam 16 lat, i od zawsze byłam zmuszana do odwiedzania kościoła co niedzielę z całą rodziną. jak byłam młodsza, musiałam chodzić na różaniec, gorzkie żale, na wszystko. ogólnie owszem, jestem jeszcze gówniarą, ale w mojej rodzinie każdy przejaw nie bycia wiernym konserwatywnym katolikiem jest obgadywany i tępiony. może po 18 uda mi się przestać chodzić, i hope. będzie to skutkowało niemal wyklęciem w rodzinie, bo i tak już mnie mają za wyrodną ,hihihi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pozostaje mi współczuć zachowania rodziców. No cóż, nie wiem ile razy i w jaki sposób już z nimi rozmawiałaś, ale próbuj dalej, może się uda. Zapytaj, czy według nich, wieeeelkich katolików, "wiara" przymuszona jest cokolwiek warta? Czy wiara, jak samo słowo wskazuje, nie powinna być czymś, co wypływa z przemyśleń człowieka, a nie ze ślepej tradycji czy przymusu? Pokaż też im wypowiedzi księży (!) i ludzi związanych z KK, jasno mówiące, że do wiary przymuszać nie wolno, a już na pewno nie starszego dziecka. Wiele na ten temat znajdziesz nawet w sieci. Kiedy i to nie pomoże, cóż, trudno - uprzyj się. Przemocy przecież (mam nadzieję), nie użyją żebyś poszła. A jeśli użyją, to problem jest dużo głębszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×