Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość myopinion

MIESZKANIE RAZEM DOPIERO PO ŚLUBIE-kto jest takiego zdania?

Polecane posty

Gość cosmo girl
chyba pozostane w zwiazku na kocia lape do konca zycia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja również nie mieszkałam przed ślubem, ale z moim facetem spędzałam dosyć dużo czasu, wspólne studia, wspólne zainteresowania, wspólni znajomi, wspólne wypady i dzięki temu poznałam także jego te gorsze strony. Musze przyznać że po ślubie nie było takich rażących sytuacji które by mnie zaskoczyły, bo samo docieranie się to i tak by było czy przed ślubem czy po. Czytając o tym damskim bokserze to mi sie przypomniał inny temat w którym ktoś napisał że mimo że ludzie ze sobą mieszkają i widzą rażące wady partnera (jak dflkldkf) to i tak nie rezygnują (dflkldkf zrezygnowała i dobrze). Ale to prawda, tak naprawdę to duża częśc z tych osób które mieszkają razem i tak z siebie nie zrezygnuje mimo że partner nie jest do końca taki jak powinien. Miesiąc przed moim ślubem byłam na ślubie u koleżanki która od 4 lat mieszkała ze swoim facetem. Przy stole weselnym słyszałam jak jakieś dziewczyny rozmawiały ze soba że on ją bije, potem jak wyszliśmy na spacer z mężem i na dworze widzieliśmy akcję że młodzi sie pokłócili o to że młody nie chciał uczestniczyć w podziękowaniach dla rodziców i on ja strasznie mocno szarpną za rękę. Nie wiedzieliśmy czy się wtrącać ale zaraz poszli na te podziękowania do środka. Jak przyszli na nasz ślub to ona próbowała schować śliwę pod okiem pod makijażem. Pół roku później była już spowrotem w domu, potem ponoć ją przepraszał, ale znowu to samo było i chyba sie rozwód szykuje. Ja myślę że najważniejsze jest żeby widziec problemy i starać się je rozwiązywać a nie wmawiać sobie że slub załatwi że dziecko załatwi problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja i mój facet planujemy zamieszkać razem, niedawno się zaręczyliśmy, planujemy ślub za jakieś 2 lata. Wydaje mi się że już się trochę zdążyliśmy poznać(jesteśmy razem 3 lata) w różnych sytuacjach, od lepszych i gorszych stron... I jestem świadoma jego wad,chociaż pewnie części z nich jeszcze nie zdołałam odkryć:P Okres randek jest wspaniały i myślę że to wspaniały etap związku, ale nie na randkach życie polega, myślę że codzienność uczy siebie nawzajem, uczy rozwiązywania problemów i kompromisów. a przecież właśnie na tym prawdziwy dojrzały związek polega. Myślę że zamieszkanie razem przed ślubem ma plusy jak i minusy, ale to dobra próba charakterów, dla ludzi którym zależy na wspólnej przyszłości, i chcą sobie zacząć ja budować jeszcze przed ślubem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
..A mój - że mi poddasze wyremontuje, żeby nasze liczne dzieci spokoju mi nie zakłócały, jak zechcę odpocząć.. :D Wywiązał się tylko z dzieci.. :P ..Skarpet oduczyłam.. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy może mieć swoje zdanie na ten temat. Dla mnie ślub ma być rewolucją, po której wszystko stanie do góry nogami - wielka przeprowadzka, dzielenie miejsca w szafie itp:) kocham mojego faceta i nocując czasem u siebie powoli poznaję jego wady, ale przecież nie rozwiodę się z nim, bo deski w ki... nie opuszcza! Na tym polega wspólne życie, żeby się siebie uczyć, jak to się mówi \\\"docierać się\\\". To jest moje zdanie i nikomu go nie narzucam. Wspólnego mieszkania przed ślubem nie potępiam ale i nie pochwalam. A teraz proszę! możecie \\\"jechać\\\" po moich arhaicznych poglądach:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co za naiwne dziouchy
miłość miłością a zycie życiem. Po wspólnym zamieszkaniu te wielkie namiętnosci znikają, a pojawiają się problemy codzienne i wtedy wszysko wychodzi na wierzch, po slubie jeszcze bardziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziwię się trochę właśnie takiego facetów jak Twój mąż - były? obawiam się najbardziej. Skoro kamuflował się tak świetnie, była bardzo mała możliwość, aby przestał to robić nawet gdybyście zamieszkali przed ślubem razem. nie wiem, w jaki sposób wystrzec się takiego hipokryty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joan81
wiatraczekk-slub dla osob,ktore mieszkaly juz razem wczesniej jest tym samym czym slub dla osob nie mieszkajacych razem,pieknym i waznym sakramentem,zlozonym przed Bogiem (mowimy o slubie koscilenym,choc pewnie cywilny mozna rozpatrywac podobnie,tylko bez religijnych odniesien). Wiekszosc osob w dzisiejszych czasach chce sie usamodzielnic (rowniez finansowo),wiec czeka z decyzja o slubie.I nie ma to nic wspolnego z tym,czy zwiazek chce sie 'sprawdzic' czy poprzez wspolne mieszkanie razem.Majac np.27 lat nie chcialabym juz mieszkac z rodzicami,a na slub chce sama zapracowac.Stad taki,a nie inny wybor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale chodzi mi o to że w życiu nic za bardzo nie zmienia, bo jakkolwiek dla mnie slub był zmianą o 180 stopni bo i zamieszkaliśmy razem i od razu wszystkie te cudowne wyczekiwane chwile, na które chciałam czekać. A dla osób które mieszkają ze soba to w sumie tylko taka formalność mi sie wydaje, po prostu powrót do tego samego mieszkania z tortem weselnym i ciągniecie tego samego życia. Nie wiem może jestem w błędzie i może powinny się tutaj wypowiedzieć osoby które wcześniej razem mieszkały przed slubem czy coś się zmieniło, poza stanem cywilnym. Może dla tych osób to właśnie wspólne zamieszkanie było czymś więcej niż ten cały ślub. Co do tego całego kamuflowania się to mi się zdaje że często nie chcemy widzieć wad naszych partnerów albo tak jak Blueszcz napisała że widzimy ale myślimy że ślub załatwi wszystko. Ja to po prostu myślę że każdy może się zmienić pod wpływem czegoś, kogoś, pod wpływem czasu , pod wpływem przeciwności losu, ale nie koniecznie musi byc to zmiana taka jaka chcemy osiągnąć, na przykład przestanie rozrzucać skarpety a na to miejsce zacznie co innego robić, bo udawać to nie sadzę żeby się dało tak długo. A zresztą wiadomo jest powszechnie że zawsze jak nawiązuje się nowe znajomości, czy miłości to jesteśmy dla siebie mili i staramy sie pokazywać z jak najlepszej strony, czy to facet czy teściowa dopiero potem widzimy wady i człowiek może tak na prawdę się nie zmienia tylko zaczyna być sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale wy sie nakrecacie
dokładnie. Mieszkamy razem bo jesteśmy dorośli i nie chcemy nikogo obciążać naszym utrzymaniem a tym bardziej kosztami ślubu - sami chcemy na niego zarobić a póki nie zarobimy pragniemy przebywać razem jak najwięcej - zwłaszcza że mój facet dużo pracuje i ew. dojazdy po pracy do mnie byłby by raczej niemożliwe. Dzieki wspólnemu mieszkaniu lepiej sie poznajemy - i nikt mi nie wmówi że świetnie kogoś zna bo widuje go pare godzin w tygodniu albo nocują czasem u siebie. Możemy dogadać sie w kwestiach drażliwych, chociażby tych skarpetek. I absolutnie nie zgadzam sie z tym że jak juz mieszkamy razem to nie chodzimy na randki ;) Chodzimy i to regularnie - do kina, na kolacje. Dostaje prezenty, kwiaty. Dużo rozmawiamy. I z tym ślubem to jakies skrajne przypadki - mój facet mimo tego że mieszkamy razem kupił mi pierścionek .... ;) Sam z siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale wy sie nakrecacie
dokładnie było do joan ;) Dla nas ślub jest bardzo ważnym wydarzeniem. To że mieszkamy razem nie wpływa na jego jakosc. Oboje tego chcemy, a wpsólne mieszkanie nas tylko w tym utwierdziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo chodzenei na randki, prezenty, czule skowa i wyczekiwanie z tesknota nie ma nic wsponego ze wspolnym mieszkaniem za to wspolna kasa, decyzje, prace domowe maja wieeele wspolnego z mieszkaniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my mieszkalismy pred slubem a mimo to wesele i slub byly wielkim wydarzeniem :) razem planowalismy, przygotowywalismy i pzrezywalismy, sam fakt zmiany nazwiska byl wydarzeniem dla mnie i meza :) wiele zalezy od podejscia :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja jeszcze coś dopowiem, apropo tego pokazywania się z jak najlepszej strony, pamiętam moje własne doświadczenie w tej kwestii, bo ja po ślubie ale tez musiałam zamieszkać z mężem, powiem tak że wiele mi dały w tej kwestii nauki przedmałżeńskie w sensie takim że gdybym tam nie była i nie dowiedziała się paru rzeczy to bym się wkurzała o niektóre rzeczy które po tych naukach mogłam wytłumaczyć słowami \"to przecież facet\", a o co chodzi? o takie drobnostki jak to że facet nie zauważa brudnego naczynia i że czasem trzeba mu zwrócić uwagę, o to że jak facet cos posprząta to nigdy nie wolno po nim poprawiać, mówić że zrobił to nie tak albo żeby się nie bać wymagać od faceta czegoś i co najważniejsze nie robić czegoś za niego bo ja zrobię to szybciej i lepiej i nie wkurzać się że on robi to wolniej. Zdajecie sobie sprawę przecież że tak jest, ja nie wiedziałam i jakbym zamieszkała z ta niewiedzą z moim mężem to pewnie by mi sie odechciało ślubu z nim, a tak wiedziałam że po prostu mam czekac cierpliwie jak on po swoim \"zaraz\" zrobi to o co go prosiłam a nie dac się zmusić żeby zrobić to za niego. Druga sprawa jaką zauważyłam u siebie to że po slubie podeszłam do niego z moimi wymaganiami pewniej niż podeszłabym przed ślubem. To samo się tyczy jego, mówimy sobie niektóre rzeczy wprost i nie boimy sie od siebie wymagać pomocy, nie boimy się pokazać swoich charakterów. Wiem że niektórzy mają tak tez przed ślubem że się nie boją po prostu ze soba żyć nie udawając, ale jest masa osób które zamieszkują razem i jednak starają się pokazać z tej jak najlepszej strony, a to chyba nie o to chodzi. Po prostu wydaje mi się że ślub daje trochę więcej pewności siebie (nie mylić z taką pewnością ze związek się uda czy nie uda) oczywiście jeśli nam na nim zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale wy sie nakrecacie
może to wszystko zależy właśnie od ludzi?? My juz teraz mimo braku ślubu wymagamy od siebie, nie boimy sie rozmawiać i żyć razem. Tylko nie wiem od czego miało by zależeć to że ludzie mieszkając razem przed slubem udają?? :o Boją się że "źle wypadna" w oczach drugiej połowy, że tamta sie rozmyśli?? Jeżeli tak to po prostu jest to wina charakteru danego człowieka, nie samego mieszkania przed ślubem. Ślub im daje (iluzoryczną) podstawę do wymagania - w końcu nawet prawnie są RAZEM ;) Co do randek - jak juz pisałam, mieszkanie razem NIE PRZESZKADZA w chodzeniu na randki, w okazywaniu czułości itd. Wbrew pozorom więcej czasu spędzamy razem, zarówno na "randkach" jak i codziennych czynnościach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie chyba tak jest że po prostu człowiek stara sie wypaść jak najlepiej na początku. Może nie udaje ale stara się, powiem więcej, jeśli ktoś nagle nie ma siły na staranie sie i przestaje się starać to zazwyczaj jest to odbierane jako to że już się nie stara tak bardzo, ze może mu już tak nie zależy, a to niekoniecznie musi tak być ze nie zależy tylko że po prostu nie ma siły się starać, a wiadomo że wtedy z anioła może zrobić się potwór tak w przenośni. a jeśli sie od początku pokazuje to jakim się jest a nie jakis tam ideał to bardziej się przyzwyczajamy do osoby która nie jest ideałem która ma swoje wady i zalety. Wydaje mi się że to właśnie o to chodzi. Poza tym powiem tak, wydaje mi się że cobyście nie mówili to jest jednak tak że ludzie po takim zamieszkaniu będą się starali wypaść jak najlepiej dla siebie, coby nie było. Przecież dziewczyna która w przyszłości \"chce ślubu\" z facetem decydując sie na zamieszkanie z nim i będzie się mimo wszystko starać żeby on się nie rozmyślił, przecież facet który \"będzie chciał z dziewczyną ślubu\" w przyszłości zrobi to samo. Ona będzie zmywała gary gotowała i prała on będzie starał się nie rozrzucać skarpetek jeśli jej to przeszkadza, wykonywać obowiązki domowe. Może i nie zamieszkują na próbę ale podświadomie traktują to jako próbę na której chcą wypaść jak najlepiej a potem się wypalają i stają się potworami, oczywiście w przenośni bo przyzwyczajają druga osobe do pewnego obrazu siebie który po tym wypaleniu się po prostu znika który nie jest prawdziwy. Mam nadzieje że łapiecie o co mi chodzi. Może i to zabrzmi trochę dla niektórych jakbym plotła bzdury, ale uważam i jestem o tym przekonana że w żadnym związku \"nie wolno\" się starać za bardzo, a już szczególnie ponad wszystkie siły, bo to na dłuższą metę nawet nie jest możliwe. Mam kolegów którzy się starali za bardzo, jeden zerwał z dziewczyną, która kochał bo po wszystkim nazwała go egoista i gburem który myśli tylko o sobie jak w koncu juz nie był w stanie sie bardziej starać, znam kolesia dłużej niz ona, może nie z tej strony ale wiem że taki nie jest. Drugi się rozwodzi, na pierścionek dla swojej dziewczyny wypruwał flaki żeby był odpowiednio drogi i chciał jej zrobić zaręczyny z bajki i wylądował w szpitalu, a jak juz był zmęczony tym staraniem się to był odbierany jako taki co juz mu nie zależy. nie wolno się za bardzo starać bo prędzej czy później druga osoba nawet nie ze swojej winy ale to wykorzysta. Zresztą same się domyślacie jak się zapowiada przyszłość związku gdy jedna osoba jest tą która wszystko robi w domu, która zawsze musi wyciągać rękę, zawsze przeprasza, a druga uważa że tak ma być, bo została tak przyzwyczajona. Czasem trzeba pomyśleć \"o sobie\" żeby móc pomyśleć \"o nas\" Przed ślubem czy po ślubie po prostu się do siebie przyzwyczajamy i chodzi o to żeby nie przyzwyczajać do czegoś co nie jest prawdziwe. Ja uważam że po slubie jest to łatwiejsze bo mamy więcej pewności siebie (i znowu nie mylić ż pewnością tego że związek się uda czy nie uda).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość glistha69
E tam! ja mieszkam z chłopem już trzeci rok i wszystko idzie zgodnie z planem, były zaręczyny, we wrześniu ślub. A brudne gary, czy porozrzucane skarpety hmmm... śmieszy nie teraz jaki to był na początku problem:D Myślę ze każda para przez to przechodzi. I nie ma reguły co do facetów, bo my żyjemy na kocią łapę i mój wybranek jest ok, a nasz znajomy na przykład zamieszkał z żoną po ślubie i rozwód był po 8 miesiącach. To zależy wszystko od ludzi i od związku jaki tworzą... Ale jakby tak do dyskusji dołączył wątek religijny, to myślę że dyskusja nabrała by rumieńców.... Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale wy sie nakrecacie
nie moge sie zgodzic z Tobą Wiatraczekkk. Wiem jak to wygląda u nas, czyli znam to z autopsji. My nie udajemy - ja od początku powiedziałam że kiepska ze mnie kura domowa ;) nie znoszę zmywać - wiec kupiliśmy zmywarkę. On czasem rozrzuca skarpety, nie stara sie być idealny bo wiem że nie jest - mieszkanie razem od razu to pokazało... Ludzie zaraz po slubie, gdy nie mieszkali razem, też czesto "udają" czy "starają sie za bardzo" - a później dziewczyny płaczą że rok po slubie on juz jej chyba nie kocha bo nie pomaga jak zaraz po slubie, bo sie zmienił ;) Nie ma na to reguły. Ja wiem czego mogę sie spodziewać po moim przyszłym mężu. Wiem że się nie rozczaruję ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja miałam u siebie tak że ja mojego męża znałam jeszcze zanim żeśmy się zaczęli spotykać i byliśmy dobrymi znajomymi i wiedział o mnie takie rzeczy ze jestem bałaganiarą że nie lubię gotować i takie tam i to w sumie ułatwiało te nasze kontakty później i to powiedzmy ujawnianie naszych wad bo żadne z nas na początku znajomości nie starało się drugiemu imponować czymś. Ale pamiętam jak szwagierka przyprowadziła swojego faceta, pierwszy, drugi, dziesiąty raz zawsze jak on był to zmywała naczynie (a nigdy tego nie robiła, teraz też juz nie robi) i to nie po obiedzie po kawie po podwieczorku tylko zaczynała jak juz zjadło sie zupę to leciała do kuchni umyć pięc talerzy, potem po drugim leciała do kuchni umyc talerze i patelnie i co tam jeszcze było, teraz to mi się wydaje strasznie zabawne :D. Albo jak nagle zaczęła piec ciasta i gotować obiadki, teraz tego nie robi wcale ale jakie to daje pierwsze wrażenie. Jej narzeczony z tego co zauważyłam to wszędzie ją woził, do pracy, z pracy , na zakupy gdzie chciała, nawet na zjazdy do miejscowości oddalonej o jakies 200 km a teraz mu się nie zawsze chce bo zapracowany i jest problem jak jej odmówi. Ale prawda jest taka że większość z nas ma cos takiego na początku a później nie łatwo z tym żyć. Czasem chyba lepiej ukazać swoje wady kiedy jeszcze się motylki w brzuchu wiercą a nie nagle "trach' i już. Ale się rozgadałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale wy sie nakrecacie ale właśnie o to chodzi żeby nie udawać od początku tylko nie każdy o tym wie, ludzie myślą że trzeba się starać, no trzeba ale nie udawając niczego. Jak już wspomniałam wcześniej ja się tego dowiedziałam na naukach trochę, a trochę no cóż mój mąż ma takie pouczające gadki że szok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do wątków religijnych to temat juz był poruszany tyle razy że w zasadzie duzo więcej na ten temat nie trzeba mówić. ale ja uwielbiam te tematy za każdym razem coś nowego pomyślę :D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sorry że odnawiam stary temat ale naszła mnie refleksja. Spotkaliśmy dzisiaj znajomego, który oznajmił że się zaręczył " bo 6 lat juz ze sobą mieszkają i że już pora" no i właśnie, nawet chyba gdzieś o tym czytałam że te statystyki rozwodowe to podnoszą tacy właśnie ludzie którzy mieszkają ze soba x lat i decydują się na ślub bo mieszkają x lat. Nawet jak to robią nieświadomie, ślub z przyzwyczajenia. Wniosek z tego taki że mieszkać byleby nie za długo ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dflkldkf
Brudne gary i sparkepty na podlodze to nie jest problem. Wiadomo, ze czlowiek stara sie jak najlepiej wypac, zawsze, rowniez zamieszkujac razem. Problem jednak polega na tym, ze te wypadanie jak najlepiej dotyczy tez roznych skrzywien psychicznych. Damscy bokserzy, chorobliwi zazdrosnicy, rozni dewianci - to raczej rzadko wychodzi przy randkach po 3 godziny 4 razy na tydzien plus niedzielny obiad. Smiem powiedziec wiecej - dewianci zazwyczaj sa tak slodcy i mili przed slubem, ze raczej trudno sie zorientowac, ze cos z nimi nie tak. Jak moge dac jakas rade - to jesli facet zbyt szybko chce slubu to lepiej sie dziesiec razy dobrze zastanowic. Po prostu faceci nie maja naturalnej checi do stalych zwiazkow wiec jesli akurat delikwent dazy do szybkiej legalizacji to na 98% znaczy, ze cos jet z nim nie tak. Zdarza sie 1% szalonych z milosci ale tych latwo rozpoznac. Norma to minimum 2-3 lat wiazku zanim sie czlowiek zdecyduje na slub, potem minimum pol roku mieszkania razem chociaz mysle, ze wszystko wychodzi na jaw w ciagu miesiaca. Tak bylo u mnie. Dopoki nie mieszkalismy razem "tolerowal" moje wyjscia. Ale po zamieszkaniu mu sie odwidzialo. Mialam mowic kiedy i o ktorej wroce, gdzie ide, z kim ide a i tak ciagle podejrzewal mnie o zdrade. Jak powiedzialam, ze nie jestem dzieckiem to dostalam w morde, pare dosadnych slow na temat tego gdzie jest moje miejsce i tyle. Oczywiscie, ze odwolania slubu sie nie spodziewal, oczywiscie, ze mnie przepraszal z kwiatami na kolanach, oczywiscie cala rodzina byla za nim i oczywiscie kazdy mowil, ze po slubie sie zmieni i bedzie dobrze. Nie wiem czy by bylo, teraz jestem szczesliwa mezatka. Z mezem przemieszkalam 2 lata pod jednym dachem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaa...
a u mnie bylo jeszcze inaczej. Bo po dosyc krotkim byciu ze soba zamieszkalismy razem (pobyt za granica) i dopiero mieszkajac ze soba zaczelismy sie poznawac tak naprawde. I nie uwazam, ze sie sprawdzamy, probujemy itd. Oboje jestesmy mega szczesliwi, mamy podzial obowiazkow i nikt przed nikim nie musi udawac kogos innego. Mamy wspolne cele i pewnie slub kiedys bedzie, ale na razie jakos o tym nie myslimy i nie mamy cisnienia. I mysle, ze takich par jak my jest pelno i nie uwazam, ze przez to trace cos cennego typu randki i kwiaty itd.(bo to jest w naszym zwiazku) A wczesniej bylam z chlopakiem kilka lat tez na poczatku bylo super randki a po zamieszkaniu okazalo sie, ze kompletnie mamy inne priorytety i podejscie do zycia. A ze slubem wole byc pewna niz pozniej sie rozwodzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzeba zauważyć, że nie dla wszystkich związek na całe życie jest jednoznaczny ze ślubem. Kiedy my postanowiliśmy że będziemy razem, wiedzieliśmy już że na zawsze. I to przewijało się w naszych rozmowach- że będziemy tylko dla siebie nawzajem, że będzie wspólna przyszłość. Odkąd zamieszkaliśmy razem pieniądze mieliśmy wspólne i to wyszło tak naturalnie, bez żadnych rozmów. Fakt, że dopiero po tym zamieszkaniu razem zaczęliśmy się poznawać, docierać, ale to jeszcze się nie skończyło. Podzieliliśmy się obowiązkami. Ja chciałam ślubu, o czym wiedział, z tym że nie wspominałam raczej o tym. Chciałam- ale mogło nam być dobrze bez niego, co też usłyszał ode mnie, więc niezbędny mi do szczęścia nie był (ślub, oczywiście). On się przekonał do małżeństwa dopiero później, w momencie kiedy już się oświadczyn nie spodziewałam. Byliśmy razem i chcieliśmy ze sobą zostać- ślub tego nie zmienił, ślub był tylko uroczystym poświadczeniem tego co było już wcześniej i zdążyło się w nas ugruntować. Nie rozumiem podejścia: bo ma dobrze, obiad, posprzątane więc nie będzie się oświadczał. Jeśli chce ślubu, to chyba nie po to żeby kobieta zaczęła mu gotować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość truskawkowykubus
widać więcej takich tematów ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×