czy ktos postanowil sobie ze bedzie na zawsze sam?

Bo ja chyba tak...nie wyszlo mi w kilku zwiazkach, po kazdym cierpialam...nie wiem juz,czyja to wina,ich czy moja...ale juz chyba nie chce z nikim byc...:( Chyba pogodzilam sie z tym,ze juz bede sama,lata uplywaja,coraz trudniej spotkac kogos wartosciowego...a wlasciwie juz brak we mnie wiary,ze jeszcze moze sie cos udac,bo tyle razy juz bylo fajnie,myslalam ze to ten,piekny poczatek,piekne slowa...a potem koniec...zal i lzy...po co to wszystko...:(Ale mnie naszlo,jesien mi nie sluzy:(

co tutaj piszesz;D Pojawi sie nowy obiekt i bedziesz pisała jestem zakochana wiec chodze jak pijana;D

ja

Nieszczęśliwa miłość... Czasami tak bywa ale może jednak napiszesz mam coś więcej. Kiedyś też byłam zakochana i straciłam ukochanego przez własną głupotę i nadal po latach nie mogę się z tym pogodzić. On chyba był tym jedynym :(

Hey, a moze myslalas o takim "czyms" jak spotykanie sie 2-3 razy w tygodniu, na pogawedke, wypad do lasu - rowerami, itp., zeby spedzic milo czas, posmiac sie, no i zaspokoic pewne potrzeby? Ale Twoj problem jest chyba innej natury - w sensie - braku pewnosci drugiej osoby. A jak z potrzebami? Przeciez wiadomo, ze kazdy "je" posiada.

Sranie w banie, te postanowienia są tak wiarygodne jak obietnice polityków przed wyborami. Pojawi ci się ktoś interesujący na horyzoncie to dostaniesz korby do głowy i zapomnisz co tu dzisiaj wypisywałaś :D