Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Karolina219

Dziewczyny mające mężów / narzeczonych z innych miejscowości

Polecane posty

Jak u was (będzie) wyglądał przyjazd pana młodego i jego gości? Moi rodzice mieszkają na północnym zachodzie dużego, zakorkowanego miasta, ślub odbędzie się w kościele na południowym wschodzie tegoż miasta, rodzice mojego M mieszkają w miasteczku jeszcze ok. 100 km dalej na południe. Planowaliśmy, że M przyjedzie razem ze mną dzień wcześniej do mieszkania moich rodziców, a jego rodzice dojadą na błogosławieństwo w dniu ślubu i razem pojedziemy do kościoła. Tak to wyglądało u naszych znajomych i sprawdziło się. Niestety, teściowie uważają, że tak być nie może, bo to niezgodne z tradycją. Że M powinien w dniu ślubu wyjść z domu rodzinnego w asyście \"młodych\", świadka, rodziców i wszystkich gości, a potem z nimi wszystkimi pojechać po pannę młodą do jej domu. Piękna tradycja, ale wg nas sprawdzała się w czasach, kiedy owa panna mieszkała najdalej w sąsiednim mieście... My policzyliśmy, że na: wyjście M z domu, przejazd do i przez zakorkowane miasto i z powrotem, odebranie bukietu, minimalne przygotowanie M (chociaż ręce umyć...), błogosławieństwo, wyjście z domu, przejazd do kościoła jeszcze raz przez to samo miasto, zapas na wypadek korków na trasie / na wszelki wypadek itp., bycie w kościele na 15 minut przed ślubem - potrzeba 5-6 godzin. Oznaczałaby to, że tyle też czasu spędzą goście w autokarze. Dodajmy - w samym środku sierpniowego upału. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś jeszcze miał potem siły na zabawę. Wymyśliliśmy rozwiązanie pośrednie - M przyjeżdża samochodem w asyście \"młodych\", świadka i rodziców, a autokar z gośćmi wyrusza ok. 4 godziny później i jedzie od razu pod kościół zamiast pchać się w te i wewte bez sensu przez miasto. Pomysł został odrzucony przez teściową z góry, zanim jeszcze wysłuchała wszystkich argumentów, jako _niezgodny_z_tradycją_. Powiedziała po prostu, że M ją zdenerwował i kończy rozmowę. Podowiedzcie, jak przekonać teściów, że tradycję trzeba czasem lekko zmodyfikować? Myślałam, że tradycja jest po to, żeby upiększyć i uświetnić te wyjątkowe chwile. W naszym przypadku spowoduje tylko nasz gigantyczny stres, spięcia, zmęczenie gości jeszcze przed całą zabawą i to, że odechciewa nam się tego całego wesela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wychodzisz
za tesciowa czy za narzeczonego?:0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość woreczke
moj narzeczony tez mieszka hmm jakies 200km ode mnie... i sami nie wiemy co z tym zrobic :P jak sciagnac np 70 gosci od niego, czy bedzie im sie chcialo jechac te 2,5 h jak z blogoslawienstwem, co bedzie na filmie nagrane...ze co wychodzi od siebie a po ok 3 h dopiero jest u mnie w pomietym juz garniturze :P zenada... napewno tradycyjnie nie da rady i tu sie nie ma co klocic czy nie zgadzac bo zwyczajnie tradycyjnie jest niemozliwe fizycznie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a mój narzeczony mieszka 700 km ode mnie i przyjedzie do mnie kilka dni wcześniej, będziemy spali oboje u mnie w domu -w jednym łóżku, mama nareczonygo dojedzie dzień wcześniej i będzie spała w hotelu, a goście z ich strony przyjadą w dniu slubu. błogosławieństwo będzie u mnie w domu i będą brali w tym udział moi rodzice i rodzeństwo i mama narzeczonego. tradycja tradycja ale przecież są takie sytuacje gdzie tradycję trzeba niestety przerwać. w moim i waszym przypadku zachowanie tradycji byłoby bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie sypiam z komiczne
a moze wezcie slub w kosciele, ktory lezy pośrodku? ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja tez nad tym mysle...pomiedzy naszymi domami jest 20km,ale..wolalabym zeby narzeczony byl u mnie dzien przed i zebysmy wszystko dopracowali-ubior,auto,obyczaje,sasiedzi-razem w moim domu..bylabym spokojniejsza.z 2 strony-powinien przyjechac z rodzicami i swiadkiem do mnie dopiero na blogoslawienstwo..wiem ze jak wezme 1 opcje to rozpetam burze w domu...ale 2 jest malo wygodna.szczegolnie ze rano mamy isc razem do kosmetyczki jeszcze-on tylko na chwile.chyba ze by pojechal na chwile do domu przed blogolsawienstwem..ale to znow szybko,korki itd..eh i sama nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taak, jak ma byc tak w pelni tradycyjnie to powinnas isc w stroju ludowym z wiankiem na glowie:D zwyczaje i tradycje sie zmieniaja i nie trzeba sie ich sztywno trzymac Ja z blogoslawienstwa zrezygnuje, chyba ze rodzicom bedzie bardzo zalezalo. Co to ma symbolizowac? ze zycza mi szczescia bo opuszczam rodzinny dom? to akurat spoznili sie o 10 lat, bo wtedy wyjechalam na studia. Ewentualnie zrobimy cos w stylu blogoslawienstwa, bez swiadkow, tylko my, rodzenstwo i rodzice. Wiem ze rodzice zycza nam dobrze i nie musimy potwierdzac tego przez przedstawienie z klekaniem, wierszykami, kamerzysta i tlumem gosci. po drugie: to wasz slub, nie tesciowej. Ja bym postawila sprawe jasno: mamo, dziekuje za rady ale ty swoja impreze mialas X lat temu, ta jest nasza i bedzie zrobiona zgodnie z naszym planem. jak ktos mowi sensownie i daje madre rady to warto sie zastosowac, ale mam wrazenie (po tej zakonczonej rozmowie) ze tesciowa chce sie szarogesic i nie liczy sie z waszym zdaniem, ba nawet ze zdaniem gosci, bo mnie osobiscie (i glowe dam ze wiekszosci gosci tez) nie chcialoby sie jezdzic przez kilka godzin w te i we wte w autokarze bo tradycja tak kaze. Szlag by pewnie trafil moj makijaz, fryzure i dobry nastroj juz po godzinie takiej jazdy. Juz nawet pomijajac gosci to wy tez bedziecie zmeczeni taka jazda. Postaw sie ostro tesciowej i nie daj sie stlamsic, to wasze wesele i szkoda zeby czyjes widzimisie zepsulo ci cala radosc z niego. wy chcieliscie znalezc kompromis a tesciowa? nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My z narzeczonym mieszkamy razem prawie rok, nie wyobrażam sobie żebym miała jechać na tą jedną noc do rodziców, tylko po to żeby mnie tradycyjnie zabrał od mamy. Ślubu kościelnego nie będzie bo nie jesteśmy katolikami, więc błogosławieństwa takiego tradycyjnego z całowaniem krzyżyka też nie, nic bym nie miała przeciwko życzeniom rodziców ale... U rodziców zatrzymują się goście z mojej rodziny, u nas w kamienicy, gdzie teściowie też mieszkają- z jego. Razem ze świadkami mamy być wcześniej w urzędzie, więc po prostu moja siostra, która musi też z dekoracjami się wyrobić, przyjedzie troszkę wcześniej, umaluje mnie, robienie fryzury jeśli zetnę włosy ograniczy się do prostownicy, wyjedziemy z nią i drugim świadkiem i z całą rodziną spotkamy się w urzędzie. Nie daj się teściowej! Ostatecznie, jeśli narzeczony by tak chciał, niech jedzie po Ciebie ze świadkami, ale nie wszystko da się urządzić tak tradycyjnie. Już były tui tematy o wykupywaniu panny młodej czy orkiestrze pod blokiem. To ma być miły akcent, a nie męczenie się na siłę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a może zapytaj gości czy chcą się tłuc tam i z powrotem i kilka godzin spędzić w busie czy wolą od razu pojechać pod kościół? podejrzewam, że wybiorą opcję numer 2, bo oglądanie błogosławieństwa nie jest dla nich zbyt wielką atrakcją ;) i wtedy przekaż teściowej preferencje gości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarna koala
a mój narzeczony mieszka ze mną. jego rodzice w miescie 30km od mojego. i co, mialby w dniu ślubu jechać do nich, przygotowywać się, potem razem z nimi jechac do nas itd?... idiotyzm. zróbcie jak chcecie i już. jesli oboje uwazacie tak samo to teściówką się nie przejmujcie. zreszta - pokaz mi gości ktorzy sie zgodza na takie figle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie... pomijam już dziwną symbolikę, bo nie dość, że oboje wyszliśmy z domów rodzinnych już parę lat temu na studia, to jeszcze mieszkamy teraz razem w zupełnie innym, trzecim mieście! Ale OK, na błogosławieństwo w moim domu rodzinnym możemy się zgodzić, bo ślub jest w moim rodzinnym mieście i to akurat problemów logistyczno - organizacyjnych nie czyni. Chodzi o aspekty czysto praktyczne. Chyba zrobimy tak, jak pisze katowiczankaa - zapytamy o zdanie gości. Bo ja też na wieść o planowanej autokarowej wycieczce objazdowej dałabym sobie raczej spokój z takim weselem. Problem jest też w tym, że teściowie w ogóle nie widzą sensu wyjazdu wcześniej - wystarczy na styk, odświeżenie się po podróży jest zbędne, pomięty garnitur i przywiędły bukiet to nie problem, korków na pewno nie będzie, itp., itd. Niestety - korki będą, już nie raz pokonywaliśmy tę trasę samochodem - nawet w sobotę - i dojeżdżaliśmy z ok. godzinnym - dwugodzinnym opóźnieniem. Tylko że wtedy nic się nie stało, a jeśli M spóźni się na własny ślub, to co mam zrobić, sama wyjść za siebie? Wiem, że to nasze wesele i my decydujemy, ale przydałby się złoty środek, żeby nie robić sobie wrogów już na starcie i żeby każdy był zadowolony. I tak też na początku mówili teściowie - znajdźmy kompromis, dogadajmy się. Niestety okazuje się, że tutaj kompromis oznacza: po naszemu, albo walka na noże :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a u nas to bedzie tak
pomimo iz mieszkamy razem (co 2 tyg na weekendy jezdzimy kazdy do swoich rodzin) to tego dnia moj narzeczony bedzie ze swoimi rodzicami, tam sie bedzie szykowal i razem z nimi i swiadkiem przyjedzie do mnie i moich rodzicow na blogosławienstwo a potem razem juz do kosciola. odleglosc miedzy miejscowosciami mojego narzeczonego i moich rodzicow to ok 35 km. natomiast na codzien mieszkamy jeszcze gdzie indziej 100 km od kosciola w ktorym bedzie slub. u mojego brata jeszcze inna historia byla. jego tescie mieszkaja ok 200 km, moze 250 od moich rodzicow. tego dnia po prostu wstalismy rano, poszlysmy z mama do fryzjera potem sie ubralismy wszyscy, zajechalismy do kwiaciarni po kwiaty i razem pojechalismy do panny mlodej i jej rodziny. czesc jej rodziny przyjezdna byla juz u niej, reszta doszla do kosciola a nasza dalsza rodzina sama na wlasna reke dojechala do kosciola a nie do domu panny mlodej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas było tak: Ja i mój obecny mąż przyjechaliśmy do domu moich rodziców w piątek. Jego rodzice przyjechali w sobotę do domu moich rodziców. Goście wszyscy przyjezdni (z obu stron, większość była taka) już od 12 mogli zakwaterować się w hotelu w którym był nocleg, każdy się ogarnął, odświeżył po podróży i na 17.30 wszyscy przyjechali prosto do Kościoła. Wszyscy byli zadowoleni. Tradycja tradycją, ale przecież to wszystko jakieś ręce i nogi musi mieć. Proponuję jak zaczną się upały zabrać teściową na jakąś przejażdżkę autokarem tak ze dwie godzinki - zobaczymy co wtedy będzie mówiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×