myślę sobie, że ten nie dla mnie

Jak każda chyba dziewczyna chciałabym się zakochać...no i nic z tego. Problem jest taki, że patrząc na faceta, który mi się podoba, od razu myślę sobie, że ja to nie dla niego, że nigdy by w ten sposób na mnie nie spojrzał, o randce nie wspominając, zwiąże się tylko z "lepszą" ładniejszą. Schemat jest następujący: podobają mi się inteligentni, dowcipni faceci i na pewno niebędący przy tym brzydalami...wielu jest takich, nie szukam ideału, ale podobają mi się ciekawi, atrakcyjni w szerokim tego słowa znaczeniu, faceci. Ale mam takie wewnętrzne przekonanie, że powinnam patrzeć na "gorszych", bo ci "fajni" nie są dla mnie, nigdy się mną nie zainteresują. Przyczyna? Nie należę do klasy "A" z urody, chociaż przecież nie jestem jakimś monstrum...Straszne jest to,że nawet nie mogę się zakochać, bo rozsądek od razu mówi"nawet o tym nie myśl, bez szans, idź do kina albo poczytaj zamiast tego". I wiecie co? rzeczywiście latają za mną wyłącznie-dla mnie-nieciekawi,nieatrajcyjni,a ja to traktuję jako potwierdzenie,że na lepszych nie zasługuję,ale...nie mogę być z kimś beznadziejnym:/ Nigdy z nikim nie byłam i jak tak dalej pójdzie,nie będę...czy popełniam jakiś błąd logiczny czy "za wysoko mierzę" ( ale nie mam wpływu na to kto mi się podoba, a kto nie) i powinnam spróbować spotkać się z kimś, kto mi się komlpletnie nie podoba?:( I żadna moja koleżanka nie myśli w ten sposób, one się po prostu zakochują, próbują, są szczęśliwe albo są odtrącane,ale kochają kochają kochają... Czy któraś z Was teŻ tak ma? Jak ja mam sobie poradzić z t ą moją teorią...?