Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bałaaganiara

jestem okropną bałaganiarą..czy mozna to zmienic

Polecane posty

Gość retykss
U mnie wlasnie ktos dzwonil do drzwi i nie otwarlam z powodu balaganu. Teraz chodze na palcach, bo boje sie, ze to mogla byc sasiadka z dolu. Musze cos zrobic z moim balaganiarstwem. To jest jak nalog, ktorego nie mozna sie pozbyc. Nie wiem czy da sie z tego wyleczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurcze blade . . .
ja myję podłogi co dzień a i tak mam syf:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GLUPIA SYFIARA
BALAGANIARA ZLA KANDYDATKA NA ZONE. moj narzeczony obecnie przezywa rozterki wzgledem mnie. Jestesmy razem od ponad 7 lat, od ponad 2 ze soba mieszkamy. Na poczatku mieszkalismy w moim domu rodzinnym gdzie od gory do dolu wychowalam sie w p*****lniku. Widzial to i denerwowalo go to - tak mnie wychowala rodzina. Sprzatam tylko wtedy kiedy czuje przymus lub chce kogos zaprosic, ale jest to powierzchowne sprzatanie, czyli wszystko do szafy i wszedzie tam gdzie da sie ukryc. Nienawidze sprzatania, zwlaszcza generalnego gdzie trzeba cos zdjac, odkurzyc i odlozyc na miejsce. Nie potrafie tego zmienic, brzydze sie sprzataniem a na sama mysl chce mi sie plakac.Balagan mi nie przeszkadza, potrafie go dostrzec u wiekszych balaganiarzy niz ja, czuje ze sa pewne granice mojego balaganiarstwa i zawsze w pewnym momencie resetuje go i rozpoczynam od nowa. Sprzatam kiedy cos mi juz naprawde przeszkadza np. myje gary kiedy nie mam w czymm zjesc lub ugotowac. My z tego co widze rozstaniemy sie,bo ja nie potrafie tego zmienic, na mysl o sprzataniu robie sie agresywna. Mam 26lat nie potrafie i nie chce tego zmienic. Probowalam, ale zawsze tak samo sie to konczylo i brala mnie frustracja. Ja nie potrafie sprzatac ,nie wiem jak to sie robi chocby brzmialo to glupio a do tego jestem leniwa. Moja rada rozstan sie, bo bedziesz nieszczesliwy, nie zmienisz kogos na sile a twoja partnerka ma tez pewnie dosyc suszenia glowy i awantur o burdel. Ja mam i innego wyjscia nie widze. Sam powiedzial, ze przy mnie juz dawno porzucil swoj pedantyzm, nigdy nie moglam zrozumiec dlaczego siedzac z goscmi nagle bierze spray i zaczyna scierac kurze...Jest mi przykro, ale ja czuje ze nie pokonam tej bariery, cos mnie przed tym trzyma, to tak jakby stac przed murem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćBukaKuka
Moja mama jest pedantką, więc jak wracam do domu ze studiów to ona szybko zaczyna chodzić wpieniona, bo albo to płaszcza nie odłożę z powrotem do szafy, tam gdzie wisiał, albo dzień wcześniej poszłam sobie z kubkiem kawy do swojego pokoju, i na drugi dzień kubek jak w pokoju brudny stał tak nadal stoi, albo tak od niechcenia wrzucę coś do szafy zamiast porządnie złożyć, albo nie zakręcę pasty itd. W akademiku też nie ma ze mną lepiej: rano się śpieszę, wstaję na ostatnią chwilę, bo wcześniej mi się nie chce, łóżko nieraz stoi cały dzień rozbebeszone, nieposłane, nieraz zostawię szlafrok na podłodze w łazience, a to naczyń od razu nie umyję, ciuchy mam porozwalane w szafie, ale przeszłam samą siebie, do dzisiaj jest mi wstyd, jak ściągając szybko przed wieczornym myciem się majtki ZAPOMNIAŁAM wyłożyć z nich brudną podpaskę, miałam potem wspólne pranie rzeczy z dwiema współlokatorkami współlokatorka z którą bardziej się kumpluje w pewnym momencie z obrzydzeniem wraz z praniem wyłożyła sami się domyślacie co, oczywiście domyśliła się, że to moja robota i powiedziała, że to okropne, że w takim brudzie prały się rzeczy nasze, na dodatek majtki tej drugiej współlokatorki wyglądały tak, jakby nie doprały się po okresie, choć ona wcale właśnie okresu nie miała, także totalna masakra. Duży wstyd też przeżyłam, jak w odwiedziny do akademika przyjechał do mnie chłopak , źle się wtedy czułam, więc posprzątałam tak bardziej powierzchownie tzn. coś tam szybko przetarłam kurze, podłogę, ale jak on zajrzał do wnętrza szuflady i zobaczył, jak porozwalane są przyprawy, co dostałam od niego, zrobił mi awanturę i pokazał, jaki porządek mają współlokatorki a jaki chlew ja mam w szafach, zrobiło mi się mega-wstyd, zaczęłam płakać, chłopak mnie przeprosił, ale tak w sumie nie miał za co, bo powiedział tylko prawdę. Przez jakiś tydzień-dwa po jego wizycie miałam perfekcyjny porządek w pokoju, ale potem wszystko wróciło do normy:znowu ciągle bałaganiłam i znowu ciągle sprzątałam, i tak w kółko. Poza tym ciągle gubię swoje notatki, a nikt mi już tak za bardzo nie chce pożyczać swoich do kserowania. Gdybyście mnie zobaczyli, nie powiedzielibyście, że jestem bałaganiarą:zawsze pięknie umalowana, ubrana schludnie i ładnie, pachnąca, ale w głowie i w szafach okropny bałagan.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mambalagan
Byłam bałaganiarą zawsze i zawsze nią zostanę. I nie, nie, nie tego nie wynosi się z domu :) serio, moja mama jest pedantic zna, moja babcia była pedantic zna, moja siostra może nie pedantic zna ale bajzlu nie lubi... a ja? A ja źle się czuję w uporządkowane przestrzeni gdzie "wszystko ma swoje miejsce", gdzie nie znać śladu użytkowania sprzętów, meble się świecą jakby je ktoś polerowanie nocami, dywany są tak czyste ze strach na nich stanąć bo może nogi nie wystarczająco sterylne... nie umiem się w takich pokojach odnaleźć, wydają się obce i zimne. Lubie posprzątać, ale nie pucuje wszystkiego dokładnie, jeśli dziś odkurzacze, to pozywa jutro, a pojutrze wyczyszczenie sanitariaty... nigdy nie mam więc czysto na tip top bo bym oszalała gdyby w moim otoczeniu było zbyt sterylne :D i nie przeszkadza mi np ze zjem kolacje na tym samym talerzu na którym rano jadłam kanapki, że mam dziurę w poszewka na kołdrę, że mi się w poniedziałek ryż wyspałem, dziś wtorek, a ja odkurzam dopiero w środę, gdzieś mam czy komuś się to podoba czy nie:) nic nie mam do pedantów czy ludzi po prostu lubiących porządek dopóki nie próbują mnie przekonać zebym przyjęła ich sposób funkcjonowania w przestrzeni. Dopóki mi szmaty w ręce nie wkładają i nie patrzą pogardliwie na mój bałagan i mówiąc z kwaśna mina "zrób coś z tym"... z reguły mowie wtedy, że mogą wyjść jak im się u mnie nie podoba bo na codzień to jest tu gorzej a dziś i tak posprzątane :D ich miny bezcenne... I zaznaczę - nie, moje meble i sprzęty się nie kleja, nie jestem zbieraczem (wręcz lubie mało przedmiotów mieć w domu, bo kto by to sprzątać potem...), zdarza się że nie mam w czym zrobić herbaty i nie zapowiedziano goście muszą poczekać aż pozmywam, nie odkładam nic na miejsce, bo nic nie ma swojego stałego miejsca a i tak zawsze wiem gdzie co leży :) do tego wszystkiego mam psa, który zostawia sporo włosów, także wchodząc do mnie trzeba się liczyć z tym ze się jakiś klaczek do ubrania przyczepi. Zawsze daje rolkę do ob ranią się z włosów jeśli jest potrzeba... jeśli jednak ktoś powie nierozważnie ze nie powinno się takiego psa w domu trzymac, bo z takim futrem to przy budzie dałby rade, albo że powinnam te włosy sprzątać 2 razy dziennie albo powie ze z takim psem to tylko kłopot i syf to ma jak w banku ze pies zostanie ze mną na kanapie a bezczelny gość juz za próg mojego domu nie wlezie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie ufam pedantom.. oni są podejrzani. Wiecie np ze psychopaci słyną z zamiłowania do pedantyzmu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×