Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość syriana424

By dał mi szansę...

Polecane posty

Gość syriana424

Nie wiem, co skłoniło mnie by tu napisać... bezradność? Bezsilność? Ból.. Mam 23 lata. W związku byłam 4 lata. W sierpniu miał się oświadczać.. zepsułam to. Mój chłopak ma ciężką sytuacje życiową, musi opiekować się babcią, która go wychowała ratując tym samym przed domem dziecka, gdyż biologiczna matka odrzuciła mojego chłopaka w wieku niemowlęcym. Mieszkają w mikroskopijnym mieszkanku, do którego nie zmieści się już absolutnie nic. Babcia ma 76lat i jest...specyficzna, dwulicowa nieco, choć może to wynik wieku, trudnego życia. Nie byłyśmy swoimi fankami, ale nie dałam jej tego nigdy odczuć. On jej nie zostawi, bo wciąż powtarza że ma dług do spłacenia, zresztą nie chce stracić mieszkania, to dziś spory kapitał dla ludzi w naszym wieku. Mimo to po długim okresie, zamieszkaliśmy razem pod jej miesięczną nieobecność. Różnie bywało, ale czułam nadal że on kocha, ja kocham, że mimo kłótni, poukładamy to. Powtarzał, że będzie dobrze, że najważniejsze iż jesteśmy razem. Nie byłam wyrozumiałą partnerką. Byłam chwilami okrutna. Poniżałam go nieraz. Gardziłam. Wypominałam, że nie mam szans na normalne życie przez niego. Byłam zazdrosna o tą jego babcię. Wściekałam się o wszystko... mam świadomość swoich podłych słów, czasem czynów... gdybym teraz mogła czas cofnąć, lub chociaż mieć szansę, by to wszystko naprawić...cisnęłam go, o wynajęcie mieszkania, byśmy mogli w końcu zacząć własne życie, on tej babci nie mógł zostawić..a jednak dla mnie zgodził się spróbować, byśmy chwilowo zamieszkali u mnie z moją matką. Moja rodzina za nim przepadała, mieliśmy lepsze warunki u mnie niż u niego, tryb jego pracy sprawia że nie ma go większą część dnia, więc czułabym się lepiej u siebie.. Wprowadził się w sobotę..we wtorek rozpętała się kłótnia straszna, okropna..tak, to ja kazałam mu się wynosić, powiedział, że jeśli teraz nie zmienię zdania to on już nie wróci..tak też się stało. Zabrał swoje rzeczy i zszedł do auta, ja poleciałam z nim, przerażona że odjedzie i nie wróci..co także się stało. On nie chce mnie widzieć, znać, nie mam z nim kontaktu. Nawet jego siostra nagle zaprzestała kontaktu. Boję się jakkolwiek nawiązać rozmowę, bo wiem, że to ja spowodowałam tę wojnę. Byłam zaborcza o jego czas, miał prawo się dusić.. zrozumiałam to po fakcie, dopiero teraz zobaczyłam, jak on mnie kochał, a jak ja to skutecznie zabijałam... Pragnę odzyskać tego człowieka. Pragnę z jego strony szansy na poprawę. Zrozumiałam swój błąd. Wykrzyczał mi wiele okrutnych rzeczy, pękł..miał rację.. Walczyć chcę bo nie wierzę, że nagle przestał kochać. Bo dzień wcześniej przyjechał do mnie do pracy dając mi piękny zegarek w prezencie. Gdyby chciał odejść, nie wysilałby się w ogóle. Bo tego samego dnia, był czuły i planował wakacje...to ja. Ja przez egoizm zepsułam wszystko. Przez zacietrzewienie. On pękł a nie chce mnie widzieć, by zakończyć to w końcu, bym zaczęła sobie układać życie z kimś, kto ma możliwości. Wiem to, bo kiedyś już tak zrobił, ale wtedy się ułożyło...możliwe że teraz jest zmęczony, potrzebuje oddechu.. Pomóżcie...tak bardzo kocham tego człowieka...jestem w stanie się zmienić, bo dopiero teraz dostrzegłam swój masakryczny błąd, że nie doceniałam człowieka, który był dla mnie wszystkim. Za szansę, oddałabym wszystko. By choć ze mną się spotkał i na spokojnie porozmawiał... tak bardzo się boję..że już nie odzyskam człowieka, który jako jedyny umiał mnie uspokajać, rozśmieszać i kochać tak.. że ufałam mu bardziej niż sobie.. czy mam szansę...czy mogę walczyć...tak bardzo kocham tego człowieka...mimo młodego wieku, przeszliśmy oboje w życiu tak dużo, że emocjonalnie jesteśmy bardziej dojrzali niż nasi znajomi. Pragnę odzyskać mężczyznę, z którym chciałabym spędzić resztę życia...jak mam to zrobić...jak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adaskost
Syriana ciężko coś radzić.....napewno musisz przełamać strach i poszukac z nim kontaktu, usiąśc gdzieś iśc na spacer..dobrze żeby był to " neutralny grunt" i naprawde szczerze porozmawiac..... Swoja droga jak to jest że tak wiele kobiet nie docenia tego co ma, facetów często takich zwyczajnych (nie żadnych "kenów"), którzy kochają , wspieraja dbaja staraja sie.... Bardzo często poprostu chcecie wiecej i wiecej....ech A wracając do tematu musicie porozmawiac..i jesli go kochasz.....uszanuj prosze jego zdanie jakie by ono nie bylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syriana424
Prawda..nie doceniłam...ale teraz zrobiłabym tak wiele, by to odbudować, naprawić...nie wiem już jak..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skromnym zdaniem
Myślę, że powinnaś mu spróbować powiedzieć co czujesz a potem dać mu czas. Może wybaczy... Współczuję. Rzeczywiście jest coś takiego z kobietami, sama się na tym łapię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syriana424
Tylko że on nie chce ze mną żadnego kontaktu...choć ja podejrzewam z czego może to wynikać..boi się że się złamie, że zobaczy moje cierpienie.. a nie widzi szansy na zmianę, no ubzdurał sobie, że ja znajdę szczęście u innego.. chciałabym to wszystko naprawić, wiem że mogę, jeśli da mi szansę..nie przekona się, nie wiedziawszy o tym.. już nie wypuściłabym tej szansy z rąk.. nie wierzę że przestał kochać. Teraz się nie narzucam, nie piszę, gdyż on nie odpisze. Nie dzwonię, gdyż on nie odbiera..dam mu oddech...ale pragnę to naprawić, nie wiem jak podejść, by nie zerwać tej cieniutkiej niteczki nadziei..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
hmmm list mu napisz czy cos napisz to co napisalas nam albo dorwij go gdzies popros tylko o wysluchanie i mu to powiedz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylviiiiiiiiiii
Strasznie ci współczuję.... Musisz się z nim spotkać i obiecać poprawę. Jeśli da ci szansę nie zmarnuj tego, widać, że jest dobrym człowiekiem, skoro tak się troszczy o babcię. Także walcz, zrób wszystko co się da i go odzyskaj. Zobaczysz, będzie dobrze. Powodzenia!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w sumie ci współczuję...
...ale aż ciśnie się na usta - masz, do czego dążyłaś... żal chłopaka, że się męczył tyle z tobą. łatwo coś docenić po stracie. piszesz, że z nim jesteście dojrzalsi, niż wasi znajomi... otóż nie! on - nie wiem, ale ty jesteś bardzo niedojrzała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syriana424
Racja. Nie przeczę. Niedojrzała byłam..może jestem, pewnie długo będę... i tak, dostałam po dupie na własne życzenie. Jednak, czyż nie powinnam, choć spróbować..przeprosić? Nie budować dalej gniewu między nami.. zniszczyłam coś bardzo cennego, przez własną głupotę. Bardzo chcę to naprawić. Nie na siłę.. ale wciąż wierzę, że on darzy mnie ciepłymi uczuciami.. ja nie kryję swojego błędu...ja go widzę, choć to straszne że dopiero teraz.. ból, który nastał po jego odejściu, jest głębszy każdego dnia. Przyjmuję go. Wciąż chcę wierzyć, że uda mi się zmienić się na tyle, by mógł dać mi tę jedyną szansę na poprawę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość syriana424
Nie kontaktowałam się z nim od tygodnia. Wczoraj wysłałam pierwszego smsa, takiego z głupia fran, żadnego tam zobowiązującego. Niestety, jego komórka nie odpowiada, co może być oznaką, iż zmienił numer, tak jak zapowiadał.. odcina się, pokazuje że nie chce mnie w swoim życiu... proszę, poradźcie co powinnam zrobić, no przecież nie będę dybać na niego przed jego domem bo całkiem się do mnie zrazi.. co zrobić, by się ze mną spotkał i porozmawiał? Dlaczego się aż tak zaparł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×