Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Carrie Bradshaw z papierosem

moj chlopak sie zamyka w sobie, odsuwa. kto rozumie meska psychike?

Polecane posty

Gość lassi
Kobieto wszystko jasne ja tez taka jesteme jak on czy ty dajesz mu czas zeby go mial dla siebie ?? Po prostu nie ma ochoty i tyle moz etez lubi sam przebywac widac zalezy mu na tobie ale nie zadreczaj go tel moj potrafi wydzwaniac 50 razy dziennie i musi sie widywac z emna codziennie a ja tka nie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość carenn
hmmm, dziwne to co piszesz, ja tez znalam chlopaka o podobnych humorach jak ten twoj, ale jak sobie pomyslalam, ze tak ma byc cale zycie, bo on sie nie zmieni, a ja mam sobie zyly wypruwac, to uznalam, ze lepiej bedzie nie angazowac sie uczuciowo, chociaz niezaprzeczalnie sie zakochalam, tylko, ze ja nie optuje za byciem cierpiętnicą w zwiazku i pracowaniem ciaglym nad doroslym chlopem, poznalam 40 latka, ja mam 30 lat, jest po prostu doskonale, i majac porownanie z tamtym humorzastym gburaskiem:P zdecydowanie jestem zadowolona ze zmiany, ten facet jest niesamowity, nikt tak mnie jeszcze nie rozumial i przy nim az chce mi sie zyc, mowi wprost o swoich emocjach, potrafi wyrazac uczucia, jest dojrzaly, wydaje mi sie, ze jednak 30 letni facet to nie jest dojrzaly...tamten mial 33 l.niby 7 lat roznicy ale roznica jest nieporownywalna, nie wiem czemu tak boicie sie zmian, milosc mozna przezyc wiecej niz jeden raz, to jakies ciemne przesądy, moze i kochalam tamtego bardzo, ale szkoda zdrowia na trudny charakter faceta, zawsze sobie wtedy mysle, no a jak on bedzie mial wiecej lat, bedzie jeszce gorszy przeciez, i co meczyc sie z takim, eeee nie, niech sie inni męczą:P powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmhmmm
Kurcze, zaczęłam pisać odpowiedz i skasowałam:/ Mam identycznego faceta! Też miałam wątpliwości, takie same. Jak były między nami kłótnie to tylko o to, że mało ze sobą rozmawiamy, albo, że on zamyka sie w sobie. Zarzucałam mu, że mu nie zależy, tłumaczyłam, że nie wyobrażam sobie takiego zwiazku, w którym nie wiem i nie słyszę w ogóle o tym co on czuje, bo jestem sama osobą, która bardzo dużą wagę przywiązuje do tego i sama jest otwarta i dość wylewna. Jak miał te swoje humory, to próbując do niego dotrzeć, pogarszałam tylko sprawę i zamykał się jeszcze bardziej. I oświeciło mnie w pewnym momencie. Że może podchodzę nie z tej strony co trzeba. Może to, że się zamyka, to po prostu reakcja na mnie. Nie każdy musi przecież być tak otwarty jak ja. Nie każdy musi umieć mówić o uczuciach, czy je okazywać. Przystopowałam więc. Coraz mniej smsów, coraz mniej odzywania się pierwsza w ciągu dnia, mniejsze zainteresowanie, bo chciałam mu dać odetchnąć od siebie. I oto stał się cud. To on zaczął się dopytywać, interesować, częściej przyjeżdżać. Pomyślałam sobie wtedy, że jestem beznadziejna, bo ja mu zarzucałam, że żadnej inicjatywy z jego strony, a tak na prawdę, to ja po prostu nie dałam mu takiej możliwości do tej pory. I było jakiś czas fajnie az do kolejnego napadu pt. zostawcie mnie wszyscy w spokoju. Tylko tym razem już się nie narzucałam. Powiedziałam po prostu, że wie gdzie mnie szukać jak coś i zacisnełam zęby. Nie dowiedziałam się oczywiscie o co chodziło. JAk się spotkaliśmy to było tak jakby nic się nie stało. Zrozumiałam, że on tak już po prostu ma i, że jedyne co mogę zrobić to zostawiać go rzeczywiscie w tym jego spokoju. Podejrzewam, że to jednak chodzi o jakieś jego humory albo głupoty, bo jednak z poważnymi sprawami przychodzi do mnie - chociaż to dopiero po jakimś czasie nie od początku. Musiałam się dużo naczyć w tym związku cierpliwości. Ale widzę teraz, że się opłaciło. Mimo, że się wściekał i zarzekał, że on nie jest otwarty i nigdy nie będzie, to coraz częściej słyszę, że tęskni. Coraz częściej zamiast pokazywać, albo przemilczać, to mówi mi co go boli z mojego zachowania. Tak jakby po prostu stopniowo się otwierał. Cały czas się boję, że wrócimy do punktu wyjścia jak zrobię coś nie tak. Że znowu się zamknie i wszystko będzie na nic. Staram się cały czas, wciąż się wycofuję jak widzę, że zamyka się w swojej jaskini i zaciskam zęby, bo frystruje mnie moja bezradność. Staram się nie czepiać. Zamast tego mówić na spokojnie. Chociaż on tak na prawdę to i tak wszystko odbiera jako atak w jego kierunku i te rozmowy są dla mnie nieraz bardzo ciężkie i bolesne. Ale widzę, że po przemyśleniu bierze pod uwagę i coś zaczyna się zmieniać. Co tu jeszcze. No my się widzimy kilka godzin w ciągu dnia, bo przyjeżdża późnym wieczorem albo nie spotykamy się w ogóle i nie tłumaczy mi dlaczego i nie wiem co wtedy robi. A jak próbowałam zacząć o tym rozmowe, to znowu było, że ja szukam dziury w całym. I też nie potrafiłam tego zrozumieć, bo tłumaczyłam mu, że ja bym z nim każdą wolną chwile spędzała, może nawet przyjechać i spać u mnie. I nie rozumiałam jakim cudem on może czasem nie chcieć się ze mną widzieć, ale jednocześnie nadal mu na mnie zależy. Ale, teraz wiem, że on taki po prostu jest i już. I albo będę to akceptowała albo zamęczę siebie i jego i doprowadzę do tego, że przestanie mu zależeć. Ciężko mi czasami, ja się przyzwyczaiłam w innych związkach do zupełnie innych zachowań partnerów. I nieraz mi to przeszkadza, bo chciałabym dostać miłego smska, chciałabym, żeby zamiast się zamykać w swoim pokoju przyszedł i nawet truł mi o głupotach. Ale wiem, że nie mogę tego od niego wymagać. Jestem z nim szczęśliwa. Coraz lepiej się dogrywamy. Jak mówi, że tęskni, to mówię, że cieszy mnie to, bo ja nie chcę się domyślać, tylko chciałabym to czasem jednak usłyszeć. Jak dzwoni, to chwalę go, że troszczy się o to, żebym się nie martwiła jak wyjeżdża. Jak zaczyna jakiś temat i zawiesza się i nie chce o tym rozmawiać, to mówię, że jak będzie chciał się wygadać, nawet później, czy kiedykolwiek, to moze na mnie liczyć. To wszystko skutkuje, widzę to i jestem szczęśliwa. Coraz częściej słyszę, że tęskni, często dzwoni, coraz częściej opowiada mi o problemach. To niewielkie sukcesy, ale mnie bardzo cieszą. Pewnie nigdy nie będziemy się porozumiewać w takim stopniu w jakim bym chciała. Pewnie będę miliony razy słyszała, że szukam dziury w całym, że mam go zostawić w spokoju. I zastanawiałam sie nad tym jakiś czas. Czy takiego związku chcę, czy będę mogła i umiała to tolerować. Ale wiem, że ja też mam wady. wiem, że też go czasem irytuje, że to, że ejsteśmy po prostu tak różni będzie nieraz nas dzieliło. Ale kocham go . Zrozumiałam, że na prawdę mu na mnie zależy. I nawet jeśli ten związku wymagał pracy i będzie wymagał jeszcze 10 razy takiej, to i tak chcę z nim być, bo w ogólnym rozrachunku uważam, że warto i tyle. Mam nadzieję, że to coś pomoże;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Carrie Bradshaw z papierosem
hmmhmmm - moze mamy tego samego faceta? haha zart w zlym guscie;P ale na wszelki wypadek powiedz ile ma lat:P Bardzo Ci dziekuje za dluga i szczera wypowiedz. najgorsze jest to z zacisnieciem zebow, ale bede musiala. najlepsze jest to, ze ja to ciagle podswiadomie jakos czulam, myslalam uspokoj sie, daruj sobie, tylko pogarszasz sytuacje... ale nie moglam odpuscic, balam sie, mialam nadzieje ze moze jednak cos da moje pisanie, gadanie... poza tym mam jakas kompulsywna osobowosc :/ musze zajac sie czyms innym, nie zadreczac jego i siebie, na pewno nie raz bedzie ciezko, ale wlasnie on jest tym typem - ze wiem ze warto! i skoro mowisz ze to skutkuje to zrobie wszystko zeby nie miec wyrzutow sumienia ze odpuscilam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmhmmhmm
Widzisz i mnie to właśnie też zdziwiło, że bardziej niż tłumaczenie i naciskanie, na niego wpływa jednak to, że jak chce spokoju, to daje mu spokój, jak nie ma humoru, to zamiast go dręczyć, żeby mi powiedział dlaczego, włączam film i oglądamy go razem, przytulam go i wreszcie rozumiem, że tym sposobem pomagam mu bardziej. Jak chce siedzieć w domu, to nie dopytuje się dlaczego nie chce spędzić ze mną czasu. Ja doskonale rozumiem jakie to trudne dla Ciebie! dla mnie też było, bo ja ciągle musiałam się powstrzymywać, żeby nie dzwonić, nie pytać, nie dopuszczać do siebie myśli, że on mnie najwyraźniej olewa. Ale z czasem jak zaczęłam nabierać pewności, że mu zależy na mnie, bo jednak były sytuacje, że zachował się jak nigdy nikt i rozumiał mnie jak nigdy nikt, to przestaje to być dla mnie tak wielkim problemem. Wiesz pewnie jacy są faceci, jak podajesz się jak na tacy, jesteś dobra, cierpliwa i się starasz, to zawsze znajdą sposób, żeby to wykorzystać. A ja staram się być dla niego najlepsza i co on robi? Otwiera się, jest między nami coraz lepiej, coraz więcej ze mną rozmawia, coraz wyraźniej czuję że rodzi się między nami coś wyjątkowego. Nie ma ideałów i każdy związek wymaga pracy. Jeśli rzeczywiście czujesz, że warto, to próbuj dalej. Ja nie zgadzam się z carenn, że to jest praca nad dorosłym chłopem. Ja w każdym związku miałam problem z tym, że za bardzo się narzucałam i dopiero teraz to zrozumiałam i to właśnie nad sobą musiałam popracować. A mój facet się zmienia. Jak zaczęłam się dopasowywać do niego, to zaczęło to działać w drugim kierunku:) Mi nie było szkoda zdrowia i jak na tym zyskałam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość calibre7
DO AUTORKI POSTA: Czytajac Twoja historie poczulam jakbym to wszystko dokladnie ja napisala....po prostu wszystko...az wierzyc mi sie nie chce,ze ktos ma identyczny problem... Nie odzywaj sie do niego,bedzie mu tego brakowac,zobaczysz..Moj potrafi sie nie oodzywac po 2 tyg.a ja wariuje.Nie warto! On Ci powie,ze wszystko jest ok,i czemu wariujesz.To jest juz taki typ,i tego juz nie zmienisz.Kochaj go jesli starczy Ci sil,ale nigdy nie rob za wiele! PAMIETAJ!!! Jesli mu bedzie smutno czy bedzie za Toba tesknil,to sie sam odezwie.Gorzej jesli po np.2 tyg.ciszy bedzie miec do Ciebie pretensje,ze to Twoja wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×