Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Splath

Chata

Polecane posty

Gość fabienn
nikt nie mówi, że "tak, po prostu". Na dochodzenie do siebie, akceptację i pogodzenie się z czyjąś stratą składa się wiele etapów - to właśnie jest praca żałoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ytr napisała że tak po prostu. Przecież sobie tego nie wymyśliłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leica
Dla mnie też niewyobrażalne jest podniesienie się po takim ciosie "tak po prostu". Jasne nie można całe życie żyć w żałobie. Ale wszystkie etapy żałoby należy przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie napisałam że nie przechodziłam poziomów żałoby. Napisałam tylko że nie wolno się na tym fiksować. Że trzeba iść dalej. Jasne - pamietać. Pamiętać będę zawsze. Ale ja żyję i ja muszę pamiętać że żeby żyć - trzeba żyć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
Jakie są etapy żałoby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stadia żałoby: 1. Szok i otępienie 2. Tęsknota 3. Faza dezorganizacji życia 4. Reorganizacja życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
Dzięki wielkie. szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że żałoba ma swoje etapy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ano są. Czasem ludzie zatrzymują się we wcześniejszych etapach. Na przykład nie umieją pogodzić sie ze stratą. No właśnie. A bohater książki wg Was na którym etapie żałoby jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
I bywa tak, że całe życie nie mogą wyjść z jednego etapu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fijo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Książkę czytałam i uważam, że nie był to czas stracony. Oczywiście nie jest ot lektura łatwa lekka i przyjemna, ale też daleka od pustej teologii. Sama przeżyłam śmierć bliskich osób i wierzę, że spotkamy się po drugiej stronie. Zwróciliście uwagę, że Bóg jest w tej powieści raczej matką niż ojcem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matką albo przyjacielem. Na pewno nie srogim ojcem. Szach tak czasem bywa niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
A czy ojciec nie może być przyjacielem? Dlaczego zawsze matka musi być "tą lepszą", skąd się bierze to, że jest tak postrzegana?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż może to stereotyp, ale rozpowszechniony niestety w katolicyzmie, a wydaje mi się, że i w judaizmie: za dobre wynagradza - za złe karze - takie klimaty. Jeśli chodzi o matki to kiedyś czytałam takie powiedzenie: Bóg stworzył matki, bo sam nie mógł być wszędzie :) Kto chce poczytać o Bogu przyjacielskim to polecam serię Jan Karon o Mitford - czytał ktoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
"Bóg stworzył matki, bo sam nie mógł być wszędzie" To się nie zawsze sprawdza. Niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O Szach przepraszam. Tak, bywa też inaczej to prawda niestety. Rozmawiałam kiedyś o tym z pewnym księdzem i on mi powiedział cos takiego: nawet jeśli tylko urodziła to już jest w dzisiejszych czasach coś, bo mogła i tego nie zrobić. Nie chcę dotykać bolesnych spraw, przepraszam. Dla mnie Bóg jest właśnie matką dla wzystkich tych, którzy nie mieli prawdziwej, albo mieli niespecjalną. Pamiętajmy, że ci którzy ranią innych sami prawdopodobnie zostali zranieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leica
Fijoł - niedługo i biologiczna matka nie będzie potrzebna by urodzić. Poza tym samo urodzenie to jest nic. Matka czy ojciec są wtedy rodzicami kiedy dali wychowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
"Pamiętajmy, że ci którzy ranią innych sami prawdopodobnie zostali zranieni." Nie potrafię tak do tego podejść i wybaczyć cierpienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leica
A ja się z tym zdaniem absolutnie nie zgadzam. Niektórzy po prostu są z gruntu źli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
leica, ja myślę, że to raczej kwestia wychowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leica
Gdyby była to kwestia wychowania - ludzie z dobrych domów nie popełnialiby morderstw. Nie biliby swoich żon. Ani nie gwałciliby. Nawet by nie kradli. Jednak tak nie jest. Wychowanie może ale nie musi wpływać na skłonności przestępcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
Bo może czasem to jest rozpieszczenie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leica
Raczej wewnętrzne predyspozycje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko że w książce nie rozważa się skąd się biorą przestępstwa. Raczej to dlaczego gdy spotyka nas coś złego szukamy winy w Bogu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leica
I dlaczego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szach
A to jest dziwne, że szukamy winy w Bogu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość febienn
to nie jest dziwne - to raczej jest bardzo ludzkie. W wersji idealnej powinniśmy mieć ogromną ufność w Boga. Wierzyć, że to, co nas spotyka (nawet jeśli jest bardzo złe) ma swój cel i miejsce w boskim planie. Niestey, jest bardzo mało ludzie, którzy pokornie znoszą zdarzenia, którymi doświadcza Bóg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leica
A dla mnie to jest dziwne że szukamy winy wszędzie tylko nie w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×