Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Honest26

Jesteś męcząca

Polecane posty

Mój problem polega na tym, co mówiąc ogólnie nazywa się męczeniem i nadinterpretacją. Związek, w którym jestem nie należy do łatwych ponieważ ani on ani ja nie mamy łatwego charakteru. Relacja między nami ciągle się psuje, następują okresy dłuższego milczenia, awantur, złych słów. Ostatnio było tak źle, że skrajnie brałam pod uwagę danie sobie spokoju. Kiedy jesteśmy razem "na żywo" właściwie przeważnie wszystko jest ok, nie kłócimy się. Ale gdy rozmawiamy przez telefon, czy się nie widzimy, wtedy jest tragedia. Rozmowy praktycznie zawsze kończą się awanturą, zjechaniem, płaczem i trzaśnięciem słuchawką. On podsumowuje to słowami "jesteś męcząca", "ta twoja wieczna nadinterpretacja i wyciąganie wniosków z niczego", "czego nie robię uważasz, że to przeciwko Tobie". Ostatnio było tak źle, że skrajnie myślałam już o wymianie na lepszy model. Ale pod wpływem pewnej rozmowy, bez emocjonalnej dotarło do mnie, że problem leży we mnie. Zmiana faceta nic nie da bo swoje problemy zaciągnę do następnego związku. Moja mama i inne bliższe mi osoby też wielokrotnie zwracały mi uwagę, że popadam w skrajności, nadinterpretuje i zachowuję się jakby każda wymiana argumentów była atakiem skierowanym wobec mnie. Ba, zauważyłam, że czasem już przed rozmową z facetem nastawiam się bojowo. On pracuje w terenie i często go nie ma, mieszka daleko i nie widujemy się często więc rozmowy telefoniczne na przykład są nie do uniknięcia. Jednak nie tylko o telefon tu chodzi. Na przykład: Piszę do niego smsa i po 10 minutach zaczynam myśleć ze złością "nie odpisuje bo ma mnie gdzieś, jestem nikim dla niego", a potem tylko patrze i patrze w telefon. Gdy dzwonie i słyszę zadzwoń jutro bo nie mogę teraz rozmawiać albo jestem zmęczony i nie mam ochoty to jak wyżej "ma mnie gdzieś", "ma inną". Kiedy się kłócimy przez tel to nie potrafię powiedzieć "słuchaj, zadzwonię jak się uspokoisz" tylko ciągnę dalej i dalej. Albo on powie niewinne słowo a ja drążę i robię z tego historię, dopowiadam są dalszą część treści. Każde jego wyjście z kumplami traktuję jak atak w swoją stronę. Doszło do tego, że nie dał mi drugiego numeru telefonu bo powiedział "że to ostatnia jego oaza prywatności". Albo czasem każę sobie coś powtarzać, na co on mówi, że "Tak cenię twoją inteligencję, a zachowujesz się czasem jakbyś nie rozumiała najprostszej rzeczy".I wiele innych. Przeanalizowałam przeszłość, teraźniejszość i dotarło do mnie, że w innym ważnym związku też miałam podobny problem tylko inaczej się on objawiał. Już wcześniej o tym myślałam i wydawało mi się, że próbuję zmian ale nic z tego nie wychodziło. Najgorsze, że robiłam z siebie tą dobrą, nieomylną, ofiarę. Wiem, że mam ze względów rodzinnych dość niskie poczucie własnej wartości i deficyty emocjonalne, ale nie mogę oczekiwać, że ktoś będzie przez to nieszczęśliwy. Wiem, że gdyby udało mi się znacznie wyeliminować te wady to mogłabym być szczęśliwa. I tu wielka prośba do Was! Pomóżcie, poddajcie jakieś przykładowe rozwiązania, jak zmieniać siebie. Mam 26 lat, wiem że to późno ale to już moja ostatnia deska ratunku. Nie chcę więcej leczyć się na depresję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam to samo. Teraz jednak dalam sobie czas zeby pracowac nad sobą.On dzielnie znosi to wszystko chociaz nie raz juz myslalam ze nadejdzie koniec. Wiem co czujesz. Tylko że u mnie jest tak ze kiedys bylam bardzo pewna siebie. A przez pewne zdarzenia moje poczucie wlasnej wartosci niesamowicie spadlo. I teraz jest jak jest. Też jestem męcząca. Jesli mialabys ochote o tym pogadac odezwij sie na maila, moze razem będzie nam łatwiej?:) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mam to samo. Teraz jednak dalam sobie czas zeby pracowac nad sobą.On dzielnie znosi to wszystko chociaz nie raz juz myslalam ze nadejdzie koniec. Wiem co czujesz. Tylko że u mnie jest tak ze kiedys bylam bardzo pewna siebie. A przez pewne zdarzenia moje poczucie wlasnej wartosci niesamowicie spadlo. I teraz jest jak jest. Też jestem męcząca. Jesli mialabys ochote o tym pogadac odezwij sie na maila, moze razem będzie nam łatwiej? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja mam rowniez to samo i chyba przez to, ze bylam taka "meczaca" zjebalam pare ciekawie sie zapowiadajacych relacji, za bardzo mi zalezalo, a za malo mialam pewnosci siebie... i to dalo takie a nie inne rezultaty. co wiecej - w obecnym zwiazku tez to sie zaczyna, ale z tym walcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja miałam to samo w tym wieku. Nie obyło się bez leczenia depresji. Po dwóch latach terapii zobaczyłam, jak życie może być lekkie i przyjemne. Bo niestety to jest tak, że najbardziej męczące jesteśmy same dla siebie. Druga osoba może wyjść, rzucić słuchawką, a same z sobą zostajemy i dalej się zamęczamy. Teraz mam 34 lata i jestem szczęśliwa. Myślę, że tylko dobra psychoterapia może Ci pomóc. Reszta to półśrodki na chwilę. Nie zmienisz swojego zachowania bez zmierzenia się z przyczynami. Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość podnoszsze
upup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×