Ludzie, pomóżcie jakoś, napiszcie........

Moja historia jest w sumie bardzo zwyczajna, moje życie ułożyło się nieźle.... i w zasadzie większych problemów w życiu nie miałabym, gdyby nie fakt rozdarcia w jakim żyję. Jestem młoda, podobno atrakcyjna, w pracy jest OK (odpukać), staram się bardzo, mam synka i bardzo troskliwego męża........ i........ spotkałam kogoś w rodzaju bratniej duszy........... Poznaliśmy się tuż po moim i jego ślubie (oba miały miejsce w odłegłości niespełna miesiąca). Początkowo nic, z czasem zaczęliśmy się zaptrzyjaźniać.... Ja niby jestem fair wobec męża, on wobec żony... Nie wiem co on czuje, ale to co robi, jak się zachowuje, pomimo, iż nie powiedział niczego wprost, wydaje się wykraczać poza koleżeństwo.... Jesteśmy w tego rodzaju relacji, że nie ma mowy o czymś takim, jak zerwanie kontaktów.... Co w takiej sytuacji robić?? Tak żyć przez lata chyba się nie da. Żyję tak już blisko rok i jest mi ciężko....