Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość malinka alinka

Zostawić go czy nie - związek z ateistą

Polecane posty

Gość barbarellaa
Ścieżki życia Podczas wakacji pewien człowiek udał się na przechadzkę po lesie, rozciągającym się nieopodal miasta, w którym zamieszkiwał. Błądził po nim przez kilka godzin aż zgubił się. Długo próbował odnaleźć drogę prowadzącą do domu, przemierzając wszystkie ścieżki, ale żadna nie wyprowadziła go z lasu. Nagle natknął się na innego człowieka, który podobnie jak on, chodził po lesie i wykrzyknął: - Dzięki Bogu, że jest tu jeszcze inny człowiek. Czy mógłbyś mi wskazać drogę do miasta? W odpowiedzi usłyszał: - Nie, bowiem ja także się zgubiłem. Ale istnieje pewien sposób, który może nam pomóc: musimy sobie powiedzieć, którymi ścieżkami próbowaliśmy już wyjść z lasu. To nam pomoże odnaleźć tę, która nas stąd wyprowadzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barbarellaa
Stare polne ptaki Był sobie kiedyś Georg Thomas - pastor w małym mieście Nowej Anglii. Pewnego niedzielno-wielkanocnego poranka przyniósł do kościoła zardzewiałą, pogiętą, starą klatkę na ptaki i postawił ją na kazalnicy. Brwi wszystkich się podniosły ze zdziwienia a w odpowiedzi pastor Thomas zaczął mówić: " Szedłem wczoraj przez miasto i zobaczyłem małego chłopca idącego w moim kierunku i wymachującego tą klatką na ptaki. Na dnie klatki leżały trzy dzikie ptaszki, drżące z zimna i strachu. Zatrzymałem się i zapytałem: - Co tam masz, synu? - Tylko kilka starych ptaków - odpowiedział chłopak. - Co zamierzasz z nimi zrobić? - zapytałem. - Wziąć je do domu i się pobawić nimi - odpowiedział. - Podokuczam im trochę, później powyrywam pióra żeby je przestraszyć. Będę się dobrze bawił. - No, ale prędzej czy później znudzą ci się te ptaki. Co wtedy zrobisz? - No, mam koty. - powiedział mały chłopak - One lubią ptaki. Zaniosę je im. Pastor milczał przez chwilę. - Ile chcesz za te ptaki, synu? - Co? Chyba pan nie chce tych ptaków. To tylko szare, stare polne ptaki. Nawet nie śpiewają. Nawet nie są ładne! - Ile? - ponownie zapytał pastor. Chłopiec zmierzył pastora jak gdyby był szalony i odpowiedział: - 10 dolarów? Pastor sięgnął do kieszeni i wyciągnął 10-cio dolarowy banknot. Wręczył go chłopcu. W mgnieniu oka chłopak zniknął. Pastor podniósł klatkę i delikatnie doniósł ją do końca alejki gdzie było drzewo i trochę trawy. Położywszy klatkę na ziemi, otworzył drzwiczki i delikatnie uderzając o szczebelki zachęcał ptaki to wyjścia, uwalniając je. To wyjaśniło, dlaczego ta klatka znajdowała się na kazalnicy. I wtedy pastor opowiedział tę historię. Pewnego dnia szatan i Jezus mięli rozmowę. Szatan właśnie wrócił z Edenu i chwalił się: - Tak, właśnie złapałem cały świat ludzi tam na dole. Zastawiłem na nich pułapkę, zwabiłem ich. Wiedziałem, że nie będą mogli się oprzeć. Mam ich wszystkich! - Co zamierzasz z nimi zrobić? - zapytał Jezus. - No, zamierzam się nimi pobawić! Nauczę ich jak się żenić, wychodzić za mąż a potem rozwodzić, jak nienawidzić i wykorzystywać siebie nawzajem, jak pić, palić i przeklinać. Nauczę ich jak wynaleźć broń i bomby i zabijać siebie nawzajem. Ale będzie zabawa! - odpowiedział szatan. - A co zrobisz, kiedy skończysz? - zapytał Jezus. - No, zabiję ich wszystkich - odpowiedział dumnie szatan. - Ile za nich chcesz? - zapytał Jezus. - Chyba nie chcesz tych ludzi. Oni nie są dobrzy. Po co, Ty ich weźmiesz a oni Cię znienawidzą Będą pluć na Ciebie, przeklinać Cię aż w końcu Cię zabiją. Chyba nie chcesz tych ludzi! - Ile? - zapytał ponownie Jezus. Szatan spojrzał na Jezusa i zadrwił: - Całą Twoją krew, łzy i Twoje życie. Jezus odpowiedział: - WYKONANE! I wtedy zapłacił cenę. Pastor podniósł klatkę, otworzył drzwiczki i wyszedł zza kazalnicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przypowieść o mikrobach
Kryśka uśmiechnięta wyszła z szalki, na której położono pacjenta. Zza niej nieśmiało wyjrzał Nat, ktory był zdecydowanie żywy. I równie paszkwilny jak Kryśka. Wszyscy zaczęli bić brawo, kuracja poskutkowała. Tylko Joe stał jak wmurowany, ledwo poznawał kumpla, który dostał całej masy receptorów wyglądających jak wstrętna, zielono-fioletowa wysypka. OK, Joe był daltonistą, ale wysypka i tak wyglądała paskudnie. Była jednak doskonałym kamuflażem, gdyby nadal poszukiwałam ich policja. Joe zadumał się, jak dziadek mógł dostrzec podobieństwo Nata sprzed leczenia do jego ojca, obsypanego tym świństwem. No i czy to przypadkiem nie było zaraźliwe?? Ktoś wyciągnął parę flaszek LB rocznik 1999 i wszyscy opili ten niespodziewany sukces medycyny, która na poziomie mikroba miała się o niebo lepiej niż na poziomie ich całego świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość posłuchajcie dzieci opowieści
Długi głoś dzwonka. Duża przerwa. Budynek przed chwilą ospały zamienia się w „Wierze Babel”. Z impetem otwierają się drzwi klas, wybuchają salwy śmiechu, które mieszają się z podniesionymi głosami setek gardeł i tupotem setek nóg pędzących po schodach i korytarzach., by jak najszybciej znaleźć się na dworze. Tu hałas nie jest mniejszy. Grupa chłopców dokucza dziewczętom, ktoś kogoś popycha, inny ktoś głośno postanawia nie pójść na następną lekcję – wszak „zakazany owoc” najlepiej smakuje. Istna „Sodoma i Gomora”. Głośny głos dzwonka wzywa na następną lekcję. Tu czeka nas niemiła niespodzianka, coś na kształt „plagi egipskiej”. Nasza Pani od biologii nigdy nie miała zwyczaju zaskakiwać. Zapowiadała z tygodniowym wyprzedzeniem każdą klasówkę. Tym razem było inaczej i „Salomonowy wyrok” Pani zmienił mnie w przysłowiowy „słup soli”. A wszystko to za sprawą Jarka i Wojtka, którzy nie byli przygotowani z bieżącej lekcji. Im klasa zawdzięcza tę „rzeź niewiniątek”. Gdy pani kazała wyjąć i podpisać kartki, wiedziałem, że jestem pogrzebany i że „manny z nieba” nie będzie. Zacząłem się wyraźnie denerwować. Chciałem coś zapisać, ale drżały mi ręce. Mimo to starałem się pisać szybciej, prawie nie myśląc, co piszę. Wreszcie Pani skończyła i powiedziała: „Zanim zabierzecie się do odpowiedzi jeszcze raz przeczytajcie polecenie”. Łatwo tak mówić – pomyślałem. Polecenia jednak przeczytałem. Wszystkie były jasne i zrozumiałe. Gdy uświadomiłem sobie tę prawdę, przyszłt odprężenie. Szybko odpowiedziałem na wszystkie pytania. „Nie taki diabeł straszny jak go malują” Dlaczego tak przeżywałem tę klasówkę ? Czy dlatego, że była niezapowiedziana ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barbarellaa
"Musimy nauczyć się żyć jak bracia, jeśli nie chcemy zginąć razem jak szaleńcy." (Martin Luther King)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja też się podzielę
Wtedy właśnie na mrocznym niebie, zaświeciła malutka gwiazdeczka nadziei. Gwiazdeczka ta miała na imię Patrycja. Od tej pory moje życie się zmieniło. Podczas tych samych wakacji, podczas których rozstałem się z dziewczyną, mój najświeższy znajomy, Łukasz zaprosił mnie wraz z Pawłem oraz moją przyszłą "ex" na małą domową schadzkę. Łukasza znałem od jakiegoś, niezbyt długiego czasu. Był starszy ode mnie o 4 lata. Polubiłem go właściwie bardzo szybko, chodź na początku wzbudzał we mnie pewnego rodzaju niepewność. Szybko jednak to minęło. Wiedziałem, że Łukasz ma młodszą siostrę. Nie widziałem jej nigdy i nie wiedziałem wiele na jej temat. Wiedziałem jednak, że jest ode mnie młodsza o 4 lata. Różnica taka sama jak między mną a jej bratem. Ich rodzice wyjechali, więc zorganizowali mała imprezę. Poszedłem, więc wraz z Pawłem i dziewczyną do Łukasza i tam poznałem Patrycję. Od razu wzbudziła moje zainteresowanie, choć jeszcze wtedy byłem zajęty. Była bardzo energiczną, sympatyczną i bardzo interesującą młodą damą. Na imprezie znajdowały się prócz mnie, mojej dziewczyny, Pawła, Patrycji oraz Łukasza jeszcze dwie osoby: Diana, dziewczyna Łukasza oraz Rafał, brat Diany. Patrycja wyraźnie wykazywała zainteresowanie moją osobą od samego początku imprezki. Nie odstępowała mnie na krok. Już wtedy nie układało mi się z ówczesną dziewczyną. Dwa tygodnie później, rozstaliśmy się. Okres, w którym borykałem się z problemami sercowymi, alkoholem i w ogóle z własnymi nerwami, trwał w sumie około pół roku. Jednak już po kilku miesiącach odezwała się do mnie na Gadu-Gadu moja mała znajoma, z którą od pamiętnej imprezki widywałem się sporadycznie na wieczornych spacerach z moją paczką. Patrycja wyłudziła od brata mój numer i pewnego pięknego dnia zagadała do mnie. Stała się moją najlepszą przyjaciółką. Zwierzałem się jej z moich problemów, prosiłem o rady. Zawsze życzliwa, nigdy nie odmówiła mi pomocy. Pewnego razu poprosiła mnie o to bym przestał lub ograniczył picie. Do tej pory nie wiem, czemu, ale zgodziłem się. Od tamtej pory ilości spożywanego przeze mnie alkoholu systematycznie się zmniejszały. Dowiedziałem się, że Patrycja się we mnie zakochała. Było to dla mnie nie lada niespodzianką. Było mi z tym dziwnie. Bardzo ją lubiłem i szanowałem, ale nie mogłem odwzajemnić jej uczucia, no i ta różnica wieku. Po jakimś czasie nasze czysto wirtualne stosunki przeniosły się do rzeczywistego świata. Zaczęliśmy się spotykać. To były ferie zimowe, więc mieliśmy kupę czasu. Łaziliśmy po osiedlu, rozmawiając. Wtedy już prawie nie piłem i wyszedłem z depresji. Wszystko dzięki mojej małej przyjaciółeczce. Po około tygodniu codziennych kilkugodzinnych spotkań coś zaczęło się dziać. Mój stosunek do niej uległ całkowitej zmianie. Nie wiedziałem, co się dzieje. Zrodziło się we mnie nowe uczucie. Uczucie, którego nigdy przedtem i nigdy potem nie czułem. Coś między wyjątkową formą przyjaźni a miłością - nie wiem jak to nazwać. Po jakimś czasie, niedługim, to uczucie dojrzało i dotarło do mnie to, co się dzieje. Zakochałem się w mojej małej przyjaciółeczce. Ona miała wówczas 13 lat, a ja 17, to nie ma szans się udać. Powiedziałem jej, co czuje i jak się sprawy mają. Spotykaliśmy się dalej. Któregoś razy pocałowałem ją na dowiedzenia. Chciałem to rozbić dużo wcześniej, ale bałem się. Na szczęście w końcu się przełamałem i to była najlepsza decyzja w moim życiu. Niedługo potem oficjalnie byliśmy już parą. Z początku byliśmy pełni wątpliwości, w końcu to cholerne 4 lata różnicy. Postanowiliśmy jednak spróbować. Od 03.03.03 jesteśmy parą. Dziś jesteśmy razem już ponad rok. Jesteśmy razem szczęśliwi. Różnica wieku nie przeszkodziła naszemu uczuciu. Wiele już razem przeszliśmy, a zapewne przejdziemy jeszcze więcej. Gdyby nie Pati, nie byłoby mnie na tym świecie. Dzięki niej wyszedłem z dołka, z którego sam nigdy bym nie wyszedł. Otarłem się o śmierć. Moja gwiazdka stałą się teraz żarzącym się słoneczkiem. Oczywiście miewamy wzloty i upadki, ale tak już jest. Wierzę w to, że nasza miłość przetrwa wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _mariola_
Autorowi tematu polecam stary i oklepany film sami swoi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×