Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość White tulip

Miłość i pożądanie - pytanie do mężatek

Polecane posty

Gość White tulip

Witajcie, potrzebuję rady jakichś bardziej doświadczonych życiowo kobiet ;) Czy są tutaj takie z Was, które są z facetem, mimo że nie czujecie do niego pożądania? Zaznaczam, że nie chodzi mi o to, żeby facet się kompletnie nie podobał, tylko po prostu nie czujecie na jego widok pożądania. Może ktoś powie czy to się jakoś zmieniło czy nic z tego nie wyszło? Czy pożądanie może przyjść z czasem? Od czego to zależy? Tylko proszę o mądre odpowiedzi - nie chodzi mi o motyle w brzuchu, ale o miłość. Co zrobić, jeśli fizycznie pociągają mnie faceci, którzy niestety po bliższym poznaniu no nie nadają się na partnera dla mnie, za to z kimś innym, kto mi się podoba i świetnie się razem rozumiemy i dogadujemy się, wyobrażam sobie wspólne życie, ale nie czuję jakieś takiego pożądania? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lepszy przyjaciel
niż kochanek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do mi mała
i niedlugo zaplacisz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
Mi mała - myślę, że taki układ jak u Ciebie jest idealny. Ale nie każdy ma szanse na taką miłość, co nie znaczy, że ta miłość jest gorsza. Nie chcę budować związku tylko na pożądaniu, chciałabym tylko wiedzieć czy jest szansa, że ten brak pożądania do tej konkretnej osoby może się zmienić. Może ktoś wie :) P.S. Też nie popieram małżeństw z samego rozsądku (=wyrachowanie) lub wynikąjacych z zakochania (głupota), ale nie chcę tego tematu rozwijać, bo nie o tym chciałam pogadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faceci jak pożądają to się
kamufluja i tak np - chodzą z Wami do Kościoła, mają niby takie same poglądy, te same ideały..... , no wiele by tu jeszcze wymieniać gdy mija pożądanie to i wspólne tematy sie konczą po 23 letnim stazu w małżeństwie wybralabym małżeństwo z rozsadku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
Mi mała - wszystko by było dobrze, gdyby nie to pożądanie ;) Ja jestem osobą, która się martwi na zapas, poza tym póki mieszkam z rodziną, no to mam życie jakie mam - ciągły stres :/ Ale z Nim jest cudownie :) Gdyby tylko była ta namiętność, to już bym chyba nie miała żadnych wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak To Ja EEEEEEE
Z mężem od osmiu lat nie czuje do Niego juz od dawna NIC ani pożadania ani miłości tylko przywiązanie i to ze mamy malutka córeczkę Jak mam sie do niego zblizyc to musze sie dosłownie zmuszac ,jest tez druga strona medalu On dba o dom szanuje mnie nie zdradza mimo tego ze zdarza mi sie odmówić taki zwyczajny pożadny człowiek ale juz nic do niego nie czuje nie mówiaz o pożadaniu takie słowo jest mi obca Ma zwyczaj mawiać ze widzi u mnie niemoc seksualną na widok męża taki dowcipny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
Nikt już nic nie doradzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
doradzam :D POCZEKAJ ... na kogos kto bedzie ci sie podobal, pociagal z kim sie swietnie dogadasz, zrozumiesz i do ktorego poczujesz pozadanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja do meza od poczatku czulam pozadanie i zostalo tak do dzis. nie wyobrazam sobie byc z kims, kto Cie nie pociaga, to takie malzenstwa z rosadku ale mi sie wydaje, ze dlugo takie zwiazki nie trwaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zadam Ci tylko jedno pytanie
White tulip-czy uprawiałaś z nim seks?Jeżeli tak, to co wtedy czułaś,czy byłaś zadowolona z tego zbliżenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
Zadam Ci tylko jedno pytanie Tak. Współżyjemy od ok. 1,5 roku, a widzimy się tylko w weekendy. To mój pierwszy partner, więc nie mam żadnego porównania. Ogólnie jestem średnio zadowolona. Jak się kochamy, to czasem jest miło i przyjemnie, czasem mam orgazm, zależy w jakiej pozycji się kochamy ;) Ale też często, no nie wiem, nie mogę się skupić, żeby myśleć o tym co robimy, tylko myślę o jakichś innych sprawach, problemach. Lubię się do niego przytulać, lubię jak mnie całuje, ale nie czuję jakiegoś takiego pożądania. Przez ok. rok brałam tabletki i wtedy było super - byłam bardzo zadowolona, sama go prowokowałam do zbliżeń, rozbierałam go ;) Teraz nie biorę już chyba od pół roku, bo zaczęły na mnie źle działać, no i teraz jak pomyślę, że mamy się kochać z prezerwatywą, to w ogóle nie mam ochoty się kochać :( W ogóle o tym nie myślę. Wolałabym poczytać książkę. Czasem też dla mnie jak się kochamy, to po prostu za długo to trwa :/ Ja już się zdążę zdekoncentrować i już nie mam ochoty. Nie wiem czy ten brak chęci do seksu jest spowodowany odstawieniem tabletek? Czy to normalne? Czy to przejściowe czy tak będzie zawsze? :( Poza tym tak jak pisałam żyję w ciągłym stresie, ten rok, to chyba najgorszy z wszystkich w moim życiu. Rzadko kiedy czuję się dobrze psychicznie - po prostu bym się musiała wyprowadzić, żeby odżyć, ale to nie takie proste. Myślę, że jeszcze dużo nam zostało do "dopracowania" - żeby się nauczyć siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fanka anka
skoro kiedys sama dazylas do zblizen to on musial na Ciebie dzialac, mysle ze to wina tabletek,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
fanka anka - ale czy to możliwe, że one tak nadal na mnie działają, mimo że już ich nie biorę od pół roku? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 10 lat stazu
pozadanie tak kiedys bylo:) teraz to tylko przywiazanie, choc czasem potrafi byc jeszcze goraco

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
Może ktoś jeszcze się wypowie? Nie ma tu nikogo z takim problemem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety tak czasami bywa. Ale związanie się - świadome - z facetem, który Cię nie podnieca i go nie pożądasz, jest okrutne, egoistyczne i wyrządza mu wielka krzywdę. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mogę odpowiedzieć
Jestem z mężem 10 lat. Nie zawsze był "ogień" bywało różnie.. I bywa... ale jest moim najlepszym przyjacielem i nie wyobrażam sobie nikogo innego u mego boku. Czasami czuję takie pożądanie, że mogłabym się rzucić na niego na ulicy ;) a czasem nie sposób mnie namówić na seksik.. chyba to zależy od okoliczności takich jak stresy, aktualna sytuacja, kłopoty ... sama nie wiem. W każdym razie kocham go jak szalona!!! I dobrze nam ze sobą a to chyba najważniejsze. Myślę, że jak będziecie ze sobą tak naprawdę, tzn mieszkając razem itd to zobaczysz jak jest naprawdę z Wami. Powodzenia! P.S trochę bez składu napisałam, przepraszam, mam nadzieję, że zrozumiesz co mam na myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
ja mogę odpowiedzieć - dziękuję za to, co napisałaś. Myślę nad tym od dłuższego czasu i doszłam właśnie do takich wniosków, jak napisałaś - że tylko jak zamieszkamy razem, to będę wiedzieć czy coś ma szansę się zmienić czy też nie. Czytałam też kiedyś, że u kobiet ochota na seks rośnie od 25 roku życia, to w sumie może za niecały rok się coś zmieni we mnie hehe ;) Podobno też niektóre kobiety odczuwają większą ochotę na seks po urodzeniu dziecka, no ale tego to na razie nie sprawdzę ;) Wredniak Paskudny - "Niestety tak czasami bywa" Mógłbyś napisać coś więcej? Uważasz, że to nie ma przyszłości? :( Aż się normalnie poryczałam ;( Nie napisałam, że on mnie nie podnieca - czasem podnieca, ale jakiegoś takiego żaru pożądania to jeszcze nie czuję. Mam nadzieję, że "jeszcze"... P.S. Ostatnio czytając wypowiedzi na jakimś forum na temat tego, skąd dziewczyny wiedzą, że kochają faceta, zastanawiałam się dlaczego uzasadniają to, że kochają tym, że "on jest taki dobry i zrobiłby dla nich wszystko", zamiast napisać, że wiedzą, że go kochają, bo jak rano idzie do pracy, do lecą dla niego po bułki do sklepu ;) Mała różnica, ale jednak ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czjka
Co wogóle decyduje o tym, że kogoś pożądamy? Jest to osoba, która ma jakiś specyficzną kombinację cech (zewnętrznych i charakteru) która akurat w danym momencie na nas podziałała - właśnie seksualnie. Dążymy do zbliżenia z tą osobą, myśl o tym przesłania nam nieraz wiele rzeczy. Istnieje tez taka prawidłowość, że im mniej obiekt pożądania dostępny, tym bardziej pożądamy. Może być też tak, że dopiero po wspolnej nocy zkimś kto uważany był za średnio atrakcyjnego przez nas - nagle nie możemy przestać o nim myśleć. Okoliczności, sytuacja, sposób w jaki dotykał, mówił, robił - wszystko to co się zadziało - podziałało na nas w taki sposób, że pożądamy tej osoby i kolejnych z nią zbliżeń. Mysle ze w Twojej sytuacji, nie splynie na Ciebie nagle jakies pożądanie do niego, gdzieś tam w przyszłości, tak się nie zdarza. Gdyby miał na Ciebie podziałać - stałoby się to już wcześniej. Jedyne co może się zmienić to Twoje spojrzenie na seks i partnera. Każdy człowiek przecież pragnie akceptacji, bliskości i seksu - super jest, kiedy spotka osobę, z którą będzie się chciało tą potrzebę ciągle spełniać. Ustal swoje życiowe priorytety, jeśli go kochasz, szanujesz, fascynuje Cię ten człowiek na jakiejś płaszczyźnie, jeśli czujesz się dobrze z nim wszędzie - podczas śniadania, na imprezie u znajomych, wieczorem w domu - to może warto to pielęgnować. Jedno jest pewne - pożądanie zawsze kiedyś się kończy, niektórzy twerdzą że w stałym związku trwa średnio 5 lat. Potem zostaje cała reszta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
czjka - z pewnością go szanuję, fascynuje mnie, dobrze się rozumiemy i mamy podobne spojrzenie na życie, podobną wrażliwość. Przy nim czuję się kochana, bo dba o mnie i rozumie jak nikt. Przy nim się uspokajam i zapominam o problemach. Daje mi poczucie bezpieczeństwa, jest czuły, troskliwy, kochający. Potrafi mnie rozbawić do łez, uwielbiam nasze wspólne wygłupy. Jest dobrze wychowany, nie traktuje kobiety jak służącej, chętnie pomaga. Poza tym podoba mi się, chociaż to nie jest z wyglądu tak zupełnie mój typ, ale cóż - jakoś z zcasem się w ten związek coraz bardziej angażowałam i spodobał mi się on taki, jaki jest. Dba o siebie, a to chyba ważne. Mogłabym z nim przebywać cały czas, nigdy się nie nudzę w jego towarzystwie. I mimo że nie czuję pożądania ani motyli w brzuchu, to myślę, że może warto to pielęgnować. Wydaje mi się, że w pewnym sensie to co jest między nami jest wyjątkowe, mimo braku tych emocji i tego pożądania. Potrafię go sobie bez problemu wyobrazić jako ojca naszych dzieci i mojego męża. Kiedyś byłam jakże zakochana w pewnym facecie - działał na mnie niesamowicie, podniecał mnie jego widok i w ogóle - no to było pożądanie, ale nic z tego nie wyszło. Nawet gdyby jakimś cudem wyszło, to i tak nie wyobrażam sobie, żeby był dobrym ojcem, a mężem - to już w ogóle. Więc czy ten związek bez pożądania może się udać? Myślicie, że mamy szansę? Jestem przekonana, że on mnie kocha, bo to po prostu widać - mógłby mi tego nie mówić, a i tak bym wiedziała, bo widzę po prostu co robi dla mnie i jak o mnie dba. Ale mi jest trudniej z tym słowem "kocham", bo cały czas mam jakieś wątpliwości - raz mniejsze, raz większe. Wiem, że do siebie pasujemy, ale zastanawiam się czy to się może udać. Zastanawiam się po czym poznać, że ja go kocham? Może banalne dla niektórych pytanie, ale myślę, że to wcale nie jest takie proste. Może jakaś jeszcze kobietka się wypowie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czjka
Wiesz, myślę, że każdy ma trochę inaczej. U mnie też nie ma raczej takiej szaleńczej miłości, pożądania które przyprawiałoby o zawrót głowy. A kiedyś wydawało mi się że to niezbędny atrybut związku dwojga ludzi - taki swoisty cement, że nic nie lepi lepiej jak to właśnie pożądanie, żaden szacunek, żaden supercharakter, poczucie humoru i inne walory naszego partnera nie sprawią, że będziemy chcieli tęsknić do niego i fizycznego kontaktu z nim. A dziś jestem z moim ukochanym, który nigdy nie sprawił jeszcze żeby zmiękły mi kolanka. Czasem brak mu tej iskry. Ale kocham go i wiem to napewno. Że jest w moim sercu. Że chcę się o niego troszczyć i chcę by był szczęśliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
Czjka - jeśli mogę wiedzieć, to jesteście małżeństwem? Jak długo jesteście razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czjka
Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. W grudniu minie trzy lata jak mieszkamy razem. Może to nie jest długi staż, ale to na początku było trudniej niż teraz. Bywały momenty że miałam watpliwości, czy to napewno jest ten, czy ja go kocham, czy jak mi stanie na drodze jakaś nagle "namiętność" to czy nie powywracam sobie nagle do góry nogami wszystkiego co sobie z nim poukładałam. Rożne miałam mysli. Jak było zbyt sielankowo i poprawnie to nie czułam się dobrze - brakowało mi jakiś silnych emocji w tym związku, jakiegoś napędu, miałam za mało, myślałam nawet o odejściu, a jednocześnie bałam się go stracić. Jakieś dziwne paradoksy przeżywałam. Prowokowałam go i czasem czułam że stąpam po cienkiej linie. Miałam świadomość że przez te moje dylematy jego cierpliwość też może się skończyć. On mnie kochał i wszystko przetrwał. Teraz tak myślę, że te moje wahania z jednej strony były podstawne - a z drugiej pomieszane jeszcze z pewną niedojrzałością do związku, w którym nie umiałam się do końca znaleźć. Ale w końcu się jakoś odnalazłam. Mogę powiedzieć Ci szczerze, że jest mi bardzo dobrze, a nawet coraz lepiej. Tyle rzeczy razem planujemy fajnych, mamy wspólne pasje, nie wyobrażam sobie już moich planów bez niego. Byłoby smutno i szaro. Wiesz, myślę jeszcze że to że komuś (nie mówię tu akurat o mnie, bo mam krótki staż) się udało, to nie znaczy że Tobie ma się udać tak samo. Albo odwrotnie - że komuś się nie udało to nie znaczy że i Tobie się nie uda. Ludzie są tak różni, każdy ma inny bagaż doświadczeń inny charakter, co innego go uszczęśliwia. I nie ma żadnego mądrego z receptą na Twój akurat dylemat chyba. Sama sobie musisz odpowiedzieć chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sama piszesz,że nie lubisz w gumce,że jesteś zestresowana,że to trudny rok dla Ciebie to jak masz mysleć o seksie?Skoro kiedyś rzucałaś się na niego,może powodem jest właśnie tryb życia? Wiesz,pożądanie pożądaniem,super seks jest ważny,ale czasem trzeba pomyśleć,że jest jeszcze zwyczajne życie i tu dzielenie życia z kimś dobrym,odpowiedzialnym jest znaczące.Pomyśl,że moglabyś być z kimś kto Cię wkurza czy zawodzi zaufanie a jedyną płaszczyzną porozumienia jest łóżko.Idealnie byłoby gdyby i w codziennosci i w łóżku było świetnie,ale życie to nie tylko seks.Może pożądanie wróci kiedy zamieszkacie razem,będziesz spokojniejsza i mniej zestresowana. Ja jestem szczęściarą,mam i ogień w łóżku i najlepszego przyjaciela obok siebie.15 lat po ślubie i kręci mnie mój mąż niesamowicie ;) Ale wiadomo,są i gorsze okresy,wtedy wiadomo,że któreś z nas może nie mieć ochoty na seks,bo właśnie nerwy,stres nie działają pobudzająco.Ja spróbowałabym pociągnąć ten związek,jesli sytuacja się nie zmieni iedy zamieszkacie razem,to wtedy podejmij decyzję o rozstaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czjka
A jeśli chodzi o seks. No z tym to u mnie było tak, że jak zaczęłam z nim być (i sypiać) to byłam po 4letniej abstynencji seksualnej. Wcześniej jakieś tam flirty i przelotne znajomości, jednak bez łóżka, bo ja jakoś nie umiem tak dla sportu tylko;) No ale seks generalnie lubię. Jak zaczeliśmy być razem, to moja wyobraźnia, instynkty, ochota się obudziły trochę z uśpienia i powiem Ci, że przez pierwsze pół roku to prawie nie wychodziliśmy z łóżka. Realizowałam wsztskie te ciche fantazje co mi się w głowie przez te 4 lata gromadziły, także to była innego rodzaju euforia seksualna, to raczej z mojego apetytu wynikało, a nie z tego że on na mnie jakoś tak oszałamiająco działał. Owszem trochę działał -ale to tak jak u Ciebie trochę było. Teraz już się uspokoiło ;) Seks jest czasem 2 razy w tygodniu, a czasem codziennie, różnie bywa. Orgazmy rzadko, ale z tym to akurat zawsze miałam problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White tulip
Kobietki dziękuję za to, co napisałyście. Czjka: " Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. W grudniu minie trzy lata jak mieszkamy razem. Może to nie jest długi staż, ale to na początku było trudniej niż teraz. Bywały momenty że miałam watpliwości, czy to napewno jest ten, czy ja go kocham, czy jak mi stanie na drodze jakaś nagle "namiętność" to czy nie powywracam sobie nagle do góry nogami wszystkiego co sobie z nim poukładałam. Rożne miałam mysli. Jak było zbyt sielankowo i poprawnie to nie czułam się dobrze - brakowało mi jakiś silnych emocji w tym związku, jakiegoś napędu, miałam za mało, myślałam nawet o odejściu, a jednocześnie bałam się go stracić. Jakieś dziwne paradoksy przeżywałam. Prowokowałam go i czasem czułam że stąpam po cienkiej linie. Miałam świadomość że przez te moje dylematy jego cierpliwość też może się skończyć. On mnie kochał i wszystko przetrwał. Teraz tak myślę, że te moje wahania z jednej strony były podstawne - a z drugiej pomieszane jeszcze z pewną niedojrzałością do związku, w którym nie umiałam się do końca znaleźć." To co opisujesz, to ja właśnie przeżywam i dochodzę czasem do takich wniosków, które zawarłaś w tym ostatnim zdaniu. Chciałabym, żeby dalszy ciąg mojej historii był taki jak u Ciebie, czyli żeby wszystko było ok i żebym się jakoś upewniła. No ale tak jak piszesz - każdy jest inny, więc pozostaje mi chyba tylko po prostu czekać. Ale czy możesz mi powiedzieć kiedy Ty upewniłaś się, że to jednak jest TO i że KOCHASZ? Ja mam z tym jakiś dziwny problem. Nie wiem dlaczego. To mój pierwszy poważny związek i chyba dopiero rozeznaję ocb ;) I też taki paradoks przeżywam - nie wiem czy kocham, bo nie wiem po czym mam to poznać, ale wiem, że chcę, żeby był moim mężem i widzę naszą wspólną przyszłość. amita "Wiesz,pożądanie pożądaniem,super seks jest ważny,ale czasem trzeba pomyśleć,że jest jeszcze zwyczajne życie i tu dzielenie życia z kimś dobrym,odpowiedzialnym jest znaczące.Pomyśl,że moglabyś być z kimś kto Cię wkurza czy zawodzi zaufanie a jedyną płaszczyzną porozumienia jest łóżko." Myślałam o tym i właśnie z tego co wymyśliłam wynika, że warto o ten związek zawalczyć, mimo że nie wszystko jeszcze jest takie, jakbym chciała. Ale wiem, że mój chłopak właśnie w takim codziennym życiu się sprawdzi, że będziemy potrafili ze sobą wytrzymać, bo jesteśmy razem już 2 lata i ja nadal nie mam go dość. Mam nadzieję, że seks się ułoży, że da się to jakoś dopracować. Amita - do Ciebie też kieruję to pytanie - kiedy wiedziałaś, że kochasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×