Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Sission

czy warto iść do łóżka z kolegą?

Polecane posty

Gość Coś w tym
jest...Kolegow z lozka jest chyba dwoch... Ten pierwszy był fajniejszy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Coś w tym
I ten pierwszy był...młodszy;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też tak
myślę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Coś w tym
Pierwszy wroć, byłeś fajny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coś tu nie gra albo facio zmyś
a dalszą część :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
coś tu nie gra albo facio zmyś, "a dalszą część" - spróbuj może wskazać jakiś fragment tego "coś". Może uda mi się rozwiać twoje wątpliwości. Obiecuję, że przynajmniej spróbuję. Luśka z Windsorów, głęboki ukłon.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wujek Dobra Rada -
Zaczernij sie facet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co za durny topik
:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
Sram na was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wujek Dobra Rada -
My na ciebie tez :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
To koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
ja chce, Ja również chcę wyjaśnić to, co sygnalizują już niektórzy, że "kolega z łóżka" nie jest jeden. Skupię się tylko na dwóch: 1. Kolega z łóżka Sission 2. Kolega z łóżka MOJEJ PANI czyli ja. cytujesz fragment mojego ironicznego elaboratu, zaczynającego się od słów "Dzięki Bess99, uświadomiłaś mi". Logiczne więc, że przy założeniu mojej "prawdomówności", dochodzisz do wniosku "Rozumiem ż○e odmawiałeś jej sexu,bo miała męża tak?". Tak, dokładnie to miałem na myśli jako "kolega z łóżka Sission". Następnie cytujesz fragment mojego RESUME i wskazujesz to "coś" co ci nie gra. przypominam: 6. "Odmówiłem wspólpracy" ponieważ "nie uporządkowała swojego życia". 7. Stałem się jej dziwką. "No dobra Ale kiedy to się stało ,skoro tak twardo odmawiałeś?" Jako kolega MOJEJ PANI z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że nie odmawiałem jej (powód jest prozaiczny-nie dostawałem takich propozycji). I ja również nie proponowałem. Odmówiłem raz, kiedy taka propozycja padła. Kilka dni po punkcie 6. nastąpił punkt 7. Propozycja była moja, a ona nie odmówiła. Mam nadzieję, że wyjaśnienie jest wystarczające. Jeżeli nie, pytaj dalej. To było proste... Schody zaczynają się kiedy zadajesz kolejne pytanie "napisałeś ze jesteście razem,rozwiodła sie ale tez pisałeś wcześniej że nie mogłeś jej zagwarantowac że z Tobą bedzie szczęśliwa...To co się etało że jest razem z Toba teraz jako para a nie jako,,Pani'' i kolega z łóżka?" Zacznę od tego najprostszego, czyli nie mającego większego znaczenia. "para" to żona - pisałem przecież o zalegalizowaniu naszego związku. Ale nie odmawiaj mi prawa do używaniu zwrotu MOJA PANI. Żona brzmi niejednoznacznie, szczególnie wobec prezentowanych tu już związków małżeńskich, które są "udane" chociaż nie ma (i nawet chyba nie było) miłości. Nie potrafię tak prosto odpowiedzieć na pytania dlaczego MOJA PANI rozwiodła się, (czy ktokolwiek jest w stanie dać komukolwiek gwarancje, że razem będą szczęśliwi????) i co się stało, że jest ze mną. Ale, może to wszystko naprawdę sprawiła MIŁOŚĆ ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak sobie poczytałam
I wydaje mi się, że odpowiedź na pytanie zadane w tytule jest prosta. Wszystko zależy od tego kiedy podejmiemy taką decyzję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja chce
Dziękuje za wyjaśnienia=) Mam jeszcze jedno pytanie,co Cię skłoniło do punktu 7?No bo wiesz, Tyle czasu utrzymywałeś taką postawę ,,nie upożadkowałaś życia to ja nie będe dziwką''aż tu..więc co takiego skłania do tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
ja chce, ponieważ muszę już znikać, odpowiem krótko aczkolwiek nie wyczerpująco. Pierwsze co mi przychodzi do głowy to: chyba ze strachu, że mogę ją stracić. A jeżeli ona "rzeczywiście" i "pomimo" czuje do mnie to co ja do niej byłaby to strata niepowetowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja to ja taka prawda o mnie
odpowiadam na pytanie autorki, nie czytając postów poza pierwszym: WARTO. ZROBIŁAM TO Z PRZYJACIELEM I NIE ŻAŁUJĘ. ZROBIŁAM TO KIEDY PORZUCIŁ MNIE CHŁOPAK PO 7 LATACH . A MÓJ PRZYJACIEL PRZY MNIE BYŁ. UFAM MU I ON MI, PO JAKIMŚ CZASIE Z CHŁOPAKIEM SIĘ ZESZŁAM. ON O TYM WIE. ZNAJĄ SIĘ OD ZAWSZE. PRZYJAŹN NIE ZNISZCZONA. U MNIE NA PLUS

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja to ja taka prawda o mnie
znaczy, przepraszam za haos w wypowiedzi. chciałam napisać że wsyztsko jest jawne i nic nikt przed nikim nie ukrywa.busowanie czegoś co legło w guzach tylko od prawd można zacząć. jeżeli miałabym cofnąć czas zrobiłabym dokładnie to samo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwy przyjaciel
nie opuści w biedzie. Trzymaj się go. Jeszcze nie raz będzie cię musiał pocieszać. Zazdroszczę ci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwy przyjaciel
Twojemu chłopakowi również. Jakie ma szczęście, że ufasz swojemu przyjacielowi i wasza przyjaźń nie została zniszczona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to ja to ja taka prawda o mnie
bardzo się lubiliśmy zawsze, zawsze tez mieliśy ze sobą kontakt. nigdy jednak do niczego się nie posunęliśy więcej. nigdy nie zdradziłam tez swojego chłopaka. i nie mam zamiaru. nie miałam pojęcia, że on mnie będzie jeszcze chciał .pozbyłam się złudzeń a po wszystkim się dowiedziałam, że on nadal kocha. pamiętam jak ręce mi się trzęsły kiedy zdałam sobie sprawę co się w ogóle wydarzyło. świat przewrócił mi się do góry nogami stabilne życie. 27 lat na karku i wszystko stanęło pod znakiem zapytania. dobrze, że obydwaj to ludzie zaufani. trochę było krępująco kiedy oni się spotkali, ja zeszłam im z oczu bo czułam się dziwnie ale pogadali jak dorośli ludzie. ehhh, życie. już nigdy niczgeo pewna nie będę tak jak zawsze byłam pewan że z nikim się nie prześpię bez zobowiązań. tylko 2 partnerów w życiu. ten okazal się być 3. ale cóż.jak już mówiłam. nigdy nie wiesz do czego Cię skłoni los

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sission wróć
wszyscy odlecieli z tematem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwy przyjaciel
to ja to ja taka prawda o mnie, pięknie piszesz o przyjaźni. "KIEDY PORZUCIŁ MNIE CHŁOPAK .... MÓJ PRZYJACIEL PRZY MNIE BYŁ. UFAM MU I ON MI" 1. Ale nadużył twojego zaufania. Wykorzystał fakt, że miałaś gigantycznego doła i "spuścił sobie z krzyża". Ale tzn, że nie był prawdziwym przyjacielem, tylko czyhającym na okazję samcem. Ponieważ jednak piszesz UFAM MU a nie ufałam mu, hipoteza ta jest pozbawiona podstaw. Spróbujmy wobec tego inaczej. 2. Kiedy miałam gigantycznego doła, przyjaciel wysłuchał, przytulił i ku zaskoczeniu obojga z nas to pocieszanie skończyło się w łóżku. To nie powinno było się zdarzyć, ale cóż, zdarzyło się. Nasza przyjaźń zawisła na włosku. Ale nie rozsypała się bo, wyjaśniliśmy sobie wszystko. Musiało to jednak pozostawić jakiś ślad. Chociaż nadal sobie ufamy, to jest to "ograniczone zaufanie". Tak, ta wersja "ma ręce i nogi". Ale, ty ją obalasz.... "po wszystkim się dowiedziałam, że on [były chłopak- przyp. autora]nadal kocha. pamiętam jak ręce mi się trzęsły kiedy zdałam sobie sprawę co się w ogóle wydarzyło". 3. Kiedy miałam gigantycznego doła, bzyknęłam się z jakimś gościem. Ale wrócił mój chłopak (znali się z tym gościem). Pamiętam jak ręce mi się trzęsły kiedy zdałam sobie sprawę, że może się dowiedzieć. "Wyspowiadałam" mu się. " trochę było krępująco kiedy oni się spotkali, ja zeszłam im z oczu bo czułam się dziwnie ale pogadali jak dorośli ludzie" - o czym to ONI mieli do pogadania? Czyżby o tym o czym powinnaś była porozmawiać dużo wcześniej ze swoim przyjacielem? Czym więc jesteś? Dorosłą, odpowiedzialną osobą, czy jakimś przedmiotem w rękach innych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kolego z łózka ale o co Ci właściwie chodzi???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwy przyjaciel
Tak, swoją drogą to jestem ciekaw jak wyglądała ta rozmowa dorosłych ludzi. Może ktoś podejmie próbę odtworzenia tej rozmowy? Może ty, to ja to ja taka prawda o mnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolega z łóżka
iftar, "o co Ci właściwie chodzi???" O to o co (tak myślę) wszystkim internautom. Możliwość nieskrępowanej wypowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Prawdziwy przyjacielu
czy jesteś kolegą z łozka nr 2? Bo przynudzasz podobnie. To juz nie ten sam topik co wcześniej,filozoficzne wynurzenia:(... nie ma co czytać.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prawdziwy przyjaciel
Prawdziwy przyjacielu, "nie ma co czytać" - zajrzyj do jakiejś biblioteki. Tam naprawdę jest dużo do czytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sission_18.02
Moja historia jest długa i skomplikowana. Jestem mężatką z długoletnim stażem, 4 lata temu zdradziłam męża z kolegą z pracy, ktory fascynował mnie od wielu lat. Kumplowaliśmy się i prowokowaliśmy się wzajemnie przy byle okazji. Ten seks nam nie wyszedł, kolega był za bardzo spięty, jednym slowem nie do końca się sprawdził. Głupio czuliśmy się obydwoje, było zbyt dużo emocji, z którymi, nie mogliśmy sobie poradzić obydwoje. Czułam się upokorzona-on mnie unikał, czasem wręcz atakował słownie. Temat jego niemocy-omijaliśmy, ale padło bardzo dużo przykrych słów. Pierwsze dwa lata, dokuczaliśmy sobie wzajemnie przy każdej możliwej okazji. Obrażaliśmy się na siebie i wracaliśmy do układów koleżeńskich jakby nigdy nic, ja chciałam go widywać jak najczęściej. on sam nie wiedział co chce. Od czasu do czasu spotykalismy się na kawie i rozmawialiśmy jak dawniej (zanim jeszcze doszło do tego). Szarpaliśmy się głupio przez długi czas. Miałam do niego ogromny żal, jednocześnie moja duma cierpiała i na każdym kroku to okazywałam. Potrafiłam jednak przeprosić za swoje słowa i czekałam na jego przeprosiny, których nigdy nie było. Moje pretensje do niego plątały się z wyrzutami sumienia i poczucia winy. Zrobiłam wielki błąd, przyznając się przed nim do ogromnej fascynacji jego osobą i mówiąc mu o wszystkich emocjach jakie mną targały. Podobało mu się to, prowokowaliśmy się znowu niemiłosiernie by po chwili okropnie się pokłócić. Nigdy po tych kłótniach nie odezwał się do mnie pierwszy. Ja wyciągałam rękę - on ją łaskawie przyjmował. W ubiegłym roku zbliżyliśmy się do siebie, zaprzestaliśmy wojować, przeprosił mnie nawet za wszystkie niemiłe rzeczy, które usłyszałam od niego, kilka razy omal nie doszło do łóżkowej "powtórki"..mimo, że sam podkreślał, że tylko się kumplujemy. Mówił mi wprost, że chce mnie bzyknąć dla poprawy tamtego razu. Doprowadzało mnie to do furii, bo ja koniecznie chciałam mieć w nim przyjaciela. Nasze relacje były tak dziwne i poplątane, że sami się w tym pogubiliśmy.. Był raz miły i przyjacielski, innym razem zimny i odpychający, raz był na tak, raz na nie, mówił, że chce wspólnych relacji, tylko rzadziej, mówił że się kumplujemy, co nie przeszkadzało mu robić aluzji męsko-damskich i głupich propozycji, a ja miotałam się jak głupia i wkurzałam się, że jako kumpel-nie ma prawa mnie nawet dotknąć i że nie może się zdecydować kim mam dla niego być. Mój stan emocjonalny odbił się na moim życiu w małżeństwie, gdzie nie znajdywałam już ani zrozumienia, ani uczucia ani nawet grama seksu. Kilka miesięcy temu, mój kolega po długim okresie wzajemnych prowokacji, powiedział, abym powiedziała wprost czego chcę, Powiedziałam mu, że chcę JEGO -na jakiś czas. Odpowiedział, że TERAZ (sic!) to niemożliwe bo się spotyka z kimś (to nie była prawda-jest samotny do dzisiaj). Powiedziałam mu wtedy-że się bawi moimi uczuciami i najprawdopodobniej chce się odegrać za ten nieudany seks, poprosiłam, żeby ze mną porozmawiał i wytłumaczył mi dlaczego to robi.. Nie zareagował. Nie widzielismy się już dwa miesiące. Obraziłam się. Napisałam mu smsa, że nie chcę tej rozmowy, że nie chcę jego łaski i chcę o wszystkim zapomnieć, że nie musi się zmuszać do niczego ani ofiarować mi swojej jałmużny. Nie odpowiedział, nie zareagował. Chciałam być silna i odciąć się od tej szarpaniny jednym cięciem i pokazać mu, że nie jestem na jego widzimisie. Ale okazało się, że nie potrafię, nie ulżyło mi, wciąż mam głupią nadzieję i czekam na jakąś reakcję, choć jego milczenie mówi przecież wszystko. Wiem, że on pierwszy nie zareaguje. Co zrobić, aby nie czekać, nie tęsknić, pozbyć się uczucia upokorzenia. Jest we mnie tyle emocji, że chyba zwariuję, jest żal, upokorzenie, złość, wstyd, zraniona duma, ogromna tęsknota i pragnienie jego osoby. Brakuje mi akceptacji, moje poczucie własnej wartości leży i kwiczy. W domu chłód i brak zrozumienia. Nie wiem co mam robić. Nie umiem sobie tego poskładać, boję się, że nie wytrzymam i "pobiegnę" do niego. Boję się, że on nie zrobi już nic. I... tak bardzo boję się o siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×