Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość wwwzzzaaa

mój partner jest w trakcie rozwodu

Polecane posty

Gość wwwzzzaaa

poznalismy sie gdy juz był w trakcie rozwodu (zdrada zony) teraz jest dużo negatywnych emocji do niej (a byla milosc), ale boję sie że moga wrócic do siebie. Czy ktos przezywa cos takiego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja dobra rada - sprawdź, czy rozumiecie tak samo termin "w trakcie rozwodu" ja spotkałam wielu panów, którzy byli w trakcie rozwodu ;) tylko jeszcze nikt pozwu do sądu nie zaniósł... no i paru takich, którzy owszem, zanieśli, ale rozwód ciągnie się np. 3 lata, bo podział majątku, bo dzieci, bo 100 innych powodów, dla którego tego rozwodu jeszcze długie lata nie będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewa ma rację
na 100 facetów "w trakcie rozwodu" - rozwiedzie się co 10, to taki lep na kobietki, a tych rozwodników w sieci jest więcej niż pająków na pajęczynach nie pytaj nas sama pomyśl co jesteś w stanie zaakceptować? czy mieli dzieci? zanjdziesz osoby którym się udało i takie które przeszły piekło Ty go znasz, rozmawiaj z nim, wyjaśniaj wszystkie wątpliwości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to nie jest twój partner
tylko kochanek. A właściwie to ty jesteś kochanką żonatego!!!!!!! Od tej poprawności politycznej się wam we łbach poprzewracalo. Prostytutki się nazywa paniami do towarzystwa, kochanki partnerkami a alfonsów managerami. Syf i malaria

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
rozwod w toku na 100 % (widzialam paiery) , poznalam rodzine pana. Sama jestem rozowdka dzieciata. Rozmawialismy o moich lekach w odpowiedzi uslyszalam wiele pieknych słow ale słowa.... choc czyny na razie też mnie przekonuja. szukam osob które przez to przechodzily, potrzebuje rozmowy i słów otuchy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nikt Ci nie zagwarantuje
Nikt Ci nie zagwarantuje niczego. On sam nie jest w stanie Ci niczego zagwarantować a co dopiero ktoś kto nie zna ani jego ani jego żony, a zwłaszcza ich razem. Jeśli masz wątpliwości to rzeczywiście lepiej wycofaj się do formalnego rozwiązania tego małżeństwa. To będzie już jakiś pewnik. Wybacz ale trudno dawać otuchę w sytuacji gdy sytuacja w której jesteś jest bardzo niestabilna i zależna od wielu rzeczy. Przeszłam to i mimo że jesteśmy razem, mimo że jest cudownie, mimo że jestem szczęśliwa jak nigdy to jednak wolałabym nie przeżywać tego co było. Choć może teraz jest tak cudownie bo tak niepewnie wtedy było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
dziekuje za odpowiedz. Wycofać się nie wycofam bo nie ma żadnych przeslanek, z których by wynikało że kłamie, kręci. Wiem że jest zaangazowany (to nie tylko moja opinia) ale z drugiej strony w miłości gwarancji nie ma, czytam tak kafe i widze że partner może odejsc po latach udanego związku a inni po 2 dniach zamieszkuja ze soba i spedzaja całe zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
'nikt ci tego niezagwarantuje" czy twój kochał była? napisz mic os wiecej prosze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nikt Ci nie zagwarantuje
Kochał, kiedyś ją bardzo kochał. Przecież ożenił się z nią, miał z nią dzieci... Przeżyli ze sobą kilkanaście lat, gdyby próbował mi opowiadać że to nie była miłość to bym uznała za kłamcę. Ale wiem że teraz nie kocha. Wiem że teraz to ja jestem jego całym światem, jakoś nigdy nie myślałam że dla mniej mnie zostawi. Nawet gdy bałam się że do niej wróci to bałam się że zrobi to dla dzieci, nie dla niej. Naprawdę gdy go spotkałam między nimi nic już nie było, tylko popiół, więc nie bałam się że ta kobieta będzie kiedykolwiek dla niego ważna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
cieszę się że jesteście szczęsliwi. czy moj kocha zone? (napewno kochał jestem tego świadoma) a teraz? jest nienawiść, żal (napewno nie obojętność) i uczucie do mnie. Boje sie bo sama jeszcze po rozowdzie długo kochałam byłego mężą choć nie wiem czy by6m wrocila do niego po tym co zrobil. Mimo ze bardzo kochalam meza teraz jestem gotowa do zwiazku wiem ze nawet najwieksza milosc umiera z czasem, tylko ile tego czasu trzeba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nikt Ci nie zagwarantuje
Czasami wystarcza chwila. To on wie najlepiej (choć nie koniecznie wie rzeczywiście) czy jeszcze kocha, czy to co mu zrobiła całą jego miłość zabiło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
masz racje:) chyba musze zacząć mysleć pozytywnie, poza tym przyznam sie na marginesie że kilka lat temu wróżka mi to wywrózyła Nie myslalam ze tak te szczegóły się sprawdza. i ma sie zgodnie z wrózba zakończyc wszystko dobrze:)) bedziemy bardzooooo szczęsliwi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hera 000
witaj ja swojego m tez poznalam w trakcie rozwodu....tez zdradzila zona. dlugo im sie nie ukladalo. tez sie balam ze moze kiedys wroci do niej ale on szczerze jej nie cierpi... zreszta ma mnie - a jak sam mowi...ona mi do piet nie dorasta :) nie martw sie... jesli milosc umarla...to mozesz byc spokojna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zero klasy ma ten twój facio
albo ty się domagasz takich zwierzeń, to jeszcze gorzej. Nażałośniejsze są panienki leczące kompleksy porównywanie się do eks żon swoich z trudem zdobytych "skarbów". I każdy kit łykną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isl
a czy twoj mezczyzna ma dzieci z byyla? jestes o nie zazdrosna i o byla zone? bo ja cholernie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość isl
zero klasy ma ten twój facio skoro tak jej maz mowi, to widocznie rzeczywiscie nie dorasta jej do piet. on chyba najlepiej to wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też to przechodziłam-spotykaliśmy się od początku roku do teraz. Oni rozstali się w grudniu, byli po ślubie 1,5 roku, sama byłam zdziwiona, że tak szybko chce coś nowego. Rozwód był ostatniego marca. Dziś było rozstanie :(((((((( - nasze :((((((( Trudna sytuacja-niby kochał mnie jak szalony, czułam się kochana, szczęśliwa, miałam w nim oparcie aż do momentu, gdy dostał pozew-choć sam chciał go składać. Od wtedy zaczęły się jego wątpliwości, choć na początku o nich nie mówił... Czułam, że się oddalamy od siebie, choć wcześniej planował wspólną przyszłość, zapewniał o uczuciu, przysłowiowe góry dla mnie przenosił. Jakiś czas temu zaczęła się seria poważnych rozmów-wszystkie o rozstaniu, ja oczywiście rozstania nie chciałam, bo kochałam go i kocham nadal :(((((. W którymś momencie stwierdził, że nie wie, co do mnie czuje, potem, że chyba ją jeszcze kocha... i tak się ode mnie wciąż odgradzał-ja mu nie ułatwiałam tego, bo starałam się rozbierać ten mur... Zaczął się zachowywać bardzo skrajnie-mam wrażenie, że przenosił na mnie wszystkie negatywne uczucia, które miał do niej. To było trudne, nawet bardzo, zwłaszcza, że ja mam własne problemy ze sobą. W końcu w ostatnich dniach miarka się przebrała-powiedziałam, że jeśli nie przestanie wyładowywać swojej złości na mnie, to będziemy inaczej rozmawiać, znaczy, że zgłaszam sprawę na policję z powodu tego, że mnie dręczy... Miał ze mną jechać w czwartek do psychologa, potem niby mieliśmy się rozstać (ja miałam nadzieję, że coś ten psycholog pomoże)-mam myśli samobójcze (on to jeden z powodów, ale nie jedyny), a dziś rano, skoro świt usłyszałam, że koniec, że nikt go nie będzie straszył, że jak chcę, to po pomoc mam sobie sama iść i sama sobie radzić, a odnośnie moich myśli o śmierci-że to moje życie i sama mam decydować. Że nie będzie się ze mną już kontaktował ani obierał moich telefonów lub smsów. A po 3 godzinach u mnie w pracy zawitał policyjny psycholog ;| - wprost genialny pomysł... Może rozmowa z nim coś mi dała, ale na chwilę. Cierpię jak cholera, nie sądzę, żeby ktoś mógł mi pomóc, nie mam już siły walczyć o siebie i nie mam nikogo bliskiego, aby przez to przejść. Więc efekt pewnie będzie taki, jak moje założenie... Pewnie moja wypowiedź Ci nie pomogła. Nie życzę Ci, żeby spotkało Cię to, co mnie. Mówię tu tylko, że tak po prostu może być. Oby nei było. Ja mój związek chyba już straciłam. Boli jak diabli, choć na chwilę obecną wiem, że nie jest tego wart-sądząc po jego zachowaniu. Tylko, że wcześniej taki nie był. Spotykaliśmy się tylko 4 miesiące, ale znamy się 3 lata. Może ktoś znajdzie dla mnie jakieś rozwiązanie? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też to przechodziłam-spotykaliśmy się od początku roku do teraz. Oni rozstali się w grudniu, byli po ślubie 1,5 roku, sama byłam zdziwiona, że tak szybko chce coś nowego. Rozwód był ostatniego marca. Dziś było rozstanie :(((((((( - nasze :((((((( Trudna sytuacja-niby kochał mnie jak szalony, czułam się kochana, szczęśliwa, miałam w nim oparcie aż do momentu, gdy dostał pozew-choć sam chciał go składać. Od wtedy zaczęły się jego wątpliwości, choć na początku o nich nie mówił... Czułam, że się oddalamy od siebie, choć wcześniej planował wspólną przyszłość, zapewniał o uczuciu, przysłowiowe góry dla mnie przenosił. Jakiś czas temu zaczęła się seria poważnych rozmów-wszystkie o rozstaniu, ja oczywiście rozstania nie chciałam, bo kochałam go i kocham nadal :(((((. W którymś momencie stwierdził, że nie wie, co do mnie czuje, potem, że chyba ją jeszcze kocha... i tak się ode mnie wciąż odgradzał-ja mu nie ułatwiałam tego, bo starałam się rozbierać ten mur... Zaczął się zachowywać bardzo skrajnie-mam wrażenie, że przenosił na mnie wszystkie negatywne uczucia, które miał do niej. To było trudne, nawet bardzo, zwłaszcza, że ja mam własne problemy ze sobą. W końcu w ostatnich dniach miarka się przebrała-powiedziałam, że jeśli nie przestanie wyładowywać swojej złości na mnie, to będziemy inaczej rozmawiać, znaczy, że zgłaszam sprawę na policję z powodu tego, że mnie dręczy... Miał ze mną jechać w czwartek do psychologa, potem niby mieliśmy się rozstać (ja miałam nadzieję, że coś ten psycholog pomoże)-mam myśli samobójcze (on to jeden z powodów, ale nie jedyny), a dziś rano, skoro świt usłyszałam, że koniec, że nikt go nie będzie straszył, że jak chcę, to po pomoc mam sobie sama iść i sama sobie radzić, a odnośnie moich myśli o śmierci-że to moje życie i sama mam decydować. Że nie będzie się ze mną już kontaktował ani obierał moich telefonów lub smsów. A po 3 godzinach u mnie w pracy zawitał policyjny psycholog ;| - wprost genialny pomysł... Może rozmowa z nim coś mi dała, ale na chwilę. Cierpię jak cholera, nie sądzę, żeby ktoś mógł mi pomóc, nie mam już siły walczyć o siebie i nie mam nikogo bliskiego, aby przez to przejść. Więc efekt pewnie będzie taki, jak moje założenie... Pewnie moja wypowiedź Ci nie pomogła. Nie życzę Ci, żeby spotkało Cię to, co mnie. Mówię tu tylko, że tak po prostu może być. Oby nei było. Ja mój związek chyba już straciłam. Boli jak diabli, choć na chwilę obecną wiem, że nie jest tego wart-sądząc po jego zachowaniu. Tylko, że wcześniej taki nie był. Spotykaliśmy się tylko 4 miesiące, ale znamy się 3 lata. Może ktoś znajdzie dla mnie jakieś rozwiązanie? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość srutu tutu
ale biedni Ci wasi wspaniali faceci... i jacy nieszczęśliwi, wszystkich tak perfidnie zdradzały te podłe żony, takich ideałów, takich wspaniałych mężów dbających o nie, o dom, o dzieci haaa haaa haaaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
hera 000 nie wiem czy miłośc umaral, twierdzi że nienawidzi jej, czuje wstręt a kocha tylko mnie (ninawisc od miłości dzieli krok) nie jestem zazdrosna o zone, nie wiem jak wygląda myśle że dość ładna ale ja też jestem atrakcyja - nie mam komleksów. O dziecko nie ejstem zazdrosna bo co maleństwo winne. Zagubiona_duszo musisz stanąć twardo na nogi, nie zbudujesz żadnego związku będąc w takim stanie psychicznym ja gdyby cos nie wyszłozamierzam zyć dalej i być jeszcze szczęśliwsza. Tylko chciałabym tak zatopic sie w tym uczuciu a nie ciągle trzymać dystans....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
srutut tutu nikt nie mówi że oni są biedni a żony bleee. Sama byłam w związku (nawet nie jednym) i bywałam tą zła. Mój ex zrobił z siebie starsznie nieszczesliwego faceta a ze mnie wiedźme. Byc moze obecnego zona zdradzila bo miala powody i tak naprawde jest laska ok. Ważne jest dla mnie że nie ja jestem powodem rozpadu zwiąku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nikt Ci nie zagwarantuje
Wwwzzzaaa, coś tam musiało być nie tak jeśli jedno drugie zdradziło, czyż nie...? Podejrzewam ze Twój ukochany święty nie jest (choć może i ona zła kobieta jest), ale przecież nawet jeśli dla jednej dobry nie był to nie znaczy że żadnej innej jego cechy pasować nie będą. Tak więc patrz kochana szeroko otwartymi oczami, analizuj i zastanawiaj się, a z zatopieniem się w uczuciu to poczekaj jednak trochę. Myślę że problemem Zagubionej_duszy było właśnie to że zatopiła się w uczuciu, oddała wszystko, przywiązała całkowicie, była obok bez przerwy, bez chwili na oddech, a w końcu pozwoliła sobie robić krzywdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
Nikt ci tego nie zagwarantuje no masz racje!!! też liczę sie z tym wszystkim. Mój ex dla mnie był nie do zycia ale z kolejna jest długo i sa szczęsliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Myślę że problemem Zagubionej_duszy było właśnie to że zatopiła się w uczuciu, oddała wszystko, przywiązała całkowicie, była obok bez przerwy, bez chwili na oddech, a w końcu pozwoliła sobie robić krzywdę.\" Właśnie nie było tak. Ja nie chciałam się w to zaangażować, bo wiedziałam, jak może być, nie chciałam cierpieć. To on zabiegał o mnie i moje uczucie jak nikt inny. On zapewniał ciągle o swoim uczuciu. Do granic możliwości przeciągałam określenie się w naszym układzie. Aż w końcu poczułam się pewnie i mój na siłę utrzymywany dystans szlag trafił. Poddałam się temu uczuciu-to prawda. Myślę, że wszystkiego nie oddałam, bo po pierwsze, to ja musiałam mówić mu o północy lub później, żeby jechał do domu, to ja musiałam mówić mu, że potrzebuję też trochę czasu dla siebie, aby móc choćby posprzątać, pobyć sama ze sobą... On cały czas (do momentu, kiedy zaczęło się to chrzanić) był stroną aktywną-ja średnio. A po drugie... Nie oddałam wszystkiego, bo najzwyczajniej w świecie nic nie miałam. Nie poświęciłam przyjaciół, rodziny, siebie... W którymś momencie to ja miałam jakiegoś doła i nie chciałam się spotykać - widzieliśmy się może ze 2 x w tygodniu. W jeden z takich dni rozmawiałam przez telefon z jego bratem i on powiedział mi wtedy, że widzieli się wtedy i on (mój eks) wyglądał jak zbity pies. Nie mam pojęcia, co się stało, że wszystko odmieniło się o 180\' i S. dostał małpiego rozumu. Cały czas łamię sobie nad tym głowę i nie wiem. Wiem, że nie miałam być plasterkiem na złamane serce i ani razu tak się nie czułam, choć teraz tak to wygląda. Nawet dla mnie tak to wygląda. Nie wiem, co nim teraz kieruje, w każdym razie robi takie rzeczy, że za to wszystko można by go śmiało znienawidzić :( :( :(. Tylko co z tego, skoro to boli? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
czasami i tak się zdarza (nie jedno piekne kłamstwo w zyciu słyszałam) cięzkie to, boli ale trzeba zyć dalej! Chybe się nie znajdzuie jakiejs prostej (albo nie prostej) reguły dzieki której da się rozszyfrowac faceta - szkoda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość haaaaaaaa haaaaaaaaaaaaa haaaa
facet jest skarbie prosty jak budowa cepa, to kobietki komplikują sobie (przede wszystkim) i facetom życie on będzie bezmyślnie lezał i patrzył w chmury, a Ty doszukasz się filozoficznego - zgłębiania siebie lub samczego - myślenia o innej dupcelub jeszcze innych bzdur...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobiety mają też tendencję do
cenienia w mężczyznach ich wad. Np. Facet bardzo mało mówi. Kobieta uważa przeważnie, że to znak iż jest zrównoważony, mądry, solidny, godny zaufania. A jaka jest często prawda? Facet ma np. baaaaardzo dużo grzeszków do ukrycia więc przezornie nie mówi wiele, żeby się nie wsypać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
haaaaa haaa haaaa chyba masz racje, mój szwageir zawsze tak twierdzi że stwarzamy historie na temat co mysli facet a on przważnie nic w tedy nie mysli albo o kotlecie. ja zaczynam juz te zasade powoli wprowadzac w zycie i nie przejmowac sie wszystkim!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wwwzzzaaa
boże spraw żebym w przyszłym zyciu byłą facetem! ale takim prawdziwym nie ckliwym misiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie chciej tego
pracuję z facetami, mam też 3 braci i ogólnie oni twierdzą, że prawdziwy facet jak w powiedzeniu ma zbudować dom, spłodzić syna, dodają, że ma jeździć dobrym autkiem i pocieszać samotne kobiety w wolnych chwilach, oczywiście za plecami żonki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×