Niedawno WRÓCIŁAM ze szkoły

Mialam dzis zajecia od 9 do 21, wrocilam po 22 i ani gdzies wyjsc ani nic-ale dzisiaj ostatnia taka sobota i pozniej juz calkiem fajny plan:)ach te zycie studenckie:)

Ale spotkalo mnie cos dziwnego-zdawalam zalegly egzamin,na ktory wczesniej umowilam sie z wykladowca. zdalam go na 4,a gdy juz mialam wychodzic,wykladowca najpierw podal mi reke,chcac pogratulowac, a nastepnie powiedzial:no nie moge sie powstrzymac i wysciskal mnie i wycalowal tak jak jakis wujek. normalnie mnie zatkalo. spytal jak tam sie maja moje sprawy osobiste-mowie,ze roznie bywa, ale akurat teraz pod gorke a on,ze jestem sliczna i ze czesto rozmawia ze studentami,oni mu sie zala i nie rozumie jak mlodzi potrafia komplikowac sobie zycie-zostawiaja wspaniale,sliczne dziewczyny etc

Ciesze sie,ze sa jeszcze tacy wykladowcy, ktorzy potrafia porozmawiac ze studentami, wysluchac ich...normalnie dziwne to bylo,ale bardzo mile:)ktos z Was spotkal sie z jakimis sympatycznymi gestami od wykladowcow?

ma chrapke na ciebie. nastepny raz wrocisz do domu nad ranem...jak cie pozodnie wyrucha

o matko,jakie to glupie co wy piszecie-ma chrapke na ciebie, leci na ciebie. on ma wnuczki nieco mlodsze ode mnie. to bardzo porzadny profesor,ale przede wszystkim wspanialy czlowiek.bardzo przyjemnie sie go slucha-jest taki dojrzaly i madry-nie to co wasze wypowiedzi. jeszcze musze isc po wpis i jakos mi smutno ze juz mnie nie bedzie uczyl. szkoda ze takich wykladowcow nie ma wiecej

rgwbNEAGsVuQDDAWH4McmH9S