Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

............+.............

***************BARKA*******************

Polecane posty

Bo ja chcę Wierzyc w dobro...a nie patrzeć tylko na zło...chce ufać ludziom.... widzieć w nich przyjaciół a nie tylko wrogów... Mieć marzenia...i je realizować.......... Wiem...ze jest mnóstwo złego na świecie...wojny....zbrodnie...tragedie i nie-szczęścia...Ale ja sama nie naprawie Tego świata...chociaż bardzo bym chciała...ale mogę być maleńka cząsteczką...która przyczyni się do czyjejś.. radości.....która zaowocuje i zostanie dana komuś innemu to już dużo...nie można nie robić nic....tylko patrzeć na nieszczęście...lamentując jednocześnie nad złym Światem...bo to jest tak jak byśmy się na to zło godzili... Wiersze...to nie ułuda....ale przeszłość....rzeczywistość...i przyszłość... jest w nich dobro i zło...są uczucia...............zwykłych ludzi... moje.. i wasze... Różni są ludzi na tym świecie...są np. ..lekarze którzy odbierają życie...ale są i tacy którzy to życie dają....Są zbrodniarze ...ale są też anioły...są słabi i silni....zdolni i mniej zdolni...i to od Nas zależy kim chcemy być ..co chcemy dać.....a co wziąść.. nie można Tych słabszych..czy mniej zdolnych eliminować ze społeczeństwa...nie jesteśmy zwierzętami..które zagryzają i zjadaja takie osobniki...Skoro mamy troche wiecej siły ...trochę wiecej wiedzy...po-prostu podzielmy sie nią... Ktoś mi ostatnio powiedział że serce nie czuje...bo to tylko mięsień...być może ..ale jeżeli to nie serce...to jakaś inna część naszego mózgu która jest odpowiedzialna za uczucia... Czy to ważne...czym kochamy pragniemy, tęsknimy..? Myślę że nie....bowiem najważniejsze jest to że czujemy...... I Ja właśnie chce czuć...to wszystko co składa się na to ...że jestem człowiekiem... Bo....Ja...chcę żyć ....a nie tylko istnieć.... http://www.youtube.com/watch?v=mRJciFLW2t0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ładnie napisałaś:-)masz piękną duszę,a dusza przecież znajduje się w serduszku. Widzisz jedno ziarenko faktycznie ma małą moc, a jakie jest Twoje zdanie na temat tej legendy?:-) Czujesz ją swym serduszkiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OTO CO POWIEDZIAŁ NA TEMAT LEGENDY O ADAMIE I EWIE LOBSANG RAMPA.Od początku dziejów we wszystkich wielkich dziełach religijnych świata istniały opowieści,w które jedni wierzyli, a które inni,być może bardziej wnikliwi,traktowali jako legendy.Legendy ułożone tak, by skrywały pewną wiedzę, która nie powinna dostać się przypadkowe ręce,bo mogła by stać się niebezpieczna.Właśnie taka jest opowieść czy legenda o Adamie i Ewie w Rajskim Ogrodzie,gdzie Ewa była kuszona przez węża i gdzie zjadła owoc z Drzewa Poznania Dobra i Zła.A kiedy obydwoje ulegli pokusie i skosztowali owoc z Drzewa Poznania,popatrzyli na siebie i ujrzeli,że sa nadzy.Zdobywszy tę zakazaną wiedzę nie mogli już dłużej pozostać w Rajskim Ogrodzie.Rajski Ogród to oczywiście błoga kraina niewiedzy,gdzie człowiek nie boi się niczego,ponieważ niczego nie rozumie i faktycznie jest jak kapusta.A oto bardziej ezoteryczna wersja tej opowieści.Mężczyzna i kobieta nie sa jedynie masą protoplazmy,ciała przyczepionego do szkieletu.Człowiek jesy albo może być czymś znacznie ważniejszym.Tutaj na ziemi jesteśmy zaledwie marionetkami naszej Wyższej Jażni, tej Jaźni, która tymczasowo pozostaje w astralu i która tymczasowo pozostaje w astralu i która zdobywa doświadczenie poprzez ciało fizyczne będące marionetką,narzędziem astralu.Fizjologowie i inni specjaliści poddają ludzkie ciało drobiazgowej analizie i wszystko sprowadzają do masy ciała i kości.Mogą rozprawiać o tej czy o tamtej kości, rozprawiać o różnorodnych organach,ale wszystkie te rzeczy należą do świat materialnego.Oni nie odkrywają, nie próbuja nawet odkrywać, bardziej tajemnych rzeczy,nieuchwytnych, które Hindusi, Chińczycy i Tybetańczycy poznali wiele wieków przed pojawieniem się chrześcijaństwa.Kręgosłup jest rzeczywiście bardzo ważną strukturą .Mieści w swoim wnętrzu rdzeń kręgowy, bez którego człowiek byłby sparaliżowany, bez którego człowiek byłby bezużyteczny jako istota ludzka.Ale kręgosłup ma jeszcze większe znaczenie.W środku rdzenia kręgowego znajduje się kanał,którym może przemieszczać się siła zwana jako Kundalini,kiedy zostanie obudzona.U podstawy kręgosłupa znajduje się to, co ludzie Wschodu nazywają Ogniem Węża.Gnieżdzi się tam życie same w sobie.U przeciętnego człowieka Zachodu ta wielka moc drzemie, jest uśpiona,niemal sparaliżowana z powodu nieużywania jej.Faktycznie jest ona podobna do węża zwiniętego u podstawy kręgosłupa, węża o przeogromnej mocy, która na razie, z różnych przyczyn, nie może wyrwać się z miejsca swego uwięzienia.Ten mistyczny obraz znany jest jako Kundalini.U przebudzonych ludzi Wschodu moc węża może wznosić się kanałem, wznosić prosto do mózgu i dalej do astralu.Kiedy się wznosi,jej potężna siła ożywia każdy z czakramów,czyli ośrodków energetycznych,takich jak pępek,gardło i inne części ciała.Gdy te ośrodki zostaną przebudzone, człowiek staje się energiczny, potężny i władczy.Sprawując całkowitą kontrolę nad mocą węża, człowiek może osiągnąć niemal wszystko.Może przenosić góry,chodzić po wodzie albo lewitować,albo też pozwolić zakopać się w zapieczętowanej komorze,z której wyjdzie zywy w dowolnym momencie.Legenda mówi,że Ewa została skuszona przez węza.Innymi słowy Ewa w jakiś sposób dowiedziała się o kundalini.Zdołała uwolnić moc węża zwiniętego u podstawy jej kręgosłupa , a ta wzniosła się i przepłynęła falą przez kręgosłup,rozbudzając jej umysł i obdarzając ją wiedzą.Tak więc o legendzie można powiedzieć,że Ewa zjadła z Drzewa Poznania,zjadła owoc tego drzewa.Posiadła wiedzę i dzięki niej mogła widzieć aurę,promieniowanie wokół ludzkiego ciała.Mogła zobaczyć też aurę Adama,jego myśli i zamiary.Adam został skuszony przez Ewę,również jego energia Kundalini przebudziła się i mógł wówczas zobaczyć Ewę taką jaka była naprawdę.Prawdą jest,że człowiek, który widzi aurę drugiego człowieka, widzi jego obnażoną aurę astralną formę,która nie jest okryta ludzkim ciałem.A więc może zobaczyć wszystkie myśli drugiego człowieka,wszystkie jego pragnienia,całą jego wiedzę, a tak być nie powinno na etapie rozwoju Adama i Ewy.Dawni kapłani wiedzieli,że w pewnych warunkach aura może być widzialna,wiedzieli,że aura może być przebudzona przez seks.Tak więc w dawnych czasach kapłani nauczali,że seks jest grzeszny,że seks jest żródłem wszelkiego zła i ponieważ Ewa skusiła Adama,seks przywiódł świat do upadku.Nauczali tak, bowiem czasami jak powiedziałem,seks może rozbudzić energię Kundalini,która u większości ludzi spoczywa uśpiona u podstawy kręgosłupa.Moc kundalini to przerażająca moc,spoczywa na dole zwinięta w spiralę,tak jak sprężyna zegara.I tak jak sprężyna zegara-nagle uwolniona może wyrządzić szkodę.Ta szczególna siła umiejscowiona jest u podstawy kręgosłupa,a faktycznie częściowo w narządach płciowych.Ludzie wschodu wiedzą o tym.Niektórzy wyznawcy hinduizmu wykorzystują seks w swoich obrzędach religijnych.Używają różnych form zachowań różnych seksualnych pozycji,aby osiągnąć konkretne rezultaty.I osiągają je.Przed wiekami starożytni czcili seks.Objawiało się to kultem fallicznym.Pewne ceremonie w świątyniach pobudzały Kundalini,co obdarzało człowieka darem jasnowidzenia,telepatii i wieloma innymi ezoterycznymi mocami.Seks używany właściwie i z miłością może podwyższyć wibrację człowieka.Może wywołać to co ludzie Wschodu nazywają otwarciem Kwiatu Lotosu i prowadzić do świata duchowego.Seks może sprawić,że kundalini przepłynie falą i rozbudzi pewne ośrodki energetyczne.Jednakże seks i Kundalini nigdy nie powinny być nadużywane.Jedno powinno uzupełniać i łączyć się z drugim.Te religie, które twierdza że pomiędzy mężem a żoną nie powinno być seksu tragicznie się mylą.Często jest to zalecane przez wiele bardzo podejrzanych odłamów chrześcijaństwa.Religia rzymskokatolicka jest bardzo bliska prawdy,kiedy doradza mężowi i żonie kontakty seksualne,jednak zaleca na ślepo, nie wiedząc dlaczego i wierząc, że seks służy jedynie prokreacji.Z pewnością nie jest to główny cel seksu,choć większość ludzi w to wierzy.Te religie,które głoszą, iż człowiek nie powinien mieć doświadczeń seksualnych, próbują stłumić ewolucję jednostki,jak i ewolucję rodzaju ludzkiego.Oto jak to wszystko działa:W przypadku magnetyzmu możemy otrzymać potężny magnes poprzez ustawienie cząsteczek materii tak,aby były zwrócone w jednym kierunku.Na przykład w normalnych warunkach w kawałku żelaza cząsteczki zwrócone są w różnych kierunkach, jak niezdyscyplinowany tłum.Są ustawione przypadkowo, ale kiedy zostanie przyłożona pewna siła (w przypadku żelaza siła magnesująca),wszystkie cząsteczki zwracają się w jednym kierunku i otrzymujemy wielką siłę magnetyczną.Bez niej nie było by ani radia,ani elektryczności,bez niej nie było by transportu samochodowego i kolejowego,ani też podróży powietrznych.Kiedy Kundalini zostaje przebudzona w istocie ludzkiej, kiedy ozywa Ogień Węża,wtedy wszystkie cząsteczki w ciele zwracają się w jednym kierunku,gdyż budząca się moc kundalini przyciąga je w tym kierunku.Wówczas ludzkie ciało zaczyna tętnić życiem i tryskać zdrowiem,człowiek zyskuje olbrzymią wiedzę,i może widzieć wszystko.Istnieją różne metody całkowitego przebudzenia Kundalini,lecz powinni to robić jedynie ci,którzy sa dostatecznie rozwinięci duchowo,bowiem olbrzymia siła i władza nad innymi,jaka daje takie cudowne przebudzenie,może zostać nadużyta i wykorzystana w złym celu.Nie mniej miłość między małżonkami może częściowo przebudzić Kundalini i ożywić niektóre ośrodki energetyczne.Podczas prawdziwej ekstazy w zbliżeniu intymnym molekuły ciał kochanków zostają tak uporządkowane,że wiele z nich zwraca się w jednym kierunku,dzięki czemu oni sami stają się ludżmi o wielkiej dynamicznej sile.Kiedy fałszywa skromność i wszystkie fałszywe nauki na temat seksu zostaną odrzucone Człowiek raz jeszcze odrodzi się jako wielka istota i ponownie będzie mógł zająć należne sobie miejsce podróżnika gwiazd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHASSE
Przyjdz uchu Świety przemien nasze wewnetrzne napiecie w swiete odpreżenie.Przemien nasz niepokój w kojaca cisze. Przemien nasze zatroskanie w spokojna ufnosc.Przemien nasz lek w nieugieta wiare.Perzemien nasza gorycz w slodycz Twej łaski,Przemien mrok naszych serc w delikatne światło. Przemien nasza obojetnosc w serdeczna życzliwość. Przemien nasza noc w Twoje światlo .Przemien zime naszych dusz w Twoja wiosne. Wyprostuj nasze krzywe drogi wypełnij nasza pustke oczyść naz z pychy pogłebiaj nasza pokore rozpal w nas miłóść zgaś wnas zmysłowość. Spraw abyśmy sie widzieli jak Ty nas widzisz abysmy mogli poznac Ciebie jak nam to obiecales i byli szczesliwi według slowa Twego. Bloboslawieni czystego serca albowiem oni Boga ogladac beda. Amen. Jedrula dziekuje Ci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHASSE
Dopełniło sie... Andrzeju mam nie odparte wrażenie ze pod płaszczem odwolywania sie ku milości Bożej i nieustannych deklaracji pt jestem synem BoZym .... tak na prawde szukasz połówki która zapewni Ci ful wypas zmysłowych doznan. zdaje sobie sprawe ze nie spodoba sie Tobie co napisalam i za to z góry BBBBB przepraszam ale tak własnie sadze a że płyniemy jedna BARKA osmieliłam sie n ataka opinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHASSE
Prosze Gniewka przemiłego :) dziekuje ze pomyślałeś o mnie.... Pankracek to miłe wspomnienie z dzieciństwa czasu "beztroski" Za uśmiechy słoneczne również pieknie dziekuje .Niestety nie miałam go ostatnio za wiele na twarzy. Ale! mam nadzieje że to już za mna!:) Piszesz że domyślasz sie który to kwiat mnie symbolizuje.... ciekawam czy aby domysł Twój jest trafiony??? :) a wiec???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czołem! oj, na pewno ... słońce dla ciebie zaświeci dnia następnego, więc wpatruj się mając nadzieję, a z ładunkiem optymki ruszaj w tan!... no a swoją drogą to muszę przyznać, że ty rzeczyiście lubisz zagadki dziewczyno:)...ale żeś mi bobu zadała;)..heh, nie ale skoro wspomniałaś o lwach i pazurach to hmm, stawiałbym na lilie albo słoneczniki - choć osobiście kierowałbym się ku tym drugim (bo opis ich to drugorzędna rzecz)...ale nie obraź się zawsze teraz jak patrzę na słoneczniki to przypominam sobię Fionę i Shreka:) :) :)... no już dobrze dobrze, nie denerwuj się i tak masz lepiej niż ja:(... ty to przynajmniej normalny kwiat, a ja - warzywo i to jeszcz z jakim opisem, buu!!:(....;) Lilia Słonecznik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieodparty impuls
jesli trafi tu ktos, komu mowi cos ta nazwa, zapraszammm...wiesz, kim jestem;):D J od J

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość J jak Ja
J jak ja pierdziu:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHASSE
EEEEEEEEEEE tam! to jakies esy frazesy!!! ;P my sa ludzie z krwi i kości a nie kwiaty i uchowaj Boże!!! warzywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to powiedzcie jaki kwiatem
jestem ja:) dobranoc jeszcze raz;) Tak wiele nas dzieli i łączy Dwa serca wciąż biją gorące. Dzielimy się smutkiem, radością Łączymy się w jedność miłością. Rozmieniamy świat marzeń na drobne I szukamy, które nam podobne. Na długie spacery chodzimy Przez pola i łąki brodzimy Trzymając się przy tym za ręce, Żeby bliskości było jeszcze więcej. Czasem w domu spędzamy chwile Szukając rozrywek, żeby było milej. :P:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chrześcijańska tantra Teolog czyta "literaturę kobiecą" Czy namiętna miłość prowadzi małżeństwa chrześcijańskie do eucharystii jako dziękczynienia za "to", zamiast do kratek konfesjonału z powodu "tego"? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dla części katolików nawet w małżeństwie "sprawy łóżkowe" ocierają się o grzech, a sugestia, żeby pomodlić się o "wspaniały seks" traktowana jest jako zachęta do bluźnierstwa czy świętokradztwa. Ks. Jacek Prusak SJ /2004-01-11 Na Dalekim Wschodzie tantra uczy, jak rozwijać duchowość poprzez bliskość z drugą osobą. Ludzi Zachodu - pisze Renata Arendt-Dziurdzikowska - “tantryczne podejście do miłości i seksu może drażnić - po co tyle patosu, sakramentów i świętości? Jednak gdy wsłuchamy się w siebie, przyznamy, że seks jako mistyczne spotkanie nas pociąga” (“Spotkanie na szczycie”, “Zwierciadło” 12/03). Powiedziałbym - wspaniale, tak powinno być. Człowiek tęskni za relacją, bliskością, jednością (a nawet “stopieniem”) z drugą osobą poprzez więzi miłości i zaufania. Widać to zarówno w seksualności, jak i duchowości. Poezja mistyków i kochanków jest często erotyczna, bowiem - jak pisze Octavio Paz - “miłość jest wyborem, erotyzm - akceptacją. Bez erotyzmu - bez widzialnego kształtu, który przenika przez zmysły - nie ma miłości, ale miłość przekracza upragnione ciało i szuka w tym ciele duszy, a w duszy - ciała. Szuka pełnej osoby dla zakochanych ciało myśli, a dusza jest dotykalna”. Łacińskie słowo passio używane jest zarówno do tego, aby wyrazić doświadczenie namiętnej seksualności, jak i głębokiego doświadczenia duchowego. Świece, muzyka, kwiaty i wino - kojarzą się z atmosferą zacisznego miejsca, z miłością i erotyką. Ale są także “zapleczem” dla religijnego kultu. Mistyka i erotyka, duchowość i seksualność są bowiem ze sobą powiązane. Ciała stają się liturgią Dlaczego tak rzadko dostrzegamy te zadziwiające podobieństwa? Może dlatego, że wielu katolików nie pozwoli sobie na prawdziwą namiętność, bo ma “zakodowane” negatywne pojęcie “zmysłowości”? W mojej pracy duszpasterskiej nie zdarzyło mi się jeszcze usłyszeć (a z rozmów z innymi kapłanami nie widzę, abym był w tym osamotniony), aby namiętna miłość w “sobotni wieczór” (chociaż nie liczmy tu godzin i dni!) prowadziła małżeństwa do niedzielnej eucharystii jako dziękczynienia za “to”, zamiast do kratek konfesjonału z powodu “tego”. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dla części katolików nawet w małżeństwie “sprawy łóżkowe” ocierają się o grzech, bowiem “seks rani miłość”. Sugestia, żeby pomodlić się o “wspaniały seks” odbierana jest z niedowierzaniem, przez niektórych zaś traktowana jest wręcz jako zachęta do bluźnierstwa czy popełnienia świętokradztwa. Głosy rozczarowania, a nawet dezorientacji, słyszę także z innej strony. Pochodzą one od par biorących udział w kursach przedmałżeńskich. Wielokrotnie mówi się tam o seksualności “tylko dla dorosłych” takim językiem, jakby na sali obecne były dzieci. Niełatwo przebić się przez stereotypy związane z wyobrażeniem nauki Kościoła na temat ludzkiej seksualności także od jej “praktycznej” strony. Nie ułatwia tego ani klimat kulturowy, ani “tradycyjna” katecheza. W niektórych środowiskach katolickich mówi się o miłości tak, jakby seks dotyczył istot z innej planety, jeszcze “niepoddanej chrystianizacji”; w innych zaś kręgach społecznych miłość sprowadza się wyłącznie do seksu, gdzie jak zauważył Manfred Lütz “seks, miłość i dzieci pakowane są dzisiaj jako artykuły uniwersalne”. Zrzucanie odpowiedzialności na “złą” seksualność, choć jest częścią tradycji chrześcijańskiej, nie jest jednak w zgodzie z nauczaniem Kościoła - nie jest więc żadnym rozwiązaniem. W jaki więc sposób seks może być doświadczeniem duchowym dla chrześcijan? Kobiece inspiracje Wydaje mi się, że wielu rodakom bliżej będzie do duchowości seksu, gdy nie zapomną o swoich duchowych korzeniach z Bliskiego im Wschodu - świata Biblii. Czy można jednak powiedzieć, że Biblia wypracowała własną “tantrę”? Zastanawiałem się nad tym biorąc do ręki książkę Lindy Dillow i Lorraine Pintus “Sprawy intymne. Intymne odpowiedzi na najbardziej skryte pytania kobiet na temat seksu”. Autorki nie są ani seksuologami, ani psychologami czy socjologami. Same przedstawiają się jako “studentki” Pisma Świętego - kobiety, które chcą poznawać i odkrywać Boga we wszystkich aspektach życia, w tym i w relacji seksualnej w małżeństwie. Ich książka oparta jest z jednej strony na solidnym studium Biblii pod kątem jej odniesień do tematyki seksualnej, z drugiej zaś strony na wywiadach. Blisko tysiącu kobiet Dillow i Pintus zadały pytanie: “Jeśli mogłabyś otrzymać odpowiedź na dwa pytania dotyczące relacji seksualnej pomiędzy mężem i żoną, o co byś zapytała?”. Dwadzieścia jeden najczęściej zadawanych pytań stało się tematami trzech rozdziałów prezentowanej książki. Część pierwsza zawiera kluczowe pytania, część druga kłopotliwe pytania, a część trzecia drążące pytania. Nie będę kopiował spisu treści, bo wszystkie kwestie sprowadzają się do zrozumienia “jednego”. “Wyobraź sobie! - piszą Dillow i Pintus. - Bóg jest obecny. Widzi namiętność. Słucha westchnień zadowolenia. Patrzy na kochanków, kiedy pieszczą swoje najintymniejsze miejsca. Jest świadkiem cielesnych i ziemskich widoków, odgłosów i zapachów. Widząc to wszystko, ponagla kochanków, by uczcili miłość, by upili się wybornymi przyjemnościami, które On stworzył ku ich zadowoleniu. (...) Jego zamiarem było to, by cząstka duchowa i seksualna człowieka zmieszały się w jedną całość. Dlaczego Bóg przyrównałby akt seksualny żony i męża do aktu głębokiego duchowego przeżycia - jedności Chrystusa i Kościoła? (por. Ef 5, 31-32). Tak jak mąż i żona doświadczają głębokiej radości, kiedy oddają się sobie i jednoczą w momencie szczytowania, tak i my doświadczamy głębokiej rozkoszy, kiedy jednoczymy się z Jezusem Chrystusem w relacji obfitującej w niewysłowioną radość. Akt seksualny odzwierciedla naszą więź z Bogiem i prowadzi nas do uwielbienia Go za Jego dobry dar. Duchowa intymność i zadowolenie nie stoją w sprzeczności z seksualną intymnością i zadowoleniem. Duchowa intymność jest zawarta w cielesnym zadowoleniu wypływającym z jedności seksualnej”. Czy “biblijna mentalność” kształtuje w nas taką świadomość, wyzwala w nas taką seksualność? Nie chodzi o to, żeby przy “spotkaniu na szczycie” uczyć się (wspólnie) eklezjologii, ale o to, by przeżycia seksualne stały się modlitwą, drogą obopólnego uświęcenia, ścieżką do Boga - liturgią, która staje się wspólnym ciałem. Od XIX w. na czoło wysunęła się pod wpływem mieszczańsko-purytańskiego ducha czasu kazuistyczna teologia moralna - nie zaś kościelne nauczanie - akcentująca grzechy przeciwko seksualności z obawy przed “nadmiarem przyjemności”, który mógłby osłabić “ducha”. Skoro jednak, jak uczy Karol Wojtyła, “etyka seksualna dąży w zasadzie do tego, aby można było korzystać z przyjemności płciowej, jednak bez traktowania osoby jako przedmiotu przyjemności” (“Miłość i odpowiedzialność”), to pozostańmy temu wierni w teorii i praktyce. Na polskim rynku wydawniczym książka “Sprawy intymne...” to rzecz wyjątkowa - nie tylko dla kobiet, ale dla teologów i duszpasterzy, aby lepiej pomóc osobom zrozumieć to papieskie przesłanie. Odzyskany archetyp “Gdzie by nie spojrzeć - piszą Dillow i Pintus - ludzie wszędzie mówią o seksie. A jednak kobiety, a w szczególności chrześcijanki, nie mają się dokąd zwrócić w poszukiwaniu szczerych, biblijnych informacji na ten temat, szczególnie takich, które uwzględniają punkt widzenia kobiety”. Kobiety noszą w sobie wiele złych przekazów na temat seksu i własnej cielesności. Eklezjalna mizoginia powstała bowiem wskutek formalnego skojarzenia grzechu z kobiecą naturą. Od czasów św. Augustyna do głosu dochodzi taka re-interpretacja mitu o Adamie, Ewie i upadku, w której ludzkie ciało i seksualność stają się częścią “boskiej kary”. Wynagrodzenie Bogu za “pierwszy grzech” dokonywać się ma zdaniem Ojców Kościoła poprzez walkę z cielesnością, której apogeum stanowiło kobiece ciało. Kobiecość zaczyna być utożsamiana z przygodnością i przypadkowością, z dziedziną zmysłowości. Cielesne istnienie kobiety staje się “widzialnym znakiem” oporu wobec świata ducha, który jest czysty, “cnotliwy i boski”, a zarazem męski. Podział na mężczyznę (ducha) i kobietę (ciało) interpretowany zaczyna być jako zgodny z zamysłem Boga - jest zatem niepodważalny i niezmienny. Nawet jeśli dochodzi do reakcji na takie wyobrażenia w walce z manicheizmem i innymi herezjami, to w Kościele przez długie wieki utrzymuje się myślenie: seks jest pozytywny, bo związany z przekazywaniem życia, ale demoniczna jest kobieta. Kobiety zostają więc pozbawione pozytywnego archetypu własnej seksualności i żyją w wewnętrznym rozbiciu - “święta czy namiętna” wobec oczekiwań mężczyzn (i teologów). Dillow i Pintus podejmują to wyzwanie w sposób twórczy. Ich interpretacja “Pieśni nad Pieśniami”, jednej z najmniej cytowanych ksiąg biblijnych w roku liturgicznym (!) pozwala na nowo odzyskać to, co Pisma mówią na temat kobiecej seksualności jako daru od Boga, a nie zagrożenia dla mężczyzn. “Pieśń nad Pieśniami” odzyskuje swój blask nie dlatego, że staje się “alegorią zaślubin duszy z Bogiem” (jak chciał Orygenes), ale zaślubin duszy z ciałem, żeby oboje stali się jednym w Bogu - jak chciał tego Stwórca. W tym dopełnieniu duchowość i eros są rzeczywiście chrześcijańską “tantrą”, a archetyp namiętnej i pobożnej kobiety uświęcony jest w osobie Sulamitki. Seks nie jest “lekarstwem na samotność”, ale powrotem do bliskości u Źródeł. “Religijność i płciowość są dwiema najpotężniejszymi siłami życia. Ten, kto uważa je za siły pierwotnie antagonistyczne, głosi naukę o wiecznym rozdarciu duszy. Ten, kto czyni z nich nieprzejednanych wrogów, rozdziera ludzkie serce” (W. Schubart). Literatura na temat “seksu”, a zwłaszcza tego, jak “to” się robi, ma osobne półki w naszych księgarniach. Nie budzi to zaskoczenia, zważywszy (na co wskazywał raport “Polityki”), że dla połowy Polaków cielesność i seksualność to najtrudniejsze ze wszystkich tematów do rozmowy. W chrześcijaństwie nie ma jednak miejsca na tabu, wyłącznie na Tajemnicę. I skoro już możemy mówić i czytać o “seksie”, a nie z drżeniem rąk przeglądać książki czy pisma o “tych rzeczach”, starajmy się szukać wśród nich coś wartościowego dla zrozumienia duchowości seksu. “Sprawy intymne - czytamy na obwolucie książki - to niezwykła opowieść dla kobiet o... kochaniu. W bezpośredni, aczkolwiek delikatny sposób autorki przedstawiają, jak pięknym darem Stwórcy dla człowieka jest seks w małżeństwie oraz w jaki sposób mąż i żona mogą się nimi w pełni cieszyć. Czytelniczki znajdą tu zachętę do twórczego podejścia do kwestii intymności, wyzbycia się zahamowań w małżeńskiej sypialni oraz do pełnego spontanicznej radości wyrażania miłości ukochanemu. Książka zachęca do przemyśleń, motywuje do zmian. A korzystają na tym nie tylko żony...”. Pod czym podpisuję się jako teolog. Linda Dillow i Lorraine Pintus “Sprawy intymne. Intymne odpowiedzi na najbardziej skryte pytania kobiet na temat seksu”, Koinonia 2003. JACEK PRUSAK SJ jest teologiem, członkiem redakcji “Życia Duchowego”. Pracuje nad doktoratem o związkach doświadczeń mistycznych z przeżyciami psychotycznymi, wykłada w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej “Ignatianum” i w UJ. Zajmuje się także udzielaniem pomocy psychologicznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd.... Sulamitki. Seks nie jest “lekarstwem na samotność”, ale powrotem do bliskości u Źródeł. “Religijność i płciowość są dwiema najpotężniejszymi siłami życia. Ten, kto uważa je za siły pierwotnie antagonistyczne, głosi naukę o wiecznym rozdarciu duszy. Ten, kto czyni z nich nieprzejednanych wrogów, rozdziera ludzkie serce” (W. Schubart). Literatura na temat “seksu”, a zwłaszcza tego, jak “to” się robi, ma osobne półki w naszych księgarniach. Nie budzi to zaskoczenia, zważywszy (na co wskazywał raport “Polityki”), że dla połowy Polaków cielesność i seksualność to najtrudniejsze ze wszystkich tematów do rozmowy. W chrześcijaństwie nie ma jednak miejsca na tabu, wyłącznie na Tajemnicę. I skoro już możemy mówić i czytać o “seksie”, a nie z drżeniem rąk przeglądać książki czy pisma o “tych rzeczach”, starajmy się szukać wśród nich coś wartościowego dla zrozumienia duchowości seksu. “Sprawy intymne - czytamy na obwolucie książki - to niezwykła opowieść dla kobiet o... kochaniu. W bezpośredni, aczkolwiek delikatny sposób autorki przedstawiają, jak pięknym darem Stwórcy dla człowieka jest seks w małżeństwie oraz w jaki sposób mąż i żona mogą się nimi w pełni cieszyć. Czytelniczki znajdą tu zachętę do twórczego podejścia do kwestii intymności, wyzbycia się zahamowań w małżeńskiej sypialni oraz do pełnego spontanicznej radości wyrażania miłości ukochanemu. Książka zachęca do przemyśleń, motywuje do zmian. A korzystają na tym nie tylko żony...”. Pod czym podpisuję się jako teolog.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieodparty impuls
kto wie... pozdro +ku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chrześcijańska tantra Teolog czyta "literaturę kobiecą" Czy namiętna miłość prowadzi małżeństwa chrześcijańskie do eucharystii jako dziękczynienia za "to", zamiast do kratek konfesjonału z powodu "tego"? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dla części katolików nawet w małżeństwie "sprawy łóżkowe" ocierają się o grzech, a sugestia, żeby pomodlić się o "wspaniały seks" traktowana jest jako zachęta do bluźnierstwa czy świętokradztwa. Ks. Jacek Prusak SJ /2004-01-11 Na Dalekim Wschodzie tantra uczy, jak rozwijać duchowość poprzez bliskość z drugą osobą. Ludzi Zachodu - pisze Renata Arendt-Dziurdzikowska - “tantryczne podejście do miłości i seksu może drażnić - po co tyle patosu, sakramentów i świętości? Jednak gdy wsłuchamy się w siebie, przyznamy, że seks jako mistyczne spotkanie nas pociąga” (“Spotkanie na szczycie”, “Zwierciadło” 12/03). Powiedziałbym - wspaniale, tak powinno być. Człowiek tęskni za relacją, bliskością, jednością (a nawet “stopieniem”) z drugą osobą poprzez więzi miłości i zaufania. Widać to zarówno w seksualności, jak i duchowości. Poezja mistyków i kochanków jest często erotyczna, bowiem - jak pisze Octavio Paz - “miłość jest wyborem, erotyzm - akceptacją. Bez erotyzmu - bez widzialnego kształtu, który przenika przez zmysły - nie ma miłości, ale miłość przekracza upragnione ciało i szuka w tym ciele duszy, a w duszy - ciała. Szuka pełnej osoby dla zakochanych ciało myśli, a dusza jest dotykalna”. Łacińskie słowo passio używane jest zarówno do tego, aby wyrazić doświadczenie namiętnej seksualności, jak i głębokiego doświadczenia duchowego. Świece, muzyka, kwiaty i wino - kojarzą się z atmosferą zacisznego miejsca, z miłością i erotyką. Ale są także “zapleczem” dla religijnego kultu. Mistyka i erotyka, duchowość i seksualność są bowiem ze sobą powiązane. Ciała stają się liturgią Dlaczego tak rzadko dostrzegamy te zadziwiające podobieństwa? Może dlatego, że wielu katolików nie pozwoli sobie na prawdziwą namiętność, bo ma “zakodowane” negatywne pojęcie “zmysłowości”? W mojej pracy duszpasterskiej nie zdarzyło mi się jeszcze usłyszeć (a z rozmów z innymi kapłanami nie widzę, abym był w tym osamotniony), aby namiętna miłość w “sobotni wieczór” (chociaż nie liczmy tu godzin i dni!) prowadziła małżeństwa do niedzielnej eucharystii jako dziękczynienia za “to”, zamiast do kratek konfesjonału z powodu “tego”. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dla części katolików nawet w małżeństwie “sprawy łóżkowe” ocierają się o grzech, bowiem “seks rani miłość”. Sugestia, żeby pomodlić się o “wspaniały seks” odbierana jest z niedowierzaniem, przez niektórych zaś traktowana jest wręcz jako zachęta do bluźnierstwa czy popełnienia świętokradztwa. Głosy rozczarowania, a nawet dezorientacji, słyszę także z innej strony. Pochodzą one od par biorących udział w kursach przedmałżeńskich. Wielokrotnie mówi się tam o seksualności “tylko dla dorosłych” takim językiem, jakby na sali obecne były dzieci. Niełatwo przebić się przez stereotypy związane z wyobrażeniem nauki Kościoła na temat ludzkiej seksualności także od jej “praktycznej” strony. Nie ułatwia tego ani klimat kulturowy, ani “tradycyjna” katecheza. W niektórych środowiskach katolickich mówi się o miłości tak, jakby seks dotyczył istot z innej planety, jeszcze “niepoddanej chrystianizacji”; w innych zaś kręgach społecznych miłość sprowadza się wyłącznie do seksu, gdzie jak zauważył Manfred Lütz “seks, miłość i dzieci pakowane są dzisiaj jako artykuły uniwersalne”. Zrzucanie odpowiedzialności na “złą” seksualność, choć jest częścią tradycji chrześcijańskiej, nie jest jednak w zgodzie z nauczaniem Kościoła - nie jest więc żadnym rozwiązaniem. W jaki więc sposób seks może być doświadczeniem duchowym dla chrześcijan? Kobiece inspiracje Wydaje mi się, że wielu rodakom bliżej będzie do duchowości seksu, gdy nie zapomną o swoich duchowych korzeniach z Bliskiego im Wschodu - świata Biblii. Czy można jednak powiedzieć, że Biblia wypracowała własną “tantrę”? Zastanawiałem się nad tym biorąc do ręki książkę Lindy Dillow i Lorraine Pintus “Sprawy intymne. Intymne odpowiedzi na najbardziej skryte pytania kobiet na temat seksu”. Autorki nie są ani seksuologami, ani psychologami czy socjologami. Same przedstawiają się jako “studentki” Pisma Świętego - kobiety, które chcą poznawać i odkrywać Boga we wszystkich aspektach życia, w tym i w relacji seksualnej w małżeństwie. Ich książka oparta jest z jednej strony na solidnym studium Biblii pod kątem jej odniesień do tematyki seksualnej, z drugiej zaś strony na wywiadach. Blisko tysiącu kobiet Dillow i Pintus zadały pytanie: “Jeśli mogłabyś otrzymać odpowiedź na dwa pytania dotyczące relacji seksualnej pomiędzy mężem i żoną, o co byś zapytała?”. Dwadzieścia jeden najczęściej zadawanych pytań stało się tematami trzech rozdziałów prezentowanej książki. Część pierwsza zawiera kluczowe pytania, część druga kłopotliwe pytania, a część trzecia drążące pytania. Nie będę kopiował spisu treści, bo wszystkie kwestie sprowadzają się do zrozumienia “jednego”. “Wyobraź sobie! - piszą Dillow i Pintus. - Bóg jest obecny. Widzi namiętność. Słucha westchnień zadowolenia. Patrzy na kochanków, kiedy pieszczą swoje najintymniejsze miejsca. Jest świadkiem cielesnych i ziemskich widoków, odgłosów i zapachów. Widząc to wszystko, ponagla kochanków, by uczcili miłość, by upili się wybornymi przyjemnościami, które On stworzył ku ich zadowoleniu. (...) Jego zamiarem było to, by cząstka duchowa i seksualna człowieka zmieszały się w jedną całość. Dlaczego Bóg przyrównałby akt seksualny żony i męża do aktu głębokiego duchowego przeżycia - jedności Chrystusa i Kościoła? (por. Ef 5, 31-32). Tak jak mąż i żona doświadczają głębokiej radości, kiedy oddają się sobie i jednoczą w momencie szczytowania, tak i my doświadczamy głębokiej rozkoszy, kiedy jednoczymy się z Jezusem Chrystusem w relacji obfitującej w niewysłowioną radość. Akt seksualny odzwierciedla naszą więź z Bogiem i prowadzi nas do uwielbienia Go za Jego dobry dar. Duchowa intymność i zadowolenie nie stoją w sprzeczności z seksualną intymnością i zadowoleniem. Duchowa intymność jest zawarta w cielesnym zadowoleniu wypływającym z jedności seksualnej”. Czy “biblijna mentalność” kształtuje w nas taką świadomość, wyzwala w nas taką seksualność? Nie chodzi o to, żeby przy “spotkaniu na szczycie” uczyć się (wspólnie) eklezjologii, ale o to, by przeżycia seksualne stały się modlitwą, drogą obopólnego uświęcenia, ścieżką do Boga - liturgią, która staje się wspólnym ciałem. Od XIX w. na czoło wysunęła się pod wpływem mieszczańsko-purytańskiego ducha czasu kazuistyczna teologia moralna - nie zaś kościelne nauczanie - akcentująca grzechy przeciwko seksualności z obawy przed “nadmiarem przyjemności”, który mógłby osłabić “ducha”. Skoro jednak, jak uczy Karol Wojtyła, “etyka seksualna dąży w zasadzie do tego, aby można było korzystać z przyjemności płciowej, jednak bez traktowania osoby jako przedmiotu przyjemności” (“Miłość i odpowiedzialność”), to pozostańmy temu wierni w teorii i praktyce. Na polskim rynku wydawniczym książka “Sprawy intymne...” to rzecz wyjątkowa - nie tylko dla kobiet, ale dla teologów i duszpasterzy, aby lepiej pomóc osobom zrozumieć to papieskie przesłanie. Odzyskany archetyp “Gdzie by nie spojrzeć - piszą Dillow i Pintus - ludzie wszędzie mówią o seksie. A jednak kobiety, a w szczególności chrześcijanki, nie mają się dokąd zwrócić w poszukiwaniu szczerych, biblijnych informacji na ten temat, szczególnie takich, które uwzględniają punkt widzenia kobiety”. Kobiety noszą w sobie wiele złych przekazów na temat seksu i własnej cielesności. Eklezjalna mizoginia powstała bowiem wskutek formalnego skojarzenia grzechu z kobiecą naturą. Od czasów św. Augustyna do głosu dochodzi taka re-interpretacja mitu o Adamie, Ewie i upadku, w której ludzkie ciało i seksualność stają się częścią “boskiej kary”. Wynagrodzenie Bogu za “pierwszy grzech” dokonywać się ma zdaniem Ojców Kościoła poprzez walkę z cielesnością, której apogeum stanowiło kobiece ciało. Kobiecość zaczyna być utożsamiana z przygodnością i przypadkowością, z dziedziną zmysłowości. Cielesne istnienie kobiety staje się “widzialnym znakiem” oporu wobec świata ducha, który jest czysty, “cnotliwy i boski”, a zarazem męski. Podział na mężczyznę (ducha) i kobietę (ciało) interpretowany zaczyna być jako zgodny z zamysłem Boga - jest zatem niepodważalny i niezmienny. Nawet jeśli dochodzi do reakcji na takie wyobrażenia w walce z manicheizmem i innymi herezjami, to w Kościele przez długie wieki utrzymuje się myślenie: seks jest pozytywny, bo związany z przekazywaniem życia, ale demoniczna jest kobieta. Kobiety zostają więc pozbawione pozytywnego archetypu własnej seksualności i żyją w wewnętrznym rozbiciu - “święta czy namiętna” wobec oczekiwań mężczyzn (i teologów). Dillow i Pintus podejmują to wyzwanie w sposób twórczy. Ich interpretacja “Pieśni nad Pieśniami”, jednej z najmniej cytowanych ksiąg biblijnych w roku liturgicznym (!) pozwala na nowo odzyskać to, co Pisma mówią na temat kobiecej seksualności jako daru od Boga, a nie zagrożenia dla mężczyzn. “Pieśń nad Pieśniami” odzyskuje swój blask nie dlatego, że staje się “alegorią zaślubin duszy z Bogiem” (jak chciał Orygenes), ale zaślubin duszy z ciałem, żeby oboje stali się jednym w Bogu - jak chciał tego Stwórca. W tym dopełnieniu duchowość i eros są rzeczywiście chrześcijańską “tantrą”, a archetyp namiętnej i pobożnej kobiety uświęcony jest w osobie Sulamitki. Seks nie jest “lekarstwem na samotność”, ale powrotem do bliskości u Źródeł. “Religijność i płciowość są dwiema najpotężniejszymi siłami życia. Ten, kto uważa je za siły pierwotnie antagonistyczne, głosi naukę o wiecznym rozdarciu duszy. Ten, kto czyni z nich nieprzejednanych wrogów, rozdziera ludzkie serce” (W. Schubart). Literatura na temat “seksu”, a zwłaszcza tego, jak “to” się robi, ma osobne półki w naszych księgarniach. Nie budzi to zaskoczenia, zważywszy (na co wskazywał raport “Polityki”), że dla połowy Polaków cielesność i seksualność to najtrudniejsze ze wszystkich tematów do rozmowy. W chrześcijaństwie nie ma jednak miejsca na tabu, wyłącznie na Tajemnicę. I skoro już możemy mówić i czytać o “seksie”, a nie z drżeniem rąk przeglądać książki czy pisma o “tych rzeczach”, starajmy się szukać wśród nich coś wartościowego dla zrozumienia duchowości seksu. “Sprawy intymne - czytamy na obwolucie książki - to niezwykła opowieść dla kobiet o... kochaniu. W bezpośredni, aczkolwiek delikatny sposób autorki przedstawiają, jak pięknym darem Stwórcy dla człowieka jest seks w małżeństwie oraz w jaki sposób mąż i żona mogą się nimi w pełni cieszyć. Czytelniczki znajdą tu zachętę do twórczego podejścia do kwestii intymności, wyzbycia się zahamowań w małżeńskiej sypialni oraz do pełnego spontanicznej radości wyrażania miłości ukochanemu. Książka zachęca do przemyśleń, motywuje do zmian. A korzystają na tym nie tylko żony...”. Pod czym podpisuję się jako teolog. Linda Dillow i Lorraine Pintus “Sprawy intymne. Intymne odpowiedzi na najbardziej skryte pytania kobiet na temat seksu”, Koinonia 2003. JACEK PRUSAK SJ jest teologiem, członkiem redakcji “Życia Duchowego”. Pracuje nad doktoratem o związkach doświadczeń mistycznych z przeżyciami psychotycznymi, wykłada w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej “Ignatianum” i w UJ. Zajmuje się także udzielaniem pomocy psychologicznej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wg moich przemyśleń,w przypadku gdy kochankowie bezwarunkowo się kochają, lecz tylko wtedy, seks to wspólna modlitwa i jednoczenie się z Bogiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieodparty impuls
zeby nie bylo, to haslo dla wtajemniczonych, kto bedzie wiedzial....a noz sie tu kiedys zjawi, nigdy nic nie wiadomo... tak poza konkursem, sw.Mikolaj..tez byl swiety nieprawdaz???co tu takie smuty..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ha, no pewnie ... ale sama powiedz czy czasem nie lepiej sobie pomyśleć o czymś miłym. hmm, no bo jasne jest, iż kwiatami nie jesteśmy a wszystko co znajdujemy w literaturze, w pieśniach, itd. to przecie tylko przenośnie, symbole...czy i nas nie mogło by coś symbolizować...hmmm, krzyż symbolizuje naszą wiarę...ale jeśli się nie obrazisz i ty i wszyscy inni ja to co powiem, to sądzę, że Bóg stworzyl tyle pięknych istot, miejsc, rzeczy że trudno ogarnąć je jednym symbolem...wydaje mi się, iż ludzie przynależni do danej kultury wyznaczający określone standarty i normy postepowania, wyznaczają także te symbole które ich reprezentują uważając nawet niezauważalnie inne za mniej ważne, od ich samych...a jeśli Bóg stworzył nas wszystkich to przecież i nas wszystkich do siebie przyjmie, być może z tym zastrzeżeniem tylko, iż tych Sprawiedliwych...dobra ale dość, bo teraz ja mam tendencje do zbytniego rozpisywania się, i znów pewnie przynudzam...powracam do symboliki...na chwilkę tylko:) to co nas reprezentuje - Krzyż chrześcijan, gwiazda - Izraelitów, półksiężyc - muzłmanów i wiele innych symboli zdają się jednoczyć ludzi dla których określone wartości są wspólną wykładnią ideii sprawiedliwości...a przecież w każdej z tych "ideologii" egzystują społeczności posługujące się kolejnymi symbolami mniej lub bardziej zakorzenionymi w tradycji świeciej lub kościelnej, bądź utrwalonej jeszcze z czasów pogąńskich (np. tak w naszym katolickim kraju do dziś odprawiane są starodawne słowiańskie święta - i chwała im, gdyz Bóg jest jeden, a Bóg nie przyszedł z chrześcijaństwem tylko był już wcześniej ze wszystkimi ludźmi...w 996 r. przyjęliśmy go tylko pod znakiem - przepraszam symbolem "Krzyża"). I "wchodząc" wgłąb nawet tych społeczności, pojedynczy ich członkowie także lubują się w symbolach, lubują wyodrębniać się, określać się jakowym symbolem - znakiem...i tak miasta mają swoje herby, a ludzie swoje zawołania... nie nudząc więcej...obiecuję;)...wiem, że kwiat jest tylko symbolem, a my lumi w rzeczywistości, szarzyźnie zrodzonymi...ale wydaje mi się, iż czasem lepiej odwołać sie do takiego także symbolu - naszego indywidualnego, który nawet samemu stworzony - nas określić by mógł:)... za dłużyznę raz jeszcze o wybaczonko kornię proszę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×