Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość beta hcg26

nie jestem gotowa na bycie matką...nie nadaje się..19 tc

Polecane posty

Gość beta hcg26

nie jestem po prostu,żałuję że nie moge cofnąć czasu... staczam się, nie czuję, że żyję tylko wegetuję.do pracy iść nie mogę, bo wiadomo jak to wygląda. jestem rozżalona, że jestem na garnuszku faceta i w niczym mu nie pomagam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mam podobnie
też nie pracuję od 6tc. a jestem w 17... pewnie niektórzy powiedzieliby że się użalamy nad sobą ale to nie do końca jest tak... w moim przypadku to pierwsze dziecko i mam cichą nadzieję że to tylko przejściowe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moze depresja ciazowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
to również moje 1 dziecko. nie odnajduje się w tej roli, ruchy dziecka sa dla mnie ciekawostką biologiczna a nie powodem do szczęścia.tak bardzo chcę wrócic do pracy, do rozwijania sie w niej.a gdzie ja mogę iść? do marketu?do sklepu?tez nie do końca.dźwigac nie można, sikam co pół godziny czy chce czy nie. sa to moje frustracje.czuję, że trace siebie i ja teraz tak naprawdę się nie liczę, gdyz jestem wialką nosicielka nowego zycia.i ono najwazniejsze.zgoda.ale tez chcę zrozumienia dla siebie. nie mam własnych pieniędzy.nie ma kuźwa teraz nic.jeszcze te kłótnie z partnerem.sama nie mam zamiaru wychowywac tego dziecka. co to to nie. sorry za wywód, ale mam dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurcze no
tak to juz jest ze w ciazy cialo jest jakby"nie twoje" pociesz sie ze nie trwa wiecznie ciaza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kazda z nas sie tak czuje
ja jestem teraz w 34tc...mam 25 lat...Niby mam meza,mieszkanie,samochod,wiec to wg niektorych byl ODPOWIEDNI czas na dziecko.Nie zabezpieczamy sie w sumie od 2005r,a dopiero teraz zaszlam w ciaze w sumie liczac na to,ze troche to potrwa>dla mnie poczatki nie byly az tak trudne jak dla Ciebie,ale im blizej porodu tym jest gorzej :( czuje sie wielka,gruba,z obwislymi piesiami i celulitisem na nogach.... gdybym mogla poczekalabym jeszcze troche,ale ze wzgledow zdrowotnych musialam przestac brac tabsy.. a najgorsze dopiero przede mna... kocham moje nienarodzone dziecko,marze,by urodzil sie duzy,zdrowy i silny,ale jakos takos to wszytsko dziwne jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ma to samo co Wy
identyczne odczucia rodze za tydzien tzn 17.06 ale najgorsze jest to ze nie czuje instynktu macierzynskiego okropnie bje sie porodu :( Nie wiem czy wszystkie pierworodki tak maja ??? Boze!!! Ja nie kocham mojego dziecka, wiem ze to straszne ale tak jest nie mowie tego nikomu bo by bylo ze wyrodna matka jestem. Napiszcie mi czy wy tez tak macie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kochasz kochasz
a jak nie to pokochasz jak zobaczysz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
gdybym mogla nie zachodzilabym w ciaze.absolutnie.jestem pewna, ze moje zycie potoczyloby sie inaczej, a tak to to jest degrengolada.kiedys pelna planow, teraz przerazona wizja peiluch i ustawicznego braku pracy. moje marzenie:po porodzie jak najszybciej znalezc prace taka jaka bym chciala, a przynajmniej zgodna z wyksztalceniem/zainteresowaniami. tatus opiekuje sie dzieckiem, ja zarabiam na dom i zycie, a on na cala reszte. i nie byc zdeterminowana wlasnym stanem i biologią.a tak właściwie, na ile wysiłku fizycznego moze pozwolic sobie kobieta w ciazy?ile moze od siebie wymagac?bo ja juz mam metlik w glowie. moze robie z siebie delikatna panienke???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
mam to samo. nie kocham swojego dziecka i nie czuje unstynktu macierzynskiego. czasem wydaje mi sie ze darze zwierzeta wieksza czuloscia niz dziecko, które jest w drodze. tez o tym nie mowie i tez z tych samych powodów. ja nigdy nie lubilam dzieci i nie plaplalam na ich widok. nadal uwazam, ze polowa to rozwydrzone bachory, oczywiscie to wina ich rodzicow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vanesa200
dziewczyny, ja urodziłam synka 3 miesiące temu. W ciąży nie czułam instynktu macierzyńskiego, pierwsze 3 miesiące i 3 ostatnie były katorgą. Nie powiem ile wyrzeczeń i bóli, porodu bałam się jak diabli i był straszny ale tylko do momentu gdy pojawił się On. Nie myślałam,że można tak pokochać, bałam się że nie będę potrafiła, a teraz moje życie bym oddała bez mrugnięcia okiem za tą kruszynę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość granola czekoladowa
Kochanie to hormony a nie istotnie Twoje emocje :) Wiesz jakie ja miałam myśli? Wole nie pisać o tym na forum bo mnie by tu zjedli :) ale to NORMALNE! Aż sama się zdziwisz chociaż to wydaje się teraz nieprawdopodobne. Za kilka miesięcy będzie lepiej z Twoimi emocjami a potem po urodzeniu znowu będzie dołek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale po porodzie możesz iść do
pracy przecież. Ja do samego końca pracowałam, potem 3 miesiące w domu (to dopiero był koszmar, a myślałam, że ciąża najgorsza) i znowu do pracy. Dziecka nie musisz od razu kochac to przyjdzie z czasem zobaczysz. Ja przez 3 miesiące siedzenia w domu miałam go dosyć i też żałowałam a teraz jest dobrze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vanesa200
Jak ktoś mówi że nie kocha swojego dziecka to dlatego, że go jeszcze nie zobaczył. Fakt jak kochać kogoś kogo się nie zna i nigdy nie widziało, ale poczekajcie na jego pierwsze niesamowite spojrzenie i pierwszy uśmiech zarezerwowany tylko dla jego kochanej mamusi.Uwierzcie może wy jeszcze nie czujecie miłości ale ono już w brzuszku pokocha was za was dwoje, jak to dobrze być przez kogoś kochanym miłością bezwarunkową. Moje dziecko właśnie uśmiecha się do mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vanesa200
aha, ja bez pracy żyć nie mogłam, siedzenie w domu jak kura domowa? - nigdy!!! Teraz do pracy nie poszłam bo ciężko mi go zostawić po 3 godzinach niewidzenia już tęsknię. A poza tym znam przebojowe, robiące karierę, seksowne mamusie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
wiecie, jak tak Was słucham, to nawet wierze. do pracy musze pojsc po porodzie, bo zwariuję,i niewazne, czy bede z ojcem tego dziecka czy tez nie. mam juz wszystkie sciezki przemyslane. i na odejscie jego ojca, i na pozostanie go w naszym zyciu. dziewczyny, wychodze na spacer, bo zaraz glowa mi peknie od moich mysli. wracam za jakas godzine,dwie, mam nadzieje ze w lepszym humorze. i podziele sie przemysleniami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaliii
Ja pamiętam że pokochałam swoje dziecko tak jakieś 2-3 tygodnie po porodzie. To zupełnie normalne, przecież żeby kogoś pokochać trzeba go troszkę poznać:) Jak synek się urodził to przyznam szczerze że trochę sie go "bałam" wolałam np. żeby pierwszą noc w szpitalu spędził na oddziale dla noworodków a nie ze mną...bałam się że coś mu się stanie a ja nie wiedziałabym co zrobić....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
jestem..spacery nic nie pomagają, a wrecz przeciwnie. mam taki metlik w głowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Jejku,jak to dobrze,że trafiłam na taki temat...Ja jestem w 27 tc; nie nadaję się na bycie matką,a dodatkowo wszyscy naokoło dobijają mnie mówiąc,że sobie nie poradzę,że nie dam rady,że nie umiem gotować,że nie będę potrafiła zająć się dzieckiem,przewinąć go...Wystarczy,że sama czuję się do niczego; takie komentarze dołują mnie jeszcze bardziej. Boję się co będzie za 3 miesiące. To nie tak,że nie kocham tego dziecka; ja po prostu czuję,że mnie to przerasta... Muszę przyznać,że rzeczywiście nie jestem typem kury domowej,nienawidzę sprzątać,ugotować potrafię może parę najprostszych rzeczy. Niektórzy stwierdzą pewnie,co to za kobieta,co nic nie potrafi. Ale..nie wiem,taka od zawsze byłam.Lewe ręce do wszystkiego,mój partner dołuje mnie tak samo,straszy,że zabierze dziecko,jak coś zawalę...A mnie z jednej strony bardzo zalezy,żeby się zmienić,a z drugiej,jestem po prostu przerażona całą sytuacją.:( Tez nie pracuję,bo mnie zwolnili po 2 latach przez ciążę,a byłam bez umowy,więc co ja mogłam...I wiecznie wysłuchuję,że nie potrafię znaleźć pracy. Gdzie??? W ciąży??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
karotko00-możemy sobie ręce podać, szkoda że w tak mało przyjemnych okolicznościach. z tym partnerem tak samo...że bezuzyteczna, przeszkadzam mu i uwiesiłam się na nim. ze nie martwie się gdzie będziemy mieszkac i co bedziemy jeśc itd... że nie wezme się w garść i ogarnę to co jest bieżącego do ogarnięcia (staram mu sie pomagać w firmie). A słyszę wieczne połajania. Rodzice się jakos szczególnie nie interesują mną (ostatnio wysłałam sms że zdałam juz wszystkie egzaminy na studiach) i jakos tak bez echa to przeszło...Nie mówię, żeby jakoś się przejmowali strasznie i list gratulacyjny wysyłali. ale jeżeli nasza konwersacja przebiega w stylu a jak sie czujesz-dobrze, co slychac-nic nowego, aha-to koncze. to jest kijowo, jak dla mnie. ja to widze tak:wiem, ze musze dotrwac do konca tej ciazy, napisac prace mgr. a potem to juz moga byc rozne scenariusze. wiem, ze sie nie poddam i nie pozwole wmowic sobie, ze moje aspiracje i marzenia moge sobie w kieszen wsadzic. byle to listopada...uff

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
beta hcg - współczuję i jednocześnie zazdroszczę aspiracji..ja jhuż takich nie mam,bo chyba za dużo nasłuchałam się,że jestem do niczego. Mój facet to samo; że nic mu nie pomagam,że wszystko na jego głowie,że nic nie umiem zrobić...To bardzo boli,takie słowa....I bądź tu optymistką.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
karotko00 nie jestes do niczego, moze po prostu to nie jest Twoje powołanie,kazdy z nas ma jakas swoja działke, czasami nie jest ona odkryta, w ktorej moze byc mu dobrze i sie spelniac. co do naszych facetów-to nie jest 1 i ta sama osoba? gdy moj tak mowi, to tez mnie strasznie boli, po prostu lzy cisna mi sie momentalnie do oczu,no taka jestem, ze nie potrafie powstrzymac lez... zdoluje mnie okrutnie. ale po jakims czasie znajduje jakis jasny punkt w moim zyciu i tego sie trzymam. teraz mam opcje wyprowadzenia sie na 2 miesiace do rodzicow, zeby on mogl poukladac sobie wszystko....po prostu wyłam jak go nie było... karotko00, skąd jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Czuję się rzeczywiście,jakbyśmy mówily o tej samej osobie. Jestem z Krakowa. Tyle że mój facet ma tendencje do znęcania się psychicznego,a ja jestem podatna na takie rzeczy i oto widzimy efekty. Poza tym ja też nie potrafię powstrzymać łez, próbuję się uczyć myśleć o innych,przyjemniejszych rzeczach,a te złe chować głęboko w podświadomości. Ale to nie jest łatwe. Powiem ci,że teraz wyjechałam do matki na 2 tygodnie do Niemiec i tak samo wyłam jak go nie było. A z tym powołaniem to rzeczywiście chyba masz rację. Niestety,panuje społeczny pogląd (nadal!),że kobieta ma być w domu,sprzątać,gotować,zajmować się dziećmi....A nie każda jest do tego stworzona. Chciałabym wrócić na studia,bo musiałam przerwać,no ale...jak?? No i chyba wezmę z ciebie przykład. Postaram się znaleźć jakiś jasny punkt w tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
Warszawa się kłania... Nie uważam że chowanie rzeczy złych w podświadomości da Ci dobry rezultat, po prostu kiedyś to wybuchnie, albo staniesz się zgorzkniałą, żyjącą w beznadziei, kieracie i pogodzona z tym kobietą... Może się mądrzę, ale uważam, że powinnaś przekuć złe emocje w dobre lub je wyrzucić z siebie na zewnątrz. Ja czasami, kiedy jest mi źle po kłótni czy "wyprania" mi mózgu jadę autobusem i specjalnie ustępuję komuś miejsca albo, jak dzisiaj, wyszłam na deszcz i moje złe emocje spłukały sie razem z nim. Fakt, przemokłam, ale złych już się pozbyłam. zostały tylko te smutne. Nie wiem, z jakich powodów przerwałaś te studia, ale jeżeli z powodów ciążowych, powinnaś jak najszybciej tam wrócić i załatwić choć indywidualny tok studiów. Zawsze warto zostawić sobie furtkę wykształcenia, nawet nieużywanego. Nigdy nie wiesz, co Cię spotka, a potem będziesz sobie wyrzucać, czemu ich nie skończyłaś, a może być rzeczywiście za późno. Co do tych jasnych punktów w życiu-warto je pielęgnować, bo to czasami trzyma przy nadziei, życiu. Przynajmniej mnie, kiedy było mi strasznie źle i chciałam skończyć ze sobą i zaczynała się wiosna marzyłam, żeby zobaczyć jeszcze kwiaty w ogrodzie botanicznym, zjeść truskawki itp Głupie nie? Ale dzięki temu (m.in.) przestałam obliczać ile tabletek mam zjeść żeby nie wstać lub jak głęboko podciąć żyły i które, żeby się wykrwawić jak najszybciej. Pozdrawiam ciepło i dobrej nocy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny :) żesz kurcze trafiłyście na zaj... otoczenie. Bo bliskimi, to trudno ich nazwać, po tym, co przeczytałam :/ Wyżywać się na kimkolwiek, a już szczególnie na przyszłych matkach, to żałosne jest po prostu... Ja też siedzę w domu, jestem żoną swojego męża, zajmuję się dziećmi i czasami czuję, że kroję się na kawałki i już nic nie zostaje... Jak zaczynam robić, coś co mnie interesuje, to słyszę: "zaniedbujesz rodzinę". Ręce opadają... karotka00, też jestem z Krakowa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość beta hcg26
witajcie. kassum-świetnie to ujęłaś "krojenie się na kawałki";Twoja rodzina też nie wie chyba, że szczęśliwa i spełniona mama daje więcej niż zahukana, wiecznie ukierunkowana na wyłączne spełnienie potrzeb bliskich zadzwiające, ile kobiety moga wytrzymać dla dobra rodziny, dzieci, i zadowolenia ogółu...i najgorsze jest to, że właściwie same sie na to decydujemy, chcemy dobrze, a wychodzi różnie. i czasami rozmową nie przetłumaczysz do swoich racji w moim przypadku najwazniejszym czynnikiem jest brak pieniędzy w naszym związku, mam nadzieje, że chwilowy. i tak naprawdę, jedyne co jest tylko moje w tej sytuacji to studia, które kończę. poza tym nie mam nic.tak się czuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedna sprawa. Jak już zagryzę zęby, machnę ręką na swoje zainteresowania, a raczej zawieszę je na kołku na chwilkę i zajmę się rodziną, to dostaje opieprz, że za dużo sobie kładę na głowę... nożesz kuźwa... Ani tak, ani srak... No bo starszej trzeba wypożyczyć strój, młodszej kupić gacie, nie mówiąc już o tym, że ja zwyczajnie mam ochotę gdzieś wyjść z rodziną. To kręcenie nosem, że dzieci się umęczą, bo gorąco, bo pada, bo za dużo ludzi, bo po co jakakolwiek inicjatywa... Zawsze coś uwiera. Z rodziną nie da się wyluzować, bez też niedobrze, bo zostawiam. Bądź tu mądry... A tak poza ty marudzeniem, które czasem mnie do szału doprowadza, to mój mąż jest przekochany... I też sobie myślę, że jedyne co tak naprawdę jest moje, to skończone studia, dzieci i odkurzacz, kupiony za własne ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
beta hcg - przerwałam studia z powodów finansowych; i tak by mnie nie było na nie stać. kassum - to widzę,że sąsiadka :) Świetnie to opisałyście. Zawsze jest źle. I rzeczywiście kobiety często poświęcają się dla dobra rodziny...Ja na przykłąd usłyszałam od mojego fantastycznego faceta,że nawet jakbyśmy mieli się rozstać i żyć obok siebie,to że trzeba dla dobra dziecka. Ja wiem,że ludzie się na to decydują,ale...rezygnować z własnego szczęścia? Żeby za 10 czy 15 lat się obudzić z ciężką depresją w łóżku,nałogiem alkoholowym i kompletnym wypaleniem? Ja uważam,że lepiej być osobno,a starać się znaleźć ponownie szczęście. Dziecku to można wytłumaczyć; moi rodzice tak zrobili i zawsze wiedziałam,że lepiej będzie,jeśli nie będą razem. Rozumiałam to. Kobiety zapominają o własnych potrzebach,wyrzekają się ich na rzecz rodziny i \"dobrych stosunków\". A, jak słusznie napisałyście,efekty tego są różne. Trochę źle się z tym czuję,ale nie wiem czy poświęciłabym całe życie i prawo do szczęścia i miłości tylko po to,żeby stwarzać pozory normalnej rodziny. Po co? Jak czasem zaczynam się załamywać,płakać i Bóg wie co jeszcze,to słyszę \"Myśl o dziecku\". Dobrze,a co ze mną???!!!! Ja się nie liczę? Moje uczucia nie są już godne uwagi? Potem się słyszy,że kobieta całą siebie poświęciła dziecku czy też tej pozornej rodzinie,jeśli udawała,że tata kocha mamę,i została sama. Bez miłości,dziecko dorosłe,z rozgoryczeniem i żalem. Nie chcę tak skończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość margaret19
a ja jestem w 27tyg ciąży i od stycznia mam permamentna depresje.nie jetem gotowa ani na bycie w ciaży, ani na bycie matka...nigdy nie bylam tak nieszczesliwa jak teraz ;( i mimo ze mam kochajacego chlopaka, cudownych rodzicow to nie moge pogodzic sie z tym co mi sie przytrafilo.nawet wymarzone studia, ktore rozpoczynam od pazdziernika w ogole juz mnie nie ciesza.czuje jakbym nie byla juz soba... nie kocham dziecka, a stan ciąży uważam za obrzydliwy i sprowadzajacy kobiete do roli inkubatora.dodam ze zaraz po porodzie wyjezdam do innego miasta a dzieckiem beda sie opiekowali moi rodzice i moj chlopak.i tez nie wiem czy to mi w jakis sposob pomoze sie pozbierac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×