Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

taka Jedna Ona 22

Jak sobie radzić??

Polecane posty

Piszę, bo potrzebuje po prostu nie wiem rady... albo samam nie wiem czego.... I co dziś znów dostałam i mnie dusił... Jest mi cholernie ciężko, tak bardzo boje się samotności, ja chyba nei potrafię być sama. Owszem było w tym duzo mojej winy bo ja go wyzywałam i uderzyłam, szczerze się przyznam, że nie raz... ale ja już nie mogę... po prostu tak mnie zniszczył, że nie potrafię zapanować nad sobą, nad swoimi emocjami... Mieszkamy u mojej mamy... jak mnie dziś bił to uciekłam... w samych skarpetkach na dwór... i tak stałam pod klatka i czekałam na mame, jak wróciłam z Nią do domu jego już nie było... i dalej nie ma. Pewnie nie wróci dziś, a jutro rano przyjdzie jak będę w domu tylko ja... Boje się... boje się jego, boje się samotności, boje się że sobie sama nie poraedzę z dzieckiem... tak chciałam dać temu dziecku normalną szczęśliwa rodzine. Nie wiem co mam robić........................ tak chciałabym zniknąc... zasnąć i już nigdy się nie obudzić! Wiecie jak mnie dusił(najpierw takim sznurem, a później ręką) to zaczęłam mówić, że bardzo go kocham, że jest dla mnie wszystkim... nie mogłam inaczej bo chyba by mnie udusił... Puścił, próbowałam uciec ale nie dał za wygraną... zaczął przepraszać, przytulać mówić, że żałuje, że tak bardzo mnie kocha.... To wszystko tak cholernie boli Tak strasznie to zabolało... chciałam dać mu rodzinę, której raczej nigdy normalnej nie miał... Jego matka ma teraz 3 albo 4 męża, ogólnie nie zaciekawa sytacja. Poszedł dziś za praca i co wrócił pijany, wypity... nie mogłam tego znieść, że tak robi... ja się tak starałam... mówiłam sobie ja będę dobra on też, po ostatnim razkie przecież zrozumiał... a za przeproszeniem gówno prawda nic nie zrozumiał Najgorsze, że zaczynam szukać winy w sobie.. że to moja wina... bo to ja pierwsza zaczęłam go wyzywać i uderzyłam... ale uwierzcie nie wiedziałam co mam zrobić, jestem kłębkiem nerwów... nie radzę sobie sama ze sobą... I teraz to siedzenie w pokoju... samej... nienawidze tego!! jest mi tak cholernie źle Wszystko kojarzy mi się z Nim... z tym, że było czasem dobrze... że leżeliśmy, myśleliśmy jak to będzie jak maleństwo się urodzi... a dziś? Zostałam sama z tym wszystkim. Chyba powinnam zmienić tok myslenia... ale nie potrafię... Mam tysiąc mysli i cięzko mi się w tym momencie to czyta... Tak się zastanawiam... czemu się martwie, zastanawiam co teraz robi, co się z Nim dzieje, gdzie się podziewa (nie ma w Polsce zadnej rodziny), przecież jak ja wyjeżdzałam z tym cholernych Niemiec to nawet nie zainteresował się mną, gdy siedziałam cały dzień na dworku autokarowym... bo musiałam z samego rana wyjśc a autokar był dopiero o 20. Nie miałam pieniędzy, jedzenia, picia i byłam - jestem w ciąży. On się mną nie interesowała, dlaczego ja to robie???????????????/ Jak z tym walczyć.... I do tego szłam z dwiema walizkami, torba z laptopem, torba taka wieksza jak by sportowa przewieszona przez ramie i torebka.... szłam z tym wszytskim sama, 20 min do autobusu, który dowiózł mnie dopiero do dworca.... on miał mnie gdzieś... to że nosze jego dziecko o tak dziś powiedział, że ma w dupie mnie i to dziecko, że jesteśmy dla niego nikim, a później przytuał, przepraszał.... ehhh Tak wiem długie, bz ładu i składu ale moze ktos jednak przeczyta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge z niektorych ludzi
Jak chcesz dać dziecku normalną szczęśliwą rodzinę to najpierw walnij się w ten durny łeb, a potem spakuj jego rzeczy i wystaw za drzwi. I ogarnij się kobieto! Dziecko Ciebie potrzebuje ale nie takiej idiotki niezrownowazonej psychicznie tylko mądrej i silnej mamy, która da mu najlepszy przykład i z której kiedyś będzie mógł być dumny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge z niektorych ludzi
Chcieć to móc moja droga, jak nie umiesz się sama wziąć za siebie, to zrób to z pomocą psychologa, ale coś zrobić musisz, bo na prawdę nic dziecku po uduszonej matce:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś myślałam nad psychologiem ale jak tu iśc i odowiadać to wszytsko? Jak to tak strasznie boli i wstyd o tym komukolwiek powiedzieć, że pozwoliłam sobie na takie traktowanie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge z niektorych ludzi
Psycholog nie jest po to, żeby z Ciebie kpić, tylko odpowiednio pokierować myślenie. Zebyś nie zmarnowała sobie życia. A każdy kto przeczytał Twoje wywody powie Ci, że jesteś na najlepszej drodze do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, że zmarnowałam sobie życie... To on mi je zmarnował... Nie jest łatwo powiedzieć sobie "ogarnij sie dziewczyno i zacznij coś robić" gdy od zawsze było się z tym człowiekiem, jestem z Nim prawie 7 lat. Wszędzie gdzie nie spojrze wszystko kojarzy się z Nim. Wiem, że rani, krzywdzi i nie zasługuje nawet na to, żebym o Nim myślała ale to jest silniejsze... Może faktycznie ten psycholog... ale czy to pomoże...? Państwowo to wiadome jak jest u lekarzy... a prywatnie he nie stać mnie na to, jeszcze teraz, gdy utrzymać muszę się sama, siebie i dziecko. A sam ginekolog miesiecznie to 250 zł :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie moge z niektorych ludzi
Skoro umiesz korzystać z internetu, to z łatwością znajdziesz informacje na temat odpowiedniego psychologa. Takimi informacjami ludzie również wymieniają się na forach. Skorzystaj z tego. Niech to będzie ktoś polecany i godny zaufania. Dobrze wiesz, że jakichkolwiek argumentów byś nie wysuwała za tym, żeby z nim zostać, to na dłuższą metę jesteś świadoma jakie może to mieć dla Ciebie i dziecka skutki. I właśnie o tym cały czas powinnaś pamiętać. Nie o tym co było kiedyś piękne i dobre. A o tym do czego Twoja obecna sytuacja najprawdopodobniej doprowadzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×