Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zatopiona

co to za miłość?

Polecane posty

Gość zatopiona

jestem z nim, ale nie wiem co do niego czuję. Gdy pomyślę, że mam z nim spędzić resztę życia nie cieszę się czuję, że to nie to. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia bez niego. Tyle czasu był przy mnie i nagle mam go zostawić? Źle się czuję gdy nie budzi się rano przy mnie i gdy go nie ma przy mnie. POkręcone jest moje uczucie;/ bo z jednej strony nie umiem bez niego życ, a z drugiej nie jestem tak naprawdę szczęśliwa, nie czuję tej miłośći. Jesteśmy zaręczeni, a wszelkie przygotowania idą do przodu bez mojego większego entuzjazmu. Nie potrafię zerwać, bo zrywałam już wiele razy i ciągle wracałam, bo nie umiałam żyć bez niego. Za każdym razem bardzo go raniłam, bo mówiłam, że go nie kocham. Ale gdzieś w jakiś sposób go kocham. Teraz od 2 lat znowu jesteśmy razem, planujemy ślub wreszcie. Nie chcę odejść, ale nie czuję się do końca szczęśliwa. A może miłość tak powinna wyglądac? i ta cala euforia, motylki w brzuchu jest tylko z filmow. Czy kazda z Was byla taka zakochana ze czula to w kazdej części swego ciala? bo ja czuję że kocham, ale bez radosci i fajerwerkow w srodku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatopiona
Gdy mi się oświadczył wiedziałam co mam powiedzieć, bo życie bez niego mnie przeraża. Dlatego przyjęłam zaręczyny i wyjdę za niego. A czekanie na szaloną miłość chyba jest bez sensu. Przy nim czuję się bezpieczna czuję się dobrze. Tylko pytam jak Wy się czujecie podczas zakochania?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jakaś choroba z tym ciagłym pragnieniem motylków i podważaniem swojego uczucia, gdy one cichną. Prawdziwa miłość przechodzi fazy, w których przekształca się z zauroczenia (motylków) w dojrzalą miłosć i nie mierzy się fajerwrekami, ale troską osoby o te drugą osobę. Naprawdę motylki są na poczatku miłości i wlaściwie to tą miłością nie są. Zobacz to dziewczyno, i nie mieszaj sobie w uczuciach tylko dlatego, ze filmy w telewizji pokazują coś innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zakochanie zakochaniem - ale to juz nie to, weszlas w etap dojrzales milosci. Nie bedzie cale zycie fajerwerkow w srodku - ale ja nie mam prawa gosu - planuje zerwac zwiazek, ktory trwa 6 lat - narzeczenstwo i cholernie mi trudno. Moze wejdziesz na moj piss "skad znalezc w sobie sile do zerwania zareczyn"? jest nieco pod Twoim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Parafrazujac wypowiedź pewnego mądrego człowieka, można by napisać tak : ...Lecz ten, kto ma wątpliwości, gdy gdy cokolwiek czyni, jest potępiony, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem; wszystko zaś, co nie wypływa z przekonania, jest grzechem... Nie masz pewności, nie jesteś przekonana, nie masz wiary, że to będzie dobre, że będzie Ci się szczęśliwie żyło. To jest bardzo poważna decyzja, nie tylko dla Ciebie, ale i dla tego drugiego człowieka. \"Ale gdzieś w jakiś sposób go kocham...\" Gdzieś..., w jakiś sposób...Czy to wystarczy ? Na jak długo ? Przemyśl to 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatopiona
Zaczęłam z nim chodzić już jako nastolatka wtedy też nie było motylków. Od początku w tym związku czuję się jak w małżeństwie z wieloletnim stażem. Ale może rzeczywiście tak powinno być. Jednak jestem jeszcze młoda mam 22 lata. I wydawało mi się, że miłość w tym wieku powinna być nieco inna, a nie taka spokojna. Jednak może ja w inny sposób nie potrafię kochać. Bo on jest bardzo szczęśliwy.Jest bardzo zaangażowany w to wszystko, a ja nie potrafię się cieszyć tak jak bym chciała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
22 lata... Jesteś bardzo młoda..., masz dużo czasu. Masz czas, by przyjrzeć sie sobie, swoim uczuciom i swoim marzeniom. Piszesz, że on jest szczęśliwy, Ty zaś nie potrafisz się cieszyć. Skoro nie daje Ci to radości, to jest to conajmniej powód, sygnał, by sie nad tym wszystkim mocno zastanowić. Pomyśl, za mąż wychodzi się przede wszystkim dla siebie. Dla mężczyzny też ale nie możesz zapominać o sobie. Bo jesli nie będziesz czuła radości, nie będziesz szczęśliwa, to co mu dasz ? Jakimi uczuciami się z nim będziesz dzieliła? Smutkiem, niezadowoleniem, poczuciem jakiegoś braku ? Masz rację, miłość w tym wieku jest pełna dynamizmu, bardzo silnych, czasem graniczących z wariactwem ;) emocji. I tych osławionych motylków :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiadacz
1. To zauroczenie które minęło - chemia wyparowała nie ma nic więcej oprócz niej. 2. Głosowałaś na PO ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×