Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

agawa1977

podjęłam decyzję

Polecane posty

jutro miałam uspic swojego psa,ma nowotwór w pysku dzis mu pękł w sumie to sobie go chyba przegryza ale psisko je,pije,szczeka i cieszy sie na nasz widok,może go to (jeszcze) nie boli.dałam sobie czas,poczekam az natura podpowie mi co robić...nie mogłam tak po prostu zadecydować o jego zyciu....wiem,że czas moze działać na jego niekorzyść ale w sumie weterynarz zawsze przyjedzie a tego co miałam zrobić jutro nie mogłabym cofnąc.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wręcz przeciwnie
Sama nie wiem, co Ci poradzić Sunia moich znajomych miała (ma) raka wątrąby i badania wykazywały na 100-krotne przekroczenie jakiś tam wskaźników. A żyje i miewa się nieźle. Chyba trzeba patrzeć na zwierzaka i jeśli się męczy ...to no wiadomo co :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego dałam nam czas,nie mogłam ot tak po prostu...jeśli będzie cierpiał to nie pozwole na to:( ale teraz nie mogę i już:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja na twoim miejscu nie
uśpiłabym psa nigdy,jak będzie go juz bolało to możesz mu dawać środki przeciwbólowe,tak robi sie ludziom.Moja suka też miała raka i nie pozwoliłam jej uśpić tak jak nie uśpiłabym człowieka :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wiem co bedzie dalej,to cos wystaje mu z boku pyska, weterynarz powiedział,że może wciągu kilku dni powiekszyc sie kilkakrotnie,wtedy nie ma juz szans na samodzielne jedzenie,może ale nie musi....i tego sie trzymam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wręcz przeciwnie
ja na twoim miejscu nie POzwól, że ponownie zabiorę głos Kocham zwierzaki, ale jest granica między miłością, a bezduszną miłością ! Widziałaś kiedykolwiek jak chory człowiek umiera na raka ? Czy zdajesz sobie sprawę jak wielkiego cierpienia ( mimo podawania środków przeciwbólowych) doświadcza chory na raka ? Życie w potwornych boleściach jest gorsze niż śmierć. Czasem śmierć przynosi ulgę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja na twoim miejscu nie
A nie da sie tego zoperować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pies ma 14 lat samo podanie narkozy może byc dla niego zabójcze nie wyklucza sie tez przerzutów a nowotwór jest w takim miejscu,ze raczej nie ma szans aby go usunąć:(prawa strona pyska,wewnątrz az do szyi no i dzis to wybrzuszenie na zewnatrz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja na twoim miejscu nie
Tak,widziałam,mój dziadek tak umierał i wiem,że do końca chciał życ i planował co będzie robił jak wróci do domu.Lekarz nie pozwolił mu powiedziec,że umiera.A ja moje zwierzaki kocham i nie potrafiłabym zabić mojego przyjaciela z któryn spędziłam ileś tam lat i który ma do mnie bezgraniczne zaufanie.Nie sądzę żeby to było bezduszne skoro w tych ostatnich dniach chce mu sie zapewnić najlepsza opiekę i byc z nim do naturalnego końca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My musieliśmy uśpić naszą sunię:(Ale ona miała wylew...staraliśmy się jak mogliśmy...do kliniki jeżdziliśmy daleko bo do najlepszej....ratowali ją ale zmysły już jej nawaliły całkowicie straciła wzrok, słuch i węch ..karmić trzeba było do pyska podając...najgorzej z wodą...załatwiała się pod siebie, nie potrafiła chodzić...dlatego to było jedyne wyjście....:(A była cudowna!!!!!!!!!...wcześniej miała nowotwór macicy...ale zoperowana pożyła wtedy jeszcze ze 4 lata!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja wręcz przeciwnie
ja na twoim miejscu nie Więc diametralnie się róznimy, bo jak mój ojciec umierał na raka i wiedzieliśmy, że nikt - nawet Pan Bóg Mu nie pomoże, chciałam mu w ludzki , humanitarny sposób pomóc. Męczył się potwornie, bo rak był rozległy, bezoperacyjny i z przerzutami już na wszystkie narządy, od płuc aż do mózgu i po kręgosłup. Agonia polegała na traceniu przytomności i podawaniu morfiny, która też już z czasem przestała działać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×