Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość grazynkQQa

Jak oceniacie swoje siły po porodzie?

Polecane posty

Gość grazynkQQa

Witam, mam pytanie: Jak czułyście się po porodzie? Czy widząc swoje maleństwo miałyście tyle energii i zapau, by się nim opiekować, czy byłyście tak zmęczone, że nie miałyście siły nic robić? Czy na początku opieka nad maleństwem była dla Was przyjemnością, a później zmieniło to się w rutynę i ciężki obowiązek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja powiem tak
: zaraz po porodzie prosiłam męża żeby pilnował małej.Jak na sali porodowej przystawili mi ją do piersi prosiłam po kilku min aby ją zabrali, bo nie mogłam oddychać ( mala ważyła ponad 4kg). Nie miałam na nic siły. Przez cały poród miałam niski poziom glukozy we krwi, a do tego straciłam dużo krwi (gł. z powodu pęknięcia szyjki macicy). po przetoczeniu krwi siły powróciły ;). natomiast jak mala miała jakieś 10 dni dostałam zapalenia piersi i z temp. ciała 40 st.C mogłam przy córci wszystko zrobić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 1254697
dopoki bralam przeciwbolowe to bylo ok. jak przestalam to dopiero wiedzialam co ze mnie zostalo. ponad 3 miechy dochodzilam do jako takiej normy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po pierwszym porodzie potrzebowałam przy dziekcu pomocy przez 2,5miesiąca,a po drugim po 3 tygodniach robiłam wszystko sama,szybciej doszłam do siebie.Po drugim porodzie miałam już większe doświadczenie co do opieki nad dzieckiem,łatwiej mi to przyszło i sprawiało większą przyjemność niż za pierwszym razem kiedy o niczym nie miałam pojęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja powiem
byłam zmęczona, ale nie na tyle, żeby nie mieć siły opiekować się dzieckiem. szybko wróciłam do formy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhuggk
ja miałam znajomego lekarza ktory chcialmi zalatwic cesarke ale glupia unioslam sie honorem i odmowilam..porod naturalny to byl jeden wielki horror z mnostwem komplikaci... w ciagu pol roku po urodzeniu dziecka bylam 5 razy w szpitalu a dzieckiem przez ten czas glownie zajmowala sie babcia ktora wprowadzila sie do nas..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po cc lezałam 24 h plackiem potem było lepeij sama chiałm sie małym zajomwac ale było to trudne wiec zawsze jak cos mi było nie tak to prosiłam o pomoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez szybko wróciłam do formy.od razu po porodzie uderzyła mnie fala energii która mam chyba do teraz. po wyjściu z szpitala pomagała mi mama przez tydzień ale to nawet nie z tego względu ze nie miałam sil tylko bałam sie np. kąpać mała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja niestety straciłam dużo krwi, miałam anemię i mogłam wstać dopiero 2 dni po porodzie. nawet na siedząco mdlałam :( krwi mi nie przetoczyli chociaz hgb miałam 6,9. stwierdzili, że poradze sobie bez i dali mi dwie kroplówki wzmacniające. radziłam sobie średnio. po powrocie do domu ciągle leżałam bo było mi słabo. ciężko było mi przejść z sypialni do salonu, nie mówiąc już o noszeniu małej. trzymanie jej na rękach na siedząco było dla mnie nie lada wyzwaniem :( uratowała mnie mama sokiem z surowych buraków, po 3 tygodniach odzyskałam siły i zaczełabym się cieszyć macierzyństwem gdyby nie zapalenie układu moczowego spowodowane wydzielinami poporodowymi z macicy... wylądowałam na ostrym dyżurze neurologicznym z temp 40 st i takim bólem nerek, źe nie mogłam się wyprostować... rentgen i usg nic nie wykazały (bo podejrzewali kamicę nerkową) dopiero jak przyszły wyniki moczu to lekarz usiadł sobie i powiedział, że w życiu takich nie widział... 3 tygodnie ostrej antybiotykoterapii i walki z bólem i dopiero zaczełam cieszyć się macierzyństwem :D czyli można powiedzieć, że jak moja córa miała 6 tygodni to zaczełam żyć na nowo :) mimo trudnych początków nasze zycie z małym człowieczkiem jest wspaniałe :) i mogłabym przejść to wszystko raz jeszcze dla niej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Czy na początku opieka nad maleństwem była dla Was przyjemnością, a później zmieniło to się w rutynę i ciężki obowiązek?" co do tego pytania to gdybym zamknela sie w swiecie pieluch i mleka chyba bym oszalala. ale ogolnie opieka nad moja ksiezniczka daje mi wiele radosci. widziec jej usmiech na twrazy i zaskoczone duze oczy gdy poznaje cos nowego jest dla mnie ogromna radoscia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mdhdhd
U mnie było ciężko, ale tylko n a początku (1-2 tyg.), później było już ok, siły powrócił y i opiekowałam się synkiem ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja powiem tak
meaaa, ty chyba za granicą mieszkasz???? ja miałam tak samo niską hemoglobinę i przetoczyli mi 2j krwi i to przywróciło mi siły natychmiast ( a tez mdlałam gdy chciałam usiąść :( ) W Polsce opieka zdrowotna wcale nie jest taka zła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja powiem tak
to współczuję. ps ja też rodziłam w państwowym szpitalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saleminka8
co do 2 wypowiedzi,ja urodziłam synka 4200g i jeszcze cesarke miałam,bo po 13 godzinach skurczy nie dało się :P źle się ułożył jeszcze w trakcie i odrazu cesarka,1 doba fatalna,2 już chodziłam,ale nie pozwolono mi dźwigać synka,3 już lepiej i w 4 poszłam do domu,mała masakra bo ciężko było nosić go do odbicia jak rana bolała,ale jakoś o tym nie myślałam,dzisiaj ma 8tygodni i 6dni i 7kg hehe i nadal mi ciężko :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja 1987
ja wyszłam w 3 dobie po cesarce i miałam tyle energi i zapału za ze szwami na brzuchu sprzatałam, gotowałam, zajmowałam sie dzieckiem, jezdzilam na zakupy, i nawet poszłam golic nogi bo mi włoski przeszkadzaly- pomimo iż mieszkałam z teściową a i mąż był przez tydzień w domu stwierdziłam że to moje dziecko i nie jestem kaleką żeby sie nim nie zająć... czasem mąż tylko wstawał w nocy bo mały był na butelce ale ogólenie to wszystko sama!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widac szpital szpitalowi nierówny... a codizennie co inna położna przychodziłą i patrzyła w moją kartę to ze zdziwieniem stwierdzała "nie podali pani krwi?" ale nikt sie nie zainteresował a ja miałam ogólny "mitowisizm" i nie pytałam :) skoro stwierdzili, ze sobie poradze to widocznie tak miało byc po czasie dopiero uświadomiłam sobie że nie było ze mna dobrze skoro po porodzie pół nocy lekarz siedział na parapecie przy moim łóżku i mnie obserwował a ja rzygałam dalej jak widziałam i non sto było mi zimno. dziecko dostałam 6 godzin później

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saleminka8
ja 1987 ja po tygodniu byłam na spacerku z dzieckiem,ale było ciężko,bo miałam duszności jeszcze poporodowe,synek miał 4200g i nieźle wycisł mi płuca w górę :) to gdy opadły w końcu po wyjęciu go myślałam,ze się uduszę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja po porodzie szybko doszlam do siebie. Po 4 dniach chcialam juz wyjsc z wozkiem na spacer, ale polozna mi odradzila, poniewaz mialam zapalenie pecherza i bralam antybiotyki...W kazdym razie 2 h po porodzie poszlam pod prysznic i mimo, ze pielegniarka chciala byc przy mnie i pomoc mi sie myc to ja ja grzecznie wyprosilam i stala za drzwiami. Ja wprawdzie slaba bylam i pod tym prysznicem mylam sie siedzac na krzesle i co chwile odpoczywajac:) , ale ogolnie dobrze sie czulam. Potem w domu przez tydzien mielismy pomoc (mieszkam w Holandii i tutaj tak jest), wiec przychodzila babka od rana do wieczora nam pomagac przy synku, sprzatac, prac, prasowac, gotowac...i jak przez pierwsze 3 dni faktycznie pasowalo mi, ze byla, bo pomogla mi rowniez wzbudzic laktacje (od razu obalam mit, ze KAZDA mama po porodzie sn ma od razu mleko!) to po tych 3 dniach po prostu mi przeszkadzala i nie moglam sie doczekac az skonczy jej sie ta sluzba i kiedy w koncu bedziemy sobie w spokoju sami w 3. Od razu jednak dodam, ze moj maz to aniol, ktory od dnia 1 robi przy malym wszystko (do dzis), w domu pomaga od zawsze, wiec w moim domu nic nie jest wylacznie na mojej glowie. Takze ja krotko mowiac: szybko dochodzilam do siebie i gdyby nie zapelenie pecherza, ktore dostalam od razu po porodzie przez durny cewnik bylabym jeszcze szybciej na chodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja 1987
mi sie wydaje ze to wszystko zależy od nastawienia... ja idąc do szpitala zaparłam sie ze sobie poradze... wszyscy mi mowili ze bede plackiem lezec ale jak widac to ja mialam racje... nie chcialam zeby sie ktos madrzyl i uczyl mnie jak mam sie zajmowac wlasnym dzieckiem i dzis z perspektywy 2 lat widze ze swietnie dalam sobie rade a mialam wtedy 21 lat :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Czy na początku opieka nad maleństwem była dla Was przyjemnością, a później zmieniło to się w rutynę i ciężki obowiązek?" U mnie wrecz przeciwnie :) Na poczatku musialam nauczyc sie obslugi Danielka, a ze tylko spal, jadl, sikal, czasem plakal nie widzialam w tym nic cudownego...ot, obowiazek trzeba spelnic :) CAla opieka i macierzysnstwo zaczely sprawiac mi ogromna przyjemnosc dopiero wtedy, kiedy synek zaczal byc "interaktywny": smiac sie, reagowac na glos, twarz, karuzele, grzechotki i tak dalej...Teraz wrecz uwielbiam z nim byc, a macierzynstwo to najcudowniejsza rzeczu pod sloncem :D Co nie zmienia faktu, ze pracuje (3 dni w tygodniu), bo mysle podobnie jak Ewka0510. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
taaa od nastawienia... ja przez całą ciązę nie bałam sie porodu :) szłam rodzić z przeświadczeniem, że pyknę dzidziusia w 3 godzinki i bedzie po krzyku. rodziłam 19 godzin! 8 ostatnich na oksytocynie... pomimo nacięcia duże wewnętrzne pęknięcie, pęknięta szyjka myślę, że chociażbym się nastawiała nie wiem jak bojowo to fizycznie z powodu zbyt dużej utraty krwi zajmowanie się dzieckiem w pełnym wymiarze było NIEMOŻLIWE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Meaa, czemu rodzilas az 8 h na oksytocynie? Ja tez dostalam oksytocyne, bo mi sie parte skonczyly, a synka jak nie bylo, tak nie bylo, bo w trakcie porodu okazalo sie, ze nie moze wejsc do konca w kanal rodny i raz, ze musza podac mi oksy, a dwa, ze musza zastosowac pompe, zeby go wyciagnac :(...Boze, dzieki Bogu wszystko dobrze sie skonczylo, ale kurde jak sobie teraz tak mysle to pomimo dosc szybkiego i sprawnego porodu sama koncowka byla potwornie ciezka, a przede wszystkim stresujaca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a to tylko lekarz wie czemu, uparli sie chyba, ze mam rodzic naturalnie bo teoretycznie po 16 godzinach naturalnego porodu jesli nie ma rozwiazania to robią cc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja 1987
no wiesz ale mi chodzi o psychikę a nie o stan fizyczny bo jasne ze jak ma sie infekcje czy anemie to jest to nie mozliwe ale jak sie jest zdrowym i wszystko przebiega podrecznikowo to nastawienie duzo daje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grazynka -
Swietnie :-).5 godzin po porodzie bylam pod prysznicem (wczesniej mi nie pozwolili), po 4 dniach wyszlam do domu i bylam w stanie wszystko w domu i przy malej robic (co nie znaczy ze robilam, bo od czego tatus;-) ) a po tygodniu zaczelismy regularne spacery... tyle ze ja z ZZO rodzilam wiec fizycznie nie bylam za brdzo porodem zmeczona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie historia dość podobna do tej co meaaa pisała. też długo nie mogłam wstać, po 36 godzinach i kroplówce z glukozy jakoś się udało. też wyniki hemoglobiny tragiczne - 6,7 i zero rozmowy o przetoczeniu krwi :O nie ma potrzeby, skwitował lekarz, a ja dygotałam z zimna przykryta 3 kocami :O do dziecka wstac nie mogłam, ba nawet usiąść nie mogłam bo mdlałam. jak już wstałam to i tak wieczorem zemdlałam, skręciłam staw skokowy i mnie zagipsowali...i zakaz wstawania wydany przez neurologa. kolejne 3 dni leżenia plackiem i taką leżącą wypisali mnie do domu, a lekarz stwierdził że mąż nie potrzebuje zwolniena z pracy bo przecież ja moge się dzieckiem zająć! ciekawe jak? na leżąco?????? dzieckiem w pełni zaczęłam się opiekować po ok 4-5 tygodniach. jak gipsu nie miałam, jak na pupie mogłam usiaść, jak troszkę zelżał ból żeber spowodowany wypychaniem dziecka przez położnika. od tego czasu było coraz lepiej :) a i opeika nad nim nigdy nie stała się dla mnie rutyną i ciężkim obowiązkiem :) ps. niby powinno się urodzić przed upływem 24 godzin, ja rodziłam ponad 72 a co do nastawienia to ja miałam świetne! od zawsze wiedziałam że chcę rodzić naturalnie, nie bałam się tego, wiedziałam że dam radę. chciałam karmić maluszka, opiekować się nim, pragnęłam tego najbardziej na świecie, po porodzie nie obchodził mnie ból, czy zmęczenie chciałam go wziąć w ramiona, nie pozwolono mi jednak...a później pomimo wielkich chęci nie mogłam przeskoczyć tego stanu mojej fizyczności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez uważam ze nastawienie psychiczne dużo daje. ja nie nastawiałam się na szybki i lekki poród. zdawałam sobie sprawę ze możne to trwać godzinami i nie będzie wcale lekko i przyjemnie. moja przyjaciółka tez uważała ze będzie ze mną ciężko i będę leżeć plackiem a było zupełnie inaczej jak tylko pozwolono mi wstać z łózka od razu pozbierałam sie pod prysznic bez żadnej asysty :) a parę godzin po porodzie już wiedziałam ze chce więcej dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×