jest mi przykro. choc wlasciwie nie wiem czego oczekiwalam.

spotykam sie z facetem. zaczelo nam na sobie zalezec, bylo fajnie... mieszkamy w miastach oddalonych od siebie ponad 200km.on bywal u mnie ja u niego. tydzien temu ja bylam u niego. no to teraz zaprosilam go do siebie, a on na to ze wolalby jakbym ja przyjechala. napisalam mu, ze bardzo chetnie bym przyjechala, ale nie mam pieniedzy na takie cotygodniowe eksapady... a on na to "spoko" - i koniec tematu, stanelo na tym ze nikt sie nie rusza ze swojego miasta, nie odzywamy sie do siebie i jest mi przykro. kurde, jak ludzie w zwiazkach na odleglosc daja sobie rade... :(