Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Sission

czy warto iść do łóżka z kolegą?

Polecane posty

Gość kolega z łóżka
zawsze szczery, odpowiem ci szczerze: Oj, qrwa, warto!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIE WARTO.
:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zawsze szczery, odpowiem ci szczerze: Oj, qrwa, warto! zamki z piasku tez warto budowac, zwlaszcza przed przyplywem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zalosne to wszystko
Ile czasu jeszcze bedziesz trwonic na rozpamietywanie tej kobiety? Ona ma cie gdzies. Obudz sie chlopie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Rozumiem Cię - tylko to przychodzi mi teraz do głowy. Nie wiem co Ci poradzić, bo sama sobie też nie umiem pomoc. Jest mi łatwiej, ponieważ on w świadomy lub nieświadomy sposob wspołpracuje ze mną tzn nie nawiązuje kontaktu. Jestem (na razie i mam nadzieję że zawsze) konsekwentna w swoim wyborze i on także.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Może sprobuj być z kimś z szacunku i sympatii jak ja. Może sprobuj zbudować swoj własny świat, bez niej. To też jest jakieś wyjście, czy jedyne właściwe - nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziękuję wszystkim.. każdy z was wniósł coś innego w tę dyskusję .. i choć nie zmienilo się nic nagle i nieoczekiwanie...to jednak muszę zweryfikować swoje spojrzenie na to wszystko.. 987456 ... "Sisson to nie tak! Co Yu właściwie chcesz od niego? Czy gdyby padł Ci teraz na kolana to byłoby dobrze? Ale co to by dla Ciebie znaczyło? że dowartościował Cię? Chyba Tobie o to głównie chodzi, brak Ci męskiego zainteresowania i jesteś zdesperowana." ciężko mi to przyznać ale... myślę że masz dużo racji Luśka z Windsorów "i dosyć to niedojrzałe, bo jest wiele innych sposobów dowartościowania swojego ego" to niekoniecznie musi świadczyć o niedojrzałości... ... . "To skoro męża nie kocha, może odejśc i na tym powinna sie skupić, na tym jak to zrobić, a nie tracic energie na coś co i tak nie bedzie miało żadnej przyszłości, ponieważ jest w związku z kims innym." odpowiadam: nie wszystko jest takim, jakim się wydaje... każdy związek-to oddzielna karta, dla której żadną miarą nie można przyłożyć szablonu.. jedno forum to za mało, by opisać całe życie.. toteż niezrozumiałym może się niektórym wydawać, że tkwię tam gdzie tkwię... kolego z łóżka przeczytałam twoją historię.. i muszę stwierdzić z całą pewnością i z oślim uporem, że mój kolega z łóżka mnie nie kocha !!! i nigdy nie kochał.. co najwyżej lubił, fascynował się moją seksualnością "niejeden facet ślini się na twój widok" i... jak mówił "bzyknąłby mnie"... nie spodziewał się jedynie, że ja - będąc przecież cudzą żoną- zareaguje tak silnie, tak emocjonalnie i że będę tak cholernie upierdliwa, oczekując dalszego ciągu wydarzeń w świętym przekonaniu, że skoro raz mnie dotknął- po części należę już do niego..i co gorsza- on do mnie również !!!... przestraszył się , bo nie spodziewał się, że cała ta sytuacja w zasadzie będzie kulą śnieżną, która pociągnie za sobą wiele skrywanych do tej pory emocji... (dodam że tylko moich) Bess99 "Ja też go raniłam, unikałam, byłam niemiła, chociaż nigdy go nie poniżałam.Ale na pewno było mu przykro.Nie chce sprawiać mu bolu.CHCIAŁABYM BY BYŁ SZCZĘŚLIWY." rozłożyłaś mnie tym zdaniem na łopatki.. to cholernie trudne, wręcz (mam wrażenie) niemożliwe tak myśleć.. ale... obiecuję to przemyśleć!!! Ayinia dziękuję.. nie obiecuję, że wdrożę to w swoje życie... ale masz cholernie rozsądne spojrzenie na życie..zrobiło mi się dużo lżej.. wszyscy ci którzy mi bluzgali.. oczywiście macie rację... zasługuję na potępienie... ktokolwiek poczuje się lepiej gdy plunie mi w twarz- proszę bardzo !.. jednak nie poddam się dobrowolnie ostatecznemu zlinczowaniu.. wystarczy mi to, że (tak jak Bess99) miałam myśli samobójcze.. kto tego nie przeżył.. może nadal pisać "głupia, naiwna idiotka".. zapewniam, że rozumiem wasze oburzenie, jednak spieszę wyjaśnić, że nikt mnie tym nie zranił... właściwie, jeśli wam to ulży to powiem iż te 4 lata były jedną wielką "karą" dla mnie... właśnie dlatego !!!! że myślę, czuję .. i że mam sumienie.. muszę jednak was rozczarować, bowiem nie pozwolę wpędzać się dalej (przez kogokolwiek) w najmniejsze nawet poczucie winy... każdy z nas jest tylko.. i aż !! człowiekiem... "Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego w błędzie trwać"... jeśli komuś bluzgi na moją osobę przyniosły jakąkolwiek ulgę.. to znak, że i dla nich ta dyskusja miała jakąś wartość.. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdradzajacy sa sami ze soba
:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kawka z mleczkiem_
Sission co masz zamiar zrobić? Znam kogoś w podobnej sytuacji, ale ona jest na początku drogi. Co byś jej poradziła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
Bess99, "chyba Cie rozumiem" - odnoszę takie wrażenie (graniczące z pewnością), że chyba jednak NIE. Jesteś ciepłą, "pochylającą się" nad problemami innych, osobą. Ale ludzie z problemami nie oczekują słów pocieszenia; równie mocno jak i potępienia. Niektórzy z nich stawiają pytanie: co mam zrobić? Ale tylko sami siebie oszukują, że istnieje jakaś prosta recepta (której oczywiście jeszcze nie znają) na ich problemy. Obecność, przytłaczającej większości z nas, na tym forum bierze się z potrzeby wyrzucenia z siebie tego co nam dokucza. Oczywiście, oczekujemy też tego, że trafimy na kogoś, kto przeżywał coś podobnego co my dzisiaj, ale jest już o jakiś krok dalej. Na tyle dalej, że znane są konsekwencje tego kroku. I to ma utwierdzić nas w przekonaniu, że nasze "nadzieje" nie są takie zupełnie bezpodstawne. Ale pojawiają się też historie, które próbują "zakłócić" ten nasz pozorny spokój. I dyskutanci dzielą się na tych "pro" i "kontra". Problem pojawia się wtedy kiedy ktoś jest "za, a nawet przeciw". Nie daje się zaszufladkować. Ależ przecież to jest jakiś głupek! Trzeba go koniecznie przypisać do "słusznej grupy". Ja jestem "za" i "nawet przeciw" pewnym fragmentom tej historii i nie oczekujcie ode mnie, że przykleję sobie jedną z tych etykietek na stałe. Wolę też, by mój interlokutor unikał stwierdzeń typu "rozumiem cię" i to nawet jeżeli asekuruje się słowem "chyba". Piszesz: "Napisałeś "Odmówiłem współpracy" ponieważ "nie uporządkowała swojego życia". - ilu by nie odmowiło???" Odbieram to jako próbę skomplementowania mnie. Zapewne intencje miałaś dobre. Chciałaś abym poczuł się dowartościowany. Abstrahując od motywów mojej współpracy (niskie pobudki - egoizm; przecież nie jakiś idealizm (zasady?)) przypomnę ci kolejny punkt mojego resume (po korekcie): "stałem się jej kolegą z łóżka". Zachowałem się jak klasyczny alkoholik, który okazał się twardy mijając (obojętnie!!!) sklep monopolowy. Ale przecież taka godna postawa wymagała jakiejś nagrody. Wrócił więc i z czyściutkim już sumieniem kupił sobie te pół literka. Jak sądzisz, czy on bardziej oczekuje wspólczucia z powodu tego półliterka, czy też może dowartościowania przez inne osoby za swoją twardą postawę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie idź tą drogą
psie Sabo"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Jestem raczej nadwrażliwa, co bardzo mnie drażni, ale nie potrafię się zmienić.. Nie zawsze jestem "ciepła i pochylająca się", czasem jestem na niego wściekła, że nic nie zrobił, czasem wydaje mi się że go nienawidzę... Ale...jest rownież sensem mojego życia, mimo, że go w tym życiu fizycznie nie ma. Ja też czasem zachowuję się jak alkoholik, oglądam zdjęcia, czytam maile po raz tysięczny, sama się katuję. Teraz, dzisiaj, od kilku dni, jest mi jakoś wyjątkowo ciężko i źle. Nigdy nie dowiem się co myślał, nigdy go już nie spotkam... To, ze mam rodzinę nic nie ułatwia. Codziennie budzę się koło kogoś kogo nie kocham... Nie radzę sobie z emocjami,nie umiem tego poukładać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Codziennie budzę się koło kogoś kogo nie kocham..." Ile masz lat, Bess? Bo jeżeli miałabyś tak się czuć do końca swoich dni, to brzmi to dość zatrważająco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
28, brzmi zatrważająco? pewnie tak. Czasem nie ma innego wyjścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że z czasem zapomnisz o tamtym. Tylko nie za bardzo sobie wyobrażam, jak taka młoda osoba widzi resztę życia przy boku kogoś, kogo nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Tak myślałam, że z czasem zapomnę.Jednak czytając historie kolegi czy Sission tracę nadzieję na zapomnienie. Jak sobie wyobrażam? Nie chcę się użalać nad sobą, ale jest...ciężko. Miewam myśli samobojcze. Z drugiej strony muszę żyć dla mojego dziecka. Wybrałam taka drogę i muszę być konsekwentna. Tylko teraz mam jakiś taki zły czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bess, na pewno zapomnisz, tak działa ludzka psychika. Tym bardziej, że starasz się sobie tłumaczyć wszystko przez pryzmat zdrowego rozsądku. A powiedz, nie dopuszczasz takiej możliwości, że kiedy już zapomnisz, uda Ci się na nowo zakochać w swoim mężu? Nie mówię o jakichś gwałtownych porywach serca, bo to już raczej niemożliwe. Ale taką miłoscią dojrzałą. Nie wiem, czy ten autor może być jakimś autorytetem, ale de Mello kiedyś pisał dość przekonująco coś o bezsensie poświęcenia swojego szczęścia. Najważniejsze wydaje się to, czy dopuszczasz opcję, że z mężem będziesz jeszcze szczęśliwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Ja mojego męża szanuję, darzę sympatią. Czuję się kochana, jest wspaniałym ojcem, może nawet lepszym niż ja matką. Ale go nie kocham. Nie wiem jak będzie i czy dam radę. Zerwałam kontakt nagle, zrobiłam to z szacunku i poczucia obowiązku wobec rodziny.Nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu poczucie winy mnie przerosło...chociaż nigdy nie zdradziłam fizycznie.Teraz nie jestem szczęśliwa.Ale wiem że innej drogi NIE MA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Moj mąż wie o całej sytuacji. Po odejściu z pracy wpadłam w jakiś rodzaj depresji. Mąż widział, że coś się ze mną dzieje i w końcu zmusił mnie do powiedzenia prawdy. Bardzo to przeżył(prawie miesiąc nie odzywał się do mnie).Myślałam że go stracę. Potem porozmawialiśmy. Powiedziałam mu, że chce z nim być, co jest zgodne z prawdą.On powiedział że nie chce mnie stracić. Teraz jest lepiej między nami, właściwie jest dobrze. Mąż myśli, że zapominam o tamtym...Ukrywam przed nim moj smutek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bess99
Kolego Może to głupie pytanie, ale co byś zrobił, gdybyś mogł cofnąć czas? Co byś zrobił na moim miejscu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bess, idź do psychologa. Pomoze Ci popatrzeć na wszystko trzeźwym okiem. I jeszcze raz - czas leczy. A to dlatego, że człowiek jest stworzony do szczęścia, a nie smutku, rozdrapywania ran i życia iluzjami. Tyle, ze temu szczęściu najczęściej trzeba trochę pomóc ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak tam walentynki
Odezwali sie Wasi ukochani? :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
Sission, w swoim "liście pożegnalnym"??? kilka zdań kierujesz także do mnie. Czuję się "w obowiązku" odnieść się do nich. Ale zacznę od czego innego. To forum jest takim klubem AA. Przychodzimy tu po to, aby wyrzucić z siebie to co nas gryzie. Ale także po to aby usłyszeć, że ktoś ma podobnie jak my, a może nawet gorzej. To ma nam pomóc. Okazuje się, że to nieprawda, wręcz nas dołuje. Ale ja nie wykluczam, że być może mają jakąś rację ci, którzy uważają, że ma więcej „plusów dodatnich”. A wracając do twojego listu: "przeczytałam twoją historię.. i muszę stwierdzić z całą pewnością i z oślim uporem, że mój kolega z łóżka mnie nie kocha !!!". - Nie sądzę aby ktokolwiek (a więc także ty) z mojej historii mógł wysnuć wniosek na temat tego czy twój kolega cię kocha, czy nie (moja rada - nawet w największych emocjach staraj się nie wyłączać logicznego myślenia). Dalej przedstawiasz swój pogląd na temat tego, czego twój kolega się NIE SPODZIEWAŁ ("że ja - będąc przecież cudzą żoną"). Ja próbowałem przedstawić, czego na przykład MÓGŁ SIĘ SPODZIEWAĆ (z tego samego powodu). Masz święte przekonanie, "że skoro raz mnie dotknął- po części należę już do niego..i co gorsza- on do mnie również !!!..." - Może on myślał prawie tak samo (to prawie dotyczy zwrotu "po części"). Ty chciałaś po części należeć do niego. On mógł chcieć ciebie na wyłączność (to tylko taka hipoteza). Kończysz: "nie spodziewał się, że cała ta sytuacja w zasadzie będzie kulą śnieżną, która pociągnie za sobą wiele skrywanych do tej pory emocji... (dodam że tylko moich)" - to wydaje się oczywiste, ale dlaczego te emocje przypisujesz tylko sobie? Reasumując: Czy to, że ktoś nie spełnił naszych oczekiwań, powinno być powodem naszej nienawiści do niego? I chęci ukarania "aby cierpiał tak jak ja..."? Nie jest prawdą, że kiedyś zapomnisz, że będziesz się z tego śmiała? Nie uważaj też tych lat za stracone. Ale żyj dniem dzisiejszym. Wiesz, kiedyś bardzo ważna dla mnie osoba, która miała bardzo burzliwą młodość (taką durną i chmurną) na moje pytanie czy tego żałuje, czy nie jest jej wstyd, odpowiedziała mi pytaniem: "A jakie to ma dzisiaj znaczenie?" Kilka lat później, wróciła do mojego pytania formułując nową odpowiedź: "Myślę, że tamte moje przeżycia mogły mi być potrzebne do tego, abym nie straciła kontaktu z moją córką, kiedy znalazła się na swoim życiowym zakręcie. I nie dopuściła do tego, aby wyklęta przez wszystkich, zamknęłą się też na mnie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
Bess99, "Może to głupie pytanie, ale co byś zrobił, gdybyś mogł cofnąć czas?" Rozumiem, że pod przymiotnikiem "głupie" kryje się jakiś inny. Np kłopotliwe, nastręczające trudności odpowiadającemu itp. Ale wbrew twojemu oczekiwaniu, odpowiedź nie sprawi mi specjalnego kłopotu. I jest też w niej pewen uniwersalizm. Gdybym mógł cofnąć czas, na pewno nie skorzystałbym z tej możliwości. Nawet najbardziej cierpiący ludzie mają przecież w swoich życiorysach piękne momenty. W imię czego mieliby z nich rezygnować? W imię jakichś miraży, że gdyby cofnęli ten film i "naprawili" jakiś swój błąd to już dalej byłaby sielanka? "Co byś zrobił na moim miejscu?" W świetle mojej odpowiedzi na pierwsze twoje pytanie, rozumiesz, że moje uchylenie się od odpowiedzi na to pytanie, jest też odpowiedzią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawa bardzo
Ja znowu na temat wieku. Kolego, tylko mi nie wypominaj, że się powtarzam. Sission pisała, że jej łóżkowy partner był od niej młodszy o 4 lata. Czyli ona ma 41. Zaraz zarzucisz stereotypowe myślenie, ale uważam, że nie jest to dobry wybór. Czemu tak drążę ten wiek? Nigdzie nie podałeś konkretnej liczby. Domyślam się, że jesteś młodszy od jej kolegi do łóżka. Zgadza się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
Luśka z Windsorów, "na pewno zapomnisz, tak działa ludzka psychika..." Tak to działa SKLEROZA. Nie słyszałaś nigdy, że starzy ludzie nie pamiętają tego co było wczoraj, a ze szczegółami opowiadają o zdarzeniach z młodości, tych które wzbudziły w nich jakieś szczególne emocje. "A powiedz, nie dopuszczasz takiej możliwości, że kiedy już zapomnisz, uda Ci się na nowo zakochać w swoim mężu?" - w świetle powyższego czyż nie jest uczciwiej zapytać: "Czy dopuszczasz możliwość pokochania swojego męża, pomimo tego, że w swojej głowie wciąż masz wyidealizowany obraz innej osooby?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
ciekawa bardzo, "uważam, że nie jest to dobry wybór". Mogłabyś to doprecyzować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciekawa bardzo
Niegrzecznie tak ignorować czyjeś ważne dla kogoś pytania. Chciałam porównać myślenie moich rówieśników do faceta w twoim wieku. Tylko tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×