Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dobrze ze nie idealna

O mojej byłej przyjaciółce

Polecane posty

Gość dobrze ze nie idealna
heh ten nick określa to, że się cieszę, że sama nie jestem postrzegana jako ideał, ponieważ nikt ode mnie tyle nie wymaga i nie jestem "ciężej" traktowana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie do końca jasne
dobrze to to, że ona ma Ciebie :) życia za nią nie przeżyjesz ani za nią nie naprawisz, ale możesz zawsze być blisko, nie narzucać się, ale interesować się tym, co u niej, oferować spotkania, pytać o samopoczucie etc... myślę że Wasz stały kontakt i Twoja duża doza cierpliwości mogłyby być formą terapii dla niej gdy upora się sama z sobą i swoim lękiem przed bliskością (?) facet sam się znajdzie, w tej chwili nikt jej się nie spodoba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawa jestem jak jej go podstawiłaś. Mnie też kiedyś znajomi podstawili faceta. Tzn. dali mu mój nr telefonu i tyle. Zadzwonił, zaczął gadać jakieś głupoty, więc go spławiłam, bo raczej nie umawiam się przez telefon z obcymi. A później mi się przyznali, że chcieli mnie z kimś spiknąć. Nie wiem skąd masz pewność, że nie powiedziała Ci wszystkiego. Może masz takie mylne wrażenie i wyobraźnia Ci trochę buzuje. Nie widziałyście się dwa lata, może był ktoś w jej życiu, kogo trudno zapomnieć, a Ty odbierasz to jako lęk przed bliskością. Ja jestem samotna z wyboru i chyba taka pozostanę, co nie znaczy, że jestem nieszczęśliwa. Jak zaczęłam to czytać, to też zaczynam się zastanawiać, czy mnie otoczenie nie postrzega jako "postać tragiczną". Miałam męża o 12 lat starszego, mądrego, czułego, kochanego. Rozumieliśmy się bez słów - dosłownie. Był artystą plastykiem. Mieliśmy taką samą wizję świata, i podobną wrażliwość artystyczną. Jeden dzień przekreślił wszystko. Wracał z wystawy i już do domu nie dojechał - wypadek. Trzy tygodnie temu była 5 rocznica jego odejścia. Wiem, że nie chciałby bym była sama. Dwa lata później znajomi zaczęli mnie poznawać z mężczyznami. Niby też artyści, podobne zainteresowania, ale nie mieli tego blasku w oku, tego uśmiechu, który zawsze potrafił mnie roztopić. Stwierdziłam, że lepsze jest bycie samą, niż samotność we dwoje. Mam dla kogo żyć bo mam 9 letnią córkę i nie narzekam mogę powiedzieć, że jest mi w jakiś sposób dobrze.Jestem wdzięczna losowi za te lata, które mogliśmy spędzić razem. Depresji na 100% nie mam. Także widzisz co podoba się Tobie, nie musi podobać się jej. Każdy ma prawo żyć tak jak chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też samotna...
nie mam ,,,,i bardzo żałuje...moze by mi pomogła...w sumie nikt nie umie mi pomóc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ze nie idealna
milka malinka- wiem, ze ona mi nie mówiła wszystkiego ponieważ raczej nigdy nie mówiła o swoich problemach, jak już wspomniałam to wiedziałam o niektórych ponieważ często przebywałam w jej towarzystwie, a inaczej to sama by nie powiedziała. Przez te 2 lata widziałyśmy się bardzo często, ale nie rozmawiałyśmy ze sobą, więc odpada koncepcja, że był ktoś w jej życiu. Co do "postaci tragicznej" to nie sądzę aby otoczenie tak ją postrzegało, jedynie ja sama doszłam do tego wniosku. A jeżeli chodzi o lęk przed bliskością, to ona ma go na 100% nie tylko mentalnie ale też fizycznie, i z tego co pamiętam to zawsze tak było. Kiedyś nawet coś w tym stylu sama przyznała. Co do podstawienia jej chłopaka, to ona mu od dawna się podobała, ale był za bardzo nieśmiały, żeby coś zrobić w tym kierunku. Ona go lubiła i była pozytywnie do niego nastawiona. Zaaranżowałam im spotkanie. Później nawet spotkali się jeszcze kilka razy, ale kiedy zdała sobie sprawę, że jemu na niej bardzo zależy, to go spławiła. też samotna: widzisz czegoś takiego nie możesz być do końca pewna. XX na pewno nie zdaje sobie sprawy z tego, że się o nią tak martwię itp. Dopiero teraz nasza relacja bardzo małymi kroczkami się odbudowuje, ale mimo wszystko ten kontakt jest oschły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez samotna...
moja przyjaciółka nigdy jakos o mnie się nie martwiała to bardziej ja o nią,.,,nie ma takiego charakteru...nigdy nie umiała mnie pocieszyć ...ani nawet objąc jak ryczałam....to przykre....a ja wszystkich po koleji odrzucam....nawet nie chce mi się do ludzi wychodzić....niedawno poznałam chłopaka - bardzo fajny....ale już nie chce się z nim spotykac...odrzucam go....jestem wrecz niemiła dla niego...i czemu tak jest??? nie wiem.....to moja przeszłość i ludzie mnie zniszczyli....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ze nie idealna
Widzisz ja również nie jestem taką wspaniałą przyjaciółką, niedawno dopiero zdałam sobie z tego sprawę, i chcę to naprawić. Nigdy wcześniej nie wnikałam w to czy ona ma jakieś problemy itd. Jeżeli się śmiała to uważałam, że wszystko jest w porządku, a może ona potrzebowała jakiejś poważnej rozmowy i może dlatego to wszystko się rozpadło. Nigdy nie widziałam żeby XX płakała, nawet w bardzo ciężkich sytuacjach, np na pogrzebach. Ona z czasem zaczęła się stawać jak głaz. Skąd wiesz, że Twoja przyjaciółka nigdy się o Ciebie nie martwiła? Może tego nie potrafiła okazać. U mnie to zawsze ja byłam tą ckliwą osobą i XX nawet mnie nie objęła kiedy płakałam, czasem nawet jeszcze dostawałam za to ochrzan... Ale kiedy np. byłam miałam wypadek, to pierwsza wszystkim się zajęła. Ona emocjonalnie nie potrafi raczej nic okazywać, ale jeżeli chodzi o działanie to już tak, a to również trzeba docenić. Po prostu niektórzy różnie okazują swoja przychylność. O przyjaźń powinno się dbać i ja pielęgnować, a nie np. mówić ta osoba nie nadaje się na przyjaciółkę, lub że jest złą przyjaciółką, ponieważ trzeba nad tym pracować, chociaż to bardzo ciężka sprawa. Mówisz, że to Twoja przeszłość, i że to ludzie Cię zniszczyli. Czy w ogóle wiesz co chciałabyś zrobić w kierunku poprawy i czy uważasz to za możliwe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też samotna...
Mam bardzo wielka nadzieję ,ze to możliwe....i ja baaaaaaaaaardzo chciałabym się zmienić....nie ukrywać wszystkiego za swoim :dobrym humorem i uśmiechem" ...chciałabym dbać o przyjaciół i mieć ich dużo....ale nie umiem,...nie umiem się przełamać co do nich...jestem tak nie ufna do nich bardzo,,,,,ciągle myśle,że wszyscy są przeciwko mnie........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ze nie idealna
Moim zdaniem chęć posiadania wielu przyjaciół to błąd. Najlepiej jest mieć 1-2 zaufanych ludzi, a reszta lepiej aby pozostała w neutralnych i serdecznych stosunkach. Może właśnie poprzez tą chęć zaprzyjaźnienia się ze zbyt dużą grupą powoduje jeszcze większą nieufność w stosunku do nich, w sumie nie wiem bo za dużo nie napisałaś jak to jest. Myślę, że powinnaś po prostu bardziej popracować nad relacją z aktualna przyjaciółką, w końcu skoro dostała takie miano, to najłatwiej będzie Ci właśnie z nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pantofelek elemelek
piękne to co napisałaś. Dobrze, że to nie tylko słowa, bo obecności drugiego człowieka nic nie zastąpi. Co u Was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natknęłam się na topic
Niestety tak jest, że jeśli komuś przytrafia się coś nieciekawego w życiu to ludzie stronią od takiej osoby, bojąc się, że się zarażą, Dobrze, że ona ciebie ma :) Mnie życie nie oszczędzało ... Przeżyłam 2 śmierci kliniczne. Pierwszą miłość zakończoną tragicznie, drugą niespełnioną i silne zauroczenie - zakończone małżeństwem. Nie prześladował mnie psychol. Miałam troszkę gorzej, bo po roku małżeństwa wyszła psychiczna choroba męża ( choroba afektywna dwubiegunowa ). Po 6 latach udało mi się go wyleczyć. Wreszcie mogłam się rozwieźć. Gdy moja "kariera" osiągała szczyt, wielu ludzi zabiegało o znajomość ze mną. Gdy pojawiły się problemy zostało dwoje przyjaciół, wiem przynajmniej, że sprawdzonych. Byli przy mnie zawsze w trudnych chwilach i znosili moje doły. Będę im za to wdzięczna do końca życia. Mimo przykrych doświadczeń potrafię cieszyć się życiem i z tego co mam. Nie jestem podejrzliwa w stosunku do ludzi. Staram się żyć dla innych. Podobnie jak twoja przyjaciółka póki co nie chcę się z nikim wiązać, bo jest we mnie uzasadniony lęk, że może nie być fajnie. Czekam, aż ktoś mnie przekona, że może być inaczej. Wspieraj ją, okazuj jej swoje zainteresowanie. Nie wracajcie do przeszłości, bo jeżeli ją trochę przetrawiła, to nie ma sensu rozgrzebywanie starych ran. Staraj się oderwać ją od problemów. Może jakiś wyjazd weekendowy albo jakaś inna rozrywka, która sprawia jej przyjemność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×