Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość myopinion

MIESZKANIE RAZEM DOPIERO PO ŚLUBIE-kto jest takiego zdania?

Polecane posty

jasne.. juz widze jak ci powie prawde :)))) powodzenia:)))) moj maz przed slubem w kolko klepal ze chcialby dom zbudowac hehehe a teraz nawet z klockow domu dziecku nie potrafi zbudowac :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myopinion
no tak mowic to jedno-ale mozna zapytac jak urzadzal swoje mieszkanie np? czy cos obil sam czy mial ekipe.widze ze trafilas na nieciekawy model

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
faktycznie trafil mi sie sredni facet ale przestrzegam ze tzreb ao tym myslec pzred slubem bo potem jets z apozno, moj maz nie mial mieszkania pzred slubem wiec nie mial co urzadzac, nie mial tez ojca od ponad 20 lat bo mu zmarl, u niego w domu robila wszystko jego matka i stad jest jaki jest ale jak zamieszkalismy arzem w wynajetym mieszkaniu bez slowa zgrzytu malowal, spzratal, gotowal a teraz ?? wiec skoro sie tak potrafil maskowac to co dopiero gdybysmy nie mieszkali ze soba, opowiadal sielankowe historie :) i co najlepsze znam jeszcze kilka innych takich facetow jak on

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myopinion
ja akurat maminsynkom mowie stanowcze nie.facet musi byc samodzielny a nie przechodzic od spodnicy mamy pod skrzydla zony.powinien wode ugrzac,jajecznice sobie zrobic i uprac przynajmniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli jak długo powinniście mieszkać razem, żeby jego maskowanie się wyszło na jaw Twoim zdaniem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myopinion
wszytsko zalezy od natury i zamiarow faceta- jeden tak kocha ze stara sie cale zycie a 2 tylko na poczatku zeby zaprowadzic do oltarza i miec praczke kucharke i sprzataczke

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u nas wyszlo szydlo z worka po 3 latach :/ a mieszkalismy 3mce przed zareczynami a w sumie rok przed slubem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj maz chyba jest z tego drugiego typu, on wiele rzeczy umie ale nei chce :/ doskonale gotuje to trzeba przyznac :) prac umie ale nei pierze moglby sie zaczadzic od syfu a nie wypierze, sprzatac tez potrafi ale... nie robi tego bo czeka jak zrobie to ja, dzieckiem sie nei zajmuje ale tez nei umie wiec nie wymagam chociaz moglby sie nauczyc :/ kochac niby kocha ale.. milosc to nie tylko sex i "bycie" ze soba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość my przed ślubem
"pomieszkiwaliśmy" razem, tzn. on wynajmował mieszkanie, ja niby u rodziców, ale pół tygodnia średnio mieszkałam z nim. Więc napatrzyłam się jak żyje, co robi sam, a z czym czeka aż go ktoś wyręczy... I wiedziałam od razu co mnie czeka po ślubie. Że w domu wszystko właściwie umie zrobić (z elektryką, hydrauliką, pomalować, postawić ścianę, zrobić pranie, ugotować - i to jak!), ale ze pewne rzeczy są nie do przeskoczenia, np. prasowanie (ale ja akurat lubię to robić), płacenie na czas rachunków (jakby był dłużej sam, to by go w końcu komornik zajął ze wszystkim... mimo że miał pieniądze i to spore, rachunki były zawsze najmniej ważne). Teraz już jesteśmy po ślubie, wszystko się potwierdziło, nie przeżyłam szoku, ale mieszkanie ze sobą na stałe przed ślubem nie było do tego potrzebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może jest tak,jak sądzie autorka.nie wiem,nie badam jak się dzieje w innych związkach,my zamieszkaliśmy razem jeszcze przed ślubem,i jakoś się docieramy,zdarzają się czasem głupie sprzeczki ale oboje wiemy na czym stoimy.mimo brudnych skarpetek i narzędzi-decyzja o ślubie pozostaje ta sama ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko. Mowisz, że ''jak się kocha''. No ok, ale kochać to można przzez 4,5 i więcej lat, a i tak w koncu moze zacząc coś przeszkadzać no i mezczyzna zacznie szukac zadowolenia u innej kobiety. Druga sprawa to kościół. Czy jakies papierki i obietnicą powinny być taką granicą, która decyduje o jakiejs zmianie w zyciu? Jesli jest milosc, to czemu za sprawą jakiejś celebracji ma się nagle zmieniać? Trzeba tez pomyslec o mezczyznach a nie tylko o sobie. Nie kady mezczyzna mysli tak jak kochająca kobieta. Niektorzy gpotrzebują takiego sprawdzianu. A potem taka kobieta pisze smutny pościk na kafeterii, że po roku małżeństwa facet ją zostawił. . Facet potrafi kochać mocno i szczerze, ale oni nie są tacy jak my i trzeba to zrozumieć. Mam koleżankę, która tworzy wzorową parę już od 7 lat. Mieszka ze swoim chlopakiem bez slubu. Rozumieją się jak nikt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awa2
tutaj chyba bardziej o to chodzi, że jak z facetem sie zamieszka.. gdy nie ma ustalonej jakiejś daty ślubu czy coś, to faceci sie nie kwapią do małżeństwa bo jest dobrze. Moj narzeczony i ja mieszkamy oddzielnie. Gdy powiedział, że chce mieszkać ze mną, żebyśmy mogli sie spawdzić czy pasujemy (przed zaręczynami) to mnie wkurzył.Anisię nie zadeklarował ani nic a myśli że będę jego obsługiwac od tak sobie.. ????? niedługo ślub, dalej nie mieszkamy razem, czasem u mnie nocuje, marzy o tym żeby się wprowadzić, ale niech czeka, bardziej będzie chciał i będzie mnie doceniał za to że nie mieszkałam z nim czy kimkolwiek innym. A miałam faceta wczesniej 5 lat. Na pewno nie ejst to miłe dla obecnego męża, gdy wie że jego żona mieszkała z innymi wczesniej... Łatwizna jak dla mnie.. Taką decyzję trzeba na prawdę dobrze przemyśleć i podjąc, gdy już ma się datę ślubu ustaloną a nie po prostu mieszkać bo wygodniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój mezczyzna ze mną mieszka, a sam robi mi sniadania i naprawi wszystko, gdy cos sie zepsuje. Sama nie jestem leniem i lubie dogadzac mojemu mezczyznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwie sie troche
wam dziewczynom, ze wam tak zalezy na tym papierku i obraczce na palcu. przeciez to zadna gwarancja. niczego. ani wiecznej, ani "lepszej" milosci, ani wiernosci, ani szacunku... rozwod teraz dostac to pestka a zdradzic jeszcze latwiej, nie te czasy, zeby czuc sie bezpieczniej. taki strach, ze on nie kwapi sie do zeniaczki i co jesli mnie zostawi jest strasznie desperacki. moim zdaniem najwazniejsze jest byc ze soba. w sensie "byc', a nie randki, kwiatki, odprowadzania do domu. takie rzeczy owszem mile, ale widzisz te osobe w ograniczonych sytuacjach. piszecie dziewczyny o rozrzuconych skarpetach, to rzeczywiscie moze wkurzac, ale powodem do zerwania zwiazku nie jest, ani nie powinno miec wplywu na decyzje o slubie. jest do wypracowania. mieszkajac razem widzisz inne rzeczy - czy on z toba rozmawia, jak wazna jest dla niego praca, jak zachowuje sie wzgledem ciebie gdy sie poklocice, gdy ma zly dzien, jak godzicie wasze prace, jak traktuje swieta, spotkania rodzinne. U mnie bylo tak - nie mieszkalismy przed slubem, a bylismy para 8 lat, powiedziec mozna, ze powinnismy byli sie poznac przez te lata. Okres na randki wykorzystalismy maksymalnie, rozmowy tez byly, oj byly powazne i szczere jak wierzylam wtedy, czasem byly tez klotnie, jak to w zwiazku, serialowej sielanki nie bylo. mezczyzna byl uwielbiany przez znajomych i moja rodzine. po slubie zamieszkalismy razem. nie przytloczyla nas rutyna ani obowiazki domowe, ani tez rozrzucone skarpety czy rozlana w lazience woda. po prostu okazal sie kims innym - nieobecnym gburem, ktory opotrafil przemilczec kilka dni bo nie zrobilam czegos czego oczekiwal, albo bo mial ciezki okres w pracy. gdy chcialam porozmawiac machal na mnie lekcewazaca reka, zebym sie odczepila. wyprosil z domu moja siostre, bo 'za dlugo siedzi u nas' (mamy duzy dom, siostra byla 3 dni), nie chcial chodzic na zadne uroczystosci rodzinne, gdy zmarla moja ukochana babcia nie bylo go przy mnie, bo to 'nie jego babka'. Moja matke nazywal idiotka i jak dzwonila do mnie to czesto odkladal sluchawke, bo bylismy niby ' zajeci'. Wrzeszczal na mnie choc zawsze twierdzil, ze nie bylby do tego zdolny i ze jest spokojnym czlowiekiem (byl przez 8lat). Nic go nie obchodzilo, czy zakupy moze zrobic, czy cos pomoc, nic. Mowil mi, ze mu przeszkadzam, ze sie paletam pod nogami. Zebym nie myslala, ze on chce dzieci (wczesniej klamal prosto w oczy). Mawial, ze zawsze bede jego bo jestem brzydka i mam szczescie, ze zlapalam takiego meza. cieszyl sie, ze mnie MA. A wszystko to zdarzylo sie w ciagu pierwszych 2 miesiecy po slubie, jak myslicie jaka podjelabym decyzje gdybym zamieszkala z nim przed slubem? A te 8 lat to bylo naprawde COS :( Zaluje do dzis choc to bylo 18 lat temu. A randki byly takie cudowne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leśny ludek
Jestem tego samego zdania co autorka. Ja jak kocham, to raz i na amen i choćby nie wiem co to dogadać się musimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leśny ludek
Do Dziwię się troche Nie wierzę, że można się z kimś spotykać 8 lat i nie zauważyć, że jest gburem i chamem. Ja się ze swoim spotykam 9 lat, średnio 3 dni w tygodniu, ale wiem o nich chyba wszystko. Nawet to, kiedy zęby umyje, a kiedy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewewew
Tu juz jedna pisala ze mimo mieszkania wczesniej razem po slubie wszystko sie posypalo skoro nie macie do siebie szacunku i wiary w wasza milosc tylko musicie sie wyprobowac to mieszkajcie razem przed slubem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwie sie troche
mozna. zaczelismy ze soba chodzic gdy mialam 18 lat, w liceum, potem byly studia,a po studiach nowe zycie, slub i wspolne mieszkanie. dwa rozne swiaty. on sie staral za wszelka cene przypodobac wszystkim, zwyczajnie udawal. poza tym inaczej jest gdy masz chandre albo zly humor i mieszkasz osobno - mozesz zadzwonic i odwolac randke, mieszkajac razem nie wyjdziesz z domu na 2 dni np., nie unikniesz konfrontacji. wyobraz sobie, ze wszystko to o czy rozmawialiscie przez lata okazuje sie klamstwem i udawaniem. na weekendowych wyjazdach wspolne gotowanie, 3 dzien po slubie, ja po pracy, on po pracy i slysze zlosliwe 'rusz sie bo juz 15, teraz bedzie fajnie, nie ma to jak zycie rodzinne i domowy obiadek', a to byl tylko poczatek. a wczesniej byl samodzielnym facetem, sam sobie gotowal i to dobrze, potem mial mnie jak to mowil 'pod reka'. plus zabawne (?) - zaczal mnie nazywac przy znajomych 'moja stara', a przed slubem bylam sloncem, kochaniem itd. moze to kwestia slubu, a nie samego mieszkania, ale mysle, ze po kiku miesiacach wspolnego zycia przed slubem, wyszlo by wiele z tych rzeczy, chocby mimochodem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie z HaPo
mieszkajac przed slubem odbieramy lub skracamy sobie najfajniejszy okres randek i tęsknot - szkoda. Kazdy etap zycia ma w sobie cos innego, zycie robi se przez to ciekawsze. Poza tym mieszkanie przed slubem rozni sie od tego po slubie - kiedy nie jest to proba, a zaczynaja sie wspolne cele, wspolne gospodarstwo, kasa itd - takie prawdziwe zycie jest naprawde ciekawsze niz to na próbę. Taka próba moze rzeczywiscie spowodowac nude i rutynę, bo nie ma tam wielkiej satysfakcji,czasem wrecz euforii ze sie cos zrobilo czy osiagnelo wspolnie . Problemy skarpetek nie skomentuję, bo zupelnie nie rozumiem jaki to problem wobec waznych zyciowych dezyzji. inna rzecz ,ze jestem za jak najdokladniejszym poznaniem przed slubem rodziny partnera, nie mowiac o nim samym - i nie chodzi o stosunek do skarpetek..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwie sie troche
wiem, ze od tego czy mieszkasz przed slubem czy nie NIE zalezy czy zwiazek bedzie udany. pisze tylko, ze ja osobiscie zaluje, ze nie mieszkalam. zmarnowalam przez to kilka lat zycia w takim zwiazku i jestem rozwodka, a moglam to zakonczyc zawczasu. oczywiscie, ze posypac sie moze i po 20 spedzonych wspolnie latach . reguly nie ma. a szacunek i wiare ze sie uda mialam OGROMNA. zycie niestety dalo mi nauczke i teraz wiem, ze czasem nie warto rzucac sie na nie do konca znane wody. potem cierpia wszyscy, takze dzieci. dlatego gdybym miala komus na podstawie mojego doswiadczenia doradzac, to radzilabym po prostu 'poznac sie' i 'byc' z tym kims tak na prawde, bo randki to bajka, a zycie to zycie, czasem tak boli, ze ratunku nie ma i trzeba odejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziwie sie troche
dodam jeszcze, ze nie mysle o tym jako o mieszkaniu 'na probe', tylko jako o mieszkaniu i zyciu ze soba jak najbardziej serio, ze wszystkimi konsekwencjami i obowiazkami. nie sztuka jest pobrac sie po roku randek, sztuka jest byc ze soba 20lat i ciagle tego chciec i zrobic to jako zwienczenie czegos bardzo cennego i trwalego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja prawdę mówiąc nie mieszkałam ze swoim przed slubem ale wakacje spędzał często u mnie w oddzielnych pokojach i czasem wyjeżdżaliśmy razem sobie. co do porozrzucanych skarpet i innych tego typu rzeczy to mam jedna teorie, po prostu trzeba starać się wychować go, wiem że niektórzy mają z górki bo go matka wychowała ale nie Myszsza napisała bardzo ważne zdanie \"nie robi tego bo czeka jak zrobie to ja\". My kobiety jesteśmy zazwyczaj bardziej pedantyczne i szlak nas trafi i prędzej zrobimy cos same niż poczekamy az facet to zrobi dwa razy wolniej i jeszcze po długim \"ZARAZ\". Początki mojego małżeństwa a zarazem wspólnego mieszkania wyglądały tak że mój mąż zostawiał często ciuchy poskładane ale porozkładane po całym pokoju, wczesniej mnie sie czepiał jak ja rzucałam na krzesło (po slubie rzucałam do szafy i w szafie miałam swój własny burdel) natomiast jego burdel był po całym pokoju tylko że ładnie poskładany. Zaczęłam robić tak jak on składałam moje rzeczy i kładłam na jego siedzeniu przed kompem. Czekałam aż pozmywa gary dopóki ich nie pozmywał, czekałam aż wytrze stół do póki go nie wytarł nawet jesli to trwało tydzień i jego koledzy przychodzili. Raz chciałam umyć podłogę, on miał poodkurzac dywan najpierw i podłogę, odpowiedział \"tylko cos sobie sprawdzę\" po czym siedział 15 minut sprawdzając \"coś\" potem coś innego i jeszcze coś innego az w końcu mu położyłam szmatę na kolanie i powiedziałam że idę \"coś sprawdzić na kompie a on jak poodkurza to niech tez pozmywa podłogę bo moje 15 minut się skończyło. Dla nas obojga to były bardziej zabawne historie niż i opowiadamy o nich nawet znajomym ale bardzo uczące. Myslę ze prędzej czy później da rade ale nie wolno dopuszczać do tego że on czeka az ja coś zrobię. Co do całego tematu pamiętam taki temat o dziewczynie co zamieszkała z facetem w wieku chyba 19 lat i potem założyła temat że facet się jej nie oświadcza i unika tematu jak ognia, ktos jej napisał właśnie że zanim zamieszkała to powinni ustanowić swój wspólny cel czy chcą ślubu czy nie i dopiero zdecydować się zamieszkać, to naskoczyła na ta osobe ze jak ona w wieku 19 lat miała myśleć o ślubie przecież wtedy sie nie myśli o slubie. I o to trochę chodzi że zamieszkujac razem powinno się przynajmniej myśleć o slubie bądź wiedzieć ze się tego ślubu nie chce, powinno się miec jeden wspólny cel, w tym wypadku ślub lub życie na kocia łapę żeby unikać takich sytuacji jak sprzeczne poglądy. Ale mój mąż ma znajoma która się zaręczyła i zamieszkałą z facetem, po czym temat ślubu zamarł więc nie ma reguły. Swoją drogą prawda jest to że poznajemy się przez całe życie, tak naprawdę przed ślubem i po ślubie mogą wyniknąć sytuacje dużo gorsze niz te nieszczęsne skarpetki, moga to być problemy w pracy, moga to byc problemy w łóżku, moga to być problemy zdrowotne które spowodują inne problemy i bez dobrej komunikacji to można sobie w dupę wsadzić całe to mieszkanie przed ślubem czy dopiero po ślubie. Ale właśnie wtedy powstaje nowy powód do dyskusji czy jeśli druga osoba do tej pory była cudowna wspaniała a teraz nie jest to o co chodzi, czy zmieniła się bo sie nie stara i mu nie zalezy czy zmieniła sie bo ma problem i wtedy wymieniać czy nie wymieniać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja tez lubiłam randki i tęsknotę, bez przesady ale jednak tak fajnie czasem jak człowiek zateskni i sie spotka Jeszcze cos dodam, ponoć wśród par które zamieszkały razem przed jest więcej rozwodów, oczywiście można to zganiać na to że ci co czekali do ślubu to pewnie zagorzali katolicy którzy prędzej będa zyć w nieszczęściu do usranej śmierci, ale skoro te pary które zamieszkały wcześniej tak doskonale sie sprawdziły przed ślubem to czego się rozwodzą. a kolejna sprawa to taka że uważam że jesli dla dwóch osób ślub nie jest tylko papierkiem to zanim się człowiek zdecyduje na rozstanie to się ięcej razy zastanowi niz w przypadku sytuacji że pakuje walizki i ide do matki bo ona robi zupe za słoną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka co to zamieszkała
dlaczego piszecie "nie będę mu za darmo usługiwać" przeprasam, ze co? Bo obieca ślub to już hip, hip, hurra. Czasami mam wrażenie, ze wy rodzicie się dla tego całego ślubu. Nawinie myslicie, że jak zamieszkacie z facetem i bedziecie mu podtykać obiadki, zmywać, prać po nim i wogóle skakać wokół to on was bedzie kochał i dziwicie się, ze ma was gdzieś i sie nie oświadcza. zadbajcie o siebie, postawcie na samorealizację, a dla nich będziecie bardziej interesujące, a nie takie "kasie" na wyciągnięcie ręki. Jak was czasami czytam, te wasze historie mnie trwożą. Ja bym nawet i z mężem się rozwiodła jakby mnie traktował jak smiecia, a on to co niby, książę z bajki? PffNa marginesie bardzo kocham mojego faceta, nawet już męża, z którym zmaieszkałam wczesniej. Zaraz na początku wspólnego mieszkania to ja nie ustalałam czy on mi sie chce oświadczyć, cyz nie - tylko kto ma jakie obowiązki w domu, bo ja nie myślę wszystko robić. Działa do dzisiaj:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Vuota
No dziewczyny, ja tutaj jestem jedną z tych zza drugiej strony barykady - zamieszkaliśmy rzaem przed ślubem ( on się wprowadził do mieszkania, które ja od mamy dostałam) i muszę to napisać, chociaż wcale mi się to nie uśmiecha - żałuję strasznie tej decyzji. Już kiedyś w innym topiku napisałam, że zupełnie to wszystko inaczej wyglądało gdy wspólne zamieszkanie było tylko marzeniem. Były plany wspólnego życia, ślubu itd. Teraz jest fajnie - obojgu nam w pewnym sensie wygodnie - bo jako że rachunki płacimy po połowie to ja automatycznie płacę tylko połowę tego, co zawsze; on natomiast wyprowadził się od mamy i jst zadowolony. Wszelkie rozmowy o wspólnej przyszłości zakończyły się jakieś pół roku temu. Ja z jednej strony chciałabym wiedzieć na czym stoję, z drugiej nie chcę go zmuszać do niczego. Dlatego też długo czekałam czy moze się zreflektuje, ale nie doczekawszy się podjęłam teraz straszną decyzję, dałam mu miesiąc na znalezienie mieszkania i wyprowadzenie się. Dlatego też sądzę, że nie powinno sie zamieszkiwac razem przed ślubem i już teraz wiem, że nigdy tegi błedu ponownie nie popełnię. Dziewczyny, jeśli juz podejmujecie taką decyzję to zastanówcie się dobrze, czy aby na pewno tak będzie lepiej; rozmawiajcie, rozmawiajcie i jeszcze raz rozmawiajcie z partnerem, wyjaśnijcie sobie wszystkie wątpliwości i kwestie potencjalnie problematyczne. Jesli nie chcecie cierpieć tak jak ja... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość IQ_TEST
Czy wiesz że IQ Nicole Kidman oszacowano na 132, Shakiry na 140, Sharon Stone na 154, Przemka Salety na 102 a Dody na 156. A ty wiesz jakie masz IQ? Nie wiesz? Sprawdź się! www.iqtest24.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taka co to zamieszkała bardzo dobrze powiedziane, nie wolno robić z siebie takiej cierpiętnicy. Kiedyś był tu temat o takiej co to chciała żeby ją mąż utrzymywał i żeby szanował jej pracę w domu bo ona chce się poświęcić dla rodziny. Ok, szlachetnie, jak chce to niech robi ale szacunku do prac domowych się człowiek nie uczy od tak z dnia na dzień zwłaszcza jak się ich nigdy nie wykonywało. I w niektórych przypadkach facet nie doceni starań takiej cierpietnicy co mu podaje pod nos obiadek wypierze gacie poskłada w szafce posprząta w mieszkaniu, bo on będzie szanował tylko to że przepracował cały dzień i zarobił \"tyle pieniędzy\" i jest zmęczony żeby robic cokolwiek innego. Vuota Ja mam takiego kuzyna który już jako mąż odwalał takie akcje jak twój facet. Nie znam nawet jego żony bo nigdy jej nie przywoził ale wiem od rodziny że ona miała swoje problemy między innymi z bezpłodnością i on jak ona warknęła głośniej pakował walizki i jechał do matki, na miesiąc, na dwa, potem wracał. a najlepsze że jego wszyscy znajomi kawalerowie go podziwiali jaki on jest gość, bo od zony uciekł :o. Są dalej małzeństwem ale tak jakby nie byli. Kolega mojego męża zamieszkał z dziewczyną i z dzieckiem i takie akcje odwalił tylko dwa razy, za drugim razem już jego klucz do mieszkania nie pasował, a dziewczyna w niedługo potem znalazła sobie nowego faceta jeszcze ściągneła z niego alimenty takie jak chciała. Po prostu jeśli facet robi ci takie akcje że jedzie i mieszka tam gdzie mu sie podoba gdzie mu lepiej i nie widzi w tym nic złego to myślę że czeka was poważna rozmowa na ten temat i myślę że jeśli nawet będziecie kiedys mieszkać razem czy po slubie czy bez to powinnaś jasno powiedzieć że nie zyczysz sobie takich akcji i co go czeka jeśli ci jeszcze raz odwali taki numer oczywiście z całą konsekwencją swoich słów i niech sie dopiero wtedy zastanawia czy chce być z toba czy z matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wszystkie pary chca wziac slub i obydwie strony sa z takiego rozwiazania zadowolone. I kobieta nie czuje sie darmowa sprzataczka, praczka, kucharka. Ja zamieszkalam z moim narzeczonym po zareczynach, bo nadazyla sie taka okazja. On sam robi sobie pranie, bardzo czesto sam chodzi na zakupy, czesciej sprzata ode mnie. Ja czesciej gotuje, ale sprawia mi to przyjemnosc. W dalszym ciagu wychodzimy dosc czesto do restauracji, do pubu albo na dyskoteke. Czasami idziemy sobie po prostu na spacer albo jedziemy na przejazdzke samochodem. Nie nudzimy sie ze soba. Nie zaluje,ze zamieszkalismy razem przed slubem. Chcialabym tylko zaznaczyc,ze nie zamieszkalismy razem dlatego,aby sie ,,wyprobowac,,, bo mysle,ze poznalismy swoje wady i zalety dosc dobrze przez okres bycia para. Ja nigdy nie czulam potrzeby kreowania sie na kogos kim nie bylam, dlatego nie udawala,ze jestem swietna gospodynia i uwielbiam sprzatac wrecz przeciwnie po kilku randkach oznajmilam mu,ze nie cierpie sprzatac i jestem balaganiara. On nie ukrywal,ze swietnie potrafi nad soba panawoc i nie ma napadow zlosci. Wszystko od wczesnej fazy zwiazku bylo jasne. Jesli ludzie nie sa ze soba szczerzy to zwiazek rozpadnie sie predzej czy pozniej i nie wazne czy ludzie zamieszkali ze soba przed czy po slubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dflkldkf
Z poprazednim narzeczonym zamieszkalam 3 miesiace przed slubem. Po miesiecu mieszkania odwolalam slub. Ile bylo jeczenia ze strony rodziny to sie w glowie nie miesci, ze gdybysmy razem nie mieszkali to slub by byl a tak jestem juz zbrukana i nieczysta (babcia). Ale prawda jest taka, ze ex byl damskim bokserem, czego wczesniej nie bylo widac. Gdybym zamieszkala dopiero po slubie to zobaczylabym wszystko dopiero wtedy. Za co mnie pobil? Bo wyszlam na kawe do kolezanki i nie powiedzialam o ktorej wroce. Powiedzialam, ze mam swoje zycie i nie bede mu sie spowiadala, o ktorej i gdzie wyjde. No i dostalam lewego sierpowego. Spakowalam walizki i wrocilam do rodzicow. Troche gadali jak odwolywalam ale grunt, ze teraz mam meza, ktory mnie szanuje. Tez zamieszkalismy razem przed slubem i nie zaluje. Skarpetki to pikus, problemem sa bardzo czesto rozne psychiczne dewiacje. Wielu facetow uwaza, ze jak juz sie ozenia to nie musza nic robic. Mozna to latwo sprawdzic jak sie z nimi zamieszka. Takie typy i nic sie z tym nie da zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kazda z was ma pewnei po zcesci racje, poczytalam WAS co popisalyscie pzrez weekend i owszem mozna wychowac faceta ale kosztuje to wiecej ceirpliwosci i nerwow niz wychowac dziecko :/ i to nie zawsze sie udaje jak w przypadku mojegomeza, poprawil sie ale... jest jeszcze duzo do zrobienia oczywiscie jestem pzreciwna zyciu na probe, na niby itd.. jesli decydowac sie na zamieskzanie razem to tylko na powaznie pzremyslane z planami i to w 100% wspolne czyli lacznie z kasa i decyzjami o wydatkach, rachunkach itd.. i prawda jest to ze nei mieszkajac ze soba 24h na dobe nikt nie jest w stanie poznac tej osoby do konca bo tak jak ktos napisal ze sa rozne dni, humory i deiacje :/ randke mozna odwolac, pzresunac, przez tel sklamac itd.. a w domu sie nie skryje nic :/ jasne ze wiele zalezy od danego czlowieka i niewiele wspolnego ma powodzenie zwiazku od wczesneijszego mieszkania ale sa tez takie sytuacje jak przytoczona historia jedenej z dizeczyn o dodwolanym slubie z damskim bokserem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×