Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kfeterianka

Mieszkanie z teściami - porady praktyczne

Polecane posty

Gość kfeterianka

Jak pewnie wiele par tak i ja wkrótce zamieszkam w domu rodzinnym przyszłego męża. Sytuacja finansowa nie pozwala póki co na mieszkanie osobno. Dom narzeczonego jest mały więc prywatności bądziemy mieli niewiele. Oczywiśćie dla mnie będzie to trudne bo w jego domu rodzinnym bywam teraz rzadko i jego rodziny dobrze nie znam ( ma mamę, babcię i siostrę). Jakie macie praktyczne porady by jakoś się oswoić, nie popaśc w konflikty i czuć sie dobrze w nowym miejscu z nową rodziną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafeteriankaaaaaaa
1.nie mieszkaj z teściami 2. jak już nie masz wyjść to chicaż osobne drzwi sobie spraw żeby sie z nimi nie widywać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grzesiowa
jak na 10 piętrze to sprawe masz załatwioną ,wrazie czego napewno nie przezyje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lepiej cos wynajmijcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojojojoojjojojoj
i jeszcze z samymi babami?? on byl jedynym facetem w tym domu? j jesli tak to radze ci sie wymiksowac z tego jak najszybciej, wolalabym nie jesc a wynajmowac niz zgodzic sie na taki uklad!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teściówka
z czwartego też by dało rade a jaknie to wepchnij pod samochód przy najbliższej okazji tylko na jakiejś ruchliwszej trasie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grzesiowa
mieszkamy z mężem sami bez babci ,mamy itd ,jest bardzo cięzko ale nikt mi przynajmniej w domu ruchem nie kieruje.W zyciu nie chciałabym mieszkac z matką czy tesciowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moskitierka
Ja też jestem w podobnej sytuacji i mogę powiedzieć tyle - nie zakładaj z góry, że ktoś będzie chciał uprzykrzyć Ci życie. Swobodnie uczestnicz w domowych zajęciach, traktuj ich z sympatią i szacunkiem (o ile na niego zasługują ;P), a wszystko powinno być dobrze :) Nie słuchaj strasznych historii :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam zagwozdke
Nie daj sie w to wrobic i lepiej cos wynajmijcie. Nie sluchaj o pakowaniu pieniedzy do czyjejs kieszeni ani odkladaniu na cos wlasnego. Zareczam ci, ze wiekszos par mieszkajac z rodzicami nie jest w stanie odlozyc grosza. Po 5 latach okazuje sie, ze sa dokladnie w tym samym punkcie co po slubie. Lepiej jesc suchy chleb i popijac woda u siebie niz jesc kawior u kogos, uwierz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grzesiowa
świeta racja -OSOBNO TO JEST DOPIERO ŻYCIE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grzesiowa
BĘDZIE TAK:a to dzisiaj nie pracujesz ? a mojemu synkowi uprasowałas koszule? ty posprzątaj a ja ugotuję bo ja lepiej i szybciej to zrobię itditd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grzesiowa
wynajmnijcie i to najlepiej na drugim końcu polski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kfeterianka
No dobra dziewczyny. Załóżmy że nie ma mowy o wynajmnie itd. Jak sobie radzicie z teściowymi? Jakie macie w tej kwestii doświadczenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
teściowie to też ludzie, Trzeba sie tylko dogadac z nimi. Mam wrażenie, ze tu piszą same żony, które mają teściowe jędze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam swietna tesciowa ale
za cholere bym z nia nie mieszkala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oj tam piszecie wynajmijcie... to wtedy kasy nigdy nie odlozą tylko będa obcym ludziom placic....a z tesciami mozna się przemęczyc ciezko bo cięzko ale mozna jak mieszkalam z bylym u niego przez 3 miesiace i byllo naprawde zajebiscie:):):) Ale jak teraz miala bym mieszkac.:O... to przynajmniej starala bym si ebyc mila dla mamusi i siostrzyczki ( ale tego to akurat sobie wyobrazic nie potrafie bo moje kochanie ma siostre potwora)..... ale swoj pokoj tak??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
Kafeterianka, a jak bedą wygladac warunki mieszkaniowe? Będziecie mieć tylko pokój czy też kuchnię i łazienkę dla siebie? Ty pracujesz czy sieobijasz? Jeśłi pracujesz to nawet lepiej, że tesciowa ugotuje obiad - bedziesz miała na gotowo jak wrócicie z pracy. Zawsze mozesz odwdzięczyc się kolacją. Powiem tak, ze ja znam wiele małżeństw, które chwalą sobie mieszkanie z teściami. Wiele z nich nie dokładało żadnej kasy do mieszkania, a nawet czasem do jedzenia, bo rodzice stwierdzili, żeby sobie młodzi odkładali na mieszkanko i w ciągu pięciu lat małżeństwa odłożyli tyle, że pobudowali domki. Na pewno trzeba obgadac kwestie finansowe - rachunki, opał, ciepła woda. Potem obgadać praktyczne sprawy - gotowanie, pranie itd (jesli nie macie osobnej kuchni i łazienki). A reszta spraw to wyjdzie w praniu, ale trzeba na bieżąco mówic o tym co Cię boli - delikatnie i bez złości, nie kumulować w sobie złości i żalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tesciowe stają sie jędzami wtedy kiedy stają sie tesciowymi. Nie wiem czy to logiczne ale zaczynam sie cieszyc ze moja tesciowa jest dosyc daleko :D:D To moja mama potrafi sie powstrzymac od "dobrych rad" a ona nie choc kobieta aniol....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja akurat na teściowa nie narzekam, na resztę rodzinki męża też nie, ale za nic bym z nimi nie zamieszkała... Ze swoimi zresztą też nie.... Takie układy się po prostu nie sprawdzają w większości wypadków i tyle. Jestem zdania, że choćby nie wiem co, to lepiej na własną rękę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kfeterianka
no więc tak: prawdopodobnie własny pokój. kuchnia i łazienka razem. Dla nich to też będzie rewolucja bo będą musiały we trzy w jednym pokoju się kisić ale ja nie wyobrażam sobie żeby w pokoju ze mną i z mężem spała np. jego siostra. To byłoby chore. Jeśli chodzi o wydatki to nie ma litości: pół na pół opłaty wszelakie. Na szczęście pracuję ( póki co) więc pół dnia mnie nie będzie. Tylko nie wyobrażam sobie tego co będzie gdy na świecie pojawi się nasze maleństwo ( w ciąży nie jestem ale przecież normalne że się pojawi).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna jestes
Staraj sie by nie bylo malenstwa teraz. Musisz to przebolec, bo warunkow na wychowywanie dziecka nie macie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okularnica....
No to przyznam, że będzie ciężko - nawet ja zwolenniczka maksymalnych kompromisów. Przygotuj się na problemy, bo w takiej ciasnocie to na pewno się pojawią nawet jesli każdy bedzie miał jak najlepsze chęci. W stronę siostry możecie zrobić taki ukłon, że jak Was nie będzie ,to ona będzie mogła korzystac z Waszego pokoju - ale to przejdzie tylko w takim wypadku jak siostra bedzie szanować waszą prywatnosć i nie będzie grzebać w rzeczach. Moze jeśli nie możecie wynająć własnego lokum ,to moze na spółkę z inną parą? Albo jakieś mieszkanie u kogoś w domu? Albo u jakiejś babci emerytki? I tak musicie ponosic połowę kosztów, a u obcych będziecie mieć jasno wytyczone granice i swoje prawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kfeterianka
szczerze Wam przyznam że nie jestem na to gotowa. tzn na małżeństwo tak, znamy się z narzeczonym jak łyse konie, nawet mieszkaliśmy ze sobą rok. Niestety teraz nie mozemy. Jesteśmy ofiarami kryzysu gospodarczego i dopóki nie wyjdziemy z tarapatów na prostą nie ma mowy o wynajmnie nie mówiąc już o kupnie domu czy mieszkania. Ślub niedługo. Nic mnie tak nie przeraża jak właśnie ten brak intymności. Nie jestem gotowa na taka sytuacje. Nie wiem jak to będzie, nie chcę urazić narzeczonego, bardzo go kocham, nie jedno z nim przeżyłam, znam go dobrze. Chcę wyjść za mąż bo to napewno TEN, chcę z nim zasypiac i budzić się przy nim. Teraz mi tego bardzo brakuje i nie mogę się tego doczekać ale cała reszta mnie przerasta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Primerose
serdecznie Ci współczuje, że musisz mieszkac z teściami. Ja zanim zdecydowałam sie na małzeństwo chciałam byc pewna, ze zarobki moje i męża pozwolą, abysmy kupili segment w łodzi. To jest straszna sytuacja. Po pewnym czasie na bank pojawią sie komplikacje, ja sobie czegoś takiego nie wyobrazam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja autorko czarno to widzę, rozumiem że dwa pokoje i teściowie z siostrą w jednym a wy w drugim. Ja to myślę że większość osób które piszą że trzeba się dogadać, iść na kompromis i sie uda to chyba nigdy nie mieszkały z teściami. Ja u swoich nawet tygodnia jako gość nie mogłam wytrzymać mimo że sa naprawdę mało konfliktowi. Najpierw rady. Spróbować zawsze możesz, może się uda nie jest powiedziane że nie. Na poczatek ustalcie zasady najlepiej na karteczce, kto gotuje kiedy, jak dzielicie sie rachunkami, kto kupuje żarcie kiedy, kto robi pranie i takie tam. Druga sprawa musisz się wykazać asertywnością, umiec powiedzieć \"nie \", kiedy teście czy siostra robią coś co ci sie nie podoba. Wyznaczać granice typu pukanie do pokoju i inne sprawy które moga ci nie odpowiadać, np jak teściowa będzie chciała wywieszać twoje pranie zanim ty zdążysz zobaczyc że sie pralka wyłączyła. Wszelkie uwagi wysłuchać do końca i zrobic po swojemu a nie żeby niekogo nie urazić. Codziennie mówić teściom dzień dobry i pytać o samopoczucie, żeby nie było że sie nie interesujesz. Najważniejsza rada, jeśli cokolwiek będzie nie tak, cokolwiek cie będzie notorycznie denerwowało, cokolwiek, ktokolwiek, jakiekolwiek zachowanie na które twój wpływ jest znikomy to wyrażę sie teraz niekulturalnie ale spierdalaj stamtąd jak najszybciej, bo po pierwsze żadna ale to żadna kasa nie jest warta zdrowia psychicznego, a po drugie żadna kasa nie jest warta rozpadu małżeństwa. Dwoje ludzi sie dogada ale już więcej to ciężko. Co do tego stwierdzienia niektórych że wystarczy pójśc na kompromis i sie można dogadać to powiem tylko tyle że to prawda, ale prawdą jest też to że nie zawsze obie strony chcą kompromisu, niemal zawsze jest tak że jedna albo druga strona chce postawić na swoim. Tak więc synowa może byc super kulturalna, super asertywna, super kompromisowa, ale bez chęci drugiej strony na nic jej sie to nie zda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kfeterianka
Dzięki za rady Wiatraczekkk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dogadać się da, ja sama mieszkam. Mąż się uparł, bo z mojego miasta za daleko mu było do pracy, a od teściów mamy 20 minut na piechotę - mogliśmy zrezygnować z drugiego samochodu i tak w ogóle taniej. Miałam małe zgrzyty z teściową, ale takie niegroźne, raczej mi życzliwa jest. Coś tam do siebie mamy - to normalne, ale ogólnie lubimy się. Trochę ją musiałam utemperować, bo bez końca na początku siedziała nam na głowie, ale jakoś się opanowała, trochę ja ją asertywnością zmusiłam do tego, chyba mąż coś powiedział. Ale teściowie próbują się nie wtrącać, jak coś za dużo, to ich mój mąż temperuje, dużo nam tez pomagali w remoncie (teść robił, bo finansowo to nie). ale my mamy tylko łazienkę wspólną i to na razie, bo mamy sobie zrobić na stryszku. Na 4 osoby dwa pomieszczenia (kibelek plus łazienka), to nie ma zgrzytów, zwłaszcza, że teściowa, nawet jak na 9-tą wychodzimy do pracy to śpi jeszcze (nie pracuje). Ale kuchnie miałyśmy tylko 3 miesiące wspólnie, a później mąz wymyślił, żebyśmy sobie prowizorycznie na poddaszu zrobili. Media wszystkie były, stara kuchenka, lodówkę teściom kupilismy nową, to starą zabraliśmy , dwie zdezelowane szafki od mojej mamy i jakoś tak ponad pół roku fukcjonowaliśmy. Teściowa mojego męża to wręcz przegnała ze swojej lodówki na zasadzie - masz swoją rodzinę, to sobie radź, za co jestem jej wdzięczna. Zresztą nie dziwię się jej - ona nie lubi gotować, jak urzędowałam w jej kuchni, to czułam się okropnie obco - jej kuchnia, gdyby nie miała kuchenki, to by kuchni nie przypominała tylko może pokojo-jadalnie. Nic na wierzchu nie stoi, wiszą wykrochmalone ścierki i lepiej żeby nigdzie nie nakapało. Jak zostali z teściem we dwoje, to coś tam co trzeci dzień upichci i tak sobie siedzą. A ja to uwielbiam w kuchni siedzieć, więc to pomieszczenie u mnie zyje. Też latam ze ścierą i wycieram, ale tak inaczej jest. Więc u mnie to jest tak, że mamy pokój z kuchnią na dole, do którego się wchodzi ze wspólnego korytarza. No i jeszcze mamy poddasze, na którym urzędujemy sami. Tak że sytuacja o nieba lepsza niż u Ciebie. Ale u Was to ja to kiepsko widzę, wspólna kuchnia, mała przestrzeń. Ja to mam świadomość , że w moim mieście jest wciąż moje mieszkanie, że mieszkają lokatorzy to nic, ale zawsze mogę tam wrócić. Ta świadomość pomogła mi przetrwać pierwsze miesiące i pewnie też wpłynęła na to, ż erelacje ułożyły się tak jak się ułozyły - tzn, że wszyscy juz wiedzą, że w tym domu mieszkają dwie odrębne rodziny. A u Was to nie wiem to gorzej wyglada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×