Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lejdi1984

jak zyc:( gdy ON nie chce:(

Polecane posty

Gość Lejdi1984

Witam wszystkich forumowiczów... Pewnie temat jaki tu porusze nie bedzie jakas super nowoscia.... Mam 26 lat,moj facet ma 27. jestesmy razem 2 lata... Ostanio zapytałam go czysto informacyjnie- jak on nas widzi w przyszłosci...???? Oczywisicie za dałam pytanie s serii "niewygodnych". Gdy ON słyszy tego typu pytania ,wpada w złosc,nie da sie z nim normalnie porozmawiac. Majgorsze jednak nie jest to. Najgorsze jest to,ze jest zmienny i nie stały w tym co robi i mowi. Dzisiaj mowi,ze jestem kobieta jego zycia,za tydzien juz TYLKO dziewczyna z ktora jest, dzisiaj jestem dla niego najwazniejsza,za miesiac juz nie tylko jego mama i rodzina... Dzisiaj chce z emna mieszkac,a za tydzien nie.... Nie rozumie tego.... nie rozumie po co na codzien nazywa mnie swoja zoncia,skoro mnie nie widzi jako swojej zony/???? Nie rozumie czemu podchodzi tak dziwnie do naszego wspolnego zamieszkania. Zapytałam sie go,czy gdzies za ok 2 lata mozemy zaczac planowac na spokojnie jakas nasza przyszłosc...wtedy bedziemy mieli stabilziacje z praca, jakos sie inne sprawy poukładaja,i na spokojnie mozemy myslec....gdy on to usłyszła- oszalał.....jego złosc i wywody nie maja konca. Uwaza ze jestem nie odpowiedzialna, nie mam wyobrazenia o zyciu, o mieszkaniu.... Chciałam zaznaczyc takze ze jak i ja tak i on mamy swoje domy, ktore rodzice nam przepisali... Chciałam bym bardzo zamieszkac u niego,ale nie moge...ze wzgledu na jego matke,ktora strasznie nim manimupuje,ktora wtraca sie do wszystkiego,ktora wpaja mu ze on jest idelany,ze on jest bez wad a inni maja go słuchac,bo to jest jej syneczke.... Uwierzcie mi dziewczyny,ze gdyby jego mama była w pozradku nie ma sprawy moge mieszkac...co mi zalezy...kocham jego anie ja..i bede zyla znim nie z nia... ale w takiej atmosferze sie nie da....czy si emyle???? Mało tego,on w to wszytsko wierzy,ze jest idelany,ze ma ZAWSZE racje a nie ja, ze to ja jestem "wariatka" bo stwarzam sobie problemy,to ja sie czepiam,....kurde rozumie ze moze miec do mnie o to pretensje gdybym powiedziala-słuchaj mieszkamy dzisiaj razem albo odchodze...ale NIE!!!!ani nie stawiałam mu rzadnych zradn,ani warunkow....zapytałam...jak on to widzi na przełomie nie wczesniej jak za ok. 2 -3 lata??? Ale to jeszcze nic...najbardzie co mnie rozwala,to to ze on chce meic dziecko.... rozumiecie to????facet ktory słucha mamuni,który nie lcizy sie zmoim zdaniem , chce mei cdziecko,,,,facet krpoty nei chce z emna mieszkac bo jak uwaza moi rodzice sa zli...pomimo ze nIGDY nic mu nei zrobili!!@!!! ale on nie ma co na nich znalezc wiec z gory załozyl ze sa zli...mierzy ich miara swojej matki... Jak facet moze chciec dziecko, ale nie widzi zycia z emna?????? no oswieccie mnie,bo albo ja jestem tepa blonydnka,albo faktycznie teraz sie takr obi z du...y strony.... Ja podchodz edo niego powaznie,chce cos z GŁOWA zaplanowac, nie na hura, konsultuje to z nim,a on dziecko---czy dziecko to zabawka??? kaprys???a nakarmic je,ubrac,wychowac???no pytam sie??? w ogole nie rozumie tego myslenia..:((( Nie wiem moze ja jestem jakas inna,ze marwtie sie o niego,troszcze,chce wiedziec czy mnei kocha,jak widzi mnie w sowim zyciu...to on mi powie-traktuje cie jak dziewczyne!!!!... Boli mnie to,ze tak zmienia zdanie.. raz mowi tak za tydzien tak i nie wiadomo w co wierzyc:( zawsze sobie jakos dawałam rady,ale teraz nie daje..:( powiedzial,ze on nie zmaierza nigdy wynajmowac mieszkania!!!!! bo ma swoj dom...ok..ma-ja tez mam,ale u niego nie ma warunkow...moja mama czy tato zawsze ciesza sie na jego widok,a jego mam mowi ze jest nei zadowolona ze on sie z e mna spotyka... Chodz oN uparcie twierdzi z enei słucha sie mamuni..ale ja wiem swoje.... Dla niego wazniejsze jest polezec z mamusia przed TV niz przyjechac do mnie wczesniej... jak juz przyjedzi ejest bardzo zmeczony, nie ma na nic siły.... wszystko z łaska...o wszytsko musz eprosc...a przyjedziesz???a amsz czas??? jest to smieszne..... Wszystk by było łatwiejsze gdybym umiala go zostawic...odejsc...a nie potrafie..kocham go nad zycie....i nie umie tego wytłumaczyc....nie jedna z was napisze-jestes chora...oejdz....nie raz mam ochote to zostawic i isc daleko byle od niego najdalej...a z drugiej strony serce nei słuiga;(((( czy ja jestem normalna:(????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieosiągalny88
po długości posta widać że lubisz mielić ozorem:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
myslę,że jak i ty tak samo ja miałam prawo sie tu wypowiedziec...tyle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieosiągalny88
to blondynki myślą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
Wyobraź sobie,ze tak nawet korzystaja z internetu jak widac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kochana, wiem co czujesz. ja z moim mam podobnie. Tyle że on chciałby mieszkac ze mną, ale nie mamy warunków na razie. Widze podobieństwo w tym że jego rodzina ma na niego duży wpływ, tak jak na twojego, ale ja z tym wygrałam. Nie poddalam się i cierpliwymi rozmowami , ktore najczesciej konczyly sie kłutnia z jego strony... wytlumaczyłam mu ze to MY jestesmy anjważniejsci bo to MY stworzymy rodzinę, a nie on z mama czy siostra itp... udalo mi sie, więc moze uda się i tobie postawić was zawsze na 1wszym miejscu ,a "mamusia" będzie dużo dalej i juz nie bedzie nim manipulować. a co do mieszkania... hm, jakbym miała tyle lat co ty i faceta w jego wieku , to chyba byms ie zastanowiła czy warto.... życie ucieka....a jak on anwet nie chce słyszeć o meiszkaniu razem? hmm Próbuj rozmwaiać... przekonac go, skoro go kochasz. skoro macie dom, mozecie zawsze zrobić osobne wejście z drugiej strony domu ,oddzielając sie od rodziców.... wystarczy chcieć. 3mam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
aj szkoda gadac:( on nie widzi nic zlego w tym,ze sie tak zachowuje.....uwaza ze to ja jestem ta zła...bo sie czepiam bog wie o co biednego chłopaka....ktory tak bardzoo sie nie chce uwolnic od mamusi....proponowałam mu osobne wejscie- on powiedzial ze swojego domu nie bedzie przerabial specjalnie na moje kaprysy, a jak powiedzialam mu ze zrobimy tak u mnie to tez nie chce..wiec nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no widzisz... nie jesteś sama... skąd te wahania nastrojów u nich??? przecież to kobiety mają do nich prawo, ale nie... jeśli już mamy te gorsze dni i jesteśmy zdenerwowane raz w meisiącu to ejsteśmy "histeryczkami, jesleśmy dziwne i mamy fochy humory itp..." ale on może mieć zmiany nastrojów i to przecież normalne. Hipokryci!!!! a jak twój reaguje na taka miła zachęcającą rozmowe? bo mojemu czasem da sie coś wytłumaczyć, ale wymaga to anielskiej cierpliwości.... spróbuj , ciepłym miłym glosem, bez wyrzutów i krytyki , wręcz chwaląc i przymilając sie.... ach dziala to na ich próżnośc. mój czasme mięknie wtedy, ale jak jest poważniejsza sprawa to takich rozmów musi byc pare pod rząd i trwa to pare dni nawet ,aż wielmożny pan stwierdzi magiczną rzecz "no... masz racje kochanie"... ah jakaż wtedy radość i satysfakcja ze dotarłam do jego zlodocialego dumnego serca :) Próbowalas tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
Powiem ci tak próbowałam juz na wszelkie sposoby-byc miła, wrecz udawac słodka idiotke...zeby tylko było na jego...owszem nie przecze ze mi sie nie udawało..owszem, przyznawał mi racje....ale jakos odczuwam ze robi to wiesz na "siłe".... nie raz mowil- masz kochanie racje,zgadzam sie,rozumie... Ale czy tak faktycznie jest???? Nie wiem.... Wkurza mnie najbardziej to,ze mowi do mnie wiesz ROZUMIE a za kilka dni mi wmawia,ze JA mowiłam całkiem inaczej,albo ze on inaczej to zrozumiał....to mnie wkurza... Owszem cierpliwie nie raz tłumacze jak dziecki z IB ,co i jak.... ale niekiedy szlag mnie dosłownie trafia.... Ile mozna.... i nie jest jeszcze dziwne to,ale fakt,ze nie iwdze by on cos zmienial, by sie starał.... a najbardziej nie potrafie sie pozbyc jego mamuni- jego boigini .... Wyobraz sobie,ze jak lezymy np. przed TV ona potrafi sie z nami połozyc i go zaczepia,podszczypuje....kiedys nie wytrzymałam i zapytałam,czy moze chce z nia sypiac... no szlag by trafil....nawet nie wiem jak cierpliwego wyprowadza to z rownowagi:(((uf...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a więc.... nasze rozmowy wyglądają tak : np. obiecał mi ze w sobote pójdziemy na kolacje i spedzimy razem wieczór.... zarezerwoaliśmy stolik itp w pt , lub w sobote rano mówi ze siostrzyczka musi wytapetowac pokój ( nie znosze jej za to ze się wysługuje tak bratem,a ma już swoją rodzine), i on MUSI jechać, bo bedzie też wujek i h*j wie kto jeszcze..... i będą kochanej Asi tapetować pokój w jej nowym domu... jakby jej i jej męzusiuwi rak bozia nie dała. No i wiadowo jak słysze ową informacje to aż mi sie ciemno robi przed oczami ze złości.... robię skwaszoną mine o czym on oczywiście nieomieszka mnie poinformowac :P :/ .... no i zaczynamy rozmowę: -(on) no co już taka zła jesteś, o co ci chodzi???? ( jego tekst jeszcze bardziej mnie rozwala) -(ja) - spokojnym wymuszonym anielskim głosem przez zęby - kochanie, o nic mi nie chodzi , mieliśmy spędzić wieczór razem.... szkoda ze Asia nie zadzwoniła pare dni wczesniej to pewnie byśmy jakoś pogodzili plany... -(on) no i wielka mi rzecz, chce jechać , bo to moja rodzina , a stanie sie coś jak zostaniesz na jeden dzień sama???? -(ja)... -(on) no powiedz stanie się coś???? -(ja) a... -(on) NO STANIE SIĘ COŚ PYTAM??????? -(ja) - zaciskając gardło żeby się nie rozpłakać.... - nie no jak chcesz to jedź, ja sie spotkam z Martą.... dawno sie nie widzialyśmy. * i tu pomimo wielkiego rozczarowania i żalu staram się stłumić w sobie neg. uczucia, choc jest mi baaaardzo ciężko, jestem/byłam w takich sytuacjach bardzo wylewna... ale wiem ze to nic nie da. i jeśli nie uda mi się go przekonac ze to nasze plany były wczesniej , że to ja powinnam sie bardziej liczyć... to po prostu odpuszczam , głupio licząc na to że on doceni moją wyrozumiałość. Tak się zazwyczaj nie dzieje - nie doceia i następnego dnia juz po całej sprawie staram sie w nie męczący go sposób zaznaczyc że źle zrobił , bo było mi przykro że odwołał nasze plany w imie w cale nie czegos bardzo ważnego. i najczesciej przytakuje mówi .... że wie itp. i powiem ci że kiedy przychodzi następna taka syt jest coraz lepiej.... keidy znowu mówi że coś tam nagle mu wypadlo,że musi kolege odwieść , i ze muszę zaczekać albo odwołać plan to coraz łatwiej jest mi jednak postawić na swoim i to odwołuje tamta sprawę... myśle ze naprawde cierpliwość jest tu najważniejsza.... kiedy on prosto w sercie cię rani , mówi np o tym ze nie bedzie mieszkał z tobą, bo coś tam ... poprzytakuj , powiedz że rozumiesz , powychwalaj go ze "och tak , jak to on wspaniale i logicznie myśli" i powtarzaj rozmowę co jakiś czas , może będzie sie chciał wykazać " tym swoim logicznym myśleniem o przyszłości" i postara sie naprawde jakoś dobrze wasz problem roziwiązać. a jak znowu bedie wściekły na samą rozmowe o waszym wspólnym życiu to zapytaj go: "skarbie, widzę ze cię ten temat irytuje, powiedz czemu tak jest? przecież jesteśmy razem i takie sprawy są normalne, przeciez chcemy się usamodzielnić? chcesz być panem naszego wspólnego domu co? :) " jeśli się wkqrzy to dalej : "kochanie, ale czemu się denerwujesz, przecież to miły temat , wiele ludzi chciałoby mieć takie perspektywy jak my... ciesze się że możeby byc razem,pomyślmy jak zrobic zebysmy byli szczesliwi , żebyśmy mogli naprawde pomysleć o dziecku juz w nowej- naszej rodzinie" i takie bla bla bla , i pamiętam opanowanie i uśmiech , nawet kiedy cie skręca ze złości , bólu i żalu... taka maska , ze ty analizujesz jego słowa , myślisz o tym co mówi i starasz sie rozmawiac, myśleć itp ale nie pokazuj ze cie te słowa bolą!!! ja sie tego nauczyłam i czasem czuje w brzuchu aż taki skurcz ze zlości i z żalu co on mówi i z uśmiechem pytam " :) ale misiu , czemu tak mówisz, spróbujmy inaczej to rozwiązać :) " widzisz , przed nimi tak trzeba.... a skoro kochamy i nie chcemy odejść to musimy być sprytniejsze od nich.... Napisz czy próbowałaś takich rozmów.... pozdrawiam cię :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
Kochana:) Nie znam cie ale juz po tym co mi napisałas czuje,ze jestes fajna babka,ktora na pewno nie zaśługuje zeby kto kolwiek ja tak traktował.I widze,ze masz słuszna racje w tym co piszesz,ze najlepiej "udawac" i nie wkurzac sie. Wiem,ze cierpliwosc powinna byc u mnie na 1 miejscu,ale ja mam taki temperament ,ze niekeidy wziełabym jakis łom i tak mu jeb.....a ze masakra.... po prostu ze złosci niekeiy niewytrzymuje...ale wiesz co- po twoich słowach dostrzegłam cos- ze faktycznie im bardziej jak sie wkurzam,tym bardziej on ma przewage i wie,ze ja si epodaje bo on mnie stłamsza psychicznie i jeszcze wteyd bardzij mnie specjalnie podkurza do złosci.... a twedy ja mu ustepujei daje spokoj bo brak mi argumentow.... Bedzie mi trudno nie pokazywac moich słabosci i tego ze mnei te słowa bola...ale postaram sie-spróbuje......chodzby nie wiem co...choidzbym miala gotowac sie jak czajnik w srodku nie dam sie.... Zobacze czy t da jakis efekt....chodz minimalny.... Najgrosze jest to,ze jak ja włąsnie mu odpuszczałam ON sobie sam dawał przyzwolenie na wieksozsc rzeczy,spraw.....uwazał ,ze jemu si enalezy a ja nie mam nic do powiedzienia.... wyobraz sobie nawet niekeidy takie sytuacje,ze to ON był winny- nawrzucal mi, pojechal...gdy dzownilam bo sie martwiłam on nawet nie odebrał telefonu...gdy na nastepny dzien go zapytałam czemu- powiedzial- no ,widziałam ze dzownilas,ale nie chcialo mi sie gadac,nie mialem ochoty-no myslalam ze szlag mnei trafi:((( dzwoni ukochana osoba 400 razy bo umieram ze strachu o niego ,a on widzi,ze dzwonie i h.....j... ma tow dupie.... i najlepsze uwaza,ze nic sie nie stało....a ja nie poyrafie mu wytłumaczyc ze jest inaczej...bo zaraz to JA stwarzam problemy:(((aj.....i tak w koło ....Juz zaczełam suzkac u siebie problemu..ze to moze ja jestem jakas inna,histeryczka,maniaczka...no nie wiem.... Co by nie mowic...cokowliek mu nie pwoiem jest zle. nawet jak porusze temat naszej przyszłosci to zle, to oczywiscie wiesz,on nas gdzies tam widzi-ale dopiero MOZE za 3 lata,bo musimy sie poznac i takie tam, bo jego brat ozenil sie po 6 latach....chodzenia, a jego kolega po 4 ....a koleg ainny mu mowil,ze najpierw sie trzeba ppzanc,,,etc... ja mu tłumacze spokojnie,ale MY skarbie nei jestemy iNNI... niby ON to rozumie,ale jak sie pozniej oakzuje ze NIE!!!i dlaej swoje.... Nie potrafie zdzierzyc jego zmiennosci zdania...typu, np. mowie mu,kochanie przyjedziesz do mnei dzisiaj???,a on- nie ma sensu jezdzic tam i z powrotem,poza tym jestem zmeczony... Gdy przychodiz weekend, on mowi- agus przyjade po Ciebie....ja go pytam- to powiedz mi teraz nie uwazasz z enie ma sensu jezdzic tam i z powrotem??? a on-nie łap mni za słowa....wiesz jaki jestem-dzisiaj mowie tak,jutro,tak.... i badz tu madra....:(((((( tego NIE NAWIDZE:( Co mnie doprowadza do szłąu,ze on stawia mamuske swoja ponad wszystko,swoja rodzine....ale dziwi mi ze mi najpierw pieprzy,ze to JA jestem najwazniejsza, ze to ja jestem jego rodzina, a potem mi mowi-noja cie traktuje tylko jak dziewczyne,a rodzina to rodzina....no z butów mnie wyrwało... to tak jak mowic-wiesz kcoham cie- a jutro- e no jestes tylko moja kumpela z ktora czasem sypiam... Jedyna dziedzina naszego zwiazku ktora układa sie swietnie jest SEKS. tylko to..... Boze!!!nie wiem juz jak myslec,co robic.... ON ma 27 lat...a jak dziecko...moi koledzy co maja po 24 sa dojrzalsi niz ON. no ale widac taki typ.... tylko ja wiem,ze ja musze z tym wlaczyc bo inaczej on mnie zadepta i ubezwłasnowolni i bedzie mial zawsez racje,a jeszcze jego mamunia sie dołaczy to koniec.... nie wiem postaram sie spokojnie tak jak ty mowilas.... cos pomysle....postaram sie nie pokazywac,ze mnie to boli.... kiedys juz podobnie probowałam to zarzucil mi ,ze sie od niego oddalam,ze nei zalezy mi...i z eto moje zachowanie do niczego nie doprowadzi..czaisz...??? wtedy obraca kotem do gory ogonem i ja WINNA... dobra trzeba jakos sie zebrac w sobie i działac...bo inaczej on wejdzie mi na głowe...ktora i tak juz jest mega ciezka..:(((( jak cos to pisz...a jak u ciebei sytuacja???? lepiej???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No widzisz, ale spokojem napewno wiecej zdzialasz , chociaż on mowi ze "sie doddalasz" heh , to może właśnie troche sie przestraszy że może cię stracić? ;) I jak ? przetestowalaś na nim swoją "anielska cierpliwość" ? :) napisz co tam u was. Dziękuje Ci za miłe slowa, ty też napewno nie zasługujesz na takie zachowanie! a powiedz, myślisz o tym żeby z nim zerwać tak na serio? czy wogóle nie dopuszczasz takiej mysli? U mnie ostatnio lepiej,bo własnie nauczyłam sie tego wymuszonego spokoju... i teraz to on troche sie za mną ugania ;) podoba mi się to że to ja jestem górą, ale zdaje sobie sprawę ze moze sie to zmienić w mgnieniu oka... a powiedz mi jakie jesteście znaki zodiaku? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
hello:) powiem ci u mnie taz ostatnio lepiej....jestem spokojniejsza,bardziej mu wszystko tłumacze,niuekiedy wrecz jestem slodka do porzygania:P:P:P:P ON jest Wodnik a ja BYK...... takze trudne znaki......z tego co wiem... Tak kochana probuje twoich metod...na razie nie jest zle...jakso to idzie powoli do przodu......czasami udaje mi sie go "ulepic" na swoje... ale jeszcze jest jeden fakt ktory mnie wkurza i nie potrafie w zaden nawet anielski sposb tego pokonac....on gdy wraca z pracy pierwsze co to leci do swojej mamusi do sklepu,pogadac,posiedziec (bo jego rodzice maja sklep), a potem do domku,robi im jesc etc...to rozumie jeszcze-ma parwo....tak???ale najlepsze jest potem,gdy zamiast ma przyejchac szybciej do mnie to on musi posiedziec z mamusia pogadac, poogladac Jaka to melodia, wiadomsoc i wtedy przyjezdza....okolo 20.15....nie wczesniej,bo nie ma czasu...pomimo iz nic nie robi.... no ,ale z mamusia musi poogladac pierdoły...pomimo ze widiz sie z nia codziennie.... starałam sie mu to powoli tłumaczyc, i staram sie nadal...ale marnie to widze....ale tak jak mowilam staram sie zachowac spokoj.....boje sie tylko zeby on sobie nie myslal ze mi to mzoe odpowiada taka sytuacja skoro nie inetrweniuje w jakis znaczny sposob....bo jak ostatnio zainterweniowałam to zas był z jeg strony bunt i dogadywanie.....typu-jak ci zle to se zmien..... boli to bardzo,aczkolwiek w innych kwestiach jakby jest ciut lepiej...jak bysmy sie bardziej dogadywali:):):):) tylko tak samo sie boje ze to moze sie w minute zmienic..no ale nei wywolumy wilka lasu. zobaczymy,moze akurat nie bedzie zle.... juz naparwde nie wiem jak mam mowic od niego....czasami sie czuje jak idiotka;((( no ,ale.... co do zostawienia go, dwa razy prawie go zostawiłam, i on niby mnie..ale jakos nigdy na serio sie nie rozstalismy... powiem ci otwarcie,ze nie raz mialam ochote pieprznac tym wszystkim i zapomniec jego, nie raz czulam wrecz nienawisc do jego zachowania..... ale jakos nigdy nie potrafiłam odejsc na 100%..i nigdy nie wracac.... Tym bardziej ze jak on zaczal z emna kiedys chodzic znalismy sie okolo 3 miesiace,to on mnie potem nagle po Nowym roku zostawil, wysyłajac mi tylko smsa-ze musimy sie rozstac tak bedzie lepiej...... wtedy on pracowal jeszcze w Irlandii, wyjechal potem do Irlandii po przerwie swiatecznej.....i nie mielismy kontaktu ok. 2 tyg. potem on zaczal pisac, ja bylam okropnie zalamana... al ejakos ten kontakt sie nawiazal znowu, on woricl po 4 miesiacach i zaczelismy byc azem....wiec raz mi taki numer wyrombał...ze masakra..... owszem mowil potem jaki był głupi, zle zrobil,etc.....ale ja do dzisiaj to pamietam:( no szod agadac..pomimo z eminelo juz 1.5 roku... nie wiem czemu nie potrafie go zostawic....ja go naparwde kocham... jak nikogo w zyciu... A moze jestem taka naiwna????? nie wiem....on ma tez wiele zalet...nie jest zły do szpiku kosci.... ale to fakt...ze jego nawyki i wady daja w kosc maxymalnie... musimy jakos dac rade;((( co nie/?/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam Że tak długo, ale u mnie sporo się działo... ale najpierw o Tobie :) Nie rozumiem tego ze on musi "posiedzieć" z mamą po pracy , co kurcze ona inwalidka jakas? swojego zycia nie ma??? ok jeśli on miał by 13 lat, mzoe sobie siedzieć z mama i gadac.... ale w tym wieku każdy ma swoje życie.... a co do tej akcji... to rozumiem cie w 100% , mój tez raz tak miał..... on wtedy dlugo był na bezrobociu i odwalało mu kompletnie...i nagle stwerdził ze nie pasujemy do siebie i ze to koniec.... no po prostu świat mi sie zawalil w jednej chwili , błagałam go , płakałam robilam histerie i jakoś leg=dwo ledwo wtedy to odratowałam... wiedzialam ze on w kiepskiej kondycji psychicznej przez brak pracy itp... potem on mówil ze mnie kocha i ze pewnie i tak ym mnie nie zosawił, ale to był cios dla mnie , no mówie jakby mi sie nagle życie skończylo.... wiec znam twój ból że boisz sie że znowu mu coś strzeli do łba i zrobi to samo , albo jeszcze coś lepszego... dobrze że starasz sie mu spokojnie tłumaczyc.... wszystko powinno być dobrze kiedy on będzie czuł twój spokój.... 3mam mocno kciuki!!!!!!!! a u mnie .... znowu lipa. było fajnie to ja 3małam ręke na pulsie ostatnio... on od ok rok temu stracil stałą prace, czesem coś dorabia na jakiś zleceniach ,ale ogólnie czeka na niby zaklepaną już od ok maja stalą prae.... no ale obecnie siedzie w większości w domu i mu znowu odwala co i rusz.... :/ ja od kilku lat miałam stałą prace i zwolnili mnie tydzień temu , i normalnie z pierwszym dniem wypowiedzenia poczułam jakąs presje z jego/i swojej? strony... normalnie napięcie jak w elektrociepłowni.... no czaisz? od 6 dni non stop jakieś starcia, czego ostatnio naprawde nie było.... o jakieś pierdoly , że on stoi z kumplami przy samochodze za długo , a że ja w sklepie z koleżanką coś za długo itp itd.... no masakra!!!!!!! jak ja pracowałam, to byl jakiś rytm,ja wracałam o 17 on czekał, a teraz sie rozwaliło jakoś to wszystko. o każde słowo jakeiś chore napięcie......... no nie moge :( :(:( a juz było tak dobrze. niby dalej ja troche górą jestem.... ale widze że jego frustarcja i za razem moja rośnie z każdą godziną. każde z nas ma plan na dalsza prace, ale i to jako nie pomaga.... moze wiesz co robić.... ??? :( miał być miły wieczór ,a jak od paru dni , nie wychodzi... on idzie obrażony ( też prawda ze zachowuje sie jak gówniaż ,bo co za 24 letni facet sie "obraża" ) a ja siedze wqrwiona w domu i roznosi mnie.... ahhhh , wolałabym być less chyba :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do nieosiagalny
kolejny tuman na tym swiecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
Aj kochana mi tez sie wydawalo,ze od kilku dni jest dobrze....ale h****a z tego.... okazalo sie w tamtym tygodniu,ze moj ukochany ma teraz tydzien wolnego....bo nie wiem czy pisałam ale jak wrocil z tej Irlandii załozył własna firme-budowlana i fajnie mu to idzie.... wiec maja tera zydzien wolnego,bo czekaja na jakies tam wylewki w mieszkanaich,ktore robia....a jeszcze to nie jest gotowe,jakas inna firma miala to robic... w kazdym razie poinformwoal,mnie ze ma wolne, i mowi do mnie- KOCHANIE,ZE WZGLEDU ZE MAM WOLNE SPEDZIEMY JEDEN DZIEN RAZEM..CALY..OD RANA DO NASTEPNEGO DNIA...No masakra ucieszylam sie jak murzyn bateryjka... sam wyszed z propozycja.... Okazalo sie dzisiaj rano,ze ni ebedzie zadnego dnia i ze jak chce moze spedzic ze mna niedziele.. ,bo prze ten tydzien teraz wolnego on chce przygotowac dom jego rodzicow od remontu,chce porobic przy domu- bo mamuska kazala mu... powiedzial mi,ze jak sie chce co smiec tzreba pracowac. a nie marzyc-OK ja to rozumie,bo pracuje, i nie leze...ale sam skurwy****yn jeden wyszedl najperw z propozycja,ze musimy odpoczac sobie razem i jakis dzien zrobi sobie wolny...a on mi nagle oznajmia,ze NIE!!!!!!! zapytalam go dlaczego,czemu???czemu nale zmienia zdanie-to skwitowal to,ze mam sie nie zachowywac jak ksiezniczka bo swiat wokol mnie si enie kreci.:((((( Nie wiem jak to rozumeic,jak go rozumiec;(((( mam ogromny zal...bo tak sie cieszyłam na taki dzien relaksu z nim.... owszem my sie widujemy ale on tak jak ci pisalam przyjezdza ok. 20.30 lub 21....co wtedy chcesz jeszcze robic??? albo patrzy na TV,lbo spi bo wiecznie zmeczony!!!!!!!!!!! wiec nie dziw mi sie ze sie uceiszyłam na ten dzien..:) nawet juz zaplanowalam,ze pojedziemy sobie do aquaprku sie zrelaksowac,odpoczac... ale to nie koniec jego sensacji....po tejze super wiadomosci oznajmil mi ze przyjedzie do mnie dopiero w srode... Wsciekłam sie jak nie wiem..... powiedzialam mu,ze boli mnie to ,ze tak do mnie podchodzi,ze najpierw obeicuje, a potem co..???ze mi ejst przykro i z emilo by było zebys ie liczyl z moimi uczuciami:(( On na to,ze: ja jestem histeryczka,kseizniczka ktorej tzreba usługiwac,ze nei rozumie,ze on ma obowiqzki, ze musi pilnowac tego z czego zyje, ze ma teraz u mamusi remont i mam zrozumeic co jest teraz wazniejsze... Ku**a ja rozumie wszystko,ale nie rozumie jak mozna najpierw cos obiecac i jak on to mowi-zawsze mozna nagle zmienci zdanie;((co za trep:( Dosc,ze ZAWSZE sie spoznia jak sie umawiamy na konkretna godzine,to jeszcze nei daje znac,ze sie spozni,to jeszcze potem on ma do mnie pretensje jak ja mogłam mu o to zwrocic uwage..ze on sie spoznia.... Ja naprawde rozumie ze on moze sie spoznic,ze moze mu cs wypasc ale nei nON stop... rozumie,ze ma obowiazki,bo ja jej tez mam, ale jak chce sie znalezc czas dla ukochanej osoby ZAWSE sie go znajdzie..:((( tym bardziej,ze odkad znim jestem odkad go znamnie spedzilismy RAZEM 1 całego dnia....prócz kilku ostatnich niedziel i to tez nie bo ksiaze sie pojawial ok 13 ... bo najpierw musi z mamuia zjesc i ja mam to zrozumiec bo potem sie nie beda widziec do poniedzialku...no szlag mnie trafia!!!!!!!!! ja naparwde rozumie,ze ma remont,ze musi cos zrobic,ale przykre jest to,ze nie potrafi znalezc czasu dla mnie... trudno;(( nie wiem jak go zmotywowac do tego:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
do i am: Kochana co do tego ze macie ta sytuacje z praca nieciekawa.....to przerabiałam to, wazne ejst to,zeby w tym czasie sie czyms zajac...moze wytłumacz mu na spokojnie,ze kcohanie moze jest teraz okres gdzie obydwoje mamy pod gorke,gdzie nie jest nam łatwo,ale popatrz na to z innej strony- jestesmy RAZEM,nie jestem z tym wszyystkim sam..ja jestem po to,zeby cie wspierac,zebys nei musial sam dzwigac tego wszystkiego,wiem ze jest ci ciezko,bo mi tez nie ejst łatwo,ale mi wiary i sly dodaje to,ze pomimo naszych małych złosliwosci jESTES!!!!! moge w zyciu starcic wszystko-prace,pieniadze,auto,ale nie ciebie...bo jestes najcienijszy...... a praca sie znajdzie,lepsza czy gorsza,ale jednak... Jestem pewna ze obydwoje sobie swietnie poradzimy... bo mamy siebie:) nie chciałabym zebysmy sobie dogadywali,jak dzieci,bo to nie dziala budujaca-wrecz odwrotonie,a s koro mamy juz jakies powazniejsze problemy, to po stwarzac sobie jakies głupoty,ktore tylko nas draznia...???Po co MARNOWAC czas na kłotnie....? Kochanie zaufaj mi,bedzie dobrze:) ja w ciebie wierze i mam nadzieje,ze ty wierzysz we mnie tak samo mocno:) cokolwiek by sie nie działo,chce bys wiedzial,ze zawsze mozesz na mnie liczyc i czy bedziesz gornikiem,czy dyrektorem zawsze bede cie kochac i bede przy tobie, bo wiesz...nie jest sztuka byc razem jak jest super i wszystko kolorowo,sztuka jest byc z kims kiedy nie ma sie nic...ale ma sie siebie....nie stracmy tego....bo nas nie znajdziemy jak kolejnej pracy w ogłoszeniu....przemysl to sobie skarbie na spokojnie i zrób jak czuje twoje serce....:) moja postawe znasz:)i ja tego nie zmienie...bo cie kocham a to jest BEZCENNE!!!!! Tak ci propnuje to mu przedstawic......napisz czy to cos dało:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
KOBIETOOOO jak chcesz pogadac na forum na temat pisowni to nie tutaj..pisze jak uwazam za sluszne.... wiec dzieki za rade:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oh my goood
nie dosc, ze kretynka, to jeszcze analfabetka :-0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 222222
Lejdi, jak on ma ciebie na każde zawołanie to niestety będzie cię źle traktował... odmów mu kilka razy, powiedz mu że świat się wokół niego nie kręci ;) jak się spóźni to nie ma ciebie w domu, trudno, robisz coś innego :) po prostu musi odczuć że jak chce, to musi się o ciebie postarać :) w obecnej sytuacji on myśli że ma ciebie w garści i niestety nie szanuje :( musisz to zmienić, inaczej będzie jeszcze gorzej :( powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, koniecznie poczytajcie sobie "Dlaczego męzczyźni kochają zołzy" i "dlaczego Mężczyźni poślubiają zołzy" i przykro mi, że zrobie wam przykrośc penwie, ale to WY popełniacie sporo błedów w postepowaniu z waszymi menami i tego chyba nie widzicie, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wy to jednak lubicie jesli takie związki cwiczycie...kompletny bezsens i brak dojrzałosci widze + niedrowe relacje tych facetów a wy z uporem maniaczek łudzicie sie,ze te schizy przeskoczycie. Sorry ale mam racje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
Moze i sie łudzimy....ale jezeli si ekogos kocha naprawde to człowiek najpierw stara sie cos poukladac,zmienic apotem dopiero podejmowac ostateczne kroki.... czasami jakas dobra rada lub podpowiedz pozwalaja na polepszenie sytuacji..owszem nie mozna nie wiadomo ile starac sie , i "łudzic", ze sie uda.....ale trzeba dac sobie taka szanse... czasami czas sam pokazuje jak działac:) i co robic... moze wiele poczynian jest złudnych,i moze to nigdy nie da dobrego efekty,ale zawsze sobie wtedy moge powiedziec,ze spróbowalam kazdym sposobem, lecz trudno- nie udało mi sie..... ale jednka chialam.... wiem ze chciec to za mało, ze dwie strony musza chciec... pozyjemy zobaczymy.... ewakitty - napis zmi gdzie moge poczytac na te tematy????? a chetnei to zrobie,moze tam uzyskam wiele odpowiedzi...Jezeli jestes w stanie pokazac mi te błedy bede bardzo wdzeczna ,bo moze to ja faktycznie je popełniam???? 222222- nie raz tak zrobiłm, nie arz dalam mu do zrozumienia, ze tez moge pokazac "rozki", bo zawsze raczej staram sie nie rozwiazywac kłotniami jakis tam problemów,ale czasami sie nie da... Gdy juz dawałam mu odczuc,ze jednak tez mam cos do powiedzenia,ze nie mam czasu dla niego, on kwituje to tak- ok...to twoj wybor...,jak tak chcesz.i tyle...Ale masz swieta racje...chyba musze to znacznie dac mu odczuc...nigdy tego tak dosadnie nie chiałam robic, by nie wyjsc na zołze...albo chama... ale musze to przemyslec...dziekuje za porade:):):) dobry duch - nie jest istotne co kto lubi,istotne jest kto jak kocha.... czasami trzeba sie połudzic z uporem maniaka,zeby potem było dobrze..czasami warto spróbowac za wszelka cene... nie uda sie trudno.... i to nie jest tak,ze my lubimy byc ponizane czy nie szanowane....tak NIE JEST:!!! mamy jakis tam problem w zwiazku i dyskutujemy zeby jakos to rozwiazac,naparwic,polepszyc...cokolwiek..zeby dac ta szanse....a nie od razu-sorry ,nara zrywam..bylo milo,ale sie Gienia skonczylo... na zakonczenie przyjdzie zawsze czas.... gorzej z powrotem:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, obydwie na chomiku mozna ściagnać tą pierwszą w ebooku (a w ksiegarniach kupić na papierze, moim zdaniem lepiej, no ale co kto woli...) np. tu http://chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=meg&fid=6055325 "ale jezeli sie kogos kocha naprawde to człowiek najpierw stara sie cos poukladac,zmienic apotem dopiero podejmowac ostateczne kroki" racja, tyle żeby te starania były skuteczne to trzeba to robić z głową, mądrze a nie tak "jak sie wydaje", zwlaszcza że jakoś sie nie bardzo te starania sprawdzają, co? "Lejdi, jak on ma ciebie na każde zawołanie to niestety będzie cię źle traktował..." święta racja a i, nie obraźcie sie, ale moze warto by było poromzwiać z kobietami, ktore sobie RADZĄ w związkach z mezczyznami, ktore są w miare zadowolone, SZANOWANE sa ich potrzeby itd. ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
ewakitty Nie ma sie o co obrazac..kazda rada jest dobra..znaszmoze jakis watek gdzie mzona by było z taki kobietami pogadac,z wiekszym bagazem dosiwadczen???? własnie znalazłam i na kafeteri watek o tych zołzach i ksiazki:)wiec sie w nie zaopatzre...zobaczymy co tam madrego jest:):):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znam takie kobiety... na żywo na kafeterii to nie wiem, czytam to forum od piątku, dorywczo, duuuuużo tu tematów i chyba same narzekania na facetów złych ;) a faceci nie sa źli, tylko niewychowani czasami 8-]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
ewakitty Aj no własnie-nie wychowani!!!!!wiesz i tu moze pies pogrzebany...bo od mojego faceta mamuska ciagle mu powtarza jaki to on nie ejst wspaniały,jedyny,wyjatkowy i najlepszy..nie wazne co by robil...... a jak mu sie nei daj Boze zwroci przy niej uwage to ona zaraz- akcja.....jak moge i w ogole... i moze włansie ON tym jest podscyany jaki to on nie Bóg????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh no i widzisz, ona tak sobie wychowala synka, pochwałami a Ty krytyką go chcesz? lub "czepianem sie" (w jego odbiorze czepianiem...) nie tędy droga, moja droga ... :> a gdzie ten temat na kafe jest o tych zołzach? mozesz dac linka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×