Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość listeczek zieloniutkiii

Współlokatorzy - wasze zdanie itp

Polecane posty

Gość dzadzudzi
chyba zaloze oddzielny topic, zeby opisac swoja "traume" z tymi wspollokatorami ;) teraz mieszkam tylko z chlopakiem i na szczescie nie mamy takich problemow, wiec smieje sie z tych wszystkich sytuacji. ale wtedy to zabawne nie bylo... jak pisalam, przez 5 lat co roku z innymi ludzmi, ale to wlasnie ci opisywani byli najgorsi. reszta ujdzie ;) nie martw sie autorko, bedzie ok. najgorsza opcja to wyprowadzka, ale mam nadzieje, ze nie bedziesz musiala tego stosowac. powodzenia w szukaniu mieszkania!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość listeczek zieloniutkiii
nooo wlasnie i wtedy Ty zostajesz z ta umową.. i bujaj sie saaam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość listeczek zieloniutkiii
noo to pzresadzil ten ziomeeek co zadzwonil do Twojego mezaa.. kurczeee... bez przesaaadyyy :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Zgadzam się, że czasem lepiej z obcymi, ale też różnie to bywa, z tym, że jak ktoś pisał łatwiej zwrócić uwagę. Z moim mężem, wtedy chłopakiem w tym samym mieszkaniu mieszkała koleżanka z lo z chłopakiem. Zanim zaczęli ze sobą mieszkać, czasem zapraszali się na jakieś imprezy ona przychodzi do nich do akademika oni do niej na imprezy chodzili, chodzi mi o mojego męża i jego kolegów. No ale mieszkanie razem okazało się męczące, zero integracji, chodzili przed 22 spać, a jak ktoś się głośniej zachowywał w kuchni, tzn, z kimś rozmawiał, to zaraz wychodzili i uciszali, po prostu drętwi byli. No i jak się wyprowadzili, to kontakt się urwał, przestali się lubić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzadzudzi
jesli bedziecie mieli wplyw na rodzaj umowy z wlascicielem to podpiszcie taka, gdzie kazdy bedzie odpowiadal za pokoj w ktorym mieszka, a kuchnia i lazienka wspolnie. chodzi o to, ze jak np twoi wspolokatorzy zniszcza cos w swoim pokoju to bedzie przy wyprowadzce potracone z kaucji, albo w ogole mozecie kaucji nie dostac przez to.. a gdy bedzie oddzielnie to wtedy tylko oni odpowiadaja. watpie, zeby wlasciciel na to poszedl, ale sprobowac mozna ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Serio zadzwonił, ja byłam w szoku, jak tak można...Kiedyś jeszcze była sytuacja, jak myliśmy zęby w łazience i zaczęliśmy się śmiać, a ten kolega mieszał obok łazienki, to zaczął pukać w ścianę, żebyśmy się uciszyli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Z czystością jeśli będą mieszkać rożne osoby, więcej tych osób, to na pewno czasem będą jakieś scysje, syfek ;), no ale, to się nie ma co przejmować ;), oby stosy garów ciągle w zlewie nie stały i oby nie potykać się na korytarzu i w łazience o czyjeś rzeczy ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzadzudzi
fakt, nie nalezy przesadzac ani w jedna ani w druga strone. no i wszyscy musza wykazac chec do dopasowania sie do siebie, przestrzegania jakichs zasad. ja nie zapomne jak mi sie cisnienie podnioslo, gdy wspollokator wyjechal do domu na wakacje (3m-ce).. po paru dniach id jego wyjazdu weszlam do jego pokoju, chcac powiesic pranie na balkonie (z jego pokoku bylo wejscie). jak zobaczylam jaki syf zostawil to mialam ochote go zamordowac. a co najlepsze - na biurku kilka talerzy z resztkami obiadu, bleeee! zostawil to i wyjechal na 3 m-ce... boszsz, jak dobrze ze juz z nimi nie mieszkam :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gruszkakula
Zależy co to za ludzie. My z mężem przez 10 miesięcy mieszkaliśmy wspólnie z parą naszych przyjaciół, w ich mieszkaniu (więc oni tak naprawdę byli właścicielami). Czynsz i rachunki płaciliśmy po połowie. W lodówce mieliśmy wydzielone swoje półki i każda para gotowała sobie, bo mieliśmy inne tryby życia i pracy. Czasem tylko umawialiśmy się na jakąś wspólną wyżerkę i wtedy zrzucaliśmy się na produkty. Zmywanie też raczej każda para po sobie, choć czasem wyręczaliśmy się, żeby zrobić drugim przyjemność. Środki czystości kupowaliśmy mniej-więcej na zmianę. Łazienkę i kuchnię też staraliśmy się sprzątać na zmiany, we własnych pokojach oczywiście każdy sobie (jedna para w jednym, druga w drugim). Były niepisane, oczywiste dla wszystkich zasady, że np. nie wchodzimy do pokoju drugiej pary, gdy są tam zamknięte drzwi, że ostatnia osoba wychodząca z domu musi zadbać o dokładne zamknięcie drzwi itd. Myślę, że było nam łatwo, bo się przyjaźnimy i nie przywiązywaliśmy wagi do drobiazgów (np. że ktoś nie zmył po sobie naczyń czy że pralka jest zajęta akurat, jak ja jej potrzebuję...). Ale z obcymi lub prawie obcymi ludźmi może nie być tak łatwo. Wszystko zależy od dobrych chęci obu stron. Muszę przyznać, że bardzo mile wspominam tamte czasy. Było nam razem wesoło i dobrze nam się tam mieszkało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cizia mizia
ja bym mu ten obiadek włozyła do pojemnika plastikowego, zeby robactwo sie nie zalęgło i nie rozpełzło na caly dom - i tak by na niego czekał w pokoju na powrót z wakacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
:). No tak najbardziej razi jakieś niedojedzone jedzenie i brudne kubki i talerze, ale jak sobie to ktoś w pokoju trzyma, to niech trzyma, jego problem ;). Z moim mężem też mieszkał taki wyjątkowo nie lubiący sprzątać chłopak ;), ogólnie był fajny, we wspólnych pomieszczeniach sprzątał, więc ok, ale czasem miał uchylone drzwi do siebie i normalnie tam różne rzeczy leżały na podłodze, tzn, walały się, takiego nieporządku, to jeszcze u nikogo nie widziałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzadzudzi
"cizia mizia ja bym mu ten obiadek włozyła do pojemnika plastikowego, zeby robactwo sie nie zalęgło i nie rozpełzło na caly dom - i tak by na niego czekał w pokoju na powrót z wakacji" ja tez mialam ochote to zrobic, gdyby nie to ze to byly MOJE naczynia, ktore byly mi potrzebne. jak przyjechal to opieprzylam go za to, a on "sorry, zapomnialem..." i widac, ze w ogole sie nie przejal..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Faceci, to często nie przywiązują do tego wagi, to nawet nie to, że jakaś złośliwość, czy lenistwo, po prostu nie pomyślą, że naczynia po sobie trzeba umyć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzadzudzi
zeby nie bylo, ze tylko sie zale, to powiem, ze bardzo fajnie mi sie mieszkalo w akademiku z jedna dziewczyna, ktorej wczesniej w ogole nie znalam. ze sprzataniem nie bylo problemu, to samo z zapraszaniem gosci i stylem zycia (wspolny pokoj, do tego bardzo maly), mimo ze bardzo roznilysmi sie miedzy soba to obie chcialysmy sie dogadac i bylo ok :) to m.in. na tym polega, ze jak jestescie rozni to trzeba sie dopasowac do siebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala mala jaa
niooo z tego co tu piszecie to czeka mnie "wesoly czas" :P:P:P chcialabym do tego podejsc z takim lekkim dystansem :D Nooo hehe a co do facetow to racja oni zcasami nie pomysla :P ze trzeba cos zrobic :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Mojemu mężowi też bezkonfliktowo mieszkało się przez 5 lat z kolegą z akademika, choć pokój też malutki. Kolega miał tylko jedyną wadę, że rzadko wychodził z pokoju ;), ale poza tym, to super :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Z obserwacji wiem, że tak gdzie mieszkają dziewczyny, albo ich większość, tam jest czyściutko, natomiast z atmosferą bywa różnie. A tak gdzie sami faceci, albo ich większość, to na odwrót.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dzadzudzi
"mgddfgfg Z obserwacji wiem, że tak gdzie mieszkają dziewczyny, albo ich większość, tam jest czyściutko, natomiast z atmosferą bywa różnie. A tak gdzie sami faceci, albo ich większość, to na odwrót." z reguly tak jest, a jak wiemy regule potwierdza wyjatek. takim wyjatkiem byla moja wspolokatorka (z tych opisywanych). kiedy widzialam pokoj jej i jej faceta to wszystko bylo na polodze: porozwalane notatki, ksiazki, ubrania czyste i nie tylko, brudne talerze po jedzeniu, kubki, sztucce, butelki po piwie, doslownie wszystko bylo na podlodze. ale ok - ich pokoj niech robie co chca.byle nie we wspolnych pomieszczeniach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
No u mojej koleżanki w akademiku też było nieźle na rozwalane zawsze, ale jak zamieszkała w mieszkaniu, to już nawet przyzwoicie ma ;) Poza tym, w rodzinach, jak mieszkają razem, też są konflikty, to normalne, moja bratowa to za niedomkniętą szufladę, tak się wydziera na dzieciaki, że szok ;). Przesadza, ale dzieciaki są porządku nauczone, łóżka ścielą, na biurko czyściutko, zabawki poukładane i to jest dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Mi to jakoś lekki nieporządek, a czasem nawet większy specjalnie nie przeszkadzał i nie przeszkadza, nie jetem żadnym francuskim pieskiem ;). Gorzej jeśli np. ktoś chodzi spać z kurami i ma pretensję, że Ty po 21 robisz pranie, czy rozmawiasz z kimś w kuchni, albo zakazuje robić imprez, raz na jakiś czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Po prostu chyba najgorzej jest, jak ma się zupełnie inny charakter, styl życia i czasem ciężko się dostosować. Jedni lubią zapraszać do siebie ludzi, posiadówki dość często do późna w nocy, albo ciągle gdzieś wychodzą i wracają w nocy inni siedzą jak trusie w swoim pokoju, po pracy czy zajęciach na uczelni od razu wracają do mieszkania i tam siedzą, zamknięcie w swoim pokoiku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspollokatorka
dam ci rade, jesli nie jestes z tych co powiedza miedzy oczy co im nie pasuje, to bedziesz miec ciezko. glownym problemem jest oczywiscie sprzatanie, ja jestem chyba zbyt delikatna w kontaktach z ludzmi bo nie potrafie zwrocic uwagi, ze ktos syf kolo siebie ma, albo jest leniwy i nie sprzata po sobie. mieszkam ze wspollokatorka i chlopakiem swoim, chlopakowi oczywiscie powiem co mi nie pasuje, ale z nia jest gorzej... jak tu ktos napisal 100 razy lepiej jest mieszkac z nieznajomym niz z ludzmi ktorych sie znalo wczesniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspollokatorka
ahh no i jeszcze jest kwestia kupowania srodkow czystosci, niektorzy nie wpadna sami ze wypadaloby uzupelnic plyn do naczyc zwlaszcza ze innna osoba robi to co miesiac :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
U mojego męża w mieszkaniu gdzie mieszkał było tak, że ktoś kupował coś tam np. płyn do naczyń, zapisywał, to na kartce na lodowce i każdy jakąś część kasy mu oddawał. nie to że chodził i się upominał, tylko każdy zerkał na tą kartkę i wiedział i z tym akurat poblemow nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
poza tym z tych środków czystości, to w sumie tylko płyn do naczyń, ewentualnie jakieś gąbki, ale to już każdy może sobie mieć, papier toaletowy i ewentualnie płyny do czyszczenia łazienki i kuchni, które starczają na dłużej, no i worki na śmieci, które też starczają na dłużej, więc tak dużo tych wspólnych rzeczy do kupienia nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgddfgfg
Moja koleżanka mieszka z cioteczną siostrę, no wiecie, jak to jest, to rodzina, więc wypada czasem poczęstować obiadem, jakoś tak bardziej rodzinnie żyć. Opowiadała, że przez pierwszy rok, to gotowały wspólnie obiady, no ale w końcu z tym skończyła, bo siostrzyczka jak, coś ugotowała, to jej mniejsze porcje niż sobie nakładała i się nie najadała ;), więc teraz gotują oddzielnie. Inna opowiadała, jak to się okazało, ze koleżanka z lo z którą zamieszkała nie umiała myć okien, czy podłogi, prać ;), bo mamusia za nią wszystko w domu robiła. No ale nauczyła się, była ok, tylko pod tym względem jakaś upośledzona ;), pomyślcie, jak można nie umieć myć podłogi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×