Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lewus45

co o tym myślicie?

Polecane posty

Gość lewus45

Oto wypowiedź na pewnym forum - jak to skomentujecie?! Bo ja nie wiem czy potępić czy wesprzeć i pomóc? :/ Cytuje: Jestem młodą matką i szczęśliwą mężatką jednak czuję, że wewnętrznie jest coś ze mną nie tak. Jestem agresywna zarówno w stosunku do męża jak i naszego synka. Na codzień jestem wspaniałą, troskliwą żoną i matką, kocham męża i synka jednak w chwilach stresu, kłótni, zachowuję nie nieracjonalnie. Bardzo szybko się denerwuję, najmniejsza pierdoła potrafi wytrącić mnie z równowagi, podczas sytuacji stresujących lub kłótni robię się nerwowa, agresywna, krzyczę, przeklinam i stosuję przemoc fizyczną zarówno w stosunku do męża jak i swojego dziecka :(((( Czuję się jak w omaku - napięcie kumuluje się i muszę je rozładować np. poprzez rzucenie czymś, przewrócenie czegoś lub po prostu uderzając męża lub swoje własne dziecko. Jest mi potem bardzo wstyd i wyrzuty sumienia mnie zabijają, nie mogę spać, ciągle płaczę i obiecuję sobie że to już nigdy więcej się nie powtrórzy... Staram się jak mogę, ale po 2-3 miesiącach znowu wybucham i znowu jest to samo. Mój ostatni wybuch miał miejsce wczoraj - jak zwykle poszło o głupotę, zmęczona wróciłam z dzieckiem ze spacerku żeby położyć go spać i zrobić obiad. Byłam zmęczona i jakaś nie w sosie a przede mną jeszcze wiele do zrobienia... mały zaczął wrzeszczeć, rzucać się na ziemię, krzyczeć... nie wytrzymałam... podczas mycia go w łazience nerwy mi puściły... uderzyłam go w twarz jeden raz, a później wpadłam w jakiś amok i zadałam mu jeszcze trzy ciosy i jeszcze 3... tak że aż się przewrócił i uderzył główką o stojący obok prysznic... dopiero kiedy zobaczyłam krew coś we mnie pękło... zaczęłam płakać a synek w szoku szlochając uciekł do łóżeczka... nawet już nie płakał... nie wiedziałam co mam zrobić... miałam ochotę wyjść z domu i już nigdy nie wracać... to nie zdarzyło się pierwszy raz ale pierwszy raz są tego tak poważne skutki - synek jest cały posiniaczony na twarzy, ma zarysowania, ślady od pierścionka, rozciątą wargę i brew... nie mogę na niego patrzeć... nie mogę sobie tego darować... mąż o niczym nie wie, okłamałam go że mały upadł - uwierzył... ale ja jestem w rozsypce... nie mogę jeść, nie mogę spać, ciągle płaczę i chociaż nie chcę tego robić to nie mam pewności że taka sytuacja już się nie powtórzy... uważam się za potwora i zastanawiam się czy to co czuję do mojego synka to miłość? Wcześniej zdarzyło się to 2 miesiące wcześniej - zbiłam wtedy synka bo wybiegł na ulicę i zsikał się w majtki na spacerze. Wtedy też przesadziłam, uderzałam go po twarzy kapciem takim męskim... Potem jak zwykle były, łzy, przepraszanie i obietnice że nigdy więcej. Wtedy jednak synek nie miał żadnych śladów, trochę czerwona buźka przez chwilę i koniec a teraz wygląda okropnie. Mąż nie wie że bije nasze dziecko, to nigdy nie zdarza się przy nim, nigdy nie ma żadnych śladów - teraz pierwszy raz zdarzyło się coś takiego... Synek ma niecałe dwa latka, jest jeszcze malutki, nie potrafi powiedzieć kto go tak skrzywdził... a szkoda bo może to dało by mi nauczkę... Nie wiem co mam robić... Krzywdzę własne dziecko - najukochańszą na świecie osobę... Jak można kogoś kochać i jednocześnie tak bardzo go krzywdzić?! No jak?! Bardzo proszę o pomoc bo jestem przerażona tym co będzie dalej. Czy są jakieś tabletki uspokajające, coś co mnie wyciszy, po czym nie będę wpadała w taką furię? Nie chcę tak dalej żyć... nie potrafię. Chcę być normalna bo kocham swoją rodzinę najbardziej na świecie. Proszę o jakąś radę bo wiem że mam problem, ale nie wiem do kogo zwrócić się o pomoc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tyyyyyee
najgorsze są to te gówniary co urodziły dziecko i życie ich skończyło się na pieluchach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a dlaczego potepic
jesli masz mozliwosci to pomoz,czasami ludzie zostaja sami ze swoimi chorobami,gubia sie ,nie maja pojecia gdzie zwrocic o pomoc i brna dalej,pozniej dochodzi do tragedii.Tyle sie mowi o znieczulicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wedlug mnie
wedlug mnie ta kobieta powinna udac sie do specjalisty, psychologa, psychiatry.. bo jest to choroba to juz nie jest normalne kazdy ma napady ale nie do tego stopnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po 1-sze psycholog i to jak najszybciej!! Sama mam synka 2-letniego i zdarzy sie, ze dostanie klapsa, czy na niego krzykne, jak jest bardzo niegrzeczny, ale takie rzeczy :O przemoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
leczenie u psychologa jest dla niej jedynym wyjsciem bo to jest choroba i tego nie da sie opanowac. ona jest jednym slowem zagrozeniem dla wlasnego dziecka! teraz ma posiniaczona buzke, a co bedzie nastepnym razem? zlamana raczka czy nozka? az w koncu dojdzie do tragedii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×