Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość badacz5sęk

ona nie chce mieć dziecka, obawia się że ją zostawię

Polecane posty

Gość luzak gepard chester
A jeśli ona go kocha - też powinna zrobić dla niego wszystko :P A tak poważniej, z drugiej strony... Chciałabyś stać przed ołtarzem z facetem i wiedzieć że dla niego ta chwila, dla ciebie zapewne ważna i wyjątkowa, jest tylko pustą ceremonią i nic nie znaczy? To po co ten ślub ma w końcu być, z potrzeby wiary i serca, czy żeby się rodzinie w białej kiecce pokazać? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uporzządkujmy...
przy założeniu, że traktują wszystko poważnie - dziewczyna swą wiarę też - dla niej ślub nie jest tylko "pokazaniem się w białej sukni" (choć może także - nie wiem). Rozmawiamy o traktowaniu spraw głęboko, szczerze, prawdziwie - uczucia, faceta, dziecka także. Dziś mało jest takich ludzi - chcę wierzyć, że dziewczyna jest właśnie taka. Tym bardziej wartościowa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luzak gepard chester
No tak, tylko że nawet jeśli dla niej to coś więcej niż biała sukienka, to i tak nie zmienia faktu że chce stanąć przed ołtarzem z facetem dla którego ta całą ceremonia nie ma najmniejszego znaczenia i który robi to dla świętego spokoju... I ona ma tego swiadomość, a i tak tego chce. Więc jaka może być motywacja do takiego ślubu...? Jeśli oboje są wierzący to jasna sprawa, oboje to przeżywają. A tak, ona stoi i przeżywa, a on stoi i czeka aż się skończy :) Nie wiem jaką można mieć radość z takiego ślubu :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uporzządkujmy...
apropos ślubu ślub kościelny jest zawsze drugiej osobie w obliczu Boga - nic innego, poza kapłanem i ew. świadkami nie musi temu towarzyszyć - wszystko poza tym to oprawa etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luzak gepard chester
Jasne, ale zawsze zostaje problem w postaci męża dla którego ten ślub nie ma żadnego znaczenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uporzządkujmy...
ok!, ale dla niego jest to tylko ceremonia - to ślub jednostronny - on nie przysięga, to jest oficjalna forma takiego ślubu - on jest sobą - niczego nie musi udawać, ksiądz oczywiście wie, zna zasady, kieruje tym itd. Więc w czym problem dla niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luzak gepard chester
No więc załóżmy że przestaje to być dla niego problem i zgadza się na ten ślub jednostronny I powtórzę się po raz kolejny... Nawet przy ślubie jednostronnym ona stoi i przeżywa, a on stoi, jest sobą, ceremonia średnio go obchodzi i czeka aż się skończy ;) Ciekawe czy panna byłąby z tego zadowolona, stojąc przed ołtarze, i mając świadomość że to jest ważne tylko i wyłącznie dla niej Bo coś mi się wydaje że potem byłyby fochy i płacze, że o tego nie przeżywa :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luzak gepard chester
tzn. że on tego nie przeżywa :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sluby i obietnice nic nie mają do rzeczy.Jeśli mają być razem to będą bez żadnych ceregieli.Ja też wyszłam za mąż z miłości.Był ślub kościelny i cywilny.Przyrzekaliśmy sobie .miłość ,wierność i uczciwość małżeńską.I co?Po 10 latach małżeństwa zdradził mnie ze swoją koleżanką z pracy.I po co te wszystkie przysięgi i obietnice?Teraz wrócił,bo doszedł do wniosku,że tylko mnie kocha.Jak można kogoś kochać i jednocześnie zdradzać z inną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luzak gepard chester
A może wrócił bo tamta go zostawiła? Albo z tobą mu wygodniej? Sorry za brutalność, ale nie wierzę w najpierw zdradę, a potem nagłe przypływy miłości :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uporzządkujmy...
luzak ...ale najpierw jest - zakładamy - prawdziwa miłość, która - zakładamy - przetrwa i jest najważniejsza - czy ze ślubem czy bez, więc o co chodzi? To niech on sobie tego ślubu "nie przeżywa", wystarczy, że ją kocha, a ona przeżywa i ...też go kocha..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uporzządkujmy...
oczywiście Basiu, bo oni to...podgatunek - zawsze to powtarzałam, tylko z nimi problemy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja szwagierka (siostra meza) wziela slub koscielny z muzulmaninem. Tzn w kosciele katolickim. On mowil przysiege bez i tak my dopomoz Bog. Ona miala slub o jakim zawsze mazyla a on zachowal swoja wiare, wiec moze przydaloby sie pogadac z proboszczem albo jakims dobrym ksiedzem na ten temat. Kosciol nie jest szczesliwy w takich sytuacjach ale pozwala na takie sluby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uporzządkujmy...
"szczęśliwość" Kościoła nie ma tu wiele do rzeczy, na to są procedury..i nie potrzebny dobry ksiądz tylko załatwienie formalności i ...miłość!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie kazda baba chce dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luzak gepard chester
No ja szczerze wątpię że jej wystarczy że tylko ona przeżywa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uporzządkujmy...
ok nie każda.. ale tu nie o tym.. ona CHCE ale - jak sądzę - po spełnieniu niezbędnych - w jej odczuciu - warunków, myślę, że dziewczyna chce sobie zapewnić co się da, żeby nie zostać ewentualnie oczywiście to nie musi mieć niczego wspólnego z późniejszymi realiami, które i tak przyniesie życie. Ja nie oceniam jej postawy W OGÓLE - staram się odnieść do tego, co -podejrzewam- może sobie myśleć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość badacz5sęk
"nic nie daje w tych sprawach pewności... Jeśli facet ją naprawdę kocha - powinien zrobić dla niej wszystko!" -- A czy tak patrząc, to skoro ona mnie kocha nie powinna zrobić dla mnie wszystkiego? Przez tyle lat, nie miała z tym problemu. Żadnego. Ja nigdy nie miałem problemu z tym że chodzi do kościoła, ani że będzie chciała w przyszłości ochrzcić dzieci. I zabierać do kościoła. Dla mnie to już jest kompromis, bo pomimo świadomości że dzieci i tak same wybiorą w co będą chciały wierzyć, to będą uczestniczyć w tej całej szopce. Bo dla mnie to jest szopka. Nie potrafisz spojrzeć z mojej perspektywy? To wyobraź sobie, że twój małżonek jest świadkiem jehowy i zabiera na te swoje spotkania dzieci i naucza ich tych wszystkich głupot. Niezbyt ciekawe uczucie , co? Taka jest moja perspektywa. I taki pogląd na kompromis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość badacz5sęk
Nie rozumiem dlaczego nagle wyskoczyła sprawa ślubu kościelnego. Naprawdę nigdy nie mówiła że to jest jej jakoś potrzebne do szczęścia. Nigdy nie miała z tym problemu. Przez tyle lat! Nie powiedziała wprost... Czuje się oszukany jej postawą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość osoba wierząca
wypowiem się jako osoba wierząca z pełną świadomością że ty jako niewierzący będziesz mieć problemy ze zrozumieniem postawy osoby wierzącej dla mnie ślub kościelny jest sakramentem, to znaczy ze jest to uswięcony trwały związek z mężem ze stałym zaproszeniem Boga jako stale obecnej osoby w małżeństwie, w moim małżeństwie tylko obecność Boga (sakrament) powoduje że JEST małżeństwo. Każda inna forma związku (cywilny, konkubinat czy układ) nie jest małżeństwem, nie powoduje zaproszenia Boga i jego łaski do małżeństwa. Nawet małżeństwo sakramentalne z osobą niewierzącą (ślub jednostronny) powoduje że zaistnieje sakrament dla tej osoby wierzącej i obecność Boga w małżeństwie, a to jest jedynie akceptowalna forma związku dla OSOBY WIERZĄCEJ. a po co ma taki ślub zawierać osoba niewierząca?....może tak uczynić dla wiary osoby którą kocha i z którą chce się ożenić, dla tej miłości i aby ta żona żyła w związku uświęconym sakramentem a nie w związku grzesznym i cudzołożnym, aby ta żona mogła przystępowac do innych sakramentów (spowiedź i komunia święta) aby nie była pozbawiona prawa do przystępowania do komunii św.................jeśli kocha tę kobietę ....to powinien zrozumieć jej wiarę i umożliwić jej życie w małżeństwie bez grzechu....w małżeństwie sakramentalnym, po ślubie kościelnym ateista jest sobie ateistą.............ale jeśli kocha osobę wierzącą i szanuje jej wierzenia....to powinien zrobić dla niej....aby mogła żyć zgodnie ze swoją wiarą nie wzięcie ślubu kościelnego nawet jednostronnego.........jest w tym wypadku wrzuceniem żony w życie w grzechu, wieczny wyrzut sumienia, pozbawienie możliwości przystępowania do komunii (ważne dla wierzących) czy autor jako ateista zdaje sobie sprawę ..........że bez ślubu sakramentalnego.............dla jego żony..............seks będzie grzechem śmiertelnym........i tylko rezygnacja z seksu i przejście na białe małżeństwo będzie jedynym sposobem na wyjście z grzechu i ponowne umożliwienie uczestniczenia w eucharystii? Dla osoby wierzącej każdy inny ślub niesakramentalny............niejest ślubem ..............a dzieci zrodzone w związku niesakramentalnym...........nie są ślubne w sensie wiary jeśli autor tego tematu nie chce zrozumieć..............jak wierzy jego dziewczyna .........i czym jest dla niej wiara.............jakie ona ma uczucia w związku z tym......................to jest raczej egoistą a nie ateistą..............bo nie szanuje jej odczuć i nie chce jej zrozumieć gdyby ją naprawdę kochał i ją rozumiał, to by uszanował...............i zapewnił jej poprzez ślub jedynie dla niej dopuszczalny............aby mogła się stać jego żoną sakramentalną ,slub jednostronny sakramentalny....daje stronie wierzącej sakrament małżeństwa....a ona jest wierząca ...i dla niej ślub musi być sakramentem TO się robi dla niej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Arpeggio
Ok - rozłóżmy to na czynniki pierwsze. "ja zaakceptowałem jej przekonania i myślałam że ona moje" Ty jesteś ateistą. Ona jest katoliczką. Ty nie wierzysz w żadnego boga. Nie masz więc żadnych zobowiązań związanych z religią. Akceptacja ateizmu, moim zdaniem, polega więc na: - nie narzucaniu na siłę swojej wiary (w Waszym przypadku katolickiej), - nie zmuszaniu Cię do okazywania zewnętrznych oznak wiary katolickiej skoro w to wszystko nie wierzysz (chodzenie na siłę do kościoła, uczenie i odmawianie modlitw z Waszymi przyszłymi dziećmi itd.). Pytanie 1: Czy ona akceptuje Twoje przekonania? (zastanów się jeszcze raz) Ona wyznaje katolicyzm i ma wynikające z tego prawa i obowiązki względem jej boga. Pytanie 2: Czy znasz te prawa i obowiązki? (w końcu, żeby coś zaakceptować u kogoś trzeba wiedzieć o co dokładnie chodzi) Akceptacja wiary katolickiej u swojego partnera polega więc, moim zdaniem, na: - umożliwieniu wypełniania WSZYSTKICH obowiązków związanych z tą wiarą, - odnoszenie się z szacunkiem do niej, jej boga i tych wszystkich dziwactw, które ona robi w związku ze swoją wiarą. Pytanie 3: Czy Ty akceptujesz jej przekonania? (zastanów się jeszcze raz) W kwestii wiary musi być całkowita akceptacja. WIARA NIE PODLEGA KOMPROMISOM! To nie może być tak, że poznajecie się, okazuje się, że jedno jest ateistą, a drugie katolikiem, że jedno nie wierzy w nic, a drugie wierzy w jakiegoś boga, więc idziecie na kompromis i OBYDWOJE wierzycie tylko w połowie w tego boga (np. w wierze katolickiej obowiązuje tzw. "10 przykazań Bożych", więc "sprawiedliwie" obydwoje wypełniacie, czyli wierzycie, tylko w pięć pierwszych :D)?! Sam chyba dostrzegasz bezsensowność takich sytuacji. Powtórzę więc: wiara nie podlega kompromisom. W moim odczuciu, z tego co piszesz, obydwoje macie problem z tą akceptacją... Ty chyba niewiele wiesz o katolicyźmie. Nie znasz obowiązków katolików względem ich boga, więc nie wiesz za bardzo co mówisz wypowiadając słowa o akceptacji tej wiary u swojej kobiety. Wynika to m. in. z następującej Twojej wypowiedzi: "Nie rozumiem dlaczego nagle wyskoczyła sprawa ślubu kościelnego. Naprawdę nigdy nie mówiła że to jest jej jakoś potrzebne do szczęścia. Nigdy nie miała z tym problemu. Przez tyle lat! Nie powiedziała wprost... Czuje się oszukany jej postawą.". Katolicyzm WYMAGA od swoich wyznawców zawierania ślubu kościelnego! Podkreślam: od swoich wyznawców! W Kościele Katolickim istnieje coś takiego jak małżeństwo jednostronne (czy coś takiego). Dotyczy ono właśnie par, w których jedno z partnerów nie jest katolikiem. Ktoś już wcześniej o tym tu pisał... Wygląda to wtedy tak, że cała ceremonia jest odprawiana tylko dla katolika (żeby nie musiał z powodu swojego związku odchodzić od wiary albo żyć w grzechu i tym samym nie móc osiągnąć życia wiecznego, które jest sensem życia dla katolików), a niekatolik tylko zobowiązuje się do nieprzeszkadzania w wychowywaniu dzieci w wierze katolickiej. Nikt nie zmusza niekatolika do chodzenia do kościoła co niedzielę, uczestnictwa w kursie przedmałżeńskim czy wypowiadania podczas ceremonii kościelnej słów wiary w Boga! Niekatolik tylko ten jeden raz zjawia się w kościele, żeby umożliwić złożenie przysięgi małżeńskiej przed swoim bogiem swojemu partnerowi. I tylko po to! Akceptacja wiary katolickiej u swojego partnera polega więc też m.in. na umożliwieniu mu wypełnienia tego obowiązku (zawarcia ślubu kościelnego) względem jego boga. Ja nie mówię, że akceptacja innych przekonań religijnych jest prosta. Przeciwnie! To właśnie bardzo duże wyzwanie. I to wbrew pozorom nie tylko dla Ciebie jako niekatolika. Choć chyba właśnie Ty, decydując się na związek ze swoją kobietą-katoliczką, masz trudniejsze zadanie. Moim zdaniem, musicie bardzo poważnie jeszcze raz ze sobą porozmawiać. Sam z siebie powinieneś poczytać o katolicyżmie i jeszcze raz wszystko przemyśleć (Czy naprawdę akceptujesz wiarę swojej kobiety? Czy jesteś zdolny do takiego poświęcenia dla niej, żeby umożliwić jej w pełni wiarę w jej boga? To poświęcenie niekoniecznie musi być jednorazowe tzn. może chodzić nie tylko o ślub kościelny... Problemy mogą pojawić się również przy chrzcie dzieci - możliwe, że wtedy Ty również powinieneś być obecny w kościele. Tego nie wiem. Musicie dopytać jakiegoś księdza katolickiego.). Z kolei swojej kobiecie musisz wyraźnie powiedzieć, że nie życzysz sobie "nawracania Cię na katolicyzm", dać jej chwilę na przemyślenie tego i zaakceptowania (dla niej to też jej trudne). -- I jeszcze kilka cytatów: "ona na mnie napiera żebym zaczął z nią chodzić do kościoła. z początku nic na to wskazywało." Twoja kobieta jest niefair w stosunku do Ciebie. Pewnie to jakaś rozpaczliwa próba zachęcenia Cię do tego ślubu kościelnego. "ja zaakceptowałem jej przekonania i myślałam że ona moje" Obawiam się, że jednak nie zaakceptowałeś... Akceptacja katolicyzmu u swojego partnera polega również na akceptacji tego, że będzie on chciał ślubu kościelnego z nami. "chce ślubu i dziecka. ale ślubu cywilnego. kościelny nie wchodzi w rachubę, takie są moje przekonania." Jeśli tak jest faktycznie, to Wasze przekonania się wykluczają. Ty nie jesteś w stanie zaakceptować jej, a ona Ciebie. Nie da się zrobić tak, żeby nikt nie cierpiał. "Wiedziała zawsze jakie mam poglądy, że nie chce ślubu kościelnego." Czy aby na pewno powiedziałeś jej wprost o tym, że nie chcesz ślubu kościelnego? Jeśli nawet tak, to też nie powinieneś jej oskarżać, bo z jej punktu widzenia wysyłałeś jej sprzeczne sygnały. Z jednej strony nie chcesz ślubu kościelnego, z drugiej - akceptujesz jej religię. "Ja z dnia na dzień nie zacznę chodzić do kościoła, a ona z dnia na dzień nie zmieni swojej decyzji." Jedyny kompromis jaki widzę w Waszej sytuacji jest taki: Ona akceptuje to, że nie będziesz chodził do kościoła, a Ty, że ona chce ślubu kościelnego. Nie da się inaczej. "A czy tak patrząc, to skoro ona mnie kocha nie powinna zrobić dla mnie wszystkiego?" Czyli czego? Zrezygnowania ze swojej wiary? Podobno ją akceptujesz... Całą! "Ja nigdy nie miałem problemu z tym że chodzi do kościoła, ani że będzie chciała w przyszłości ochrzcić dzieci. I zabierać do kościoła. Dla mnie to już jest kompromis" Chodzenie do kościoła i wychowywanie dzieci w wierze katolickiej to tylko dwa spośród obowiązków katolika. A katolik ma ich dużo dużo więcej! Albo akceptujesz wszystko, albo nic. Wiara nie podlega kompromisom. -- Swoim postem nie chcę Cię atakować. Próbowałam Ci tylko wytłumaczyć jej punkt widzenia. Pozdrawiam i powodzenia! To trudna sytuacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×