Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kalafrepa

Powrót do eks=udany zwiazek? komus sie udalo?

Polecane posty

Gość stala166
Mam znajoma,ktora byla pol roku z chlopakiem(X),mieszkali razem od samego poczatku,miedzy czasie zareczyli sie i na przyszly rok mieli date slubu,w maju moze czerwcu rozstali sie ona wrocila do bylego,nie wyszlo,zaczela pisac dzwonic do X i zaczeli od nowa sie spotykac.jak myslicie czy ten zwiazek moze sie udac??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja byłam z Mężem
jak mielismy po 18, 19 lat, ale tylko z 2 miesiące sie spotykalismy. Potem spotkalismy sie po 7 latach i TRACH! Zaskoczyło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wierzbala
Byłam z chłopakiem 3 lata byliśmy bardzo szczęśliwi pewnego dnia z zaskoczenia napisał mi że to nie ma sensu że on od 1.5 roku nic do mnie nie czuje... dla mnie to był wielki szok, nie jesteśmy już 2 miesiące razem...nie odzywamy się do siebie bo ja tego sobie zażyczyłam ...ale czekam czy się odezwie?? Wątpię ale tak bardzo go kocham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilny
witam, mam 33 lata, w związku byłem 7 lat. poznałem ją gdy jeszcze studiowała, ja wtedy już pracowałem. Każdy mieszkał w rodzinnym domu. Pod koniec studiów zauważyłem że ciągnie ją w świat. Wyjechała raz na miesiąc na wymiane...wróciła. Potem po roku i przed obroną wyjechała do pracy za granicę na pół roku, w między czasie znajdując pasję w sporcie.... Było ciężko ale przetrwaliśmy, kochaliśmy się. Chciałem byc blisko im wiecej czasu jej nie było tym bardziej zdawałem sobie sprawę jak jej potrzebuję i jak ją cenię. Poszedłem w jej ślady chcąc z nią uprawiać sport. Początki były udane ale szybko odtrąciła mnie jak partnera sportowego tłumacząc że sport to sport i ona musi mieć w nim przestrzeń. Nie zawsze bowiem i jej i mnie pasowały te same terminy wyjazdów związanych z pasją. W końcu przez ta pasję zatraciłą się i odeszła tłumacząc że niepasujemy do siebie. W międzyczasie zamieszkaliśmy razem a ona się obroniła i znalazła pracę w tym samym mieście. Jednak odeszła. No i walczyłem jak pies pisałem, starałem się dotrzeć do jej serca na rózne sposoby. Wróciła...po pół roku znowu wynajeliśmy mieszkanie i spędziliśmy tam rok...jedak w połowie tego okresu zaczęło się psuć. Nie wiedziała czy tego chce od życia, Polski, czy chce wyjechać, ciągnęło ją ciągle w świat..potem nabawiła się kontuzji i nie mogła trenować. Załamała się i w emocjach powiedziała ze to koniec. Wiele przykrych rzeczy usłyszałem wtedy. Straciła pracę i tak mieszkaliśmy razem, pielgnowałem jej i pomagałem. W końcu w kwietniu nadarzyła się okazja by wyjechać na miesiąc do pracy. Z kontuzją było już lepiej. W wieczór przed wyjazdem powiedziała mi że mnie kocha i że wróci i bedzie dobrze. Po dwóch tygodniach dostałem maila że powinienem zająć się soba i dać jej odetchnąć, ponieważ ona nie wie czy mnie jeszcze chce. Ma wątpliwości takie jak przez ostatnie miesiące (duż miesięcy). Powiedziała ze mam znaleźć kawalerkę, że dręczy ją poczucie winy, że nie może normalnie żyć bo mysli jak mnie skrzywdziła. Powiedziała ze sama nie wie czego chce od życia i miota się. Ogólnie to charakter dzikiego konia. ponadto stwierdziła ze po powrcie jedzie dalej zarobić do anglii bo Polska nie daje jej szans. Zaakceptowałem pierwszy wyjazd bo wiedziałem ze cierpi, niemając pracy. Żuciłbym dla niej wszystko i pojechał do niej , ale ona uwaza że to wrew mnie i ja nie będe szczesliwy i ona tego nie chce. Kontakt słaby. Kocham ją okropnie mocno. Jak wielu żyje w totalmym kataklizmie, nie ogarniam rzeczywistości, nie mogę normalnie funkcjonować. jestem załamany, nie poraz pierwszy zresztą to czuje. Jest dla mnie wszytskim. Nie miałem nigdy takiej kobiety, zresztą wcześniej miałem tylko jeden związek krótki i nijaki. rok wczesniej oświadczałem się lecz ona uważała że ślub jest nie dla niej a poza tym nic nie zmienia. Była ze mną pomimo to przez lata wiec chyba coś czuła. Żyje z sercem w gardle a w pracy juz mam problemy. W głowie syf. Nie wiem jaki sens jest pisać, ale totalnie nie mam nikogo komu mógłbym się zwierzyć. Jestem sam i wszystko przestało mieć sens. Zacząłem czytać wiec w necie o rozstaniach i tak trafiłem tu. Pozdrawiam wszystkich złamanych. Pewnie psycholog bo nie wiem jak żyć.... Nie wiem czego oczekuje pisząc to, łudzę się że Ona się zmieni, że może po miesiącach życia samemu zabraknie jej naprawde mnie i zrozumie coś i wróci.....wymiękam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hazardzista
Witaj w klubie. U mnie też 7 lat i wszystko psu na dupę... za 2 m-ce stuknie mi (i byłej również) 33 latka....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezsilny
i co nie ma szans na powrót?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podbijam temat + nowe pytanie. Nie doszukałam się historii rozstania z winy kobiety, a tak właśnie jest w mojej sytuacji. Wszyscy piszą, jacy to mężczyźni niedojrzali, niezmieniający się i że nie warto dawać im szansy... a co z daniem szansy kobiecie, któa nadużywała dobroci faceta? Kochała, ale nie umiała inaczej, szantażowała i byłą zaborcza, egoistyczna, zawsze stawiała na swoim? Co jeśli zrobiła wszystko żeby się zmienić? Gdy się ze mną rozstawał, powiedział, że nie chciałby, żeby to się rozsypało na zawsze. Niczego mi na nie obiecał, ale przez całe pół roku naszego związku czułam, że to ejst miłosć absolutna, że niczego nie udaje i naprawdę liczy na to, że wreszcie się opamiętam. Miałam potwierdzenie zarówno w czynach jak i słowach, były deklaracje, rozmowy o wspólnym mieszkaniu, ślubie (nie w żartach i nie pod wpływem euforii, rozmawialiśmy o tym nawet w złych chwilach, byliśmy pewni, ze chcemy spędzić ze sobą życie). Mężczyźni, wypowiedzcie się ;) Dalibyście szansę? Nie było żadnych zdrad, żadnych kłamstw, ja po prostu byłam jędzą, która z całęgo serca pragnie się zmienić i pracuje nad swoim charakterem dzień w dzień. Obiecałam mu, ze gdy następnym razem się spotkamy, będę lepszym człowiekiem i wynagrodzę każdy smutek. Ostatnio trochę rozmawiamy, ale neiwiele i raczej o pierdołąch, nei chcę naciskać, bo wiem, że potrzeba czasu. Minęło dopiero 5 miesięcy, większość z Was pisze, że najlepsze powroty zdarzają się po dłuższym czasie. Ja jestem gotowa czekać, ile trzeba i nie jest to czas przepierdziany w stołek za przeproszeniem. Wzięłam się za siebie, narzuciłam sobie masę obowiazków i z uporem maniaka uczę się życia i chcę wygonić raz na zawsze marudną ksieżniczkę, która myśli, ze wszystko jej się należy. Jakieś szanse dla nas widzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też księżna
Moja historia jest podobna. jestem jędzą z natury, w końcu on nie wytrzymał i przestał ze mną rozmawiać. W tej sytuacji postanowiłam się wyprowadzić. On milczy do dzisiaj - minęły prawie 2 miesiące. Co mam na swoje usprawiedliwienie? Nie tylko ja byłam winna. Wściekałam się bo w domu wszystko leżało odłogiem a on ciągle przed kompem. W sumie ostatni rok to widziałam jego plecy. Żałuję, że nie umiałam z nim o tym porozmawiać. Chociaż kilka razy próbowaliśmy, obiecywaliśmy coś sobie, a potem znów koopa. Teraz czekam, że zadzwoni, napisze i znów będzie moim Misiem.... Ale chyba zawziął się na poważnie. Obraził się za słowa, a lata temu swojej byłej żonie wybaczył zdradę... A mi nie może wybaczyć zachowania.... Nigdy mnie tak naprawdę nie kochał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyciagajacy wnioski
Witam Was. Zranilem swoją kobietę i poki co nie jestesmy razem. Bylismy ze soba ponad rok a razem czulismy ze to jakby ponad 2-3 lata. Dawala juz mi szanse ale poprostu teraz widze jak bardzo ją kocham. Wspolne plany na przyszlosc. Bardzo ja rozczarowalem i zaluje tego. Wyciaganlem wniosku.To sie czuje naprawde. Wiem ze to jest ta kobieta i nie pokocham juz nigdy tak nikogo. Daje jej czas i zobacze. Wtedy kiedy cos tracmy dopiero doceniamy tego wartosc. Tak bardzo brakuje mi Ciebie Kotku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość udannnyyyypowrot
ja wracalam do faceta 2 razy i nie zaluje bo kocham ponad wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta76
Witam,11 lat temu bylam w zwiazku malzenskim,mialam juz dwoje dzieci ale moj maz nie zasluzyl na Nas alkohol byl wazniejszy.Poznalam przez przypadek mezczyzne,pisze przez przypadek bo mieszkalam w srodku lasu :) nie szukalam nikogo,sam mnie znalazl :) Odmienil moje zycie,zabral mnie i dzieci.Po roku sam mial problem i musial zniknac i wtedy zwiazal sie z inna kobieta,a ja czekalam na niego.....po 5 miesiacach znalazlam prace,nauczylam sie bez niego zyc,ale nadal kochalam i bylam samotna.Bawilam sie ale nie poszlam z nikim do lozka,nie chcialam sie zakochac albo nie moglam bo juz kochalam :) Po 9 miesiacach przyszedl do mojej pracy....przyjelam go bo bardzo go kochalam...nic nie bylo wazniejsze dla niego jak ja i ja to czulam....Bylismy ze soba nastepne 5 lat bylo super w kazdej sferze.Czekalam tylko na jedno i to wiedzial,ale tak zwlekal i wkoncu w pracy poznalam takiego jednego dupka,ktory tylko ladnie mowil a ja sie dalam zlapac w jego sidla.....jeszcze gorszy od mojego pierwszego meza.Nie bylo zdrady bo nie moglabym Go zdradzic.Tamtem zaproponowal mi malzenstwo a ja tak bardzo chcialam ,zeby tamten mi sie oswiadczyl :( Zerwalam ten zwiazek,bardzo tego zaluje.....Wyszlam za tamtego....najgorszy blad w moim zyciu...Trwal trzy lata,po roku wyjechalismy za granice tam sie pozbylam chwasta.Bylam sama prawie rok,dochodzilam do siebie i 15 kwietnia 2013 odezwalam sie do mojego eks :) Odezwal sie na drugi dzien w dzien w ktorym minelo 11 lat od naszego poznania :) Jestesmy razem bardzo sie kochamy:) i powiedzial ,ze wie dlaczego to zrobilam i chce zebym zostala jego zona :) jestem bardzo szczesliwa i powiedzial jeszcze,ze kocha mnie mocniej niz przedtem :) Nie docenial tego co mial i nawet gotuje :))))) zawsze robil mi kawe rano :) zawsze....a teraz nawet zrobi jedzonko,super :))) Ja mieszkam za granica ale on przyjedzie do mnie i zamieszkamy razem :))) Nie chodzi o zdrady jezeli sie naprawde kocha,tylko jak ta osoba Cie traktuje,do tamtych nigdy w zyciu bym nie wrocila tyrani,damscy bokserzy...itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja znajoma wróciła kiedyś do swojego ex, po 7 miesięcznej przerwie i w tej chwili mają dziecko, drugie w drodze, więc jednak czasem sie udaje, ja osobiscie nigdy nie wróciłam do żadnego swojego ex, a raz chciałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wkurwiona żona
Dawno temu miałam podobną historię. Związałam się z facetem. Okazał się dupkiem. Rozstawaliśmy się i schodzili kilka razy. Pewnego dnia odszedł. Dowiedziałam się że ma kogoś na stałe. Ja siedziałam sama, skrzywdzona i wkurzona. Spotkałam jakiegoś chłopaka. Tak tylko się spotykaliśmy. Kiedyś na imprezie u znajomych z okazji parapetówki w nowym domu spotkałam exa z jego nową dziewczyną. Nawet porozmawialiśmy ze sobą. Dowiedziałam się że panienka nalega na ślub. A on nie za bardzo ma na to ochotę. Powiedziałam mu że to mnie wcale nie interesuje, że to jego problem nie mój. Po kilku dniach zadzwonił że chce się spotkać. Miałam opory. Ale w końcu zgodziłam się. Wszystko wróciło jak zły szeląg. W dalszym ciągu działał na mnie. Długo żeśmy gadali. O wszystkim co było kiedyś. On przyznał się do swoich błędów. Mówił jakim był dupkiem wcześniej jak byliśmy razem. Ja nie odpowiadałam mu nic. Powiedziałam tylko że spotykam się z facetem i jakoś tam się kręci. Spytał czy jestem szczęśliwa. Nie jego sprawa. Co go to obchodzi. A on wtedy że ciągle mnie kocha i chciałby wrócić, ale już tak na serio. że zmienił się, że ma teraz inne spojrzenie na nas. No i że on wszystko zrobi żeby naprawić. Tylko ja muszę się zgodzić. Nie muszę się na nic zgadzać. Nic nie muszę. Wróciłam do domu cała rozbita. Nie chciałam mu wierzyć, ale uwierzyłam. Znowu,. Jeszcze raz mu uwierzyłam tylko mu tego nie powiedziałam. Spotkałam się z tym nowym i powiedziałam że muszę sobie wszystko przemyśleć i musimy sobie zrobić przerwę. Popatrzył na mnie i odszedł bez pożegnania. Z exem umówiłam się po paru dniach. Rozmowa była ciężka. Nie miałam siły powiedzieć tego co czuję. Byłam załamana i więcej płakałam niż mówiłam. Do rana przesiedzieliśmy na kanapie obok siebie. On obejmował mnie ramieniem, ja ryczałam i żadne z nas nie mówiło ani słowa. To była niedziela. Został. Po tygodniu poprosił mnie żebyśmy wzięli ślub. Ja zgodziłam się ale cały czas tkwiła we mnie ta zadra. W dniu ślubu chciałam się nawet wycofać. Od tamtej pory minęło 11 lat. Mamy w dorobku chłopca i dziewczynkę. Mąż opiekuje się nimi. Pomimo że są to już duże dzieci bo syn ma 8 lat a córka 6 to zawsze ma czas dla nich. Wieczorem zawsze bawi się w podrywanie mnie. To taka gra. Uwodzi mnie co dzień. A ja myślę co by było gdybym się nie zgodziła dać mu n-tej szansy. Jakie byłoby moje życie z tamtym. Tamten jest takim pijaczkiem. Ma żonę. Pracę zmienia co kilka miesięcy. Jest zwykłym nieudacznikiem. A był taki wspaniały, czuły. Potrafił mnie wesprze wysłuchać. Nie wiem czy to by była pełnia szczęścia z nim. Może byłby innym człowiekiem. A ja też mogłam mieć inne życie. Nie zawsze to co wydaje się złe jest tym najgorszym. Ja nie żałuje że mu uwierzyłam. Jestem naprawdę szczęśliwą żoną matką i kochanką.usmiech.gif A mogłam tego wszystkiego nie mieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pozamiatane
A co mi tam, napiszę i ja. Byłam z facetem przez 6 lat. Luzak, żył dniem dzisiejszym. Kochałam go. Już po roku zafundował mi pierścionek z pięknym czerwonym rubinem. Po następnym roku znajomi przykleili mi nazwę"dożywotniej narzeczonej". Pewnego dnia nie mogłam wytrzymać.Dla niego sprawa stawała się poważna dopiero jak powstawał problem. Żył na luzie. Spotkania ze znajomymi. Wesołe wieczory w lokalach. Miał wszystko za free. Tatuś miał biznes, tatuś sponsorował. Zebrałam swoje walizki i się wyprowadziłam. Po kilku miesiącach poznałam faceta. Tak mną zmanipulował że po 3 miesiącach wzięliśmy ślub. Och jaka byłam szczęśliwa !!!!! Cały świat był piękny. Do czasu. Małżeństwo trwało pół roku. Kłótnie , wyzwiska, obelgi, często i rękoczyny. Rozwód i zostałam sama na lodzie.Wolna. Kiedyś spotkałam swojego ex. Zmarł jego ojciec. On przejął firmę. Był sam. Z nikim się nie związał. Spotykaliśmy się parę razy, Był to inny człowiek niż go zapamiętałam. Poważny, rozsądny i odpowiedzialny. W serduchu pojawiło się ukłucie. Głupia, zobacz co straciłaś. W rozmowach poruszyłam nasz temat. Odpowiedział krótko. My to już prehistoria. Nie wracam do tego tematu. Byliśmy kiedyś razem. Ty odeszłaś. Ty wybrałaś. Teraz nie ma nas. Jesteśmy tylko ty i ja. Każde żyje na własny rachunek. A ja. Ja tak sobie myślę. Dlaczego tak postąpiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietka z miasteczka
powiem Ci, że mamy za sobą rozstanie. chyba nas to nieco nauczyło że nie możemy już pochopnie się zachowywać, pochopnie się kłócić, bo kolejnej szansy możemy nie mieć. więc nie możemy tego posuć i stracić. on jest ewidentnie miłością mojego życia. jesteśmy szczęśliwi...tak więc da się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Qwerty2013
Tak czytam i czytam, może sam opiszę swoją historie dla potomnych. byłem w związku od 2004roku, rozstaliśmy się w grudniu 2012. Czyli związek prawie 9 lat. Było w tym czasie różnie, była nawet zdrada z mojej strony którą przeżyłem chyba bardziej niż osoba zdradzona. Byliśmy młodzi, ja w sumie bez doświadczeń, pojawiła się dziewczyna która zawsze gdzieś tam była w mojej głowie. W związku jakoś się nie układało, ona była na miejscu, słuchała, pomagała. Doszedł alkohol i stało się. Na początku mi się podobało ale euforia szybko minęła i nie mogłem pogodzić się z tym że zrobiłem takie świństwo. Oczywiście powiedziałem o wszystkim. 2 miesiące starań i udało się wrócić. Cena jaką ponieśliśmy za mój błąd była ogromna ale wtedy tak zależało nam na sobie że poradziliśmy sobie z problemem. Potem było jakiś czas dobrze, ale ona zaczęła interesować się innymi facetami, 2 razy nawet mieliśmy przerwę bo zauroczyła się innym. Ale zawsze kończyło się na tym że wracaliśmy do siebie. Było mi z nią bardzo dobrze ale mamy chyba podobne charaktery. Nikt nie potrafił podjąć konkretnej decyzji, co do ślubu czy choćby zaręczyn. Wiecznie problemy (śmierć mojego ojca, wyprowadzka z domu przez ciężki charakter matki) strach, obawa przed tym jak to dalej będzie dołożyły swojego do związku. Po ponad 8 latach zamieszkując u niej związek wykruszył się w ok 3 miesiące. Nie było na nic czasu, ja pracowałem do późna, w weekendy jak miałem więcej czasu ona studiowała, mijaliśmy się każdego dnia :( Chciałem zrobić jakiś ruch w naszym kierunku, zmienić tą niemoc i monotonię. Zdecydowałem się na zaręczyny myśląc że najwyższy czas zrobić coś dla nas i iść na przód. Niestety ona o zaręczynach dowiedziała się przed planowaną datą i je odrzuciła. Nie wiem jak to nazwać, ale z rozmowy wynikło że nasz związek umarł i ona nie jest pewna czy chce to kontynuować. Ja załamany tym wszystkim i tym że kolejny raz chyba pojawił się ktoś na naszej drodze (wydaje mi się że na związek miał wpływ poznany na studiach chłopak z którym teraz jest ale nie mam pewności) myśląc że nie wygram jeśli sama tego nie zrozumie postanowiłem przytaknąć i zgodzić się z jej argumentami, zabrakło mi sił do walki, poddałem się :( ale wiem że i tak bym jej nie wygrał. Rozstaliśmy się po prawie 9 latach. Na początku myślałem że to dobra decyzja dla niej i dla mnie, może faktycznie przechodziliśmy ten związek. Ale czym dłużej tym gorzej. Zamiast się poprawiać jest coraz gorzej. Mamy czasem epizody że piszemy do siebie, tęsknimy, chcielibyśmy wszystko naprawić ale gdy ja zrobię jakiś krok w tym kierunku ona tak jakby się boi i zamiast iść do przodu cofa się tłumacząc swoje zachowanie strachem, strachem że znów nam się nie uda i ona tego nie zniesie. Nie wiem, ja wolałbym chyba zaryzykować i się przekonać niż cierpieć i tęsknić do końca życia... Z inna osobą nie wyobrażam sobie świata, miałem dziewczynę. Niestety to nie to, to nie ta dziewczyna z którą byłem kiedyś. I nigdy nie byłbym z nią szczęśliwy. Związek zakończył się. Nie wiem już co robić, czy pisać do niej, starać się. czy nie robić nic? Czy jechać do niej i wykrzyczeć na głos "co my robimy"? Ciężkie życie, wiem że mam siłę zrobić dla niej wiele, postawiłbym wszystko na jedną kartę gdyby tylko dala mi jakiś znak że jej zależy. Niestety nic się nie zmienia i obawiam się że gdy ta sytuacja się przeciągnie jednak rozsądek pójdzie nad miłość i będę się bał roztrząsać wszystko któryś raz z kolei. Myślę że teraz po 7 miesiącach jest dobry moment na powrót, ale chyba tylko ja tak myślę, ona jest z innym chłopakiem i "nie chce go ranić" jak to kiedyś mi napisała... Co myślicie? Albo może nie piszcie co myślicie bo nie wiem czy wytrzymam jak ktoś napisze "nic z tego nie będzie, daj sobie spokój" Nawet nie wiem po co tutaj napisałem, może komuś się to przyda, może będzie mi lżej trochę pisząc tutaj? Jedno jest pewne mam nadzieję że jeszcze kiedyś powiem "MY"!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powiem Ci, że z moim ukochanym rozstaliśmy się kiedyś . powrót był najlepszą decyzją w życiu. nie wyobrażamy sobie życia bez siebie, nie umiemy bez siebie żyć, im dłużej ze sobą jesteśmy tym jest lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przysłowie "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki" pierwotnie miało nieco inne znaczenie "nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki" i było symbolem zmian jakie zachodzą w życiu. I od tych zmian zależy czy się uda czy nie. Jeśli zmieniło się to co było powodem rozstania można spróbować. Ja byłem w związku 4 lata potem 5 lat przerwy i zaczyna się znów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wśród moich znajomych, chyba każdy z raz się rozstawał i wracał.. Trzy najbliższe pary znajomych.. Bycie ze sobą , rozstanie na kilka lat, powrót i ślub :) Inna para, bycie ze sobą, krótkie rozstanie i teraz już są małżeństwem. Trzecia para, bycie ze sobą rozstanie, powrót i za pół roku ślub. Ja jestem za powrotami, bo ludzie się zmieniają. Ale musi minąć trochę czasu.. U mnie jest troszkę inaczej.. Też moja znajomość kończyła się i były powroty.. Tydzień temu skończyła się trzeci raz.. Całość trwa 4,5 roku. Mi zależy cały czas.. i pomimo tego, że teraz czuje się jakby ktoś tępą strzałą uderzył mi z całej siły w serce i tak w niej wiercił.. to wiem, że jestem gotowa na powrót.. Tylko nie ode mnie to zależy. Wiem, że chodzi o inną dziewczynę.. Boje się.. Czy oszukuje się? Chce wierzyć w to, że będzie powrót i tym razem od początku i wszystko będzie wyjaśnione.. Ja jestem córką alkoholika i bałam się mówić, nigdy nie potrafiłam rozmawiać z nim tak jak chciałam, bałam się zadawać pytania czy o cokolwiek prosić. Teraz wiem, że ja też popełniłam błąd.. Byłam zbyt cicha i zamknięta, żebyśmy rzeczywiście mogli się poznać. Ja sobie zdałam z tego sprawę i jestem gotowa.. Dojrzałam do rozmowy, choć może śmiesznie to dla kogoś brzmi.. Boje się, że jestem naiwna, ale wierze w to, że On wróci.. Wiem, że pozytywne myślenie jest czymś najpotężniejszym co każdy z nas ma.. I ono może zdziałać cuda, ale jeśli naprawdę tylko będziemy w to wierzyć. Ja wierze. Gdy dojdzie do dnia, w którym ponownie się zejdziemy, pojawię się ponownie i o tym napiszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o nie, nigdy więcej, udało się zrozumieć, że to nie to i nigdy nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spotkanie zaręczyny ślub proza i po 8 koniec. Przyczyny po obu stronach bo to tak,tamto nie.... zależy gdzie stanąć i jak spojrzeć. Po rozstaniu znalazłem b.szybko inną. W międzyczasie próba powrotu ale jednak rozwód, choć obiecałem sobie że nigdy to w moim życiu nie nastąpi, mija 15 miesiąc od wyprowadzki nie mogę przestać myśleć o byłej żonie. bardzo mi to przeszkadza w budowaniu nowej relacji. Wiadomo ze nie ma jednobarwnych emocji np. że kocham i chce wrócić, wtedy może jest łatwiej -podejmujesz próbę ..działasz . Czuje ze wciąż nie jest coś zrozumiane. Czas płynie ...a szkoda go . Mam iść do psychologa? Byłem, ale nie wiem chyba źle trafiłem...Czytam tu ze czasem powrót tak czasem nie...niektóre z wpisów piękne ba! cudowne! Ale myślę ze to tylko dowody ze wszystko jest możliwe ale tu nie może być żadnej porady...jesteśmy przecież tak różni. Wystarczy odwrócić pytanie ...czy bycie razem "całe życie" to udany związek? Albo dlaczego w ogóle zdecydowaliśmy że jesteśmy razem ? I czy to dobrze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sklonowana40
a jakie to przyczyny rozpadu? i na jakie ustępstwa jesteś gotowy? Samo rozchodzenie się i schodzenie nic nie zmienia trzeba przemeblować samego siebie. Uznać że nie zawsze racja jest po mojej stronie i spróbować zrozumieć co myśli i czuje druga strona. Czasem się oczywiście nie uda bo czyjeś serce jest tak zatwardziałe, że tu nie ma miejsca na zmiany, dorastanie, wyciąganie wniosków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ze swoim chłopakiem jestem już 2,5 roku i to jest dla mnie pierwszy powazny związek. Aczkolwiek były w nim wzloty i upadki. Po 1,5 roku mnie zostawił wiele nie wyjaśniając, powiedział tylko że potrzeba mu czasu. To co wtedy czułam było przerażające, nie zyczę nikomu czegoś takiego. Musiałam jakoś zadziałać. Zamówiłam rytuał z http://urok-milosny.pl ponieważ widziałam że strona ma wiele dobrych opinii. I rzeczywiście zdecydował że jestem dla niego najważniejsza i nie wyobraża sobie beze mnie życia. Ja bez niego też. Planujemy ślub i dzieci i myślę ze już wszystko miedzy nami będzie super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość RadziaMama
Były zostawił mnie w 6 miesiącu ciąży, jakoś specjalnie nie zbiegałam o jego względy i uwagę. Radzę sobie bez niego i jego pieniędzy. Synek ma już 1,5 roku i znowu się pojawił. Stara się, pomaga, jednak czuję do niego dystans wręcz obrzydzenie. Toleruję go z troski o syna, który być może nigdy nie pozna ojca. Za wcześnie żeby go zapamiętał, za późno żeby wszystko naprawić. Czy dać byłemu szanse?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiwa
Nam się udało!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×