Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

nogogłaszczka

jak dotrzeć do faceta?

Polecane posty

policzyc liczbe rozbawionych emotek w twoich postach? Nie musisz. Na chwilkę zoribło mi się lepiej. Poza tym tak już mam, że nawet jak czuję się całkiem źle, to jakaś tam doza poczucia humoru mi zostaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szarakomorka
A moze po prostu uzyc obu szarych komorek naraz ? Czy ktoras z dam z pretensjami moze powiedziec mi CO DOKLADNIE ten facet ma zrobic ? Gwizdnąć czy rzucic prace i przyjechac ? Ja bym rzucil, pod warunkiem ze sciągająca mnie dama zadeklaruje sie ze bedzie mnie utrzymywac do czasu az znajde prace na miejscu. A jesli sie uzyje TRZECH szarych komorek naraz - mozna dojsc do tego ze steskniona źle czujaca sie dama ruszy d*, wsiadzie w pociag i pojedzie "dac mu buzi" zamiast czekac udawac ksiezniczke i czekac kiedy ON ZAJMIE SIE PROBLEMEM ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie opuszcza cie doza humoru powiadasz, to prosze, przeczytaj i wyciagnij wnioski: Powiedzmy, że facetowi imieniem Stefan podoba się kobieta... nazwijmy ją Jolką. Zaprasza ją do kina. Ona się zgadza, spędzają razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym. Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Jolka zauważa: - A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się spotykamy? W samochodzie zapada cisza. Dla Jolki wydaje się ona strasznie głośna. Dziewczyna myśli: "Kurcze, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, że próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce, albo na które nie jest jeszcze gotowy". A Stefan myśli: "O rany. Sześć miesięcy". Jolka myśli: "A tak w sumie to i ja sama nie jestem pewna, czy chcę takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie... do czego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom ? Ku spędzeniu ze sobą całego życia ? Czy ja jestem już na to gotowa ? Czy ja go właściwie w ogóle znam ?" A Stefan myśli: "... czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten samochód, a to znaczy... spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!" A Jolka myśli: "Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej ? Może on oczekuje czegoś więcej - większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł - jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moją rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia." A Stefan myśli: "I muszą jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te barany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. Zwalają winę na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik pracuje jak stara śmieciara! A ja głupi jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 6 stówek." A Jolka myśli: "Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego miejscu zła. No - to moja wina, kazać mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem pewna..." A Stefan myśli: "Pewnie powiedzą, że gwarancja tego nie obejmuje. To właśnie powiedzą.... Chamy." A Jolka myśli: "Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji." A Stefan myśli: "Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w d...... Ja chcę mieć sprawny wóz" - Stefan - odzywa się Jolka. - Co? - pyta Stefan, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia. - Nie dręcz się już tak - kontynuuje Jolka, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami. Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak... (załamuje się i zaczyna szlochać) - Ale co? - dopytuje się Stefan - Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia.... - Nie ma konia? - pyta zdziwiony Stefan - Myślisz, ze jestem głupia, prawda ? - pyta Jolka. - Nie! - odpowiada Stefan, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową (chyba) odpowiedź na jej pytanie. - Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu... (następuje 15-sekundowa cisza, podczas której Stefan, myśląc najszybciej jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W końcu trafia na jedną, która wydaje mu się niezła) - Tak. - mówi. Jolka, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni. - Och, Stefan, naprawdę tak czujesz? - pyta. - Jak? - odpowiada pytaniem Stefan. - No, o tym czasie... - wyjaśnia Jolka. - Nnnoo... Tak. (Jolka odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy, sprawiając, że Stefan zaczyna się czuć bardzo nieswojo I obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli dotyczy to konia.... W końcu Jolka przemawia) - Dziękuje ci, Stefan. - To ja dziękuję - odpowiada z ulgą mężczyzna. Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Stefan wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Szwedami, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Cichy głos w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Stefan jest pewny, że nigdy nie zrozumie co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do wielu tematów - np. głodu na świecie). Następnego dnia Jolka zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo analizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą możliwość... Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc. W tym samym czasie, Stefan, pijąc piwo ze wspólnym przyjacielem jego i Jolki, zastanowi sie i zapyta: - Janusz, nie wiesz, czy Jolka miała kiedyś konia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bojabojaboja
Wiesz co straszne jest to co piszesz. Twój chłopak to jest zwykły człowiek a nie jakiś ktoś wykształcony na psychologa, kto wie zawsze co zrobić lub powiedzieć. Tak jak ktoś tu mądrze powiedział - empatii nie da się nauczyć, bo albo ktoś ma tą cechę albo nie. A Ty albo się z tym pogodzisz albo zamęczaj dalej chłopaka, ale wiedz, że to doprowadzi prędzej czy później do rozpadu tego związku. Masz rację, że związek to dzielenie się wszystkim, ok jest powiedzieć facetowi, że jest Ci smutno, że go nie ma. Nie ok jest wymagać od niego cudów. Bo ja nie rozumiem czego tak na prawdę chcesz od niego w tym momencie? Co ma zrobić? Tak samo ok jest zakomunikować, że coś nam się nie podoba, nie pasuje, zraniło, czy cokolwiek, ale już nie ok jest tłuc temat do zamęczania drugiej osoby, bo musi zrozumieć. Wiesz Twój facet jest dorosły i na pewno mądry i wystarczy, że powiesz mu coś raz. Jak Cię kocha, to załapie i nie będzie robił tego więcej. Ja to wszystko przerabiałam wiesz? Z racji tego, że mój facet ma pracę, przez którą ciągle jest daleko ode mnie, widujemy się raz na jakiś czas. Też mi jest ciężko, z tygodnia na tydzień jak go nie ma, to tęsknota wydaje się coraz większa. I też mu próbowałam tłumaczyć, że potrzebuję kontaktu z nim cały czas, że potrzebuję wiedzieć, że w jakiś sposób jest myślami przy mnie. I wściekałam się jak nie pisał, wściekałam się jak było mi źle, a on reagował na to smutkiem zamiast słowami wsparcia. A jak już się spotykaliśmy, to on był zły, ja byłam zła, żadne nie chciało rozmawiać i tak traciliśmy czas, którego mieliśmy dla siebie tak na prawdę i tak mało. Któregoś razu, po kolejnym moim ataku smsowym na niego przyjechał wieczorem i wyrzuciłam w końcu wszystko z siebie, płakałam, długo rozmawialiśmy. W końcu pojęłam jego punkt widzenia. Widzę teraz zmiany. Wiem, że miał rację i że ja rzeczywiście robiłam problemy, których mogłam nam oszczędzić. On jest jaki jest, nie zawsze wie co powiedzieć, nie zawsze umie mnie pocieszyć, często nie może być przy mnie wtedy kiedy potrzebuję, ale wiesz co? Nie dbam o to. Jak chce się wygadać to nie zamęczam jego, tylko piszę do przyjaciółki, gadam z kumplem. Jak nie wytrzymuję już z rozpaczy i tęsknoty w domu to organizuję sobie czas poza domem ze znajomymi, rodziną. Nie chcę być dla niego ciężarem. Mój chłopak tak samo jak ja miał i nadal ma ciężko w życiu. Chcę być dla niego wsparciem. Wiem, że on robi dla mnie co może, czasem sobie myślę, że nawet więcej. Kocham go i doceniam wszystko. I nie chcę więcej marnować czasu na kłótnie. Radzę Ci dobrze zastanów się nad sobą. Mi się wydaje, że w ostatniej chwili zrobiłam krok w kierunku naprawy naszych relacji, które tak na prawdę to ja podkopywałam od początku. Mam wrażenie, że jeszcze trochę i odsunąłby się ode mnie na dobre. Nie można tak składać na czyjeś barki całego swojego cierpienia. Nie można wymagać, że ktoś będzie na łeb i na szyję biec do Ciebie kiedy masz doła. Chcesz pogadać o uczuciach i emocjach to masz od tego koleżanki, przyjaciółki. One będą wiedziały co powiedzieć, jak zareagować, jak sprawić Ci ulgę. Facet na pewno Cię wesprze przy poważniejszych problemach niż "jest mi źle, bo tęsknię". Bo Cię kocha i nie wiem, czemu miałby tego nie zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trutututu....no i klops
eee dziewczyno, zrób najpierw porzadek ze sobą a dopieero pozniej baw sie w zwiazki. jak jestes taka emocjonalna i nie umiesz sobie sama z sobą poradzic, to idz na jakas terapie. Nie zaslaniej sie dziecinstwem i nie mow mu, ze jak masz niska samoocene to ma sie zmienic w gramofon i powtazac Ci 100 razy na dobe, ze Cie kocha, bo Ty tego potrzebujesz. Ty masz problem, Ty uwazasz, ze jesteś zerem, chyba nalezy samemu popracowac nad sobą, a nie uczepiać się drugiego człowieka i mu suszyć głowę. On moze i Cię kocha, ale nie wiem ile jeszcze w takiej sytuacji wytrzyma. On nie jest w stanie Ci pomóc, bo tylko Ty mozesz w siebie uwierzyć. Jak chcesz,żeby ktoś był z toba 24h na dobe i wspierał w każdej chwili to znajdz sobie faceta ciepłe kluchy, albo jakiegoś pantoflarza, bądz innego neurotyka czy symbitycznego kolesia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze po prostu uzyc obu szarych komorek naraz ? Czy ktoras z dam z pretensjami moze powiedziec mi CO DOKLADNIE ten facet ma zrobic ? Gwizdnąć czy rzucic prace i przyjechac ? Ja bym rzucil, pod warunkiem ze sciągająca mnie dama zadeklaruje sie ze bedzie mnie utrzymywac do czasu az znajde prace na miejscu. A jesli sie uzyje TRZECH szarych komorek naraz - mozna dojsc do tego ze steskniona źle czujaca sie dama ruszy d*, wsiadzie w pociag i pojedzie "dac mu buzi" zamiast czekac udawac ksiezniczke i czekac kiedy ON ZAJMIE SIE PROBLEMEM ? Na pierwszą część masz odpowiedź powyżej Twojego posta. Na drugą? Co tydzień to ja jeżdżę do niego. Co tydzień to ja wydaję ponad 150zł na pociągi w dwie strony. Co tydzień to ja spędzam w sumie 6 godzin w pociągach. W sobotę wstaję o 4.30, żeby o 6 być w pociągu do niego i spotkać się zaraz po tym ,jak wróci do domu z nocki. W poniedziałki wstajemy oboje o 4.30, bo o 6 mam pociąg, żeby o 9 być w pracy 300 km od niego. Więc, jak widzisz, księżniczką nie jestem. Co nie oznacza, że mu to wypominam-nie robię tego i nigdy nie zrobię. Wydaję kasę i poświęcam czas, bo tego chcę. W tygodniu niestety nie mogę sobie pozwolić na taki wypad-bo pracuję! Gdyby to była godzina drogi w jedną stronę, spoczko. Ale niestety są to 3 godziny jazdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Masz rację, że związek to dzielenie się wszystkim, ok jest powiedzieć facetowi, że jest Ci smutno, że go nie ma. Nie ok jest wymagać od niego cudów. Bo ja nie rozumiem czego tak na prawdę chcesz od niego w tym momencie? Co ma zrobić? Tak samo ok jest zakomunikować, że coś nam się nie podoba, nie pasuje, zraniło, czy cokolwiek, ale już nie ok jest tłuc temat do zamęczania drugiej osoby, bo musi zrozumieć. Wiesz Twój facet jest dorosły i na pewno mądry i wystarczy, że powiesz mu coś raz. Jak Cię kocha, to załapie i nie będzie robił tego więcej." No niestety tak nie jest... Nie wystarczy powiedzieć raz... Wiesz. Niedawno była taka systuacja. Czy raczej sytuacje. Problemów z zaufaniem nigdy nie miałam, nie byłam nigdy chorobliwie zazdrosna. Rozbawił mnie żarcik rzucony raz, że zawsze znajdzie się jakaś"miła pani"żeby go pociszyć. Pośmialiśmy się, spoko. Za drugim razem też. I za trzecim. Za piętnastym powiedziałam, że w takim natężeniu ten żarcik już nie jest śmieszny i jakby mógł jednak ograniczyć częstosliwość. To samo powiedziałam za czterdziestym. Za pięćdziesiątym się poryczałam. Bo ileż można słuchać dowcipów o tym, że bez problemu może mnie zdradzać? Zrobiła się z tego awanturka. Ale cud-pomogło! No ta, tylko po paru tygodniach kilka razy dziennie zaczęłam wysłuchiwać, jakie brunetki są cudowne, jakie fascynujące są czarne oczy. Mówi o tym facet swojej dziewczynie-niebieskookiej blondynce :/ Przez parę tygodni częściej słuchałam zachwyty nad drobnymi brunetkami, niż nade mną. Wszystko można znieść, ale d oczasu. Systuacja taka sama jak z żarcikami o zdradzie-kilka razy spokojna informacja, że sprawia mi tym przykrość, później spokojna informacja z prośbą, żeby może przestał. I tak aż do wybuchnięcia płaczem. I uwierz-ja naprawdę mówię wprost, czego potrzebuję. Gdybym zrobiła to w jeszcze bardziej oczywisty sposób wyszłoby mi z tego coś takiego: "dobra Kochanie, to teraz mi powiedz, że strasznie mnie kochasz. Bardzo ładnie. A teraz, że tęsknisz. No suuuper. A teraz tak:no i szedłem dziś sobie ulicą i zobaczyłem ślimaka. Wiesz, pamiętam jak reagujesz, kiedy nie chcesz ich rozdeptywać, a one sąwszędzie, więc natychmiast o Tobie pomyślałem. No i wiesz, później byłem na poczcie i tam był koleś z taką fajną dziarą. No normalnie miał takiego pokemona na pół twarzy" trutututu....no i klops Nie do końca zrozumiałeś co pisałam. Bywa. Nie mam z tym problemów na codzień. Ale tak, potrafię poczuć się paskudnie, bo coś sprawiło mi przykrość, a ktoś kto mnie kocha, zamiast napisać chociażby "nie martw się Kochanie, nic się nie stało" opierdala mnie jeszcze za to, że śmiem mieć zły nastrój. Każdy ma jakieś cienie z przeszłości. Mi się obrywa za laskę, która zrobiła go w... konia, tego co go Jolka miała albo i nie miała. Sprawiła, że poczuł się jej bardzo potrzebny(to nei był żaden romans czy związek), naściemniała jaka jest biedna i że go tak strasznie potrzebuje. Latał do niej przez całą Polskę! A później się okazało, że to gówniara ze zbyt wybujałą wyobraźnią. Więc co? Mamy czekać aż ja pozbędę się kompleksów (co zapewne całkiem nigdy nie nastąpi), a on nauczy się nie szukać podstępu w tym, że ktoś go potrzebuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pomarańczowe dziekuję
Jak w nicku. Autorce za załozenie tematu a reszcie za celne i cenne spostrzeżenia i uwagi. Bardzo mi pomogliscie, też jestem w związku na odległośc i czasem mam takie jazdy jak autorka. DZIEKUJĘ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szarakomorka
Brawo nogoglaszczko. To w najblizszy weekend nie jedź do niego tylko wydaj te kase na wyjazd w Gory Swietokrzyskie, poki jeszcze nie ma zimy. Sama, z plecakiem. Połaź po gorach i gdzies spod wysokiego nieba zadzwon do niego gdzie jestes i co robisz. Poinformuj, rozlacz sie i wylacz komorke do nastepnego dnia. Zdziwisz sie. Moga szybko zdarzyc sie cuda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bojabojaboja
No to coś jest nie tak, skoro nie wystarczy powiedzieć raz. Bo mojemu to wystarczy, raz poruszę jakiś temat i jak nie od razu, to po jakimś czasie widzę zmianę. Nie ma opcji, że on nie bierze sobie tego o czymrozmawiamy poważnie do serca. I tak samo w drugą stronę. Jak mu tłumaczyłam, że nie chcę się domyślać, że jemu zależy, to nagle dostaję (czego wcześniej nie było w ogóle) smsy o tym, że tęskni, że myśli, że chciałby już wrócić i przytulić. Jak tłumaczyłam, że potrzebuję wiedzieć gdzie jest i co robi, bo na takich informacjach m.in. buduje się zaufanie, to teraz piszę co robi kiedy się nie spotka ze mną i nie muszę się dopytywać o to. Jak powiedziałam, że nie chcę słyszeć więcej, że z czymś przesadzam, kiedy wyrażam uczucia, bo czuję się wtedy jakby mi mówił "spadaj laska, nic mnie to nie obchodzi", to stara się wyrażać swoje niezadowolenie tłumacząc dlaczego mu się to nie podoba. Nie było jeszcze rzeczy, którą puścił mimo uszu. Może da Ci to do myślenia. Wiesz Tobie się nie dostaje za to, że masz zły nastrój, tylko, że on czuje, że zwalasz na niego odpowiedzialność za złe samopoczucie. Bo skoro nie może być przy Tobie, to ma sprawić, że poczujesz się lepiej. A to nie jego wina, że nie może być. Jemu też jest pewnie źle bez Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szarakomórko. Czasami mam ochotę walnąć focha i czekać aż on wreszcie coś zrobi. Tylko wszyscy zawsze mówią, że najważniejsze to robić wżyciu to, czego się naprawdę chce. A ja chcę do niego pojechać i się przytulić :) Coś za coś-teraz ja sobie pojeżdżę, ale mieszkać mamy w moim mieście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bojabojaboja No wszyscy piszą, że trzeba go zaakceptować takim jaki jest, więc jak już się zaczynam przyzwyczajać, że na mniej lub bardziej delikatne sugestie jest całkowicie odporny. "Wiesz Tobie się nie dostaje za to, że masz zły nastrój, tylko, że on czuje, że zwalasz na niego odpowiedzialność za złe samopoczucie. Bo skoro nie może być przy Tobie, to ma sprawić, że poczujesz się lepiej. A to nie jego wina, że nie może być. Jemu też jest pewnie źle bez Ciebie." Ja wiem, że jemu się tak zdaje. Tylko ja mu tłumaczę na wszelkie możliwe sposoby, że to nie o to chodzi. Jedynym sposobem, żeby nie myślał, że zwalam na niego odpowiedzialność, jest nie mówienie mu o tym, że się źle czuję. Ale do czego to ma prowadzić? Pisałam już wcześniej, że po iluśtam awanturach(no jednak troszkę się uczę ;) ) nie piszę już "napisz mi coś miłęgo". Proszę, żeby mi opowiedział jak mu minął dzień. I na tę prośbę też się zaraz najeża i uważa, że go atakuję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"-Marian? czy ty mię kochasz, czy ty mię nie kochasz? -nooo" Tak, ale o to pytamy się nawzajem w żartach. Zazwyczaj odpowiedź brzmi wtedy "tak, a co chcesz?" ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozsypana, zamotana, zdezorientowana, sałamana i wściekła. Bo czuję się jakbym musiała wybierać między swoim, a jego spokojem :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×