Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość teleminka20

Nerwica a praca...

Polecane posty

Gość teleminka20

Witam:) Mam pytanie do osób chorujących na nerwicę. Jak sobie radzicie w pracy?? Gdzie pracujecie?? Jakie macie objawy i jak z nimi walczycie?? Czy ta choroba nie uniemożliwia wam podejmowania jakiejś pracy?? Mam prawie 20lat i od 4 choruje na nerwicę wegetatywną... Zdałam maturę i teraz siedzę w domu bo boję się podjąć jakąś pracę gdzieś się wyprowadzić do większego miasta bo ten lęk mnie paraliżuje... już nie wiem co robić:(( Może ktoś jest w podobnej sytuacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nerwica nerwicy nierowna... czesto (w porownaniu do innych) jestem na L4 i tak naprawde moje choroby to skutek nerwow. ogolnie slabo sobie radze. jestem strasznie labilna emocjonalnie, a prace mam wymagajaca kontaktow z ludzmi, wiec latwo nie jest. trzeba byc troche aktorem w pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teleminka20
Nie ma nikogo kto mógłby mi pomóc??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teleminka20
ja wiem, że nie mogę się całe życie ukrywać i uciekać... Chciałabym sie wyprowadzić np. do bydgoszczy i tam zacząć nowe życie ale przeraża mnie myśl, że będę tam sama i ten lęk się jeszcze bardziej potęguje... chce to zrobić dla chłopaka żeby być blisko niego bo on mieszka w bydgoszczy ale niestety nie mogę na niego zbytnio liczyć bo on się jeszcze uczy... Ehhh nawet na studia nie poszlam bo sie boję:(( Czuję się beznadziejna... mam juz powoli dość walki z tym chorobskiem:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teleminka20
nerwica lękowa niszczyła mi życie i nadal je niszczy… Zawsze byłam bardzo wrażliwa i zamknięta w sobie a to, że mieszkam na wsi sprawiło, że zawsze miałam problem z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi. W podstawówce byłam ehh dość gruba i z tego powodu byłam wyśmiewana a do tego rówieśnicy nie akceptowali tego, że się lubiłam uczyć i byłam spokojna. Bardzo to przeżywałam i było mi z tym źle i co prawda zawsze tłumiłam to wszystko w sobie nigdy nikomu nie mówiłam o swoich problemach w szkole. Na przerwach mnie popychano, rzucano we mnie kamieniami itd. Od tego czasu zaczęły się moje kompleksy i chęć bycia idealną… W 3 kl. Gimnazjum zaczęłam się odchudzać tzn praktycznie jadłam tylko śniadanie i obiad i piłam wielkie ilości czerwonej herbaty… i wszystko było dobrze aż do próbnego testu gimnazjalnego, to właśnie wtedy już nie wytrzymałam psychicznie. To właśnie tego dnia ujawniły się pierwsze objawy mojej choroby, objawy somatyczne czyli ogarniający mnie niepokój kołatanie serca i biegunka(tylko proszę nie śmiej się)… Od tego dnia zaczęłam się bać gdziekolwiek wychodzić czy to do szkoły, miasta czy do kościoła(nadal nie wchodzę do środka tylko stoje na zewnątrz) a nawet na spacer do lasu… Z czasem nabawiłam się od tego depresji, rodzice mnie na siłe zawozili do szkoły a ja albo po godzinie spędzonej w toalecie dzwoniłam z płaczem do domu albo uciekałam z lekcji. Na przerwach siedziałam w kącie i płakałam.. W szkole czułam się jeszcze bardziej źle gdyż wszyscy się nabijali z tego, że ja co chwile wychodzę do toalety albo, że płaczę. Czułam się strasznie samotna, niezrozumiana przez nikogo, nawet moi rodzice do tej pory twierdzą, że sobie wszystko wymyślam itd. (Ale musze przyznać, że wiele dla mnie zrobili, jeździli ze mna do psychologów itd..) Chodziłam na terapie do kilku psychologów, brałam leki (które co prawda po pewnym czasie sama odstawiłam i ograniczyłam się do brania tabletek przeciw biegunce) ale to i tak nic nie pomagało. Nadal się bałam i boje chociaż teraz ten lęk nie jest aż tak wielki już tak bardzo nie panikuje chociaż wciąż boje się np. długich podróży. Sama nie wiem czego się tak naprawdę boję, a może i wiem ale to jest trochę głupie i dziwne a mianowicie boje się, że gdzieś dopadną mnie te objawy somatyczne(czyt. biegunka) i ze wszyscy będą się ze mnie śmiali, ciągle jest mi z tego powodu niedobrze, mam trudność żeby dojechać autobusem do Nowego a trasa trwa 20 minut.. jak chodziłam do szkoły to nie umiałam także spokojnie usiedzieć na lekcji, ani w samochodzie osobowym. w kinie ani w teatrze ani w miejscu gdzie jest dużo ludzi tez nie płakać mi się chce momentami z tego powodu, bo nie wiem skąd mi sie to wzięło i dlaczego tak jest, kiedyś mogłam jechać dwa dni w te i spowrotem autobusem, nic mi niegdzie nie było byłam bardzo na luzie, a teraz nie mogę usiedzieć 10 minut w zwykłym samochodzie(nom oprócz jazdy z kimś kto wie co mi jest). jestem bezradna. i choć staram sie wmówić sobie ze nic mi nie jest i ze tylko mi sie wydaje to juz w tej samej chwili mam ból brzucha i musze iść do toalety. nie wiem co robić Straciłam przez to wszystko wiarę w siebie, stałam się pesymistycznie nastawiona do życia, zawsze jak coś się w moim, życiu dzieje to od razu mam czarny scenariusz przed oczami i nakręcam się co jeszcze potęguje mój strach a najgorsze jest to, że nie potrafię nad tym zapanować… Srałam się bardziej nerwowa Czuje się z tego powodu beznadziejna, gorsza… Do tej pory jak gdzieś jadę łykam jakieś tabletki na uspokojenie i 2 a czasami i 4 tabletki Stoperanu Nawet nie wiesz jakbym chciała być sobą czyli nie bać się np. przyjechać do ciebie pociągiem iść z tobą gdzieś powiedzmy do kina.. Chciałabym móc znaleźć jakąś prace do której nie będę bała się pójść, chciałabym nie wstydzić się samej siebie, potrafić się zaakceptować pokochać… chce się zmienić być tą dawną Eweliną co prawda spokojną, cichą ale wesołą pełną optymizmu i chęci do życia tylko szczerze już nie mam siły żeby z tym walczyć szczególlnie teraz kiedy skończyłam szkołe i powinnam podjąć jakąś prace w szkole miałam trochę lepiej bo miałam indywidualny tok nauczania i dzięki temu spokojnie skonczyłam szkołę chociaż kosztowało mnie to wiele nerwów i wiele łez wylałam nom tak w skrócie wygląda moje życie:(( Znalazłam dobrego psychoterapeute w bydgoszczy ale na to trzeba mieć pieniądze a poza tym mieszkam dość daleko więc i z dojazdem jest problem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
coz, mi tez sie zdarzalo ze mnie czyscilo ze stresu, ale nie do tego stopnia :( wiem, ze melisa dziala rozkurczajaco (nie lubie chemii, wole stosowac ziola). mialam taka faze, ze nie moglam wyjsc z domu, przez to tez nie jadlam praktycznie i w miesiac ok 10 kg schudlam. jestem w stanie sobie wyobrazic co przezywasz :( i tez w szkole do popularnych i lubianych sie nie zaliczalam (aczkolwiek z innego powodu ;) ) nie wiem, co Ci poradzic. probowalas jakichs technik uspokajajacych, joga? trenujesz cos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teleminka20
Mieszkam w bardzo małej miejscowości i nie mam dostępu do jakiegoś dobrego specjalisty, a joga hmmm do tego tez potrzebny jest raczej instruktor... sama nie wiem co robić... nie chce stracić chłopaka a prze ta moja dolegliwość nie widujemy sie zbyt czesto... on gra w zespole i bardzo by chciał zebym przyjechala na jego koncert a mnie na sama mysl o podróży pociągiem zaczyna brzuch boleć:(( a do tego strasznie przejmuje sie wszystkim odrazu mam przed oczami czarny scenariusz, boje sie opini innych ludzi na moj temat boje sie w obecnosci kogos opcego cos mowic bo nie chce wyjsc na idiotke:(( Ehhh juz mam tego dość:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
joga czy cokolwiek :) jakikolwiek sport, bo on pomaga rozladowac napiecie miedzy innymi (nie wspominajac o innych zaletach)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teimenko powem Ci że ja z
z nerwicą poradziłam sobie sama, nie była moze w taki stopniu jak u Ciebie ale dałam radę. Przez kilka lat miałam depresję. Była kilka spraw w moim życiu po których trudno się było podnieść. Do szkoły chodziłam z uśmiechem, jak zamykałam drzwi za soba łzy mi same leciały. Potem zaczęłąm mieć dziwne bóle brzucha przed wyjściem gdziekolwiek, denerwowałam się przed rozmową z obcymi ludźmi, nie byłam w stanie ngdzie zadzzwonić bo mnie brzuch z nerwów bolał. Miałamaten plus że obserwowałam się od początku i za każdym razem gdy przed wyjsciem widziałam przed oczami że zaraz będę miała wypadek, że wjedzie we mnie auto alebo że ktoś bliski umrze mówiłam sobie "głupia jestes, nic się nie stanie." Nie poddawałam się lękom, bo wiedziałam że one są tylko w mojej głowie. Nie wiem nawet kiedy poczułam że te lęki przeszły, a co najważniejsze depresja. Może przez modlitwę, może przez to że tym lękom daję spokojnie przepłynąć jak zwykłej myśli, a potem powtarzam w głowie że wszystko jest ok że to tylko głupie myśli. Chyba najbardziej się przestraszyłam jak miałam 2 razy skurcze przełyku, to ponoc na tle nerwowym, tego strach nigdy nie zapomnę 2 razy spotkało mnie to na ulicy. Postanowiłam sobie że nie dam się, to Twój móżg tylko, Twoje myśli poczytaj o afirmacjach, o pozytywnym mysleniu (nawet jeśli w to nie wierzysz). Jestem najlepszym przykładem że da się zmienić swoje życie, że Ty masz władzę nad swoim życiem, że nasze życie to nasze myśli. Teraz żyję jak chcę, jeżdżę autkiem i nie mam myśli że zaraz będę miała wypadek, studiuję, coraz bardziej jestem szczęśliwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aha a joga i medytacja
to świetny pomysł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
afirmacja to dobry pomysl, trzeba byc wytrwalym przede wszystkim pamietaj, ze to nie jest normalny stan (chodzi o to by do tego nie przywyknac) i ze z tego DA sie wyjsc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teleminka20
dziękuję wszystkim za pomoc i za dobre rady:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olcia84
czesc tele minka.ja też mam nerwice i lęki by iść do pracy.skąd jesteś.moglabys mi dac swoje gg to bysmy popisaly

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja zaczęłam chorować w pracy. Miałam szefa który był niedowartościowanymi idiotą i robił mi różne akcje żeby udowodnić inny pracownikiem że jestem "beznadziejna". Wytrzymywałem to bo lubiłam swoje zajęcie i starałam się poprostu robić swoje. W końcu jak jechałam do pracy zaczęłam czuć uderzenia w głowę co kilka sekund porażające "bum" ale tylko jak usiadłam lub sie położyłam. Trwało to dwa miesiące a z dnia na dzien przeszło, ale dalej coś jest nie tak. W mózgu co jakiś czas sie mi zatrzęsie, mięśnie tańczą, a ręce drżą. Po lataniu po lekarzach dowiedziałam sie że mam obustronny objaw Chvostka ale brak tezyczki. Raz poszłam do psychiatry i wyszłam zniesmaczona. Dostałam wszystkie rodzaje leków psychotropowych jakie zna ludzkość z poleceniem brania przez dwa lata. Obecnie nie robię nic. Zioła w ilości hurtowej działają na mnie bardzo dobrze i chyba tak bede teraz funkcjonować. Nie mam żadnych leków ani innych objawów nad którymi można by pracować. Myśle o własnej działalności gospodarczej żeby odzyskać kontrole nad swoim życiem. Biegam z rana. Staram sie nie popadać w depresje. Jakos trzeba żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ula

Czytając o życiu "teleminki" zAstanawialam się czy to na pewno pisze inną osoba, a nie ja, bo to identyczne objawy, a nawet przyczyny jak u mnie. Też byłam gruba, do tego innego wyznania, matka nauczyła mnie, że trzeba się bać, sama ma ciężką niezdiagnozowaną nerwicę, a moze nawet coś gorszego w psychice. Generalnie jestem obciążona genetycznie. 3lata temu zwolniłam się z dobrej pracy, bo czułam się nic nie warta z różnych powodów, z którymi normalna osoba by sobie poradziła. Potem byłam 3lata na garnuszku męża, na szczęście on to rozumie. Ale ja oskarżam siebie, że jestem darmozjadem. Poszłam wreszcie do pracy, pracowałam 3miesiace i co?? Dostałam ataku choroby neurologicznej na tle nerwicowym. Poszłam na zwolnienie i byłam pół roku. Teraz wreszcie znalazła się dla mnie terapia, ale ja bym bardzo chciała pójść do pracy, mam dopiero 40lat i siedzę w domu jakbym była nie wiem jak chora. Chwilami nie chce mi się żyć, po co skoro i tak jestem mało warta i beznadziejna: na garnuszku męża i państwa. Dobrze, że mam 2 kilkunastoletnich dzieci. Ale wmawiam sobie,że jak pójdę do pracy,to oni sobie beze mnie nie poradzą. Już raz byłam na terapii, ale przerwałam, bo mi się poprawiło. Ale najważniejsze chyba w tym wszystkim było to, że nie pracowałam wtedy. A na dodatek mam chyba za wysokie wymagania wobec siebie, bo np.uwazam,że ja umiem więcej nie wymagane jest na produkcji, bo faktycznie całe życie pracowałam w biurze. Ale zawsze wykonywałam bardzo odpowiedzialną pracę i to mnie zabijało i może teraz poszłabym do pracy na produkcji, ale mam wrażenie,że będę jeszcze mniej warta. Często się zastanawiam czy to moje cechy charakteru czy nerwica. Bo jak charakter,to jeszcze bardziej siebie nienawidzę! Na dodatek mam niedoczynność tarczycy,więc to też pewnie dokłada swoje 5groszy. Boje się,że jak pójdę do pracy,to znowu po jakimś czasie dostanę ataku i będę musiała się zwolnić i tak w kółko. Nie wiem czy terapia coś pomoże czy ja już jestem skazana na siedzenie w domu i niską emeryturę. Ciekawa jestem czy"teleminka" sobie poradziła. Jeśli to przeczytasz to podziel się informacjami. A moze napisz na meila accolada@interia.eu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×