Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość załamana_zraniona_dziewczyna

Co się z nim stało?!

Polecane posty

Gość załamana_zraniona_dziewczyna

Pewnie tysiące razy słyszałyście lub czytałyście takie historie i ja też, ale do czasu gdy nie przytrafiło się to mi nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo to boli... Zacznę może od początku. Z moim chłopakiem poznałam się w styczniu. Zaczeliśmy się spotykać najpierw jako znajomi, a potem on zaproponował coś poważniejszego - związek. Oczywiście się zgodziłam, bo fajnie mi się z nim rozmawiało i miał to coś co mnie do niego ciągnęło, czułam też coś do niego... Później to uczucie zaczęło się rozwijać, było coraz poważniej - z obydwu stron. Po jakimś czasie on powiedział mi, że mnie kocha - bardzo się ucieszyłam, chociaż jeszcze nie byłam gotowa by odpowiedzieć mu to samo. Minęło jednak niewiele czasu i ja zdałam sobie sprawę, że to MIŁOŚĆ. Układało nam się dość dobrze - wiadomo były kłótnie, ale ogólnie było dobrze - czasami super a czasami poprostu dobrze. Mimo iż wcześniej mój chłopak miał dziewczynę, to nie zaczął z nią życia seksualnego - wiedziałam o tym i dlatego nie naciskałam, mimo iż ja nie byłam już dziewicą. Któregoś razu on zdecydował, że jest gotowy, że chce tego, no i tak zaczęło się nasze życie seksualne. Układało nam się dobrze we wszystkich sferach życia - w łóżku również. Kiedyś spóźnił mi się okres i bałam się, że mogę być w ciąży - on był jeszcze bardziej spanikowany niż ja, ale na szczęście okazało się, że nie jestem w ciąży. W naszym związku wszystko wróciło do normy. Do czasu gdy zaczęły się wakacje i mój chłopak musiał wrócić do domu. Tam znalazł prace na okres wakacyjny i przez to widywaliśmy się bardzo rzadko. Raz na kilka tygodni... Ale rozmawialiśmy ze sobą codziennie i ogólnie było ok. Bardzo za sobą tęskniliśmy, a ja z tej tęsknoty odstawiałam różne głupie akcje - raz nawet powiedziałam, że to koniec - czego teraz bardzo żałuję. Na szczęście jednak w porę się opamiętałam - po kilku godzinach przyszedł mi rozum, ale późnie j znowu coś wymyśliłam, a to wszystko przez tęsknotę... Jednak mój chłopak wszystko cierpliwie znosił, chcociaż raz była taka sytuacja, że miał już dość i chciał się poddać, ale postawiłam go do pionu za co był mi wdzięczny. Ogólnie okres wakacji był okropny - kłótnie, niedomówienia, zbyt duże wymagania z moje strony... w między czasie po jednej z kłótni on poprosił byśmy wstrzymali się od seksu, bo jak powiedział, ciężko mu na duszy z tym ( jest bardzo religijny). Było kiepsko, ale na szczęście udało nam się. Ja się zmieniłam, przestałam się "czepiać" zrobiłam się bardziej wyrozumiała i bardziej dojrzała - związek się jakoś układał. W sumie było całkiem nieźle biorąc pod uwagę kilometry jakie nas dzielił to nasz związek był ok. Pod koniec wakacji zaczęłam odczuwać dziwny lęk, niepokój - nawet powiedziałam o tym mojemu chłopakowi, ale on zapewniał mnie, że wszystko jest i będzie dobrze i w sumie było do momentu aż skończyły się wakacje i wrócił na studia. Byliśmy umówieni u mnie w domu, bo ja byłam chora. Przyszedł i od początku dziwnie się zachowywał i mimo, że twierdził, że wszystko jest ok, to ja dalej drążyłam temat. Było jakoś dziwnie, sztucznie i bez bliskości - zupełnie inaczej niż 3 tygodnie wcześniej gdy się widzieliśmy. Zaczęłam wypytywać co się dzieje, a on mówił, że nic. Później spytał co by było gdyby nasze spotkania od teraz właśnie tak wyglądały, na to ja mu odparłam, że pewnie byśmy się rozstali. No i tak od słowa do słowa rozmowa zamieniła się w kłótnię, a on najpierw stwierdził, że może to niedojrzała miłość,a po kilku minutach już mówił, że on poprostu bardzo mnie lubi. Byłam w szoku!!! Później się przyznał, że myślał o naszym związku od jakiegoś czasu - mniej więcej od tygodnia i, że ostatnio już za mną nie tęsknił aż tak. Dodał także, że go nie pociągam już ( jeszcze 3 tygodnie wcześniej pociągałam), że nie mam między nami chemii. A na moje pytanie czy nie chce spróbować, dać szansy nam - temu związkowi on odparł, że nie chce się męczyć, że czasem poprostu zamiast spotkać się ze mną wolałby iść gdzieś z chłopakami czy poprostu się przespać i odpocząć. Kolejny szok!!! Nie wiedziałam co mam powiedziaeć, zrobić - nic nie wiedziałam. Długo to do mnie nie docierało. Następnego dnia spotkałam się z nim ( na moją prośbę), szczerze porozmawialiśmy - on nmnie przytulił i nawet przez chwilę móił, że teraz chciałby wrócić, że on sam nie wie co czuje, nie wie czy mnie nie kocha, nie wie czy kocha. Powiedział, że możliwe, że za kilka dni czy tygodni zda sobie sprawę, że nie umie beze mnie żyć, a na razie nie chce mnie oszukiwać. Przepraszał mnie, mówił, że tęskni, ale ostatecznie nie zdecydował się na powrót. Mówił, że jeśli mamy być razem, to będziemy. Wspomniał też coś o byciu księdzem - zapytałam czy czuje powołanie, ale odpowiedź była wymijająca ( zaraz po tym jak się poznaliśmy mówił coś o byciu księdzem, ale nie traktowałam tego poważnie - on chyba też nie). Niby rozstaliśmy się w pokojowej atmosferze - mówił, że traktuje mnie jak przyjaciółkę, że jesteśmy w kontakcie - nawet na koniec pocałował mnie w policzek... ... ale co z tego skoro ja nie chcę takich pocałunków. Kocham go nie jak przyjaciela czy brata, tylko jako mężczyznę. Myślałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. On też tak mówił. Planowaliśmy nawet razem wspólną przyszłość. Kochaliśmy się byliśmy szczęśliwi - zmieniłam się dla niego. A teraz?! Teraz jestem sama - załamana, zraniona... Ni wiem jak to się mogło stać? Czy to moja wina, ale przecież było dobrze. Jak to możliwe, że on ot tak przestał mnie kochać, przestało mu zależeć na mnie, czy ja nic dla niego nie znaczę - chyba nie skoro nie chce dać szansy mi - NAM, temu związkowi?! Niw iem co mam robić, to bardzo świeża sprawa - mamy dziś środę a on zerwał ze mną w sobotę. Od niedzieli nie ma z nim kontaktu, a tak bardzo chciałabym usłuszeć jego głos... Nie wiem czy to już na zawsze się skończyło czy jeszcze kiedyś wróci... Nie wiem czemu on tak mnie potraktował. Czy naprawdę nie mógł dać nam szansy - przecież nawet nie spróbował, to skąd wie, że by się męczył. W dodatku wcale nie jest pewny czy mnie nie kocha - nie wiem czy to dobrze, że teraz się nie spotykamy - może właśnie powinniśmy być razem - może wtedy by się udało, jakoś ułożyło - może znowu by poczuł coś co się jego zdaniem wypaliło... Najgorsze jest to, że nie powiedział mi jednoznacznie, że mnie nie kocha - dał mi nadzieję, ale po co?.. Ktoś kiedyś powiedział, że nie powinniśmy rezygnować z najważniejszych w życiu rzeczy tylko dlatego, że nie jesteśmy ich pewni, ale chyba mój chłopak nie zgadza się z tą myślą, a mi pozostało cierpienie i czekanie na zbawienie, które być może nigdy nie nadejdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rany skroc to troche
bo sie odechciewa czytac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wg mnie: 1.skoro powiedział,że nie jest pewien tego co czuje,ale nie chciał utrzymywać kontaktu i nie próbował walczyć o związek,to on Ciebie pewnie nie kocha 2.widać,że Ty go bardzo kochasz,ale nie traktuj tego tak,jakby od Waszego związku zależało istnienie tego świata:o 3.pokaż,że masz swoją godność kobieto,to i On potraktuje Cię być może poważnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość unianiunia029
Nie chcesz czytać, to nie czytaj! Dobrze, że opisała wszystko, bo teraz jest jaśniejsza sytuacja. Wrr jak ja nie lubię takich ludzi. Hm co o tym wszystkim mysleć, to nie wiem, ale jedno jest pewne, nie możesz się załamać - widocznie nie on był Ci pisany, a jeśli on, to będziecie razem! Wiem, że teraz cierpisz, ale czas leczy rany... Zobaczysz - wszystko się jakoś ułoży. Nie ważne czy z nim czy z innym, ale kiedyś jeszcze na pewno będziesz szczęśliwa ;) Życzę Ci tego, bo sama byłam w podobnej sytuacji i wiem jak to boli. Głowa do góry :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mialam podobna sytuacje! Tzn. on stwierdzil ze woli byc sam i takie tam... i po prostu przestalam sie do niego odzywac... Bylam przekonana ze nic z tego juz nie bedzie wiec po co mialam jego meczyc moim towarzystwem? Mi tez latwo nie bylo i po prostu go calkowicie skreslilam, jakby nigdy go nie bylo... I to byla najwlasciwsza decyzja bo to nam dobrze zrobilo... On wszystko przemyslam i poprosil mnie o druga szanse;) Teraz to on stara sie zeby bylo dobrze i wiem ze mu zalezy;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana_zraniona_dziewczyna
To znaczy, że ja nie mam godności?! Bo co, bo chciałam o niego walczyć, walczyć o miłość? Przecież nie mówiłam, że tertaz chcę do niego pisać czy dzwonić czy coś, teraz poprostu jestem załamana i czekam, nic nie robię... Nie traktuję tego jakby od tego miały zależeć losy Świata, ale nie dziwcie się mi, że jestem załamana...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikt cie nie osadza! Nie dziwie sie tobie bo wiem co czujesz, tak tylko napisalam bo to mi przypomnialo moja sytuacje, to wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana_zraniona_dziewczyna
Poczułam jakby elllloco mnie w jakiś sposób potępiała - tzn moje zachowanie :( A Ty chelsie jak długo czekałaś aż on się odezwie - po jakim czasie wrócił mu rozum???!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz autorko
wydaje mi się że najlepsze co możesz zrobić to nie odzywać się do niego, wiem że jest bardzo trudno ale efekt moze być dobry. Nawet jak on będzie dzwonił nie odbieraj. On za Tobą zatęskni i może poczuje kogo stracił. A jeśli fatycznie czuje jakieś tam powołanie to z tym nie wygrasz, skoro on miał wyrzuty sumienia po seksie, skoro powiedział że go nie pociągasz... pewnie żadna go nie pociąga bo wyrzuty sumienia mu nie pozwalają na to żeby cieszyć się z seksu. Wydaje mi się że tu potrzebny jest czas... Ty naucz się życ bez niego a on może dowie się że życ bez Ciebie nie może tylko on musi Cię stracić tak naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bosheboshe.......
Dziewczyno - nie przejmuj się!!! Wiem, że łatwo mówić, ale im szybciej o nim zapomnisz tym lepiej. Jeszcze się nie raz zakochasz. tego kwiatu to pół światu ;) :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla jasności-nie potępiam Ciebie,a jeśli tak się poczułaś,to przepraszam. Oczywiście,że w tej sytuacji każda by cierpiała,nie dziwię się Tobie. Chodzi mi jednak o to,że pisałaś,że w czasie wakacji jak to ujęłaś "odstawiałaś różne dziwne akcje" dlatego,że tęskniłaś. Trzeba było wrzucić trochę na luz,też kiedyś byłam przez 3 miesiące zdala od faceta,którego bardzo kochałam,ale wiedziałam,że jak mu zacznę odstawiać właśnie takie akcje,a uwierz mi-różne dziwne myśli przychodziły mi wtedy do głowy,to źle się to dla nasszego związku skończy. To właśnie miałam na myśli pisząc,żebyś zachowała godność. Jak się za bardzo za facetem "lata" to on przestaje doceniać to co ma:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh nio mi wystarczyl tydzien... po prostu stwierdzil ze nie moze beze mnie zyc i nie chce rozstania:) teraz juz minely od tego 3miesiace i ciagle jest coraz lepeij;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana_zraniona_dziewczyna
Eh... Może faktycznie masz rację - w końcu kota można zagłaskać na śmierć... Może faktycznie najlepiej będzie jeśli o nim zapomną, a czas pokaże jak to się skończy... Chcociaż uwierzcie nie jest mi łatwo :( Ale jak piszecie o podobnych przeżyciach to czuję jakąś ulgę... Dzięki dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale ja tak zawsze mam... Zawsze facet mnie zostawi a potem chce powrotu... Nigdy sie nie godzilam na to bo uwazalam ze nie ma sensu powracac do tego co bylo i sie rozpadlo... Ale teraz nie zaluje ze jestem z nim nadal;) Widze ze sie zmienil, teraz to nie ja musze latac za nim tylko on lata za mna;D I to jest takie fajne uczucie... ze komus zalezy wlasnie na mnie;) ze naprawde zalezy;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bebi_koo
Znam ten - ból!!! Ja też bardzo cierpiałam zwłaszcza, że z moim chłopakiem mieliśmy już brać ślub, ale okazało się, że on jednak mnie nie kocha :( Byłam załamana! Robiłam dosłownie wszystko by wrócił, ale on nie wrócił :( A teraz to się cieszę, bo gdybym za niego wyszła, to pewnie byłabym nieszczęśliwa, bo to nie był ten jedyny. Tą moją drugą połówkę znalazłam szybciej niż mogłabym to sobie wyobrazić i teraz jestem szczęśliwą mamą 6-miesięcznej Anulki :):):) Wszystko będzie dobrze - zobaczysz. Też Ci się ułoży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość efrgtyhj
tego kwiatu jest pol swiatu, a 3/4 ch u ja warte... ;) w sumie to juz nic nie mozesz zrobic. badz soba i juz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×